Strona 1 z 1
					
				Spotkanie z leśniczym
				: 22 sty 2009, 18:13
				autor: hapet123
				Ciekawi mnie czy napotkaliscie kiedys w lesie leśniczego podczas obozawania?.
			 
			
					
				
				: 22 sty 2009, 21:58
				autor: Młody
				Ooo tak ! na moje szczęście Pan Jan był bardzo miły i wyrozumiały na moje zainteresowanie lasem,przyrodą itd.Grzecznie się tylko zapytał czy mam jakieś coś z czego w razie czego mógłbym szybko ugasić ognisko...wtedy ja wskazałem palcem na leżącą obok napełnioną wodą prezerwatywę.Pan się tylko uśmiechnoł 

  i jeszcze zapytał ile mam zamiar jeszcze  zostać i jak często mam zamiar obozować w lesie. Ogólnie to trzeba być miłym i uprzejmym i wszystko powinno być ok
 
			
					
				
				: 23 sty 2009, 01:03
				autor: maly
				No ja często spotykam się z leśniczym w lesie:) Najczęściej biwakuje w miejscu uzgodnionym z leśniczymi więc nie ma problemu. Jeśli natomiast nie mam dogadanego miejsca to raczej się tym nie przejmuje bo jeśli jest się miłym i uprzejmym to i leśniczy jest miły i uprzejmy:0 Pomijam fakt że jestem dobrze znany wśród okolicznych leśniczych:) a Szef straży leśnej dumnie nosi przy pasie nóż wykonany moimi rękoma:)
			 
			
					
				
				: 23 sty 2009, 14:19
				autor: w0jna
				No, ja też dość często widze się z leśniczym(i), a szczególnie z jednym, takim... Najbardziej pewnego razu zdziwił się leśniczy (ja zresztą też) jak wpadłem na pewnego wracając 1 stycznia nad ranem z imprezy 10km przez las =) To było bardzo ciekawe 
 
Edycja: Przestawiona litera- ścigają mnie ostatnio za błędy na forach. Musze ratować skórę.
 
			
					
				
				: 23 sty 2009, 23:19
				autor: Tanto
				w0jna, Ty masz zakaz udziału w tej konkurencji bo stosujesz koneksje rodzinne 

 
			
					
				
				: 23 sty 2009, 23:23
				autor: Valdi
				Tanto ma racje, ty Wojna jestes zdemaskowany! 

 
			
					
				
				: 25 sty 2009, 22:18
				autor: LAKIRANGERS
				My kieys mielismy spotkanie ze straza lesna...chlopaki przyjechali i zapytali co robimy a my w srodku lasu ful biwak i ognisko- na ogniu zupka...Dobrze ze 30m dalej mielismy tyrolke nad wawozem...Zaprowadzilismy ich tam, pozjezdrzali troche a ubaw mieli jak dzieci. Dali poogladac bron, popytali co jeszcze robimy wzieli telefon i adres klubu i powiedzieli ze mozemy na ich terenie lazic gdzie chcemy byle dymu nie robic bo z wierzy widac. Kazali meldowac jak zaowazymy cos dziwnego i dali swoja kmorke...
Szczegolne wzgledy mamy w nadlesnictwie w Prudniku...Wojna wie cos na ten temat... 

 
			
					
				
				: 26 sty 2009, 16:27
				autor: hapet123
				warto miec zawsze przy sobie jakąs flaszke jakby leśniczy niebył w humorze:D
			 
			
					
				
				: 30 sty 2009, 18:05
				autor: nicco
				Stare i dobre powiedzonko
"Pokorne ciele dwie matki ssie"
Wystarczy być miłym, grzecznym i wyrozumiałym a jak ktoś jest jeszcze wygadany i lubi opowiadać to dodatkowy atut (aby nie przesadzić) leśniczy też człowiek.
Pozdrawiam
			 
			
					
				
				: 04 lut 2009, 23:43
				autor: volt
				Potwierdzam zdania przedmówców. Dziś rozmawiałem z leśniczym właśnie na temat jego ewentualnej reakcji na biwak pośrodku lasu. Stwierdził że wszystko zależy od tego jak kto obozuje. Miał przejścia z gówniarzami, którzy rozpalali metrowej wysokości ogniska i dla zabawy darli krzaki na wielgachne szałasy. Z drugiej strony sam stwierdził, że lubi siąść przy ognisku z kimś zupełnie obcym, pod warunkiem że widzi, że ten ktoś wie, co robi i jak to określił "na swój sposób kocha i szanuje las". Generalnie wydaje mi się po tej rozmowie, że o ile będziemy zachowywać się rozsądnie, o tyle ze strony leśniczych nie spotka nas nic złego 

 
			
					
				
