Roztocze

Relacje, zaproszenia i pomysły na ...

Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw

Awatar użytkownika
Prowler
Posty: 782
Rejestracja: 28 wrz 2009, 18:38
Lokalizacja: Białystok
Tytuł użytkownika: motórzysta
Płeć:

Roztocze

Post autor: Prowler »

Parę zdań napisałem po wyjeździe, parę mi przyszło do głowy później ale jakoś nie złożyło się żeby gdzieś to "udostępnić" ;). Wyszedł krótki wyjazd z długim opisem ;P


Koniec kwietnia i początek maja 2014 to intensywne przekopywanie czeluści podświadomości i świadomości w celu znalezienia jakiegoś miejsca w Polsce które chciałbym zobaczyć. A ,że od ostatniego sezonu trochę się pozmieniało i rodzina się mi rozrosła to czasu za wiele na wyjazd nie miałem. Świadom tego ,że będą to raczej dni niż tygodnie ;) zacząłem myśleć o miejscu do którego na dojazd nie zmarnotrawię całego wolnego czasu. Drugie kryterium to jak najmniej czarnego w niektórych kręgach zwanego asfaltem, trzecie to walory poznawczo/turystyczne ;). No i padło na Roztocze. Przeglądanie for, oglądanie zdjęć i śladów z tras zajęło chwile ale jakiś tam pomysł powstał na to co gdzie i jak i w jakim celu. Termin ustalony. Pogoda ma być parszywa ale nie ma złej pogody są tylko słabe charaktery.
Nadszedł dzień poprzedzający wyjazd. Wieczorkiem pozrzucałem w mapy google miejsca w które chciałbym zajrzeć , ułożyłem luźną trasę przejazdu między tymi punktami i szczęśliwy położyłem się spać. Mało ważne czynności takie jak pakowanie, sprawdzenie czy z trampusiem wszystko ok , czy mapy działają na telefonie oraz tankowanie pozostawiłem na dzień wyjazdu. No bo i tak startuje w południe no i co się może zresztą stać ? ;) Luźny plan na dzień pierwszy zakładał dobicie do granicy z Białorusią wioskami ,a następnie wzdłuż niej dojazd szutrówkami do miejsca noclegowego nad jeziorkiem poleconym przez szwagierkę.

Dzień 1. (wszystko ch.)

