Czy znacie jakis dobry sposób na konserwowanie swieżo złowionych ryb w warunkach obozowych? W sensie jak wiesz że nie skonsumujesz całego połowu na raz i chcesz odłożyć na drugi dzień albo po prostu na później?
Wędzenie odpada, bo przecież nie wezmę do plecaka wędzarni

Trochę myślałam o klimatach w stylu jak śledzie - surowe wyczyszczone (albo usmażone) i w ocet albo olej. Czy ma ktoś doświadczenie z takimi sprawami? A po prostu nasolona mocno w temperaturze wiosenno-letniej ile czasu powinna wytrzymać? I w jakich warunkach ją trzymać?
Jak na razie (gdy nie było w pobliżu zaprzyjaźnionej lodówki) radziłam sobie z tym metodą usmażyć i na drugi dzień jako kanapka na zimno, ale wciąż szukam nowych ścieżek...
