Dzień z życia Wilsona
Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw
- Mr. Wilson
- Posty: 422
- Rejestracja: 27 paź 2010, 22:55
- Lokalizacja: xyz
- Płeć:
- Kontakt:
Zbieram wnyki tylko na swoim terenie, gdzie znam ludzi, myśliwych i inne służby. W razie czego mogą za mnie poręczyć.
Gdy wybieram się w nieznane mi tereny mam przy sobie zawsze telefon, wtedy przy tego typu znalezisku na pewno bym dzwonił do odpowiednich służb.
Bardzo lubię w zimie gdy spadnie śnieg tropić zwierzynę, obserwować, poznawać jej zwyczaje. Na śniegu ślady są zazwyczaj dobrze widoczne, rozpoznawanie ich to jak wielka przygoda.
Każdy najmniejszy szczegół ma znaczenie, staram się odtworzyć w czasie co się wydarzyło - gdzie poszły, gdzie odpoczywały, co jadły i gdzie żerowały, ile osobników, w jakim wieku, jakiej płci itd.
Dzięki temu właśnie nauczyłem tropić się również kłusowników, ich zwyczaje równie dobrze poznałem.
Wcześniej już znajdowałem zwierzynę we wnykach, niestety zawsze było już za późno.
Zwierzyna zazwyczaj ginie w męczarniach, przez wiele godzin.
Wczoraj spojrzałem w oczy sarny, widziałem jak walczy, cierpi, powoli gasło w niej życie, widok przykry i niesamowity.
Nie mogłem obojętnie prześć obok.
Gdy wybieram się w nieznane mi tereny mam przy sobie zawsze telefon, wtedy przy tego typu znalezisku na pewno bym dzwonił do odpowiednich służb.
Bardzo lubię w zimie gdy spadnie śnieg tropić zwierzynę, obserwować, poznawać jej zwyczaje. Na śniegu ślady są zazwyczaj dobrze widoczne, rozpoznawanie ich to jak wielka przygoda.
Każdy najmniejszy szczegół ma znaczenie, staram się odtworzyć w czasie co się wydarzyło - gdzie poszły, gdzie odpoczywały, co jadły i gdzie żerowały, ile osobników, w jakim wieku, jakiej płci itd.
Dzięki temu właśnie nauczyłem tropić się również kłusowników, ich zwyczaje równie dobrze poznałem.
Wcześniej już znajdowałem zwierzynę we wnykach, niestety zawsze było już za późno.
Zwierzyna zazwyczaj ginie w męczarniach, przez wiele godzin.
Wczoraj spojrzałem w oczy sarny, widziałem jak walczy, cierpi, powoli gasło w niej życie, widok przykry i niesamowity.
Nie mogłem obojętnie prześć obok.
Las moim domem i najlepszym przyjacielem
- rudy rydz
- Posty: 90
- Rejestracja: 16 gru 2010, 19:07
- Lokalizacja: roztocze zach
- Tytuł użytkownika: ex pawel
- Płeć:
To jest podejście. Zastanów się kiedyś, czy ty nie jesteś większym szkodnikiem???????Zirkau pisze:Toż to potrafi być niezły szkodnik.
Kiedy wędrujesz w samotności to skupiasz się na tym co robisz.
Wlewasz się w teren i słuchasz co mówi knieja.
Każdy krok staje się bardziej przemyślany cichy i płynny.
Więcej widzisz, więcej słyszysz, głębiej oddychasz.
Odpoczywasz
- yaktra.
Wlewasz się w teren i słuchasz co mówi knieja.
Każdy krok staje się bardziej przemyślany cichy i płynny.
Więcej widzisz, więcej słyszysz, głębiej oddychasz.
Odpoczywasz
- yaktra.
- Armat
- Posty: 439
- Rejestracja: 05 sty 2011, 16:37
- Lokalizacja: Warszawa
- Tytuł użytkownika: Technokrata
- Płeć:
Wszystko zalezy od tego do czego sie porownuje. Jak porownasz sarne do na przyklad Orla Bielika to jest to niesamowity szkodnik. Jak porownasz do takiego pawla z gatunku homo sapiens to sarenki wymiekajapawel pisze:To jest podejście. Zastanów się kiedyś, czy ty nie jesteś większym szkodnikiem???????Zirkau pisze:Toż to potrafi być niezły szkodnik.

It's not a bug, it's a feature!
Survival is no fun. If it is fun, that means you are camping.
Survival is no fun. If it is fun, that means you are camping.