Pobudka nie za wcześnie rano, przecież mam tyle czasu. Nieśpieszne pakowanie. Wstaje córa i ma gorączkę , lepsza połowa na fochu z przytupem. No rzesz... jechać czy nie jechać... Sklep ,apteka i minuty uciekają. Zobaczymy jak się to rozwinie ale szykuje się dalej. Szukam moich tras na mapach google telefonu i nic. Dwa dni wcześniej zaktualizowałem aplikacje i wujek google mówi ,że tej funkcji nowa wersja nie ma . Burza mózgu. Przywracam fabryczne ustawienia telefonu z nadzieją ,że wróci stara wersja i taki... Idę po łaskę do lepszej połowy żeby oddała mi mojego starego samsunga. I znów ustawienia fabryczne, logowania... jest działa. Córka dobrzeje. Zanoszę tobołki do garażu, podpinam kufry i pakuje. No w końcu wszystko gra i idę się zbroić. W pełnym rynsztunku przekręcam kluczyk, przełączam magiczny guzik i odpalam maszynę. Znaczy tak to powinno wyglądać. Z nieznanych mi powodów padł akumulator. Rozpakowuje prawy kufer, zdejmuje go, podpinam trampka pod auto. Zapalił. Startuje prawie zgodnie z planem ;) Miałem wyjechać o 12 mija 17-sta.
Jadę zgodnie z planem w kierunku granicy. Zapala się rezerwa. Jechać dalej bezdrożami i liczyć ,że trafie gdzieś na stacje czy kierować się ku "cywilizacji". Kalkuluje. Paliwa mało, nie wiem co było z aku i rożnie to może być rano, szanse na dojechanie do miejsca docelowego równe zeru. Przecinam 19-stkę, wjeżdżam na asfalt i podejmuje decyzje ,że lecę trasą aby dojechać jak najbliżej Lublina. Ciemnieje. Zaczynam powoli myśleć gdzie tu się rozbić. Może trawka przy CPN albo przydrożny lasek ? Nagle przypomniało mi się zdarzenie z dawnych lat. W trakcie łapania stopa do Lublina zatrzymało się BMW. W środku Pan w "średnim" wieku. Na szyi łańcuch który rolnik mógłby bez obawy o zerwanie założyć na niesfornego byczka. Pada stwierdzenie: "jadę do Firleja na imprezę". Patrzymy z kumplem po sobie. No spoko ,że u Firleja impreza ale czy to po drodze do Lublina ? Pan z BMW potwierdza ,pakujemy się do auta. W miejscu docelowym po opuszczeniu auta pokładamy się ze śmiechu. Firlej to miejscowość nad jeziorem o tej samej nazwie nad którym odbywały się dożynki. Ale czas powrócić do rzeczywistości. Decyzja podjęta. Dziś śpię u Firleja. Na miejsce dojeżdżam po zmroku. Mijam niewielki budynek z którego mało kto wychodzi ,a wlewa się tam fala ludzi. Bożesz jak oni się tam mieszczą. Dudniąca muzyka disco polo upewnia mnie w przekonaniu ,że musi to być magia. Szukam dojazdu do jeziora. Pogrodzone. Widzę za płotem jakieś pole namiotowe, namiot, ludzi przy grillu... no ale jak tam się dostać. W końcu przy drobnej pomocy bywalców magicznego budynku dojeżdżam do domku dozorcy. Cena za namiot 10 zł. Miejsca w bród ale Pan tonem nieznoszącym sprzeciwu wskazuje mi miejsce obok innych ( w sumie jedynych) biwakowiczów. W oddali słychać dźwięki muzyki której nikt nie lubi ,ale każdy słowa zna i przytupuje do rytmu. Rozbijam namiot podśpiewując pod nosem nie do końca świadomi "miała matka syna, syna jedynego". Śmieje się sam do siebie. Trampek zakryty, namiot rozstawiony (kolejność nieprzypadkowa ;) ).
Obrazek

Od strony sąsiadów dobiega niewieści głos : "weźcie go zaproście może przewiezie". Długo czekać nie musiałem. Wysłannik zjawił się po chwili i zaprasza do skosztowania "dobrze zamrożonej substancji". Podlaska dusza nie pozwoliła odmówić. Kilku chłopaków i dwie niewiasty. Doświadczenie podpowiadało ,że to się może źle dla mnie skończyć więc po kieliszku (no może dwóch) "dobrze zamrożonej substancji" która była ciepła grzecznie podziękowałem i udałem się do namiotu. Oddaje się powoli w objęcia morfeusza. Nucę coś pod nosem (znów nieświadomie ;) ). Jak to było: "ja uwielbiam ją pam param pam pam". I w rytm tej nieznanej mi melodii , dobiegającej gdzieś z magicznego budynku zasysam.

Dzień 2 (wszystko ch ale jakby trochę lepiej oraz bądź pochwalone Twoje imię)

Poranek jest pochmurny. Sprawdzam pogodę ma zaczęć padać ok 13-stej. Popadać ma 1h ,później przerwa i deszcz na wieczór. Jest ok. Zbieram się powoli. śniadanie, rzut oka na jezioro i jedziemy dalej.

Obrazek

Obawy się nie spełniły. Trampek odpala. Kieruje się w stronę pierwszego miejsca. Obóz Majdanek. Kiedyś już tam byłem. Zejdzie godzinka no może półtorej na zwiedzanie. Nie wiem kiedy mijają trzy.
Obrazek

Obrazek

Powoli idę w kierunku wyjścia. Mija mnie jakaś grupa wycieczkowa. Słyszę tłumione śmiechy i język niemiecki. Tak wiem.To nie oni to nie ich wina ale jakoś ta pięść się sama zaciska. W głowie rożne myśli. Kieruje się na Sobibór. Jak tam mi się czas zapętli jak na Majdanku to mam pozamiatane. Dochodzi 13-sta. Kurcze nieźli są Ci od pogody. Zaczyna kropić.
Sobibór. Na "szczęście" kompleks jest mniej rozbudowany.
Obrazek

Obrazek

Zapowiedziany godzinny opad faktycznie skończył się zgodnie z planem. Jak w zegarku. Jestem zszokowany ale szczęśliwy. Na krótko. Deszcz zaczyna padać znowu po 30 minutach. Pada non stop z małymi przerwami. Co do jednego "pogodynki" się na pewno nie pomyliły. Wieczorem też padało.
Aby nadrobić "stracony" czas korzystam z czarnego częściej niż planowałem. Kopiec w Uchańce, grodzisko w Horodle i rzut oka na graniczną rzekę (ale żółta ta woda).

