Woda ale inaczej
: 24 kwie 2013, 21:23
Zwykle jak rozmawiamy o wodzie, to o sposobach jak oczyścić taką wodę. Pomyślałem że dawno nie było myślenia co robić by nie trzeba było filtrować:
W układzie naturalnego pozyskania wody - to MY musimy się dostosować do otoczenia a nie otoczenie do nas.
1. należy uwzględniać fakt, iż prymitywne metody filtacji służą minimalizacji ryzyka a nie liwkidacji zagrożeń.
2. Dobrą metodą wstępnej oceny stanu wody jest bioindykacja. Występowanie organizmów wrażliwych na zanieczyszczenia: rozwielitek wskazuje na brak zanieczyszczeń chemicznych.
Uwagi: raki gatunków obcych np. pręgowany (Orconectes limosus) nie jest wyznacznikiem czystości wód, podobnie jak rak sygnałowy Pacifastacus lenisculus
3. Występowanie dużej ilości gatunków a małej liczebności drobnych organizmów wskazuje na czystość wód, podobnie jak jej znaczna przeźroczystość
4. Występowanie namułów koloru szarego z dużą kolonią rurecznika lub czerwonych komarów jak ochotka wskazuje na zanieczyszczenie ściekami bytowymi. Pojedyncze egzemplarze nie powinny wywołać niepokoju ale kolonie już tak. (występują często w okolicy zrzutów wód z oczyszczalni czy wylotów kanalizacji deszczowej (nielegalne podłączenia szamb), oraz gdy rowy są zasilane np. odpływem gnojowicy czy odcieków z obornika lub innych stałych źródeł zanieczyszczeń.
5. Woda winna mieć delikatny zapach naturalny, roślinny lub ziemisty ale nie intensywny (szczególnie gdy nie znajdujemy uzasadnienia źródeł zapachu) . Nigdy nie powinna śmierdzieć rybami (świadczyć może o występowaniu sinic, lub rozkładających się ryb lub innych organizmów).
6. Odległości w Polsce nie są na tyle duże, by warto było na siłę próbować uzdatniać wodę, gdy nie jest to absolutnie konieczne.
7. Znajomość roślin, owoców. W okresie wiosennym duże ilości wody można pozyskać np. z brzozy, nacinając chociażby jedną z gałązek.
W wielu rejonach naszego kraju, istnieją miejsca, gdzie biją naturalne źródła. Nie zawsze to jest źródełko artezyjskie tryskające jak w bajkach. Bardzo często tworzą wysięki gruntowe - wówczas należy takie miejsce przegłębić i poczekać aż woda się wyklaruje. Bardzo często można jest spotkać u podnóży dużych wydm, skarp. Ich obecność łatwo rozpoznać w lesie iglastym - gwałtownie zwiększa liczba drzew liściastych. Źródła te występują często w okolicy jezior, oczek wodnych ( a może odwrotnie, te zbiorniki występują blisko miejsc źródłowych).
Destylacja nie jest panaceum na uzyskanie czystej wody. Uzyskany towar jest bardzo zależny od temperatury i zawartych związkach chem. - alkohol i inne zw. organiczne odparowuje w bardzo zbliżonej temperaturze jak woda. Łatwo przenieść te zanieczyszczenia do destylatu. Stąd ważna jest zawartość wyjściowa zacieru, by głowa później nie bolała...
Zwykle małe rzeczki którymi poruszamy się na spływach niosą wodę w miarę czystą, w której to bez obaw szorujemy np. gary. Można wówczas zrobić uproszczony filtr wody. Wykopać dołek, niedaleko rzeczki. Dobrze gdy grunt piaszczysty - wówczas mamy szansę na wodę czystszą niż bezpośrednio z rzeczki. Oczywiście wysiłek kopania opłaca się jeśli planujemy zatrzymać się trochę dłużej w danym miejscu.
Ponadto warto posiadać większe naczynie, które pozwoli uzupełnić braki w momencie samej wędrówki, tak przy okazji.
Czerpanie wody ze źródełek, górskiego strumyka, leśnych cieków nie podciągałbym pod extremum raczej zwiększenie ryzyka. Nie raz zdarza się pić wodę prosto z jeziora, rzeczki i nie jest to gwarancją ekscesów. Nie ma co demonizować.
Każdy widzi i sam ocenia - każdy rozum swój ma. Jeśli ktoś tej wiedzy praktycznej nie posiadzie, to może i filtr go zawiedzie jeśli nie rozróżnia i nie pojmuje co filtrują te filtry i na jakiej zasadzie. Nadmierna wiara jest bardziej zgubna.
Filtrowanie wody z rzeki czy z kranu u gospodarza (zakładając iż woda pochodzi z studni kopanej) - ryzyko podobne, choć wiemy że gospodarz żyje - warto ją tylko przegotować, a nie pic na surowo. No chyba że mamy czas by przygotować nasz żołądek na zmiany flory bakteryjnej.
Mimo wszystko filtry to dobra rzecz, bo nas uniezależniają. To jak korzystanie z mapy kompasu a GPS.
Pamiętać należy, że im bardziej zanieczyszczona woda, tym krótsze życie wkładów. Oraz że filtr węglowy raz zamoczony nie warto trzymać dłużej niż miesiąc (ryzyko rozwoju własnej flory bakteryjnej - w końcu w zamknięciu ma ciepło i wilgotno).
