Niestety nie było dane spędzić całych czterech dni w lesie, jedynie połowę tego. Jako miejsce docelowe wybraliśmy fajne leśne jeziorko. Chcieliśmy trochę popływać. Jako , że mam alergię na różnego typu baseny to doceniam możliwość nieskrępowanego pływania na waleta w jeziorach;) Pierwszego dnia było ciepło ale bez przesadnych upałów co niezmiernie mnie cieszyło. Dystans który przebyliśmy był zabójczy, około 10kliometrów więc wypad można nazwać pół stacjonarnym. Droga przebiegła całkiem przyjemnie. W środku lasu spotkaliśmy starszego Pana który mieszka w okolicy. Okazał się ciekawym gawędziarzem. Opowiedział gdzie tu za „niemca” domy stały oraz jak to podglądał Niemców którzy przyjechali tu długo po wojnie i kopali coś na miejscu jednego z domów, oraz jak spotkał tych samych Panów trzy wioski dalej na starym cmentarzu ewangelickim. Aby było śmieszniej około roku wcześniej spotkaliśmy tego samego Pana w tym samym miejscu, tylko wtedy chwalił się zbiorami grzybów. Dalsza droga upłynęła spokojnie. Po przybyciu na miejsce biwaku z radością nie stwierdziliśmy innych Homo Sapiens w okolicy, oraz to , że wędkarze pewnie tam nie zaglądają , ponieważ teren był idealnie czysty, co jeszcze bardziej nas ucieszyło. Rozłożyliśmy się, ja postanowiłem obejść jezioro i poszwędać się trochę po najbliższej okolicy w poszukiwaniu odpowiedniego liścia jako szablonu mojej kolejnej struganki. Dalej była kąpiel, posiłek trochę strugania , ognisko i delektowanie się przyrodą. Mieliśmy też okazję , przyglądać się Zimorodkowi który urządził sobie stację łowiecką w pobliżu biwaku Przez większą cześć nocy popadywał deszcz, czego skutkiem był brak latających pijawek . Rano standardowo śniadanie i mniej standardowo kąpiel. Ja kontynuowałem pracę nad spinką. Droga powrotna zajęła też około 10km , wybraliśmy inną trasę tym razem aby nie wracać tą samą drogą. Weekend nie długi ale bardzo udany
l]
Cała tajemnica wiedzy puszczańskiej, tkwi tylko i wyłącznie w chęci jej zdobycia. Nie są potrzebne do tego niezmierzone odmęty pierwotnej puszczy. Nie jest potrzebny super sprzęt czy ubranie rodem z kosmicznych technologi. Wystarczy chcieć, oglądać, czytać i próbować. Nie zrażać się niepowodzeniami. Proste - ale to cała tajemnica. Szkoda, że większość adeptów leśnej ścieżki nie potrafi tego zrozumieć...
niszka, Mieszkam w krainie 500 jezior, więc można znaleźć całkiem sporo dzikich nie zaśmieconych. Co do raka to rak pręgowany. Pan Dziedzic, W tych czasach w wakacje , mało ludzi w górach to niezbyt powszechne zjawisko. Na szczęście można znaleźć jeszcze takie miejsca.
Cała tajemnica wiedzy puszczańskiej, tkwi tylko i wyłącznie w chęci jej zdobycia. Nie są potrzebne do tego niezmierzone odmęty pierwotnej puszczy. Nie jest potrzebny super sprzęt czy ubranie rodem z kosmicznych technologi. Wystarczy chcieć, oglądać, czytać i próbować. Nie zrażać się niepowodzeniami. Proste - ale to cała tajemnica. Szkoda, że większość adeptów leśnej ścieżki nie potrafi tego zrozumieć...
Kurczę próbuję dojrzeć jakieś cechy charakterystyczne różnicujące na pierwszy rzut oka spotykane u nas raki i nie mogę się takich cech za bardzo dopatrzeć. Za bardzo zmienne w kolorze te bestie.
Cała tajemnica wiedzy puszczańskiej, tkwi tylko i wyłącznie w chęci jej zdobycia. Nie są potrzebne do tego niezmierzone odmęty pierwotnej puszczy. Nie jest potrzebny super sprzęt czy ubranie rodem z kosmicznych technologi. Wystarczy chcieć, oglądać, czytać i próbować. Nie zrażać się niepowodzeniami. Proste - ale to cała tajemnica. Szkoda, że większość adeptów leśnej ścieżki nie potrafi tego zrozumieć...
Miły wypad, rzeczywiście odludzie. Gawędziarza fajnie posłuchać, ale trzeba odsiać 3/4 informacji.
Jak z rosyjskim kawałem:
- Słuchaj, podobno Wania kupił nowy samochód!
- Nie samochód, a rower. Nie kupił tylko mu spod sklepu ukradli.
Pozdrawiam i do spotkania na szlaku lub Zlocie.