Obrazek

Obrazek


Obrazek

Jestem przemoczony do ostatniej nitki. Czas myśleć o spaniu. Kieruje się w stronę kolejnego jeziorka którego brzeg ma mi posłużyć za tymczasowy dom. Cóż. Jest jeziorko przy samej miejscowości otoczone łąkami. Miało to wyglądać inaczej (ps. mapy google kłamią !!!). Miejsce może nie najlepsze ale cisza i spokój. Zatrzymuje się. Ziemia wkoło jeziorka jest nasiąknięta wodą jak gąbka. Każdy krok i zapadam się ponad kostki. Szanse na rozbicie namiotu i suchy sen znikome. No cóż życie. Dojeżdżam do Łaszczowa i liczę na zwiedzanie ruin pałacu. Powodzenia. Ogrodzone siatką. Jadę dalej i rozglądam się za szyldami agroturystyki czy pól namiotowych. Taki turystyczny rejon musi być tego mnóstwo. Powodzenia. No nic będę spał tak jak lubię. Na dziko. Brnę dalej. Oczywiście do tej pory lasów i zagajników dookoła było mnóstwo... i stoję w środku niczego. Naokoło pola uprawne ,a nieliczne łąki są jak bagno. Jak Atlantyda wyłania się przede mną opuszczony PGR (chyba). Eureka. Lepiej być nie mogło. Podwórko to jedna wielka kałuża ale przecież w budynkach jest sucho. Pierwszy- belki zwisają spod dachu, drugi to samo...kolejny i eternitowa dachówka spada mi pod nogi. Ok. rozumiem jestem tu niechciany. Mam dość.Odpalam mapy ,żeby znaleźć jakieś miejsce pod namiot. Pierwszy namiar 20 km. Telefon odbiera gbur. Nie chce mi się z Tobą gadać. Drugi numer. W słuchawce głos kobiecy. Grzecznie pytam o miejsce pod namiot.Odpowiedź: No cóż my tylko pokoje. Takich luksusów mój budżet nie przewidział ;) ale wrodzona ciekawość skłaniła mnie do zapytania o cenę. 15 zł. Podniosłem szczękę z ziemi i zapytałem czy mógłbym skorzystać z oferty. Pani zdziwiona:"ale kiedy ? Dziś nie ma takiej możliwości nie zdążę się przygotować". Zrezygnowany rzuciłem tylko "wie Pani bo ja pościeli czy jedzenia nie potrzebuje mam śpiwór i prowiant . Suchy kąt mi wystarczy bo motocyklem jadę..." I tu mi przerwano słowami : " Motorem ? Czemu Pan od razu nie mówił. Gdzie pan jest... o to ze 25 km będzie. Proszę przyjeżdżać".Na miejscu czekała na trampka przytulna stodoła, na mnie nagrzane grzejniki( "żebym się wysuszyć mógł , bo gdzie ja się w taką pogodę wybrałem") i łóżko zasłane wykrochmaloną pościelą.

Obrazek

Obrazek

Dzień 3 (bądź pochwalone Twoje imię,nie mówcie mi co mam robić, ukraiński klimat)

Wyspany ,wypoczęty i nie pada. Telefon się grzeje. Wracaj ,brzydko , po co , na co.Startuje. Pierwsze krople spadają na kask. Zaczynam szlak cerkwi.
Wola Wielka
Obrazek

Obrazek

Pozamykane. Może gdzieś dalej uda się zobaczyć wnętrza. Z nieba sypie co raz mocniej. Kieruje się na Bełżec. Drogi kręte, wąskie, asfaltowe ale ciekawe (mimo to cieszę się ,że to ostatnie takie długie przeloty po czarnym)

