Pochwal się swoim nożem
Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw
-
- Posty: 409
- Rejestracja: 26 sie 2007, 21:51
- Lokalizacja: Szczecin
- Płeć:
Ja mam Muelę i szczerze przyznam się że lepszego noża nie miałem i zapewne mieć nie będę, nie wiem, może akurat trafiłem na taki model, a może poprostu kiedyś robili lepsze bo mojego kupiłem ok. 8 lat temu.
Robiłem nim chyba wszystko, ciąłem, rąbałem, kopałem, żucałem, pływałem, nawet kanapki nieraz robiłem
Co do piły to jasne że jest dla picu, zabardzo przecież nią nic nie da się uciąc. A do tego trochę osłabia konstrukcję.
Niedługo kupie pewnie jakiś firmowy nóż na miejsce Mueli, ale wątpię by przetrwał tylę czasu, i napewno będę się bał robić nim część prac, bo wiadomo Muela kosztowała mnie 50zł
Robiłem nim chyba wszystko, ciąłem, rąbałem, kopałem, żucałem, pływałem, nawet kanapki nieraz robiłem

Co do piły to jasne że jest dla picu, zabardzo przecież nią nic nie da się uciąc. A do tego trochę osłabia konstrukcję.
Niedługo kupie pewnie jakiś firmowy nóż na miejsce Mueli, ale wątpię by przetrwał tylę czasu, i napewno będę się bał robić nim część prac, bo wiadomo Muela kosztowała mnie 50zł

Ciężko stwierdzić gumowa rączka maskowała co jest pod spotem. Konstrukcja była taka że ostrze wchodziło ze dwa centymetry w rączkę i tam było połączone z jakimś takim stopem który tę rączkę tworzył a na całość nałożona guma. Właśnie ten stop pękł, najpierw mnie a później jeszcze znajomym w podobnych okolicznościach (ale wszyscy oni również nie obchodzili się delikatnie z nożami).TD pisze:AdamM, A pękła w taki sposób że było pęknięcie czy odrazu się rozleciała ?
Gdybym teraz szukał noża do takich zastosowań zdecydowanie wybrałbym model w którym to ostrze przechodzi przez całą rączkę.
No moja mi przez ładne parę lat służyła... Pierwsza usterka jaką jej zrobiłem to wyłamanie kawałka ostrza po uderzeniu niechcący w stalową rurkę bokiem. Ale potem to wyostrzyłem i używałem pewnie jeszcze z rok. Strzelam że kupowałem ją gdzieś z siedem lat temu.Wedrowycz89 pisze:Ja mam Muelę i szczerze przyznam się że lepszego noża nie miałem i zapewne mieć nie będę, nie wiem, może akurat trafiłem na taki model, a może poprostu kiedyś robili lepsze bo mojego kupiłem ok. 8 lat temu.
Ostatnio zmieniony 27 lut 2008, 19:15 przez AdamM, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty: 409
- Rejestracja: 26 sie 2007, 21:51
- Lokalizacja: Szczecin
- Płeć:
http://www.praca.totu.pl/cena/1346580-muela-com-16
Dokładnie ten model. Zauważyłem że teraz dodają do nich pochwy z tworzywa, ale z parcianym zaczepem do paska, ja mam jeszcze jakiś widocznie stary typ cały z tworzywa, i właśnie ten zaczep mi się zniszczył.
Dokładnie ten model. Zauważyłem że teraz dodają do nich pochwy z tworzywa, ale z parcianym zaczepem do paska, ja mam jeszcze jakiś widocznie stary typ cały z tworzywa, i właśnie ten zaczep mi się zniszczył.
- Okruch
- Posty: 238
- Rejestracja: 14 wrz 2007, 17:30
- Lokalizacja: Tarnów, Małopolska
- Tytuł użytkownika: Czciciel BK-7
- Płeć:
...a raczej, co Ty za koperty otwierasz, że potrzebujesz do tego Mueli 
Miałem dwie muele - jedną straciłem podczas działań (pękła plastikowa pochwa, w nocy), drugą... sprzedałem mniej aktywnemu koledze po tym, jak dokonałem sekcji złamanej mueli kolegi. Trzon grubości ołówka... w try-miga kupiłem Kopromeda 27M, nóż z pełnym trzonem. Nie żałuję do tej pory, pomimo "przesiadki" na BK-7

