Witam! Czy zabezpieczacie się na trudne czasy?

Nowy użytkownik? Przywitaj się i napisz coś o sobie. OK, wyżeracze też mogą się tu pochwalić dokonaniami ;-)

Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw

Awatar użytkownika
Zirkau
Posty: 1972
Rejestracja: 29 maja 2010, 09:38
Lokalizacja: Zirkau
Płeć:

Post autor: Zirkau »

yaktra pisze:
Zirkau pisze:Ludzie w historii się nie wybili
Rozumiem i to. Ale zauważ, odzwyczailiśmy się od tego, że gorzkie czy piekące jest bee. Instynkt samozachwawczy nie funkcjonuje prawidłowo od dobrych paru pokoleń. Powiedz mi, ile czasu potrzebowałeś aby nabrać „ogłady” idąc w łowisko, niekoniecznie polować. Jak długo kontrolowałeś swoje zachowanie czy umiejętność „czytania kniei” zanim stało się to nawykiem/ odruchem. Wiesz, wchodzę do lasu i czuję Go całym sobą zanim o tym pomyślę. Pewnie jak większość, trwało to kilka lat. To mam na myśli. Prawo silniejszego to instynkt, instynktownie zabijesz nim pomyślisz. Oczywiście, pewna grupa przetrwa, ci stworzą nowe pokolenie itd…
Wiesz że ąę przegra z skuteczną chamskich, brutalnych metod. Ludzie to takie stworzenia, co szybko się zaadoptują. Wielu osobom potrzeba po prostu dobrego kopa w dupę. A sytuacja krytyczna łamie i ustawia na nowo. Prawdziwe potrzeby wyzwalającą w ludziach chęć przeżycia. Nie widziałbym ludzi że sobie nie dadzą rady. Szybko się wszystko przetasuje. Ot "wazni" dzisiaj mogą się okazać nikim a pewne umiejętności staną się na wagę złota. I życie szybko wróci do normy. Nie musi być takie same. Ale będzie.
Można sobie wyobrazić że uciekamy, tlyko po co i dokąd? Wojna w Jugosławi, czy dzisiaj na Ukrainie pokazuje, jak naprawdę wygląda życie w takiej sytuacji.
Nie odrywamy się od tego co dzisiaj nas otacza. Wciąz jakaś pensja jest, sądy, własności, pewne prawa - może i życie drożeje, ale nie jest tak że przenosi nas nagle w pewne miejsce z czystą kartą i jedziemy od zera. Wciąz nas będą otaczać określeni ludzie.
I prawdziwym majątkiem będzie wiedza i umiejętności - od najprostszych - jak coś naprawić, zbudować by działało. Z Jugosławii doświadczenie mówi że lekarstwa będą niezwykle cenne. Dziś wiele osób żyje tylko dzięki lekom, a choroby sercowe, cukrzyca itp. nie stanowią istotnej przeszkody w funkcjonowaniu. Brak leków w tych sytuacja to trudno akceptowalne zachowania. Można rzec - głupi okulista. Skąd nagle nowe soczewki? Bo szkła jakoś można dłużej nosić, jak się o nie dba.
Awatar użytkownika
Precel
Posty: 205
Rejestracja: 04 kwie 2014, 16:29
Lokalizacja: Oleśnica
Płeć:

Post autor: Precel »

steppenwolf pisze:

Od 0:20 do 1:55
Chłopaki pokazali sobie swoje EDC :)
Co nas nie zabije... to wzmocni nasze drinki.
Awatar użytkownika
Apo
Posty: 740
Rejestracja: 28 lis 2011, 17:36
Lokalizacja: Lasy Pomorza
Gadu Gadu: 3099476
Tytuł użytkownika: WATAHA Z POPRAWCZAKA
Płeć:

Post autor: Apo »