Obrazek

Obrazek

Zaczynają się roztoczańskie szutry. Trochę popadało więc błotniste, śliskie i miejscami nieprzewidywalne (cienka maź pod którą jest ubita glina).
Cerkiew Kniazie

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zatyle (miejsce mordu dokonanego przez UPA na Polakach) i pierwsze usłyszane od miejscowych "nie dojedziesz tam jak mokro, błoto, ślisko nie ma szans, a po co". 1:0 dla mnie

Obrazek

No i to jest to, ale świeżo wylane asfalty (blee) na szerokość jednego auta sugerują pośpiech ,żeby kochać (i jeździć po tym) to co tak szybko znika i zostaje utwardzone.

Mosty Małe
Pani ,a gdzie tu bunkry ?
"O kochanieńki na łąkach ,tam pod górkę . Wczoraj ciągnik trzeba było rwać, nie dojedziesz".
Ta ciągnik rwać, nie wjadę?.
"Za wioską w prawo".
No i wjechałem 2:0 dla mnie. Ale nie powiem mokra trawa na szczycie jak by to nie brzmiało była wybawieniem.


Obrazek

Obrazek

Zwiedzanie fortyfikacji zakończyłem szybko. Mokre zboża i pozostawiona przy motocyklu latarka nie zachęcały do eksploracji.Czas. wracać. Zjeżdżając po niewielkiej pochyłości, ślizgając się na mazi jak na lodzie, gdzie zatrzymany motocykl na obu hamulcach zaczynał sam zsuwać się do przodu i nawet metoda piętowa na flinstona nic nie dawała stwierdziłem sam przed sobą "Babcia nie kłamała". A mijane świeżo wyryte ślady traktorów jeszcze bardziej mnie umocniły w tym przekonaniu. Czas późniejszy to cerkiew Herebenne

Obrazek

oraz Siedliska z kapliczką nad źródłem.

Obrazek

Później droga 867 . Droga wojewódzka o nawierzchni gruntowej. Tak pewnie kiedyś było. Teraz oznaczona zakazem ruchu. Ubity "grunt" albo zniszczony asfalt (nim drogę oddano do użytku ;) ). Teraz (2016) pewnie już piękny asfalcik.
Kolejna cerkiew m. Prusie. Padł aparat. Na zakup baterii w sklepikach otwartych zgodnie z wywieszkami 2x dziennie po pół godziny nie miałem czasu ;). W następnym napotkanym po drodze sklepiku Panowie na ławeczce przy kubeczku "wina" biadolili nad moim losem w taką pogodę i częstowali zacnym trunkiem. O mały włos bym się skusił :). A ekspedientka (starsza Pani) widząc moje sine dłonie (rękawice puściły farbę) głosem matczynym kazała wracać do domu i straszyła amputacją ;).
Kolejny punkt to Monasterz obok Werchraty. Nie mogę trafić. Podpytuje Pani, "Tu zaraz za lasem droga. Ale jak mokro to nie dojedzie Pan, bagno błoto ..." Ta nie dojadę ;). No i nie dojechałem. Początkowo było nieźle ale zagrzebałem się po ramę :). Pieszy rekonesans potwierdził ,że dalej będzie jeszcze gorzej. Chwilę mi zajęło wyrwanie i zawrócenie trampka. Gdybym nie był sam można by się pchać dalej. Samemu bez sensu. Wracałem z podkulonym ogonem. 2:1
Obecny kościół, dawna cerkiew (jedyna do której udało się wejść) Werchrata.

Obrazek



Czas zatankować. Zatroskana ,atrakcyjna sprzedawczyni mówi ,że jej przyjaciółka wynajmuje pokoje i dodaje wymownie ,że w sumie to jak skorzystam to ona wieczorem też przyjedzie ;). Odmawiam zasłaniając się wczesną porą i daleką droga przede mną.
Cerkiew Radruź.