Miałem dwie muele - jedną straciłem podczas działań (pękła plastikowa pochwa, w nocy), drugą... sprzedałem mniej aktywnemu koledze po tym, jak dokonałem sekcji złamanej mueli kolegi. Trzon grubości ołówka... w try-miga kupiłem Kopromeda 27M, nóż z pełnym trzonem. Nie żałuję do tej pory, pomimo "przesiadki" na BK-7
Okruch, Gdzie kupiłeś Kopromed 27M i za ile :-> ?Ja sam niewiele wiem o Kopromeda jedynie to że to nóż mysliwski a w jakich warunkach się sprawdza?
Ostatnio zmieniony 27 lut 2008, 23:16 przez TD, łącznie zmieniany 1 raz.
TD, nie kompromeda(dopełniacz) a kopromed( mianownik)
Nie pisz tyle a więcej czytaj .
edyta/
A w ogóle to powinno być "kopromedach" czyli miejscownik

Nie pisz tyle a więcej czytaj .
edyta/
A w ogóle to powinno być "kopromedach" czyli miejscownik

Ostatnio zmieniony 27 lut 2008, 23:19 przez brt, łącznie zmieniany 2 razy.
- Tanto
- Administrator
- Posty: 1096
- Rejestracja: 26 sie 2007, 19:17
- Lokalizacja: Szczecin
- Gadu Gadu: 1743064
- Płeć:
To ja podziele się obrazkami bo większości z tego w necie nie znajdziecie.
Na początek kieszonkowce

Ten weteran, już na emeryturze, to produkt prosto z PRLu. Dobra stal i kształt czubka zadecydowały o tym że jest to mój nieśmiertelny otwieracz do puszek, niestety z biegiem lat zjechała się blokada ostrza. Poniżej ~20 letni chińczyk, ile on mi dziur poprzecierał w tylnych kieszeniach spodni
W okresie od jesieni do wiosny jest zawsze przy mnie jak wychodzę z domu - zamieszkuje w kieszeni kurtki. Następny to praktycznie tylko rączka, bardzo przyjemnie wykończona ale ostrze kwalifikuje się do wymiany.
I od góry... lubię go za niewielkie gabaryty, łatwość otwierania i kształt ostrza. ...gdyby tylko nie te ząbki :-/ Vicek jaki jest każdy wie, szkoda tylko że ciężko go otworzyć jedną ręką. A maleństwo jak to maleństwo, niestety ma wklęsły szlif.

Na samej górze mój nr 1, ulubiony i niezawodny. Zrobiłem go jak miałem naście lat i jakoś tak się udało że jest bardzo wszechstronny. Opisywałem go już kiedyś, od tamtego czasu zmieniło się tylko to że potraktowałem go oksydą na zimno. Dużym plusem dla tej konstrukcji jest chyba to że jak już go ostrzę to wychodzi mi z tego convex (czy jak go tam zwą), zresztą przy tak małej grubości klingi można by to też podciągnąć pod szlif płaski.
Kolejny to Nieto ...i aż chce się powiedzieć 'to nie to'
W założeniu konstrukcja bardzo fajna, szeroki czubek idealnie się sprawdza przy np. smarowaniu chleba, stal 440C też daje radę, ale pieprzony szlif wklęsły psuje cały urok. Jest jeszcze rękojeść... ale o tym będzie jak zrobię opis tego noża.
Muela... gdyby nie dziadowska stal, wklęsły szlif i piłka, to był by to fajny podręczny nożyk. Mają i mnie sporego plusa za gumową rękojeść, dobrze leży w ręku. Minus za to że kilka razy pokaleczył mnie przy odkapslowywaniu butelek z piwem. Aktualnie nie rusza się z domu, przymocowany pod blatem biurka jest zawsze pod ręką.
Ostatni nabytek, kupiony za grosze w supermarkecie, skóra na pochwę już czeka, trochę wolnego czasu i nie będzie już taki golas.