Zirkau pisze:Dziś wiele osób żyje tylko dzięki lekom
Masz rację. Jako osoba, która nie przyjmuje na stałe żadnych lekarstw, myśląc o "lekach" raczej rozważam coś przejściowego - jakąś "tymczasową" chorobę, uraz, coś po czym się... wyzdrowieje. Nie wyobrażam sobie, że dziecko, czy nawet osoba w nieco starszym wieku (20-40 lat) mogłaby zabrać ze sobą zapas lekarstw na całe życie - leków, które przyjmuje na stałe. Wniosek taki, że trzeba być zdrowym - chociaż jak wiemy na niektóre schorzenia ani nasz styl życia, ani dieta, ani nic od nas zależnego nie ma czasem wpływu..



BTW. chyba sam autor wątku już nie jest zainteresowany przetrwaniem w trudnych czasach :roll:
look deep into nature and then you will understand everything better

I've got the power to fly into the wind, the power to be free to die and live again. This power's like fire, fire loves to burn!
Jaroslav
Posty: 5
Rejestracja: 05 sty 2018, 11:06
Lokalizacja: Toruń
Tytuł użytkownika: Preppers - Pesymista
Płeć:

Post autor: Jaroslav »

Myślę, że Autora troszkę zniechęciła fala (oczywiście konstruktywnej) krytyki i albo musi to wszystko przetrawić by się znowu odezwać albo cóż... pobiegł kupić więcej złota i wódki. :D

Sam uważam się bardziej za prepersa - survivalowca niż bushcraftowca czy po prostu turystę i jestem zdania, że warto być przygotowanym na globalny bajzel. Czasy są tak niestabilne, a tajne układy i układziki mają takie zasięgi, że jednego dnia żyjemy w normalnie funkcjonującym mieście z dostępem do wszystkiego, a drugiego możemy zbierać szczątki bliskich z ruin domu. Dopiero uświadomienie sobie, że taka sytuacja MOŻE mieć miejsce i jak bezradni byśmy byli może otworzyć umysł na potrzebę przygotowania się.

I tutaj kolejna sprawa: nie da się przygotować na wszystko. Trzeba być zorganizowanym multimilionerem by mieć względnie wysokie prawdopodobieństwo przetrwania. W przypadku normalnego człowieka dysponującego ograniczonym budżetem szansa spada do poziomu szczęścia, któremu można lekko dopomóc odpowiednim przygotowaniem. Podstawą zapewnienia sobie przetrwania moim zdaniem jest:
1. Gotowość do porzucenia wszystkiego "w razie W", jeśli sytuacja zmusi to nawet domu, samochodu i innych rzeczy, na które często pracowało się pół życia. Wiele osób w przypadku globalnej katastrofy zginie, bo nie będą chcieli zostawić swojej fury za 200 tysięcy na pastwę losu, albo stwierdzą, że "przecież w domu najbezpieczniej".
2. Uświadomienie sobie, że w sytuacji zagrożenia zdecydowana większość ludzi stanie się dla nas potencjalnym zagrożeniem, a ufać nie można praktycznie nikomu.
3. Wiedza i ekwipunek. Uważam, że to pierwsze jest dużo ważniejsze, a, niestety, badziewnych poradników survivalowych jest mnóstwo i nie można każdego łykać jako pewnik, trzeba myśleć. Kwestia wyposażenia to sprawa indywidualna, zależna od udźwigu, osobistych preferencji, zdrowia itp. i sama dyskusja na ten temat mogłaby się ciągnąć w nieskończoność.
4. ALE moim zdaniem wyposażenie, bez zagłębiania się w szczegóły, powinno się dzielić na 3 "containery" (torby, plecaki, nerki), które w JuEsEj noszą nazwę "Bug Out Bag", a po polsku ładne tłumaczenie, oddające charakter sytuacji, zrobił Michał (kiedyś bywał na YT na kanale EDC), czyli torba BiS.
Bis= Bierz i Sp*****laj
Pierwsza, najmniejsza, noszona w codziennym plecaku, na pasku lub w torbie biodrowej/nerce - minimalny sprzęt przetrwania i samoobrony "w razie W" umożliwiający dostanie się do pozostałych toreb, rozpalenie ognia, odparcie ataku, przetrwanie nocy itp.
Druga, pełnowymiarowa, schowana w domu lub innym względnie bezpiecznym miejscu, posiadająca wszystko co chcielibyśmy zabrać i damy radę dźwigać na plecach na dłuższym dystansie.
Trzecia, ciężka, schowana w aucie, na quadzie, w kufrach motocykla itp., zawierająca mniej-więcej to samo co druga plus cięższe wyposażenie, narzędzia, sprzęt do budowy schronienia itp. Trzeba brać pod uwagę konieczność porzucenia pojazdu prędzej czy później w przypadku awarii/braku paliwa.
Oczywiście jak ktoś ma do dyspozycji jakiś pojazd to wydaje mu się, że teoretycznie nie potrzebuje tej pierwszej, bo zakłada, że dostanie się szybko do domu po torbę nr 2 lub będzie ją trzymał w aucie, a pominie wtedy torbę nr 3, ale bierzcie pod uwagę, że:
1. Torba nr 2 może zostać zniszczona razem z domem (zgodnie z zasadą, że WSZYSTKO się może wydarzyć, w tym bombardowanie - bo jeśli wybuchnie wojna to już będzie trochę późno na przygotowania).
2. Torba nr 3 może zostać zniszczona/skradziona razem z autem.
3. Auto może po prostu się zepsuć w najgorszym momencie lub skończy się paliwo (towar deficytowy w razie katastrofy), a ciężka torba nr 3 nie nada się dla piechura albo po prostu wszystkie drogi do domu będą zablokowane. Warto znać skróty, mało uczęszczane drogi i objazdy w swojej okolicy.