Obrazek

Liczyłem na zwiedzanie. Kartka na drzwiach z kontaktem do "przewodnika". Dzwonie pod podany nr: "jestem na zakupach będę za godzinę do dwóch". Dziękuje, szwendam się chwilę po okolicy i jadę do
Wólki Żmijewskiej

Obrazek

Obrazek

Miejsca mordu zostają gdzieś daleko za mną i myślę jakoś o tym mniej. Historie zostawiam na później. Nikt też już nie biadoli, że po co ,a na co ,a dlaczego , a mokro, a zimno ,a może wracaj do domu ,a nie wjedziesz. Wszystko zaczyna wyglądać jakoś jaśniej. Oddaje się drodze, widokom i Ukraińskiemu klimatowi Roztocza.
cerkwie Łukawiec , Cewków, Stary Dzików

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Cieszanów i Gorajec

Obrazek

Obrazek

Sporo leśnych dróg wylanych jest gładkim ale wąskim asfaltem, na pierwszy rzut oka to świeża robota. W sumie asfalty Lasów Państwowych są w lepszym stanie niż drogi publiczne które są wykruszone i dziurawe jak ser szwajcarski. Godzina jest jeszcze młoda. Kręcę się po okolicy bez celu. To wjadą tu to wyjadę tam. Ląduje w m. Susiec. Tu widać ,że jest to miejscowość turystyczna. Pola namiotowe i pokoje do wynajęcia na każdym rogu. Dzwonię. Namiot 10 -15 zł. Pytam o pokoje. 20zł-30zł bez wyżywienia ale późna pora nie zachęca do szykowania się dla jednego gościa. Miła Pani przekierowuje mnie do swojego znajomego. Pytam o cenę. 15 zł i mogę przyjeżdżać na już. "Firmę" prowadzi młody chłopak. Po cholera ja tachałem ze sobą namiot i śpiwór. ;)

dzień 4. ukraiński klimat, przyroda ale czas wracać do domu

Pobudka. Wyglądam przez okno. Pada. Szykuje się do drogi. Kręcę się po okolicznych bezdrożach. Zaczyna się przejaśniać. W rezerwacie nad Tanwią świeci już słoneczko. Miła odmiana.

Obrazek

Obrazek

świat w promieniach słońca jest jednak ładniejszy

Obrazek

Jadę na znaki. Kieruje się na miejsca widokowe, uroczyska. Wszystko oznaczone więc dojazd chyba legalny. Mijam sporą leśniczówkę przed którą stoją leśnicy i straż leśna. Rzucają mi tylko spojrzenie i nie reagują mimo ,że się zatrzymałem niedaleko przy tablicy informacyjnej. Upewnia mnie to w przekonaniu ,że jadę jak należy ;). Robię sobie dłuższą przerwę na urokliwym mostku.

Obrazek

Obrazek

Jest magicznie. Ruszam w dalszą drogę. W oddali widzę pojazd Straży Leśnej ,ale biorę pod uwagę wcześniejsze spotkanie i prę do przodu. Strażnik wychodzi na drogę , czerwony lizak i sroga mina. Ocho. Zatrzymuje się, gaszę kamerkę i motocykl. No okazuje się ,że jednak nie mogę tędy jechać i Panowie czekają już na mnie sporo ponad godzinę (był telefon z mijanej leśniczówki bo do niej dojechać mogłem ale dalej już nie ;) ) . Podpytuje o te wszechobecne w lesie asfalty i Panowie potwierdzają ,że to nowa inwestycja. Taki ukłon w stronę turystów na rowerach. Twierdzę ,że to słaby pomysł. Strażnicy milczą i mówią ,że to taki pomysł z góry. Uśmiecham się i nie drążę tematu , rozumiem to wymowne milczenie :). Rozmowa się przeciąga. Panowie radzą gdzie jeszcze zajechać i którędy ,żeby się zbytnio nie narazić. Ostrzegają ,żeby z drogi na Zwierzyniec nie zbaczać bo tam się to na bank skończy mandatem i Straż Parku nie odpuści. Żegnamy się w miłej atmosferze.
obóz w Błudku

Obrazek

Dalej kieruje się na Józefów i tamtejszy kamieniołom.

Obrazek

Obrazek

Jadąc w kierunku Zwierzyńca pamiętam o słowach Strażników. I faktycznie trochę tych patroli Straży Parkowej mijam. Sama siedziba parku jest nudna. Panuje biesiadno/jarmarczna atmosfera. Nie moja bajka. Zbieram się szybko i jadę w kierunku domu. Aby utrzymać wyjazd w deszczowym klimacie proszę o deszcz ;) I się dopraszam. Powrót jak i prawie cały wyjazd był mokry.