Kolejny staruszek zrobiony za nastolatka, pierwotnie miał rękojeść z textolitu, ale że od tamtych czsów ręka mi trochę urosła i wymienilem ją na drewnianą z wydłużeniem do właściwej wielkości.

Ostatnio namierzony wynalazek, w rękojeści są dwa składane ostrza (?), niestety zapieczone rdzą, trzeba będzie zrobić mu kąpiel i może uda się przywrócić sprawność.
I na koniec wspominany wcześniej "Argument"

24 cm ostrza i do tego rękojeść... Robiony na zamówienie, nie jest to tradycyjne kucie czy damast, ot pewnie z kawałka resora wydłubany, mimo to jestem z nim bardzo mocno emocjonalnie związany. Twórca zaskoczył mnie zdobieniami, myślałem że będzie bardziej toporny.
Nie są to wszystkie ostre zabawki które mam, w moim pokoju u rodziców tęskni za mną jeszcze kilka rzeczy które czekają na nadanie im odpowiediej formy np. klinga zrobiona z piły do filetowania ryb na statku-przetwórni, czubek załmanej szabli ...i 3/4 cudem uchowanej poniemieckiej piły tarczowej (z reszty już w młodości porobiłem noże
).
Wybaczcie że się tak rozpisałem ale kazano się chwalić więc....
Na początek kieszonkowce

Ten weteran, już na emeryturze, to produkt prosto z PRLu. Dobra stal i kształt czubka zadecydowały o tym że jest to mój nieśmiertelny otwieracz do puszek, niestety z biegiem lat zjechała się blokada ostrza. Poniżej ~20 letni chińczyk, ile on mi dziur poprzecierał w tylnych kieszeniach spodni

I od góry... lubię go za niewielkie gabaryty, łatwość otwierania i kształt ostrza. ...gdyby tylko nie te ząbki :-/ Vicek jaki jest każdy wie, szkoda tylko że ciężko go otworzyć jedną ręką. A maleństwo jak to maleństwo, niestety ma wklęsły szlif.

Na samej górze mój nr 1, ulubiony i niezawodny. Zrobiłem go jak miałem naście lat i jakoś tak się udało że jest bardzo wszechstronny. Opisywałem go już kiedyś, od tamtego czasu zmieniło się tylko to że potraktowałem go oksydą na zimno. Dużym plusem dla tej konstrukcji jest chyba to że jak już go ostrzę to wychodzi mi z tego convex (czy jak go tam zwą), zresztą przy tak małej grubości klingi można by to też podciągnąć pod szlif płaski.
Kolejny to Nieto ...i aż chce się powiedzieć 'to nie to'

Muela... gdyby nie dziadowska stal, wklęsły szlif i piłka, to był by to fajny podręczny nożyk. Mają i mnie sporego plusa za gumową rękojeść, dobrze leży w ręku. Minus za to że kilka razy pokaleczył mnie przy odkapslowywaniu butelek z piwem. Aktualnie nie rusza się z domu, przymocowany pod blatem biurka jest zawsze pod ręką.
Ostatni nabytek, kupiony za grosze w supermarkecie, skóra na pochwę już czeka, trochę wolnego czasu i nie będzie już taki golas.

Kolejny staruszek zrobiony za nastolatka, pierwotnie miał rękojeść z textolitu, ale że od tamtych czsów ręka mi trochę urosła i wymienilem ją na drewnianą z wydłużeniem do właściwej wielkości.

