Popełniłam relację dotyczącą mojego wypadu w Gorce wspólnie z Moim i ośmielę się zamieścić link, bo, jak to ktoś zauważył w którymś wątku zlotowym, ostatnimi czasy na forum inne wątki są bardziej popularne, jak ten z opisami wypadów
A więc:
Na sennego forumowicza czołóweczka mruuuuga,
siedź, wypadzik Ci opiszę, relacja będzie dłuuuga... :diabel2:
RELACJA NA BLOGU
No dobra, wersja skrócona: zasadniczo wybrałam się z Chłopem w Gorce, było bardzo fajnie

W piątek zajechaliśmy na Przełęcz Przysłop za Lubomierzem i stamtąd (właściwie z miejsca kawałek niżej) wyleźliśmy niebieskim na Gorc. Tam trochę posiedzieliśmy, ja odwiedziłam "stare śmieci" czyli bacówkę, w której gościłam ostatnio, pogadaliśmy z miłymi ludźmi, wypiliśmy herbatę i ruszyliśmy dalej. Za szczytem jakiś Prometeusz zlitował się nad nami i podarował nam ogień, dzięki temu na polanie, na której się rozbiliśmy przed, w trakcie i po deszczach, udało nam się rozpalić ognisko mapą i zjedliśmy rosołek. Większa część nocy była burzowa lub deszczowa, wiało tylko przez chwilę. Na borowinach śpi się przednio, przynajmniej mi, i tylko coś ogoniaste pod namiotem ponad głową chwilę wzbudzało moją irytację i wzmagało czujność. Następnego dnia przeszliśmy na Turbacz, po drodze wskazaliśmy osobliwej pani, gdzie zgubiła dzieci. W schronisku zjedliśmy i wypiliśmy swoje, bo nie swoje za drogie. Padający grad obserwowaliśmy zza okna. Potem ruszyliśmy dalej, wyszliśmy na szczyt, schodząc z niego towarzyszył nam intensywny opad deszczu, ale dzięki temu trasa była ciekawsza. W schronisku na Starych Wierchach karmią niedobrze i drogo, zjedliśmy na obiad placki takie i śmakie, po czym zgłodnieliśmy więc ruszyliśmy naprzód. Na nocleg zagościliśmy w Bacówce na Maciejowej, to jest schronisku, które mogę polecić, bo miło, przyjemnie, przytulnie, swojsko, ładnie i w ogóle. Dnia trzeciego niespiesznie udaliśmy się do Rabki Zdroju, gdzie spędziliśmy trochę czasu na czynnościach błahych, wsiedliśmy w powrotny i oto od dwóch dni znów siedzę w domu na tyłku. Koniec :->