Szacun Wilson
I to jeszcze na mokradłach. W ten sam dzień łaziliśmy w podobnym terenie -
https://picasaweb.google.com/1135567261 ... 6257445842
Sceneria tak bliska sercu memu.
W Rembridż, na szczęście widać było więcej miejsc "leżakowych" saren, niźli wnyków.
Sporo saren widzieliśmy biegających, a także trzy łosie na koniec się trafiły.
Nie wiem czy bym dał radę na Twoim miejscu - pewnie prędzej bym dobił z nadmiaru emocji :-/

I to jeszcze na mokradłach. W ten sam dzień łaziliśmy w podobnym terenie -
https://picasaweb.google.com/1135567261 ... 6257445842
Sceneria tak bliska sercu memu.
W Rembridż, na szczęście widać było więcej miejsc "leżakowych" saren, niźli wnyków.
Sporo saren widzieliśmy biegających, a także trzy łosie na koniec się trafiły.
Nie wiem czy bym dał radę na Twoim miejscu - pewnie prędzej bym dobił z nadmiaru emocji :-/
- Kopek
- Posty: 1059
- Rejestracja: 10 mar 2009, 11:00
- Lokalizacja: Z największej dziury
- Tytuł użytkownika: TRAMPek łikendowy
- Płeć:
Miałem podobną sytuację. Jeszcze jak byłem piękny i młody. No, może młody wystarczy. Początkowo chciałem dobić koziołka. Z braku odpowiedniego narzędzia szukałem jakiegoś kamienia. Nie znalazłem. Bałem się rogów. Zwierze poruszało się chaotycznie. Linka wbiła się już na około centymetr w szyję. Odwiązałem linkę od drzewa. Kozioł na chwilę się uspokoił. Jenak po dłuższej chwili wystartował w głąb lasu razem z linką. Parę miesięcy później, zimą, wydawało mi się, że go widziałem ale sądzę, że długo tak z linką stalową przy szyi nie pożył. Człowiek młody i głupi. Ale tak zastana sytuacja jest nietypowa i bardzo stresująca. To spojrzenie zapamiętuje się na długo. Wilson dobrze, że Ci się udało.
"Czasem- i mówię to zupełnie szczerze - żal mi, że nie wychowano mnie jak włóczęgi. Nie związanego z żadnym miejscem, obowiązkami i ludźmi.
www.kopsegrob.blogspot.com
www.kopsegrob.blogspot.com
- Abscessus Perianalis
- Posty: 919
- Rejestracja: 24 mar 2010, 06:38
- Lokalizacja: CK / Wa-wa
- Gadu Gadu: 1505060
- Tytuł użytkownika: Dziki Dzik
- Płeć:
Kopek, żebyś się nie zdziwił. To, że ludzie umierają od byle draśnięcia, nie znaczy, że zwierzakom się to nie udaje. Zdarza mi się oglądać na animal planet (bodajże) program, o policji zwierzowej w stanach i widziałem już psy podrzynające sobie gardła łańcuchami, czy linkami stalowymi. Nie dość, że żyły pomimo głębokich ran, to jeszcze niektórym się właśnie rana zarastała na łańcuchu, czy lince. Stąd przypuszczam, że jednak jest możliwe. Mało prawdopodobne, ale możliwe.
RE Dół: No właśnie dążę do tego, że zwierzęta są często nieco bardziej odporne na skutki takich zakażeń, skoro takie przypadki się zdarzają. Nie twierdzę, że do takiego nie dojdzie, bo dojdzie na pewno.
RE Dół: No właśnie dążę do tego, że zwierzęta są często nieco bardziej odporne na skutki takich zakażeń, skoro takie przypadki się zdarzają. Nie twierdzę, że do takiego nie dojdzie, bo dojdzie na pewno.
Ostatnio zmieniony 20 gru 2011, 19:27 przez Abscessus Perianalis, łącznie zmieniany 2 razy.
"Żyj tak, aby twoim znajomym zrobiło się nudno, kiedy umrzesz."
"Pokonał ich swoją siłą, poraził skrzeniem, oślepił światłem, ogłuszył rykiem, padł na nich strachem, zmógł mocą po stokroć większą niż ich pospólna siła."
Forumowa Facebookowa Grupa Szturmowa: http://www.facebook.com/groups/160111940703089/
"Pokonał ich swoją siłą, poraził skrzeniem, oślepił światłem, ogłuszył rykiem, padł na nich strachem, zmógł mocą po stokroć większą niż ich pospólna siła."
