
Konstrukcja kuchni jest prosta, ot koza tylko, że zamiast górnej farelki ma kociołek na zupę. Wykonana jest z cienkiej blachy (ok.1mm), co początkowo budziło moje wątpliwości ze względu na ryzyko szybkiego przepalenia się ścianek. Na szczęście bezzasadnie, ale to tym za chwilę. Garnek ma ok. 14 l, i jest płaskodenny, bo może być dużym ułatwieniem jakby ktoś chciał np. pogrzać zawartość na gazie. Nie ma też problemu, żeby zawiesić go nad klasycznym ogniskiem. Komin z nierdzewki, nie za długi, ale wystarczający, żeby zbierać cały dym (a przy mokrym drewnie kuchnia potrafi mocno zadymić). Na uwagę zasługuje jeszcze fakt, że prześwit między paleniskiem a garnkiem jest niewielki – pierwszą moją myślą było włożenie palnika gazowego, co umożliwiłoby przygotowanie zupy w domu i jedynie pogrzanie jej na miejscu imprezy.

Gotowanie jest proste, łatwo wyczuć kuchnie. Dużym plusem jest fakt, że kuchnia jest strasznie energooszczędna – naprawdę mała ilość paliwa wystarcza do wielogodzinnego gotowania. To właśnie sprawia, że mimo lekkiej konstrukcji i cienkich ścianek kociołek będzie służył długo – nie ma potrzeby grzać go do białości – wystarczy kilka patyków a zupka będzie radośnie bulgotać. Oczywiście trzeba zdawać sobie sprawę z ograniczeń które niesie za sobą brak możliwości regulacji wysokości nad płomieniem – łatwo jest przypalić gęste potrawy – kuchnia przeznaczona jest raczej na wodne eintopf’y takie jak grochówa, żur czy inny bogracz-gulasz.

Podsumowując w cenie ok 250zł otrzymujemy bardzo fajne narzędzie pozwalające nam tanio i w każdych warunkach wykarmić całą grupę ludzi. W komplecie znajduje się dopasowana do garna pokrywka i chochla. Dobrym pomysłem jest dołożenie grubych, skórzanych rękawic roboczych – to w końcu otwarty ogień, poza tym kuchnia posiada uchwyty do przenoszenia, więc w razie czego będzie ją czym chwycić. Patrząc na ilość potrzebnego paliwa do jego przygotowania powinien starczyć zwykły sekator – parę patyków i można gotować!