Dla tych co wytrwali do końca:
Link do zdjęć
https://picasaweb.google.com/102061559023496676054/Roztocze2014?authuser=0&feat=directlink

oraz filmik który jest bardziej dziennikiem niż produkcją przygodową ;)

https://www.youtube.com/watch?v=nC4qKZRwT44
Podobno grzeczni chłopcy idą do nieba, a niegrzeczni idą ... tam gdzie chcą
"boga nie ma jest motór"
kanał yt https://www.youtube.com/user/83Prowler/ ... shelf_id=0
kermitttt
Posty: 338
Rejestracja: 09 sty 2011, 19:44
Lokalizacja: lubuskie
Płeć:

Post autor: kermitttt »

Piękna wyprawa, piękne rejony. Pięknie wpleciona "ukochana" w większość zdjęć;)
Pozdrawiam Pro
Awatar użytkownika
Mazazel
Posty: 84
Rejestracja: 02 sty 2010, 20:36
Lokalizacja: Łódź
Gadu Gadu: 9008350
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Mazazel »

Rewelacja :) Wyprawa, filmik no i podkład muzyczny jak zwykle w najlepszym guście :D Ciekawe ujęcia, tak z perspektywy jeźdźca, na tym dziwnym rumaku, co nigdy nie mogłam zrozumieć, jak się toto nie wyłoży na zakrętach :/ no na dwóch łapach i jedna za drugą, cudacznie! A jednak działa i widać, że daleczko można wjechać i bezdroża pozwiedzać. ech, wolności..!
zlotykon.pl
Awatar użytkownika
Zirkau
Posty: 1972
Rejestracja: 29 maja 2010, 09:38
Lokalizacja: Zirkau
Płeć:

Post autor: Zirkau »

Ten rumak to osiołek. Dosiad ma wygodniejszy, ale to jednak osiołek. Prawdziwego rumaka nie zastąpi. Ten to przynajmniej w najszybszym kolorze jest.
Gratulować wypadku.

Ponarzekać pora: dlaczego tak późno relacja?
Awatar użytkownika
Kopek
Posty: 1030
Rejestracja: 10 mar 2009, 11:00
Lokalizacja: Z największej dziury
Tytuł użytkownika: TRAMPek łikendowy
Płeć:

Post autor: Kopek »

Dzięki za relacje. Nie jakieś tam pitu pitu a reszta na blogu tylko konkretna relacja.
"Czasem- i mówię to zupełnie szczerze - żal mi, że nie wychowano mnie jak włóczęgi. Nie związanego z żadnym miejscem, obowiązkami i ludźmi.

www.kopsegrob.blogspot.com
Awatar użytkownika
birken1
Posty: 832
Rejestracja: 11 sty 2010, 18:59
Lokalizacja: Świętokrzyskie
Płeć:

Post autor: birken1 »

Kopek, za relacje typu "na zachęte (...) reszta na blogu" to powinno byc ostrzeżenie.
Awatar użytkownika
soohy
Posty: 1093
Rejestracja: 26 lip 2010, 22:44
Lokalizacja: Małopolskie, Brzesko
Płeć:
Kontakt:

Post autor: soohy »

Kopek, birken1, ale przecież jest odpowiedni podział. Tutaj wrzucamy relacje, a w Galerii wrzucamy same zdjęcia lub zdjęcia z małym opisem więc nie widzę problemu.

Co do akcji z błotem na drodze, z autopsji wiem, że miejscowi często lubią tak straszyć. Przeważnie nie słucham takich ludzi, kiedy wyczuję że uważają się za "najmądrzejszych". Druga sprawa to jak wypowiadają się a sami nie są zorientowani. :roll:
Awatar użytkownika
NumLock
Posty: 487
Rejestracja: 03 gru 2008, 16:31
Lokalizacja: Podkarpacie
Tytuł użytkownika: vel Numeryczny
Płeć:

Post autor: NumLock »

