Ja bym raczej nie zabranie jakiegokolwiek żarcia nazwał bezmyślnością. Po pierwsze nigdy nie wiesz, co Ci się przydarzy, czy na przykład nie będzie nagle powodzi i nie odetnie Cię od cywilizacji, nie złamiesz nogi/ręki przy braku zasięgu telefonu. Oczywiście powstanie wtedy konieczność sprawdzenia własnej wytrzymałości, siły, umiejętności zdobywania pożywienia, dokuśtykania do siedzib ludzkich itp, ale ktoś (chyba Krisek) mądrze stwierdził, że ratowanie się z problemów umyślnie przez siebie spowodowanych na chwałę nie zasługuje. To po pierwsze. Po drugie - zdarzyło mi się już pomagać parze, która zabłądziła i tułała się po Puszczy Białowieskiej przez całą noc. Spotkałem ich nieco przed południem. Pierwszy raz w życiu widziałem taką wdzięczność za tabliczkę czekolady i gorącą herbatę. Chociażby dla tego warto było je mieć.Ciek pisze:Szczerze mówiąc, to uważam zabieranie jakiegokolwiek żarcia na wypad do lasu na nockę za fanaberię.
Nie wiem, jak Ty, ale ja mam w zwyczaju możliwie najdokładniejsze zakopywanie/przysypywanie własnych "dzieł".Ciek pisze:jak się nie nażresz to się nie wys...asz więc nie będzie się później poniewierał różowiutki papierek do podcierania pupci.

Survival bez noża? Szacun. Na dłuższą metę to, zdaje się, już wyższa szkoła. Chyba, że opanujesz flintknapping albo zrobisz sobie coś ze złomu.Ciek pisze:Scyzorki , menażki, kompasy ... to wszystko to gadżeciarstwo. Ognia też nie potrzebujemy.