weekend w lesie
: 06 lis 2023, 18:51
Weekend zapowiadał się pogodowo całkiem nieźle bez większych opadów deszczu , więc jak tu siedzieć w domu, kiedy las cały w złocie. Plan tra był prosty, powędrować , a wieczorem pogrzać się przy ogniu. Miałem też zamiar trochę postrugać ale koniec końców nic z tego nie wyszło. Więc od rana wędrowaliśmy spokojnym tempem, napawaliśmy się pięknem jesieni, podglądaliśmy ptaki itp. Koło 15 dotarliśmy na miejsce biwaku które znajdowało się nad pięknym leśnym jeziorem. Podczas rozbijania plandeki przetestowałem nowy system naciągu linek. Zamiast węzłów są kołeczki. Prościej już się raczej nie da, linka nie poluźnia się nawet przy wietrznej pogodzie. Na jednym ze zdjęć na którym widnieje kociołek nad ogniem jak dobrze się przyjrzycie to zobaczycie ,że naczynie wisi na łańcuszku oraz dwóch żabkach do firan. Ten patent wymyśliłem kilka lat temu. Na początku byłem trochę sceptyczny i zakładałem że pod wpływem temperatury sprężyny w żabkach mogą puścić od gorąca. Ale po kilku latach dalej doskonale spełniają swoje zadanie. Do tego doszły kolejne testy , tym razem sprawdziłem jak różne stężenia alkoholu zachowują się podczas niższych temperatur, na różnych typach kuchenek. Mam już pewne przemyślenia na ten temat ale muszę jeszcze przetestować jeden rodzaj kuchenki z puszek aby być pewnym, więc chwilowo zachowam dla siebie wnioski. Wieczór przy ognisku szybko zleciał.
Po porannym posiłku chciałem zobaczyć czy wprawa w posługiwaniu się łukiem ogniowym nie zaginęła. Nie rozpalałem tą metodą ognia dobre dwa lata. W nocy padało , tak zresztą jak przez kilka ostatnich dni przed weekendem. Trochę zeszło zanim znalazłem coś w miarę suchego. Podstawkę wykonałem ze świerka a świder z sosny. Przy doborze drewna nie kierowałem się specjalnie gatunkiem a tym by było jak najsuchsze. Przyznam szczerze , że po takiej przerwie i z niezbyt idealnie suchym drewnem byłem nastawiony niezbyt optymistycznie. Jednak jak się okazało nie tylko nie zapomniałem jak to się robi , a też dzięki regularnym ćwiczeniom fizycznym byłem w stanie dłużej i szybciej niż kiedyś obracać świder. Przez co uzyskanie żaru było zadaniem znacznie prostszym niż zakładem.
Reszta niedzieli upłynęła na dalszej wędrówce , podczas której odwiedziliśmy kilka pięknych śródleśnych jezior. Niestety ogrom grzybiarzy wypędził wszystkie zwierzęta z lasu














Po porannym posiłku chciałem zobaczyć czy wprawa w posługiwaniu się łukiem ogniowym nie zaginęła. Nie rozpalałem tą metodą ognia dobre dwa lata. W nocy padało , tak zresztą jak przez kilka ostatnich dni przed weekendem. Trochę zeszło zanim znalazłem coś w miarę suchego. Podstawkę wykonałem ze świerka a świder z sosny. Przy doborze drewna nie kierowałem się specjalnie gatunkiem a tym by było jak najsuchsze. Przyznam szczerze , że po takiej przerwie i z niezbyt idealnie suchym drewnem byłem nastawiony niezbyt optymistycznie. Jednak jak się okazało nie tylko nie zapomniałem jak to się robi , a też dzięki regularnym ćwiczeniom fizycznym byłem w stanie dłużej i szybciej niż kiedyś obracać świder. Przez co uzyskanie żaru było zadaniem znacznie prostszym niż zakładem.
Reszta niedzieli upłynęła na dalszej wędrówce , podczas której odwiedziliśmy kilka pięknych śródleśnych jezior. Niestety ogrom grzybiarzy wypędził wszystkie zwierzęta z lasu