Prowler, fajny wypad i relacja.
W sumie to mnie zainspirowałeś i coś czuję, że tego roku też spenetruję Roztocze ;)
"Zarozumiałością oraz bezczelnością człowieka jest mówienie, że zwierzęta są nieme, tylko dlatego, że są nieme dla jego tępej percepcji" - Mark Twain.
Awatar użytkownika
birken1
Posty: 832
Rejestracja: 11 sty 2010, 18:59
Lokalizacja: Świętokrzyskie
Płeć:

Post autor: birken1 »

soohy, nie o zdjecia tu chodzi.
Zdjęcia to nawet lepiej w większosci osobno. Irytujące jest ładowanie znów tych kilkunastu zdjęć tylko dlatego że ktoś dopisał "świetna wyprawa gratuluje"
Awatar użytkownika
Doczu
Posty: 1284
Rejestracja: 25 mar 2009, 10:25
Lokalizacja: Pinecity
Tytuł użytkownika: Litewski Cham
Płeć:

Post autor: Doczu »

soohy pisze:Co do akcji z błotem na drodze, z autopsji wiem, że miejscowi często lubią tak straszyć. Przeważnie nie słucham takich ludzi, kiedy wyczuję że uważają się za "najmądrzejszych".
Zazwyczaj jest to poparte własnymi doświadczeniami w wyciąganiu niedzielnych offroadowców z opresji, więc nie byłbym w ocenie aż tak radykalny.
Prowler, Fajny trip. Byłem raz na Roztoczu i bardzo mi sie podobało. Obiecałem znów pojechać, ale wiadomo jak to z planami bywa. Ta wieża to w Józefowie jest ???
Awatar użytkownika
Parthagas
Posty: 787
Rejestracja: 28 sie 2007, 08:46
Lokalizacja: Mława
Tytuł użytkownika: kumpel staffików
Płeć:

Post autor: Parthagas »

Prowler, narobiłeś mi smaka na to Roztocze. Z tego, co zauważyłem, nieco skomercjalizowało się. Może z tego powodu nie jest zaje...e, ale są bunkry, więc nie ma co płakać. Byłeś na wyprawce motocyklem, powiadasz? Namówiłeś mnie nie tylko na Roztocze...
Za mojej bytności wyglądało to tak
https://picasaweb.google.com/1078979211 ... reRoztocze
"Mężczyzna musi mieć nałogi, najlepiej wyszukane, w przeciwnym wypadku nie ma się z czego wyzwalać."
http://prymitywnetechnikiprzetrwania.blogspot.com/
Awatar użytkownika
Prowler
Posty: 782
Rejestracja: 28 wrz 2009, 18:38
Lokalizacja: Białystok
Tytuł użytkownika: motórzysta
Płeć:

Post autor: Prowler »

Dzięki wszystkim za miłe słowa.
Mazazel, Jak to działa ,że moto jedzie ? Sam nie wiem. Wsiadam i jadę Obrazek . A czy daleko można wjechać ? Stare przysłowie mówi ,że czym bardziej terenowy sprzęt tym dalej trzeba iść po ciągnik :mrgreen:.
Zirkau, osiołek ale z rodowodem. Obrazek A późno bo leniwy jestem i czasem długo czekam na wenę ;-)
Kopek, Możesz być spokojny. Namawiają mnie na założenie bloga ale po pierwsze nie umiem a po drugie nie zrobił bym Ci tego :mrgreen:
soohy, No ja wręcz przeciwnie zawsze biorę sobie do serca co mówią miejscowi. Poczynając od kwestii dojazdu po przez miejsca warte zobaczenia na lokalnej historii kończąc. Daje to bardzo wiele i nie raz udało mi się odwiedzić miejsca których w żadnym przewodniku nie znajdziesz. To ,że do dwóch z trzech odradzanych miejsc udało mi się dojechać to nie kwestia tego ,że ktoś chciał mnie oszukać czy odciągnąć od tych miejsc. Więcej. Ludzie Ci mówili prawdę i żeby dojechać trzeba było się nagimnastykować. A ,że mi się udało to się cieszę. Często też taka ocena dojazdu może wynikać ,że o drogę staram się pytać ludzi w sędziwym wieku (powody podałem wyżej). Ludzie Ci z racji wieku byli wychowani w innej kulturze motocyklowej i przez pryzmat ich doświadczeń motocyklem w takie miejsca się nie wjeżdżało i koniec. A bo to nie do tego służy , a i sprzętu na który czekało się kilka lat ,żeby dostać w żelaźniaku szkoda. Nie do końca rozumieją oni takie zachowania jak pchanie się motocyklem w błoto dla frajdy jechania w błocie :mrgreen: . Wiem ,że raczej mnie nie posłuchasz ale zmień podejście. Więcej zaufania do ludzi. Ludzie starsi szczególnie po wsiach szybko wychwytują jego brak i kończą rozmowę albo kierują na manowce (A Ty to pewnie odbierasz jako straszenie , wymądrzanie się czy brak wiedzy)


