Strona 2 z 2

: 24 cze 2018, 11:30
autor: hycek
RBT pisze:Ten urlop może zamienić się w koszmar jeśli dwa miesiące wcześniej nie zaczniesz na rowerze jeździć.
Zgadzam się w 100%. Na tak krótki okres łatki i jakiś ogarnięty multitool do tych rowerków wystarczy spokojnie. Jednak nowego tyłka 😁 i mięśni nie weźmiesz.

: 24 cze 2018, 12:37
autor: pocieszny
Mięśnie to pół biedy ;) dostosuj się, gorzej z tyłkiem, zwłaszcza przez pierwsze 4 dni

: 24 cze 2018, 16:13
autor: xenomorph
Hehe, pisałem to w trzecim poście. A co do łyżki, to nie widzę potrzeby ani sensu.
Wiele dętek się zmieniło w życiu i nigdy nie miałem łyżki. Zawsze wystarczy klucz,
śrubokręt, czy cokolwiek pod ręką było.

Pozdrawiam i twardej pupy życzę. 8-)

: 24 cze 2018, 22:18
autor: niszka
Apo, dzięki za ten wątek - w punkt wyraziłaś wszelkie uczucia, jakimi darzę rowery... Czytanie o wymianie dętek co drugi post, bólu dupy i ogólnej masakrze ich nie ociepliły... Między innymi dlatego z Decathlonu wyszłam wczoraj z hulajnogą :lol:

Głęboko wierzę że przyjemniej mi będzie nad morzem właśnie z nią :)

: 25 cze 2018, 15:25
autor: Apo
Niszka, specjalnie dla Ciebie zmierzę co do metra ile się na tym jednośladzie męczyłam i ufam, że Ty najbardziej będziesz z nas dumna ;)


PS. Wiszę Ci kasę za fajki!!! :-? :cry: :oops: Na kolejnym zlocie z % oddam!

: 25 cze 2018, 22:31
autor: niszka
Ad. PS. - a spoko ;P

A co do pomiarów - no koniecznie, po 40tu kilometrach już będę współczuć, a potem to już tylko pozostanie mi otrząsać się z podziwu i wracać do życia...

Bo wiesz - ja w końcu wyciągnęłam rower z piwnicy, umyłam, napompowałam i po dwóch latach wyjechałam nim w świat. Do pracy. Wróciliśmy z niej obok siebie, obrażeni, pokłóceni. Pod pracą bowiem, jak już ładnie stał zaparkowany a ja czekałam na otwarcie... Dętka strzeliła (podczas stania! nie tykana :!: ).


Koledzy naprawdę Ci dobrze z tymi dętkami radzą. Wiem że to straszne, ale one zawodzą. Mi, poza razem ostatnim, strzeliła też kiedyś w terenie, na przejażdżce.

: 26 cze 2018, 07:03
autor: Volo
Pewnie była źle założona, podwinięta pod oponę.

: 26 cze 2018, 09:13
autor: niszka
Źle - słowo klucz do niebrania się za coś, czego się nie lubi i nie umie :D

W tym przypadku akurat raczej była przesunięta względem opony tak, że wentyl nie wychodził prosto tylko jakoś ze skosa - będąc jednostronnie dociskanym przez wylot. Jeździło się tak dwa lata temu i to działało, ale w końcu musiało w tym miejscu puścić.

: 26 cze 2018, 17:39
autor: RBT
Z ogumieniem nie ma żadnych reguł. Można przejechać kilkanaście tys. km bez kapcia (zdarzało się, choć rzadko), można też złapać gumę dwa razy w ciągu jednego dnia. Nie zawsze związane jest to z przebiciem czy dobiciem. Czasem dętka strzela sama z siebie, niekiedy nawali zawór lub zaczyna z czasem puszczać niemalże całą powierzchnią.
Jedno jest pewne - choć tego nie lubimy, musimy nauczyć się sprawnie naprawiać (wymieniać) ogumienie. Od tego nie ma ucieczki, chyba że za mami podąża wóz techniczny...