				: 11 lut 2009, 23:47
				autor: Hakas
				Mnie miejscowi leśnicy znają obcych unikam. Mój przyjaciel niestety zmarł tragicznie wiele lat temu. Utopił się ... 
To był wspaniały człowiek świeczka dla niego ['] 
Teraz zaczyna po lasach śmigać mój 13letni (czas szybko płynie) syn. 
A że przy spotkaniu zaraz oznajmia wszem i wobec , że jego ojcem jest Hakas to dają spokój. 
Ważne jest to żeby mówić o miłości do przyrody i pokazywać się z tej dobrej strony. To i służby leśne będa na nas lepiej patrzeć i nieraz oko przymykać na to co robimy. 
Ja nigdy nie miałem problemów ze względu na zagrożenie pożarowe.
Pozdrawiam Hakas
			 
			
					
				
				: 12 lut 2009, 22:35
				autor: zdybi
				Z leśniczym to nigdy problemów nie miałem,znam kilku w moich stronach a oni znają mnie.Gorzej sprawa wygląda z myśliwymi.Moi znajomi którzy polują zawsze mnie ostrzegają przed "zbłąkaną kulą'.Raz włosy zjeżyły mi się nie na żarty.Wędrując po lasach w okolicach Gryfic,doszedłem na skraj rozległego zrębu.Na tym skraju postanowiłem rozbić sobie mały obóz i przenocować.Miejsce było super,masa drewna na ogień i strumyk kilka metrów dalej.Zacząłem lepić szałas, gdy nagle strzał.Ukląkłem instynktownie.To było bardzo bliskie bum.Spoglądam przez kępę małych świerków  na ten zrąb a tam,jakieś 100 metrów ode mnie stoi myśliwy ze sztucerem.Słyszę szczekanie psa,który jak się domyśliłem pędził dziki z niewielkiego młodnika.Wyleciały dwa dziki i cisną w moją stronę.prosto na mnie.Myśliwy grzmotnął w tego drugiego a pierwszy dalej sadzi na mnie.To był najgorszy moment bo bałem się,że gość spróbuje strzelać do tego drugiego.Byłem za kilkoma świerczkami na linii dzik-flinta!Chciałem krzyknąć ale bałem się reakcji zwierza.Pędził jak szalony i mógłby się nie zatrzymać na rozkaz a ważył na pewno ze stówę bo jak przebiegł dwa metry obok mnie to ziemia drżała.Myśliwy skupił się na swoim strzelonym dziku.Nie widział mnie i ja mu się nie pokazałem.Ale było groźnie.Nie chciałbym przechodzić tego raz jeszcze.Potem podjechał samochód,wrzucili martwego czarnuch na przyczepkę i pojechali.
			 
			
					
				
				: 12 lut 2009, 23:15
				autor: volt
				zdybi pisze:Byłem za kilkoma świerczkami na linii dzik-flinta!Chciałem krzyknąć ale bałem się reakcji zwierza.Pędził jak szalony i mógłby się nie zatrzymać na rozkaz
 Na tym polegał Twój błąd, ryzykowałeś postrzał, albo rykoszet. Dzik z pewnością nie zatrzymałby się (chyba że znasz sekretne hasło na stop dla dzików;) ), ale najprawdopodobniej po prostu odbiłby w lewo lub w prawo. Taką samą sytuację miałem raz na nagonce, gdy z młodnika po lewej wyskoczył jeleń. Pędził prosto na mnie. Nim zdążyłem pomyśleć, już darłem się jak opętany. Jeleń skręcił w lewo i minął mnie w odległości jakiś 3 metrów. 
Poza tym ujawniając się wrzaskiem, albo jeszcze lepiej wrzaskiem i wymachiwaniem rękami, dałbyś znać o sobie myśliwemu, który najprawdopodobniej nawet nie próbowałby wtedy złożyć się do drugiego strzału. 
W zależności od kalibru i rodzaju zabłąkana kula może przelecieć od 1 do 3 kilometrów (nie uwzględniam spadku spowodowanego grawitacją), jest to więc stosunkowo spore zagrożenie. 
Myślę że jedynym racjonalnym rozwiązaniem podczas spotkania z myśliwym jest po prostu jasno i dobitnie dać mu znać, w którym miejscu się znajdujemy. Teoretycznie nie powinien strzelać, jeśli nie ma pewnego kulochwytu. Praktycznie zaś zwiększa to nasze szanse przeżycia 

 
			
					
				
				: 06 kwie 2009, 20:14
				autor: Buszmen
				Taaa... ja się już raz spotkałem z panem leśniczym 

 wszystko spoko nawet nas (bo byłem na wypadzie z kumplem) naprowadził bo mapę mieliśmy słabą... ale kiedy powiedzieliśmy mu że nie należymy do żadnego harcerstwa (a byliśmy w mundurach [w panterke oczywiście 

 ]) troszke się "zmieszał" a szczególnie dziwnie spoglądał się na mój wielki kochany nóż u pasa 
 
 
Następnym razem chyba powiem, że jednak jesteśmy w harcerstwie 
