Mr. Wilson pisze:
Możesz podać źródło o jadaniu we wczesnym średniowieczu w Polsce bulw topinamburu, jak dla mnie to sensacyjna wiadomość ?
Sensacyjne to jest raczej Twoje spostrzezenie, ze napisalem gdzies o Polsce;)
Mozesz podac zrodlo?
Wracajac do buczyny. Zobacz na tresc artykulu w Wikipedii
"Bukiew jest bogata w tłuszcz, który po wyciśnięciu służyć może do karmienia świń, z tego powodu jest też chętnie zjadana przez dziki i ptaki oraz magazynowana przez myszy i wiewiórki. Pozostała część owoców jest lekko trująca ze względu na obecność trimetyloaminy (nazywanej także faginą) i sporych ilości kwasu szczawiowego. Z bukwi wytwarza się olej leczniczy, palny i techniczny."
To jest chyba slowo kluczowe "Pozostała część owoców" jest lekko trujaca.
Czyli co? Zdrewniala torebka albo lupina? Przeciez tego i tak nikt nie je bo jest twarde i lykowate.
Moja przygoda z jedzeniem buczyny zaczela sie jeszcze w szkole podstawowej.
Chodzilismy wtedy z cala szkola do Lasow Oliwskich (TPK- las mieszany z przewaga buku), zbierac buczyne i zoledzie do workow po ziemniakach. Nastepnie oddawalismy zebrane nasiona do Oliwskiego ZOO a w zamian za to ZOO wypozyczalo nam autokary na szkolne wycieczki. W czasie zbiorow zazeralismy sie oczywiscie buczyna. Nie przypominam sobie zeby ktokolwiek- kiedykolwiek skarzyl sie na jakiekolwiek dolegliwosci.
Zreszta, dokladnie tak samo nalezy chyba rozumiec informacje z Twojego linku:
http://www.pfaf.org/user/...Fagus+sylvatica
"The seed residue is poisonous"
(pozostalosci, pozostalosc, reszta po nasion jest trujaca)
Czyli mozemy smialo przyjac, ze buczyna/bukiew po wyjeciu z torebki i lupiny jest jadalna w stanie surowym?
Co nas nie zabije to nas wzmocni...