: 30 lip 2018, 20:29
autor: Apo
Wróciliśmy tydzień temu - wypadałoby się zameldować i ... nieco podsumować wypad.
Całościową reckę nakreślę jak się ogarnę, tutaj jednak słów kilka na temat tych przeklętych rowerów (Agent już też je znienawidził <3)

Po pierwsze nie musieliśmy w sumie nic brać. W wypożyczalni mieli wszystko co dusza zapragnie i jeszcze się zdziwili, że ze swoim sprzętem przyjechaliśmy :roll: Ze sprzętu w końcu wzięliśmy z chaty:
- jakiś badziewiasty zestaw naprawczy z Ali, w którego skład wchodziła pompka, zestaw naprawczy (jakaś łata i klej), dwie łyżki i multitool
- multitooli w końcu mamy w liczbie 3 sztuk bośmy się skichali, że nie przyjdzie pocztą i mamy teraz 3 zbiorowiska kluczy - zupełnie niepotrzebne :roll: oddam komukolwiek
- latarki i trzymadełka do rzeczonych na ramę
- kamizelki odblaskowe
- licznik rowerowy
- "pająk" sztuk 1 oraz taśmy w rodzaju tych, co pokazywał Marshall (2 szt)
- sakwy rowerowe (2 szt. dla Agenta)

Co się przydało? Ano NIC prócz "pająka" no i sakw oczywiście. Lampki (przód, tył) były na wyposażeniu rowerów, dętki przetrwały, łańcuchy się nie pozrywały. Siodełko regulowałam raz. Ja miałam na bagażniku plecak przytroczony "pająkiem" o wadze od 8,5 kg do (przypuszczam) jakiś 11kg. Agent miał sakwy + plecak = waga jakieś 13-15kg. W pierwszych dniach nawet nie byliśmy blisko szacunkowego czasu "od do" jaki pokazywała google map :P Pod koniec już się trochę wyrobiliśmy.

Jeśli chodzi o dystanse to najbliższy rzeczywistości był Hycek. Zrobiliśmy 300km przez 10 dni. Czy to dużo czy mało - nie wiem. Już pierwszego dnia musieliśmy przerobić trasę, bo w jej pierwotnym kształcie CHYBA nie dalibyśmy rady, więc stwierdziliśmy, że na ma co się męczyć i te 20-40km dziennie to na luzie zrobimy. A o luz właśnie chodziło.
xenomorph pisze:Nikt Ci nie powiedział najważniejszego.
Nie możesz i nie będziesz w stanie jechać od razu pożyczonym rowerem.
Przede wszystkim musisz sobie go kilka razy pożyczyć przed tym wypadem,
aby go poznać i przyzwyczaić się do niego, a także, co najważniejsze przyzwyczaić
swoje nadgarstki i cztery litery, a także pachwinę. Inaczej z imprezy mogą być nici.
Zwyczajnie nie wsiądziesz drugiego dnia na rower, jeśli z grubej rury chcesz na dzień
dobry zrobić 30-50km.
Od razu to dementuję. Pierwszego dnia zrobiliśmy jakieś 50 czy 60km (przez zupełny przypadek i po wielu przekleństwach, ale po prostu nie mieliśmy wyjścia...) i mnie osobiście nie tyłek, ale uda bolały tak, że masakra. Drugiego dnia 30km, trzeciego też ok 30km, czwartego i piątego nie jeździliśmy w ogóle :mrgreen: szóstego nie odczuwałam jakiś super ogromnych problemów, więc DA SIĘ! Ja osobiście nie miałam nawet zakwasów (Agent miał), za to cierpiałam "w trakcie" jazdy (a Agent nie :evil: ). niezależnie od dnia pedałowania.

Wnioski:
- jestem z nas dumna żeśmy wyszli ze strefy komfortu i daliśmy radę
- jazda nawet po najrówniejszym i najbardziej płaskim terenie to katorga gdy słońce jest w zenicie a w ogół ani jednego drzewa (85% dni jazdy)
- wyszło moje nadmorskie łazikowanie tj. bez większych przewyższeń, sądzę że górołazy miałyby mniejszą udrękę bo też i pracują innymi mięśniami
- każdy musi sobie znaleźć własny sposób jechania (ja pedałowałam na najniższych biegach, Agent dostojnie i powoli na najwyższych)
- po 100 latach niejeżdżenia i przy wielkiej nienawiści do rowerów można spędzić miły 2-tygodniowy urlop "w siodle" :)

: 30 lip 2018, 22:01
autor: soohy
Apo pisze: Wnioski:
- jazda nawet po najrówniejszym i najbardziej płaskim terenie to katorga gdy słońce jest w w zenicie a w ogół ani jednego drzewa (85% dni jazdy)
To moje ulubione warunki do jeżdżenia. Uwielbiam upał, jakąś rzadziej uczęszczaną drogę dobrej jakości, ubieram okularki i to jest to 8-)