Forumowa Facebookowa Grupa Szturmowa: http://www.facebook.com/groups/160111940703089/
- Apo
- Posty: 744
- Rejestracja: 28 lis 2011, 17:36
- Lokalizacja: Lasy Pomorza
- Gadu Gadu: 3099476
- Tytuł użytkownika: WATAHA Z POPRAWCZAKA
- Płeć:
Tak, o ile nie wedrze się jakieś zakażenie czy inne paskudztwo.Abscessus Perianalis pisze:Nie dość, że żyły pomimo głębokich ran, to jeszcze niektórym się właśnie rana zarastała na łańcuchu, czy lince. Stąd przypuszczam, że jednak jest możliwe. Mało prawdopodobne, ale możliwe.
look deep into nature and then you will understand everything better
I've got the power to fly into the wind, the power to be free to die and live again. This power's like fire, fire loves to burn!
I've got the power to fly into the wind, the power to be free to die and live again. This power's like fire, fire loves to burn!
Pewnikiem któryś wystąpi ze szpadelkiem :-/ co mi tam. Poczytuję sobie co poniektóre tematy. Tak mi stanęło przed oczami i w sercu poskrobało. Dawno to było, przed wyjazdem stąd, nieletnia jeszcze byłam. Tato dostał psa od "ruskich" myśliwych. Taki duży, większy od naszych wilczurów, ale tej maści. Mój ci to był pies, od maleńkiego. Był łagodny, zresztą nauczyłam go nie gryźć bez potrzeby. Wielkimi zębiskami potrafił wyjąć spomiędzy palców najmniejszy kąseczek. Któregoś dnia zginął. Był jeszcze w domu mały pies, z myśliwskich, nauczył inne biegać po lesie. Po kilku dniach znalazłam psa, dość blisko. Na wnyku, drut zacisnął się na brzuchu i im bardziej psisko, jak mały cielak, się zrywało, tym więcej pętla się zaciskała. Pies był prawie oszalały z bólu. Co miałam zrobić? W wieku nastu lat raczej się nie myśli logicznie, poza tym to był MÓJ pies. Zabrałam się do rozplątywania zaciśniętej pętli. Pies mnie nie ugryzł, ale pazurami rozdrapał ramiona do krwi. Uratowałam mojego psa. Tylko teraz sobie przypominam, ja ten drut zostawiłam! Jak mogłam?
Ponoć wszyscy ( prawie, bo ja nie wiem) wiedzą kto jest tu kłusownikiem, ale nikogo nie złapano. Kiedyś widziałam człeka na motorze jak jechał z lasu z snopem trawy i czegoś tam badylstwa, to było zeszłego roku. Tak naiwnie pomyślałam sobie - do czego mu to trawsko? No radzi sobie jak umie, tylko, że on jakoś tak nieufnie na mnie spojrzał?
Ale ja bym postąpiła tak samo, bo ja raczej z tych co najpierw działają a potem myślą. Tylko mam takie zaplecze, że mój tato był swego czasu nadleśniczym w tutejszym borze.
Może dlatego nie spotykam tu kłusowników
Ale jak szpadelek to tylko złoty
Ponoć wszyscy ( prawie, bo ja nie wiem) wiedzą kto jest tu kłusownikiem, ale nikogo nie złapano. Kiedyś widziałam człeka na motorze jak jechał z lasu z snopem trawy i czegoś tam badylstwa, to było zeszłego roku. Tak naiwnie pomyślałam sobie - do czego mu to trawsko? No radzi sobie jak umie, tylko, że on jakoś tak nieufnie na mnie spojrzał?
Ale ja bym postąpiła tak samo, bo ja raczej z tych co najpierw działają a potem myślą. Tylko mam takie zaplecze, że mój tato był swego czasu nadleśniczym w tutejszym borze.
Może dlatego nie spotykam tu kłusowników
Ale jak szpadelek to tylko złoty

- Abscessus Perianalis
- Posty: 919
- Rejestracja: 24 mar 2010, 06:38
- Lokalizacja: CK / Wa-wa
- Gadu Gadu: 1505060
- Tytuł użytkownika: Dziki Dzik
- Płeć:
Szpadelki, to są raczej za odgrzebywanie tematu co by dodać "ale fajnie", albo "hahahha!", ewentualnie inną, nic nie wnoszącą do tematu wypowiedź - jeśli takowa jest wartościowa, to odkop nie zasługuje na szpadel. IMHO ofc.
