--------------------------------------
Odezwał się do mnie TakiRobaczek który miał wyjazd służbowy do Kożuchowa (Lubuskie). Po 6:00 w Zabrzu czekał na zabranie Odyn który miał jechać z nami.
TR znalazł na wikimapia.org w okolicach Szprotawy i Przemkowa, było poradzieckie obiekty wojskowe, które teoretycznie stoją puste i można będzie je pozwiedzać. Wrzuciłem więc do nawigacji namiary na to co udało mi się znaleźć na mapach.
Do Kożuchowa dotarliśmy przed południem, bardzo fajne stare miasteczko, dawne mury miasta robią wrażenie. Stąd po odczekaniu godzinki na TakiegoRobaczka, ruszyliśmy do Szprotawy, tu dołączył do nas kermitttt, który chciał nas oprowadzić po okolicy.
Na pierwszy ogień ruszyliśmy w stronę byłego radzieckiego lotniska które znajduje się kilka kilometrów od miasta, konkretnie na południowy wschód od niego. Pierwsze kermitttt pokazał nam okoliczne budynki które wygląda na to że wykorzystują Paintballowcy, sporo tych budnków w okolicy. Zajęło nam to z godzinkę, po czym udaliśmy się kilometr dalej, gdzie kiedyś miały znajdować się magazyny broni Jądrowej. Przywitała nas wielka brama z radziecką gwiazdą, i napis „teren prywatny” mimo to postanowiliśmy zajrzeć, jednak terenu pilnowały psy i jakieś szemrane towarzystwo. Zawróciliśmy. Na terenie byłego lotniska Szprotawa-Wiechlice podeszliśmy jeszcze na pas startowy, po drodze mijając jakieś budynki i kilkadziesiąt bunkrów-hangarów dla MIGów.






Galeria, ponad 270 zdjęć
Kermitttt musiał już wracać, a my zastanawialiśmy się gdzie uderzyć. Na południe od Szprotawy znajduje się Sieraków, a obok niego czynny poligon czołgowy, to jeden z największych kompleksów poligonów w europie. Do dziś wojsko posiada w tym rejonie potężne tereny które wykorzystuje jako poligony i koszary. Są jednak miejsca które Czerwoni opuścili, i tak stoją do dziś, nie użytkowane przez nikogo. Stoją i niszczeją. Na terenie wojskowym, tuż pod poligonem czołgowym znajdują się byłe koszary Pstrąże-Strachów, oraz opuszczone osiedle.
Nieco problematyczne jest samo dotarcie do koszar, najpierw wylądowaliśmy przed ogromnym mostem, który chyba celowo został zburzony/wysadzony, le tylko po części i tylko na drodze, tory które na nim się znajdowały przebiegały na drugą stronę. Zawróciliśmy. Przy głównej drodze siedział sobie jakiś dziadek który sprzedawał jagody. Postanowiłem więc spytać czy na teren byłych koszarów da się jakoś dostać, i czy jeszcze coś tam znajdziemy.
Tuż pod czynnym poligonem, ale już na terenie wojskowym znajdują się byłe koszary Pstrąże-Strachów. To grubo ponad setka budynków mniej lub bardziej zniszczonych. Po niektórych zachowały się tylko fundamenty, inne stoją nadal i jeszcze można do nich wejść na piętra czy do piwnicy. Dodatkowo Pan powiedział co nieco o przeznaczeniach budynków, podobno było tam nawet kino. Terenu jednostki oczywiście pilnuje firma ochroniarska wyposażona w ostrą amunicję i broń maszynową, ale Pan dziadek, kazał się tym nie przejmować. Przymykają oko na łażenie po terenie byłych koszarów i osiedla. Jedziemy, najwyżej nas wyrzucą. Miejscowy dziadek wskazał nam drogę która dotrzemy samochodem pod same budynki.
Jedziemy, i wita nas stary stalowy most, na nim przybite „zakaz wstępu, teren wojskowy” ale zaryzykujemy, jedziemy dalej. Po chwili trafiamy na opuszczone blokowisko, oraz budynki koszarów, łazimy najpierw po terenie byłej jednostki. Większość w agonalnym stanie, ale trafiają się budowle do których można wejść na piętro czy do piwnicy. Zleciała kolejna godzinka, robi się już nieco późno, nie ma tyle czasu aby obejść wszystko, jest tego za dużo a teren zbyt rozległy, mimo że co jakiś czas podjeżdżamy samochodem, po dziurawych leśnych drogach byłych koszarów. Docieramy do jakiegoś placu z wieżyczką, kilkadziesiąt metrów dalej znajduje się stara strzelnica. Na placu robimy kilka fotek, ruszamy dalej…






Galeria, ponad 270 zdjęć
I trafiamy na patrol ochrony który jedzie samochodem w naszą stronę, myślimy sobie. Albo nas zamkną, albo wywalą… Przejechali obok nas, mała ulga, zawracamy tuż przed bramą z wartownikami. To wjazd na teren poligonu, ale co jest…? Ochrona stanęła w poprzek drogi, wygląda to tak jak by na nas czekali, widać wysiedli z samochodu… Hmm.
Jedziemy w ich stronę, ale po prawej stronie znajduje się jeszcze jakaś bocznica kolejowa, robimy kilka fotek, stajemy pod tablicą informującą o terenie wojskowym i niebezpiecznych budynkach grożących zawaleniem. Perfidnie robimy sobie zdjęcie. Oooo, ochrona odjechała.
Udajemy się jeszcze na teren osiedla, na którym stoi 8 bloków, i jeden wielki budynek. Włazimy do jednego z bloków, okazuje się że złomiarze nie wynieśli wszystkiego, są jeszcze drabinki pozwalające wejście na dach, kable zwisające ze ścian… W jednym z pokoi trafiamy na zdarta tapetę, a pod nią, gazety po radziecku. Bystre oko Odyna zauważa że jedna z gazet jest z 1990r. Chodzimy sobie więc po okolicy, pstrykamy fotki. Zleciało już kilka godzin odkąd pojawiliśmy się na koszarach, czas szybko leci.