Ostatnio namierzony wynalazek, w rękojeści są dwa składane ostrza (?), niestety zapieczone rdzą, trzeba będzie zrobić mu kąpiel i może uda się przywrócić sprawność.
I na koniec wspominany wcześniej "Argument"

24 cm ostrza i do tego rękojeść... Robiony na zamówienie, nie jest to tradycyjne kucie czy damast, ot pewnie z kawałka resora wydłubany, mimo to jestem z nim bardzo mocno emocjonalnie związany. Twórca zaskoczył mnie zdobieniami, myślałem że będzie bardziej toporny.
Nie są to wszystkie ostre zabawki które mam, w moim pokoju u rodziców tęskni za mną jeszcze kilka rzeczy które czekają na nadanie im odpowiediej formy np. klinga zrobiona z piły do filetowania ryb na statku-przetwórni, czubek załmanej szabli ...i 3/4 cudem uchowanej poniemieckiej piły tarczowej (z reszty już w młodości porobiłem noże

Wybaczcie że się tak rozpisałem ale kazano się chwalić więc....
Odpuszczanie go czeka, to póki co jest wycięty kawał stali na kształt noża. I z tym juz więcej nie trzeba robić. Po odpuszczeniu zrobie mu szlify, no i dalsza obróbka cieplna.
Dalej to juz wykończeniówka. Dziwny...czy ja wiem? Ciekawy
Inspirowany Bark River'ami.
Dalej to juz wykończeniówka. Dziwny...czy ja wiem? Ciekawy

"Estetyczny podróżnik, którego domem jest droga"
Valdi - na temat F1 napisano na necie całą masę słów, ale jeśli chcesz to mogę skrobnąć więcej. Według mnie to nie jest nóż idealny do ekhmmmm survivalu tzn. nie jest idealny ani do krojenia chleba, ani do otwierania puszek. Trudno nim robić jakieś precyzyjne prace. Jest grubaśny i za krótki. Ale ma i wiele zalet: poczynając od pochwy która dynda sobie u paska nie przeszkadzając w noszeniu plecaka (pasa nośnego), ostrze typu convex (które z pozoru wydaje się ciężkie do utrzymania, w gruncie rzeczy jest bardzo łatwe tylko trzeba wiedzieć jak to robić) jest idealnie ostre i podczas cięcia nawet nie trzeba ciągnąć ostrza tylko używać nacisku, jest to nóż bardzo odporny, wymagający prawie zerowej dbałości. Tnie i tępi się jak węglówka, rdzewieje jak inox
Bardzo dobrze się nim struga. Tyle z moich spostrzeżeń. Poza tym ma tępy grzbiet którym genialnie używa się szwedzkiego fire-steela. To istotna zaleta.

- cyntelfuga
- Posty: 47
- Rejestracja: 29 sty 2008, 22:53
- Lokalizacja: Połczyn Zdrój
- Gadu Gadu: 5673246
- Płeć:
Ja posiadam :
Victorinox Recruit oraz Mora z węglówki za ok 30 zł. Świetny nóż, dobrze trzyma ostrość, rękojeść pokryta porowata guma dzięki czemu nie ślizga się, oraz bardzo wygodnie mi się trzyma.
Jedyne co chce jeszcze kupić to jakiś Opinelek któryś z przedziału 7-9 z węglówki, aby było czasem czym vistorinoxa zastąpić raczej w codziennym użytkowaniu.
Więcej mi do szczęścia niepotrzebne
Victorinox Recruit oraz Mora z węglówki za ok 30 zł. Świetny nóż, dobrze trzyma ostrość, rękojeść pokryta porowata guma dzięki czemu nie ślizga się, oraz bardzo wygodnie mi się trzyma.
Jedyne co chce jeszcze kupić to jakiś Opinelek któryś z przedziału 7-9 z węglówki, aby było czasem czym vistorinoxa zastąpić raczej w codziennym użytkowaniu.
Więcej mi do szczęścia niepotrzebne
