Dawno, dawno temu w czasach zamierzchłych ,a dokładnie jakieś trzy tygodnie przed datą tytułowego wyjazdu zastanawiałem się nad miejscem w które skierować swe kroki ,a raczej koła. Dumałem, dumałem ,a w głowie pustka. Z racji tego ,że udało mi się wygospodarować jedynie trzy dni nie mogła to być jakaś odległa kraina na dojazd do której stracił bym większość czasu no i drugi warunek jak najmniej asfaltu. . Rzut oka na mapę. Tu byłem ,tam byłem ,a tu to bez sensu. Nic. Jest 13.06.16. Odpalam reconna. Niewinnie brzmiący temat "Letnie przesilenie". Wczytuje się w słowa Michal N, :"Noc Świętojańska się zbliża, najkrótsza noc w roku, do tego zbiega się z księżycem w pełni, więc może być magicznie. A zgodnie z tradycją, spędzam ją nad najładniejszą rzeką w mej okolicy czyli Narew. ". Jasność ogarnia mój umysł i już oczyma wyobraźni widzę jak pędzę do Michała i kogo tam jeszcze wiatr przygna wzdłuż brzegu Narwi.
Dzień pierwszy.
Piątkowe popołudnie. Mija godzina 14.00 trampek odpalony, moszcze się na kanapie i startuje. Żar leje się z nieba więc pod ręką mam małą butelkę z jakimś izotonikiem. Powinno wystarczyć. Nie narzucam sobie żadnego tępa czy ram czasowych na dojazd do chłopaków. Droga wzdłuż rzeki jest urokliwa i nie ma najmniejszego problemu z przejazdem. Miejscami pola są pogrodzone ale na drodze zawsze jest brama czy możliwość odczepienia drutu. Jest tak gorąco ,że serducho trampka co chwile ,żeby się ochłodzić korzysta z wentylatora. Ja takich udogodnień nie mam. I strasznie zazdroszczę mijanym krowom które stoją w głębokiej wodzie.
Pot zalewa okulary, a jazda z zamknięta przyłbicą zakończyła by się pewnie powolnym gotowaniem tego co tam w środku się mieściło. Dojeżdżam do Góry Strękowej. Nie raz już byłem przy bunkrze Raginisa ale przejeżdżając obok takiego miejsca nie wypada się niezatrzymać.
Na kolejnym postoju stwierdzam ,że garnek jest tak nagrzany ,że można by jajka smażyć i puścił klej na gumowej osłonie krawędzi. Izotonik się dawno skończył , kończy się tez 1,5 litra wody. Powoli zbliżam się do granicy województwa podlaskiego z mazowieckim. Zmienia się powoli charakter rzeki. Jest co raz szersza i zaczynam trafiać na pogrodzone brzegi bez możliwości przejazdu. Trochę mnie to irytuje bo jeszcze nie wiem co mnie czeka drugiego dnia. Upał tak mi się dał we znaki ,że około 20-stej powoli myślę o noclegu. Na stacji w Nowogrodzie tankuje, dokupuje wodę i piwo następnie dojeżdżam do brzegu Narwi. Parę kilometrów dalej szykuję się do noclegu.
1.5 litra wody wypijam prawie od razu. Chwile pływałem w promieniach zachodzącego słońca, później sączę piwo leząc na macie i dziwuje się jak jest widno mimo ,że jest już grubo po 22-giej.
Dzień drugi.
Pierwszy raz budzę się przed 4-tą. Jest już widno. Z maty zwlekam się po 6-stej. Jestem wypoczęty. Cóż komu w drogę temu czas. Startuje po 7-dmej. Mam wrażenie ,że dzień będzie chłodniejszy niż wczoraj ale nie chce popełnić drugi raz tego samego błędu i w pierwszym otwartym sklepie dokupuje wodę. Dojeżdżam do Ostrołęki. Nie wiem z czego to wynika ale po mazowieckiej stronie panuje moda na grodzenie wszystkiego i po kilku próbach jazdy przy samym brzegu Narwi jestem zmuszony zarzucić ten plan. Każda próba dojazdu do rzeki kończy się tym ,że wszystko jest albo pogrodzone albo droga się urywa bez możliwości dalszej jazdy.W międzyczasie przekonałem się ,że próba jazdy lasami to też słaby pomysł. Mimo oznaczeń dojazdu do rzeki, chałupy itp. notorycznie musiałem się cofać ze względu na zwalone drzewa. Przy niektórych dało się przecisnąć bokiem ale większość tarasowała drogi i las całkowicie. Postanawiam więc jechać jak najbliżej rzeki trzymając się szutrówek ,a w ostateczności lokalnych asfaltówek. Jakoś to idzie. Co pewien czas próbuje dobić do brzegu. Nic się nie zmienia płot na płocie. Jedyne szczęście ,że większość lokalnych drug między wioseczkami to szutrówki biegnące wśród pól i łąk. Lasy też jakby bardziej uprzątnięte po wichurach bo pobocza założone są ściągniętymi drzewami. Parę minut po 11 dostaje telefon od Michała. Na miejscu jest także Parthagas, i jeszcze dwóch wędkarzy na przyczepkę. Chłopakom kończą się zapasy

Jest sielsko.
obowiązkowa kąpiel w promieniach zachodzącego słońca
i nocne Polaków rozmowy przy ognisku.
Rano na samą myśl ,że droga powrotna to czarna s8 odechciewało mi się wszystkiego. No ale cóż tak już jest ,że wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć . Śniadanie ,pakowanie i jeszcze tylko chwilę polenie się i zaraz jadę.
ostatnie zdjęcie i w drogę.
na koniec oczywiście link do zdjęć i filmiku.
zdjęcia
film