NumLock, Żeby w pełni spenetrować musisz maszynę zmienić. Po niepełnej penetracji zawsze zostaje niedosyt. ;-)

Doczu, życie. Jak się uda zrealizować 1% tego co mam w głowie to będę zadowolony. :) A wieża w Józefowie. Dokładnie na wjeździe do kamieniołomu

Parthagas,o komercjalizacji trudno powiedzieć. W kilku miejscowościach przy jakichś "większych" atrakcjach turystycznych faktycznie jest trochę miejsc noclegowych czy jadłodajni ale pozostała okolica to "zaścianek" (mi to akurat się podoba) . Drogi klasy ostatniej z możliwych. Jedynie główne i ścieżki w lasach wylane pod rowerzystów mają jako taki poziom. A jak namówiłem do czegoś dobrego to super.

Jeszcze raz dziękuje za opinie.
Podobno grzeczni chłopcy idą do nieba, a niegrzeczni idą ... tam gdzie chcą
"boga nie ma jest motór"
kanał yt https://www.youtube.com/user/83Prowler/ ... shelf_id=0
Awatar użytkownika
soohy
Posty: 1093
Rejestracja: 26 lip 2010, 22:44
Lokalizacja: Małopolskie, Brzesko
Płeć:
Kontakt:

Post autor: soohy »

Nie zrozumieliśmy się.
Awatar użytkownika
Zirkau
Posty: 1972
Rejestracja: 29 maja 2010, 09:38
Lokalizacja: Zirkau
Płeć:

Post autor: Zirkau »

hm, w takim razie nikt Cię nie zrozumiał.Bo ja tak samo jak Doczu czy Prowler odebrałem Twój post w temacie "miejscowych".
Awatar użytkownika
soohy
Posty: 1093
Rejestracja: 26 lip 2010, 22:44
Lokalizacja: Małopolskie, Brzesko
Płeć:
Kontakt:

Post autor: soohy »

Nie chcę wyjść na jakiegoś ignoranta :roll:
soohy pisze:Przeważnie nie słucham takich ludzi, kiedy wyczuję że uważają się za "najmądrzejszych"
Zacytowałem więc siebie. Kiedy rozmawiacie z drugim człowiekiem na pewno potraficie zorientować się czy ktoś słusznie prawi, czy "gada od rzeczy". Miałem np. sytuację na szlaku sudeckim, że pilarze mówili że nie zdążę zajść za dnia do schroniska, jak powiedziałem że będę o 15.00 to zaczęli się śmiać. Przy okazji pytali czy nie noszę jakiegoś piwka ze sobą. Przestrzegli mnie też przed jeleniami i dzikami w lesie. Na sam koniec zapytali jak się nazywa ten las, gdy odpowiedziałem zgodnie z przewodnikiem też się nie zgodzili i czy jest sens rozmawiać z takimi ludźmi którzy wszystko "wiedzą najlepiej"? Podobnych akcji miałem o wiele więcej
Co innego, kiedy rozmawiam z kimś kto np. na co dzień przyjmuje turystów pod dach i "gadulec się klei"... Jak rozmawiam z ratownikiem GOPR to widzę że człowiek zna się na rzeczy i dobrze prawi, warto posłuchać takich rad. Nie wyobrażam sobie żeby miało być inaczej...
Trzeba w wędrówkach być otwartym do ludzi, słuchać ich i rozmawiać, ale trzeba mieć też własny rozum i zdrową ocenę sytuacji. :roll:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Imprezy, wyprawy oraz spacery”