Galeria, ponad 270 zdjęć
Zrobiło się późno, trzeba poszukać jakiegoś miejsca na nocleg. Wsiadamy w samochód i podjeżdżamy na teren koszar, znajdujemy dość szybko fajne miejsce, zaraz przy jednym z budynków. Samochód kamuflujemy w krzakach, będzie w nocy 40m od nas, strach zostawiać gdzieś na widoku czy dalej. Rozbijamy się bez większych obaw, mimo że jest to teren wojskowy. Ale do ogrodzonego poligonu czołgowego jest jakiś kilometr. Jedyne co nam grozi to patrol który nas wypierdzieli w środku nocy. Ale może nie będzie tak źle, w końcu zlali nas prostym sikiem gdy ich mijaliśmy?
Już rozbici, palimy ognisko. Po okolicy rozsiane jest sporo dziur, to właśnie w takiej dziurze (wyglądają jak dziury po fundamentach?) palimy ogień, z Odynem zwiedzamy teren obok obozowiska, trafiamy an jakieś garnki, kubki. Są też filiżanki, kawałek dalej kolejna maska gazowa. A to przecież tylko kawałek terenu, i do tego jest już ciemno… Ile tego leży w ziemi?
Wieczorem słychać było jakieś strzały w oddali (pistolet), mijał nas też ktoś na rowerze, może jakiś żołnierz, w końcu brama wjazdowa na czynne koszary znajduje się 500 metrów od nas, a my siedzimy kilometr wgłąb terenu jednostki? Nieźle przycinał ale pojechał dalej. Nocka minęła spokojnie, mnie obudził tylko koziołek szczekający w środku nocy gdzieś niedaleko obozowiska.



Galeria, ponad 270 zdjęć
Dzień drugi:
Wstajemy, siedzimy trochę przy ognisku. W tle słychać jakiś strzał i po chwili wybuch. Później drugi. Ziemia zadrżała, ale odległość była raczej spora. Miejscówka naprawdę ładna, obok nas zniszczone budynki, ale dodawał fajnego klimatu.
Dziś postanawiamy zajrzeć na teren bunkru w Wilkocinie, kawałek dalej zaznaczone mam też jakieś podziemne centrum dowodzenia, może trafimy. Docieramy do granicy lasu, dalej jechać się nie da, zakaz wjazdu. Zostawiamy samochodzik na małym parkingi i dalej idziemy na nogach. Upał niemiłosierny, zabieramy tylko latarki i butelki z wodą. Plecaki czekają w wozie. Bunkier znajduje się jakieś 1500m od parkingu, biegnie do niego szlak więc trafić jest łatwo nawet bez GPSa. Bukier ten czynny jest w sezonie letnim, na zimę jest zamykany ze względu na nietoperze które w nim zimują.
Spory kompleks, myślę że zleciała nam godzinka zanim wyszliśmy na powierzchnię. Bardzo klimatycznie, co mniej najbardziej zaskoczyło, kafelki na podłodze i ścianach momentami zachowane w idealnym stanie. Bunkier nie jest aż tak bardzo zasyfiony, można znaleźć butelkę, czy puszkę po piwie. Ale i tak jest nieźle.






Galeria, ponad 270 zdjęć
Kusi na mapie jeszcze jeden obiekt w okolicy, konkretnie podziemne centrum dowodzenia. Jest kilometr od nas, więc idziemy. Po drodze mijamy piękny las, ruchome wydmy w Wilkocinie. Idziemy na przełaj.
Po jakimś czasie GPS informuje nas że stoimy właśnie na jednym z centrów dowodzenia, no tak. Jest pod nami, wejścia nie widać. Centrum dowodzenia składało się z dwóch potężnych kompleksów podziemnych, drugi jest 200m dalej, idziemy, może tam wejście będzie na widoku.
Niestety, tu też żadnych śladów, to że stoimy nad jakimś bunkrem wiemy tylko dla tego że GPS tak pokazuje, nad nim trawa, drzewa i krzaki. W życiu bym nie przypuszczał ze coś pod nami może być. Nie dajemy za wygraną, błąkamy się po okolicy, łazimy i szukamy jakiegoś wejścia. Mija jakieś pół godzinki i trafiamy na wejście!W dół schodkami jest jakieś 15 metrów. Opisywać samego bunkra nie będę, bo nie wiem które pomieszczenia służyły do czego. Fakt jest taki, że 2 godzinki minęły, a my zeszliśmy tylko jedną część kompleksu. Wielkość mnie przytłoczyła, dobrze że na ścianach są namalowane strzałki do wyjścia, zgubić się tutaj, to nie był by większy problem.






Galeria, ponad 270 zdjęć
Wracamy do samochodu. Pełno wrażeń, fajne tereny no i super towarzystwo.
Bardzo fajny wypadzik. Kto interesuje się militariami, czy zwyczajnie lubi chodzić po takich opuszczonych kompleksach, zdecydowania powinien zaglądnąć w okolice Szprotawy i Wilkocina. Gdyby ktoś był zainteresowany, mam namiary dokładne namiary na te miejsca, oraz namiar na wejście do centrum dowodzenia.
Relacja na blogu: Wilkocin, Szprotawa, Sieraków. Zwiedzanie poradzieckich kompleksów wojskowych.
PS: Gdyby ktoś znalazł jakieś literówki, to dawać znać