Każdy z "containerów" powinien być samodzielnym tworem, tj. sprzęt może się "na wszelki wypadek" powtarzać, ale w przypadku utraty jednej z toreb nasze szanse na przetrwanie nie powinny się nagle drastycznie zmniejszać.
No i trzeba brać pod uwagę czy jest się samotnikiem czy ma się rodzinę, którą też trzeba się zaopiekować.

Tak jeszcze a propos szczęścia i niemożności przygotowania się na wszystko: jeśli tego szczęścia zabraknie to może się okazać, że przywali nas gruz budynku i zdechniemy z głodu/braku krążenia/obrażeń wewnętrznych, jakieś służby mundurowe będą tłumić zamieszki i dostaniemy przypadkową kulką lub któryś z krajów odpali atomówki - tak czy inaczej czeka nas śmierć zanim zdążymy zareagować. Nie można się poddawać, ale jeśli przyjdzie nam zginąć to lepiej ze spokojem i honorem niż miotając się w panice. Taki miły akcent na koniec. :)

Oczywiście jako skrajny pesymista założyłem tutaj występowanie bombardowania nuklearnego i plag egipskich 3 razy dziennie i z takim założeniem pisałem powyższe wywody. Mimo wszystko twierdzę, że jest to w miarę rozsądne podejście, bo, zgodnie z prawem Murphy'ego, jak jest źle to potem jest tylko gorzej. Chętnie podejmę dyskusję na temat zasadności moich wypocin.

A Wam i sobie życze byśmy nigdy nie musieli się przekonywać, że jednak miałem rację.
Awatar użytkownika
Tanto
Administrator
Posty: 1072
Rejestracja: 26 sie 2007, 19:17
Lokalizacja: Szczecin
Gadu Gadu: 1743064
Płeć:

Post autor: Tanto »

Rozsądnie napisane to i nie ma za bardzo o czym dyskutować ;-)
"...wszystkie koty z pyszczkami, które wyglądają, jakby ktoś wkręcił je w imadło, a potem wielokrotnie walił młotkiem owiniętym skarpetą, są Prawdziwmi kotami."
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jestem nowy i witam się”