Co do samych drutów, to warto pociąć i wynieść z lasu - lepiej nie ryzykować wynoszenia w całości, jeśli okoliczni leśnicy Cię nie znają, bo a nuż wyjdzie, że Ty cały dzień znajdowałaś i likwidowałaś wnyki, a ktoś Cię oskarży, że właśnie leziesz je założyć..
Co do samych drutów, to warto pociąć i wynieść z lasu - lepiej nie ryzykować wynoszenia w całości, jeśli okoliczni leśnicy Cię nie znają, bo a nuż wyjdzie, że Ty cały dzień znajdowałaś i likwidowałaś wnyki, a ktoś Cię oskarży, że właśnie leziesz je założyć..
"Żyj tak, aby twoim znajomym zrobiło się nudno, kiedy umrzesz."
"Pokonał ich swoją siłą, poraził skrzeniem, oślepił światłem, ogłuszył rykiem, padł na nich strachem, zmógł mocą po stokroć większą niż ich pospólna siła."
Forumowa Facebookowa Grupa Szturmowa: http://www.facebook.com/groups/160111940703089/
"Pokonał ich swoją siłą, poraził skrzeniem, oślepił światłem, ogłuszył rykiem, padł na nich strachem, zmógł mocą po stokroć większą niż ich pospólna siła."
Forumowa Facebookowa Grupa Szturmowa: http://www.facebook.com/groups/160111940703089/
Re: Dzień z życia Wilsona
Piękna ludzka, romantyczna reakcja.
Ja spotykam tylko trupy.
W temacie sideł, wnyków krótko: niszczę na miejscu, tak aby już nie nadawało się więcej do użycia.
Można w pobliżu ukryć, zakopać itd.
Nie wlokę niczego z wygody, nie strachu czy obawy. To zdroworozsądkowe i logiczne (przynajmniej dla mnie).
Być może internetowa baza (anonimowa) anty kłusownicza była by jakimś rozwiązaniem?
Służby zainteresowane mogły by dowolnie z namiarów na rejony korzystać i monitorować "za nas", z drugiej strony, nie pobiwakujesz więcej tam bo cię CAP! No chyba że, cicha nieformalna zgoda?
Nie zgłaszam, niszczę, usuwam, zakopuję, idę dalej bez badziewia. Czasem tropię kolejne idąc zwierzęcym tropem, ale to kwestia czasu, miejsca i wielu czynników zmiennych.
Gdybym spotkał w okolicy leśnika/myśliwego z pewnością podzielił bym się na żywo informacją i wskazał przybliżoną okolicę.
Jak się to wszystko teraz ma do survivalu, kiedy wnyki to gwarancja przeżycia (post apokaliptycznego), Wilson ładnie to ujął. Na razie mamy cywilizację i jeśli sami nie walczymy o życie, szanujmy inne istnienia a wyjdzie to wszystkim na dobre. Aczkolwiek tą samą sarenkę jutro ustrzeli myśliwy, TAK ale bez zadawania NIEPOTRZEBNEGO cierpienia.
Ja spotykam tylko trupy.
W temacie sideł, wnyków krótko: niszczę na miejscu, tak aby już nie nadawało się więcej do użycia.
Można w pobliżu ukryć, zakopać itd.
Nie wlokę niczego z wygody, nie strachu czy obawy. To zdroworozsądkowe i logiczne (przynajmniej dla mnie).
Być może internetowa baza (anonimowa) anty kłusownicza była by jakimś rozwiązaniem?
Służby zainteresowane mogły by dowolnie z namiarów na rejony korzystać i monitorować "za nas", z drugiej strony, nie pobiwakujesz więcej tam bo cię CAP! No chyba że, cicha nieformalna zgoda?
Nie zgłaszam, niszczę, usuwam, zakopuję, idę dalej bez badziewia. Czasem tropię kolejne idąc zwierzęcym tropem, ale to kwestia czasu, miejsca i wielu czynników zmiennych.
Gdybym spotkał w okolicy leśnika/myśliwego z pewnością podzielił bym się na żywo informacją i wskazał przybliżoną okolicę.
Jak się to wszystko teraz ma do survivalu, kiedy wnyki to gwarancja przeżycia (post apokaliptycznego), Wilson ładnie to ujął. Na razie mamy cywilizację i jeśli sami nie walczymy o życie, szanujmy inne istnienia a wyjdzie to wszystkim na dobre. Aczkolwiek tą samą sarenkę jutro ustrzeli myśliwy, TAK ale bez zadawania NIEPOTRZEBNEGO cierpienia.