Więc jeśli ktoś ma sprawdzone pomysły, jak trafiać na wodę zdatną do picia, to zapraszam do dyskusji.
W układzie naturalnego pozyskania wody - to MY musimy się dostosować do otoczenia a nie otoczenie do nas.
1. należy uwzględniać fakt, iż prymitywne metody filtacji służą minimalizacji ryzyka a nie liwkidacji zagrożeń.
2. Dobrą metodą wstępnej oceny stanu wody jest bioindykacja. Występowanie organizmów wrażliwych na zanieczyszczenia: rozwielitek wskazuje na brak zanieczyszczeń chemicznych.
Uwagi: raki gatunków obcych np. pręgowany (Orconectes limosus) nie jest wyznacznikiem czystości wód, podobnie jak rak sygnałowy Pacifastacus lenisculus
3. Występowanie dużej ilości gatunków a małej liczebności drobnych organizmów wskazuje na czystość wód, podobnie jak jej znaczna przeźroczystość
4. Występowanie namułów koloru szarego z dużą kolonią rurecznika lub czerwonych komarów jak ochotka wskazuje na zanieczyszczenie ściekami bytowymi. Pojedyncze egzemplarze nie powinny wywołać niepokoju ale kolonie już tak. (występują często w okolicy zrzutów wód z oczyszczalni czy wylotów kanalizacji deszczowej (nielegalne podłączenia szamb), oraz gdy rowy są zasilane np. odpływem gnojowicy czy odcieków z obornika lub innych stałych źródeł zanieczyszczeń.
5. Woda winna mieć delikatny zapach naturalny, roślinny lub ziemisty ale nie intensywny (szczególnie gdy nie znajdujemy uzasadnienia źródeł zapachu) . Nigdy nie powinna śmierdzieć rybami (świadczyć może o występowaniu sinic, lub rozkładających się ryb lub innych organizmów).
6. Odległości w Polsce nie są na tyle duże, by warto było na siłę próbować uzdatniać wodę, gdy nie jest to absolutnie konieczne.
7. Znajomość roślin, owoców. W okresie wiosennym duże ilości wody można pozyskać np. z brzozy, nacinając chociażby jedną z gałązek.
W wielu rejonach naszego kraju, istnieją miejsca, gdzie biją naturalne źródła. Nie zawsze to jest źródełko artezyjskie tryskające jak w bajkach. Bardzo często tworzą wysięki gruntowe - wówczas należy takie miejsce przegłębić i poczekać aż woda się wyklaruje. Bardzo często można jest spotkać u podnóży dużych wydm, skarp. Ich obecność łatwo rozpoznać w lesie iglastym - gwałtownie zwiększa liczba drzew liściastych. Źródła te występują często w okolicy jezior, oczek wodnych ( a może odwrotnie, te zbiorniki występują blisko miejsc źródłowych).
Destylacja nie jest panaceum na uzyskanie czystej wody. Uzyskany towar jest bardzo zależny od temperatury i zawartych związkach chem. - alkohol i inne zw. organiczne odparowuje w bardzo zbliżonej temperaturze jak woda. Łatwo przenieść te zanieczyszczenia do destylatu. Stąd ważna jest zawartość wyjściowa zacieru, by głowa później nie bolała...
Zwykle małe rzeczki którymi poruszamy się na spływach niosą wodę w miarę czystą, w której to bez obaw szorujemy np. gary. Można wówczas zrobić uproszczony filtr wody. Wykopać dołek, niedaleko rzeczki. Dobrze gdy grunt piaszczysty - wówczas mamy szansę na wodę czystszą niż bezpośrednio z rzeczki. Oczywiście wysiłek kopania opłaca się jeśli planujemy zatrzymać się trochę dłużej w danym miejscu.
Ponadto warto posiadać większe naczynie, które pozwoli uzupełnić braki w momencie samej wędrówki, tak przy okazji.
Czerpanie wody ze źródełek, górskiego strumyka, leśnych cieków nie podciągałbym pod extremum raczej zwiększenie ryzyka. Nie raz zdarza się pić wodę prosto z jeziora, rzeczki i nie jest to gwarancją ekscesów. Nie ma co demonizować.
Każdy widzi i sam ocenia - każdy rozum swój ma. Jeśli ktoś tej wiedzy praktycznej nie posiadzie, to może i filtr go zawiedzie jeśli nie rozróżnia i nie pojmuje co filtrują te filtry i na jakiej zasadzie. Nadmierna wiara jest bardziej zgubna.
Filtrowanie wody z rzeki czy z kranu u gospodarza (zakładając iż woda pochodzi z studni kopanej) - ryzyko podobne, choć wiemy że gospodarz żyje - warto ją tylko przegotować, a nie pic na surowo. No chyba że mamy czas by przygotować nasz żołądek na zmiany flory bakteryjnej.
Mimo wszystko filtry to dobra rzecz, bo nas uniezależniają. To jak korzystanie z mapy kompasu a GPS.
Pamiętać należy, że im bardziej zanieczyszczona woda, tym krótsze życie wkładów. Oraz że filtr węglowy raz zamoczony nie warto trzymać dłużej niż miesiąc (ryzyko rozwoju własnej flory bakteryjnej - w końcu w zamknięciu ma ciepło i wilgotno).
Więc jeśli ktoś ma sprawdzone pomysły, jak trafiać na wodę zdatną do picia, to zapraszam do dyskusji.