Ostróda - Drwęckie - Szeląg - Stare Jabłonki - Ostróda
: 30 kwie 2012, 11:31
Zgodnie z obietnicą postanowiłem napisać króciutkie sprawozdanie/opis trasy dookoła jezior Drwęckiego i Szeląga.
W trasę, na przekór wszystkim grylsoidalnym maczomenom, zamiast noża zabrałem nożyczki do paznokci. Nie zaatakował mnie żaden zwierz (poza mrówką), nie napadli bandyci, nie musiałem stawiać tysiąca szałasów, ani wycinać hektara dżungli w poszukiwaniu utraconej męskości, za to wygodnie odpakowałem sobie zupę. Nie mam nic przeciwko kolekcjonerom i fanatykom, za to sporo mogę zarzucić tandetnym reklamom i kreowanemu wizerunkowi agresywnego "destroyera" - tylko po to, żeby wcisnąć ludziom gadżety Gerbera.
Zacząłem w okolicach dworca PKP/PKS w Ostródzie (pozdrawiam serdecznie forumowiczów związanych z tym miastem!). Na początek niebieski szlak, spod dworca do Piławek. Zboczyłem odrobinę, żeby rzucić okiem na jez. Czarne.
W Piławkach trzeba było przejść przez drogę, kawałek lasem i znalazłem się w Faltyjankach, skąd starałem się dotrzeć do Szeląga. Nie był łatwo - poszedłem najpierw na północ, później trochę za bardzo na południe, trochę nieopodal bagien, trochę strasząc dorodną łanię. Z lasu wyszedłem jakieś 2,5 km od planowanego miejsca. Nie lubię chodzić poboczem, ale co było począć... (użytkownicy GPSów pewnie nie mają takich problemów).
Zaraz za Szelągiem skręciłem w las nad jez. Szeląg Wielki. Minąłem parę ośrodków i puściłem się leśną drogą, niedaleko brzegu jeziora. Piszę niedaleko, bo to jezioro rynnowe, tzn. brzeg najczęściej stanowi stroma skarpa. Można było w kilku miejscach swobodnie zejść nad brzeg, znalazłem też niczego sobie pomost.
Gdzieś w połowie długości do jeziora wpada rzeczka - Taborzanka. Są tam też całkiem mazurskie bagna. Było dość późno, więc gdzieś w tych okolicach rozbiłem "obozowisko" - tzn. hamak i tarp, i zająłem się swobodną drzemką.
Następnego dnia rano doszedłem do Plichty (sklep spożywczy, jeden z dwóch we wsi, był czynny o 6.30 w niedzielę) i stamtąd ruszyłem leśną drogą do Zawad i dalej do Starych Jabłonek. To jedna z wielu możliwych tras - można też wrócić nad jezioro, przejść przez Kątno.
W Starych Jabłonkach (pan Rysio, autochton, zapytany kiedyś "Jak się nazywa mieszkaniec Starych Jabłonek?" przytomnie odpowiedział: "Mazur!") nieco podjadłem i puściłem się żółtym szlakiem przez Buńki dookoła drugiej części Szeląga - jez. Szeląg Mały. Niestety, pomimo starań PTTK, nie dałem rady dojść szlakiem do końca, z lasu wyszedłem przez jakiś chruśniak na drogę na Idzbark.
Tu zadałem dość poważne sobie pytanie: Co wybrać?
Na dworzec w Starych Jabłonkach było 15 minut na piechotę, droga biegnie przyjemnym, cienistym laskiem. Żeby wrócić do Ostródy czeka na mnie 2h w skwarze, po asfalcie (biegnie tam zielony szlak rowerowy). Przyjemnie byłoby wrócić pociągiem do domu, ale zdecydowałem się na przejście jeszcze tego kawałka. Trochę wody wylewałem na siebie, trochę wypijałem i powoli doszedłem do miejsca, z którego zacząłem ten spacer. Warto wiedzieć o skrócie - można za Lubajnami idąc wzdłuż torów skręcić w trzciny i przejść 300m zaraz obok nasypu kolejowego, przejść przez most na Drwęcy (jest tam kładka dla pieszych), wychodząc na ul. Mazurskiej w Ostródzie.
Czy było warto? Pewnie że tak!
W lesie było cicho i spokojnie - poza przeludnionym odcinkiem do Piławek, gdzie sobotni wczasowicze (hej, sokooooły!) wjechali autami do lasu i obrabiali drewno na ogniska przywiezionymi ze sobą piłami spalinowymi, na odcinku 3 km trafiłem na dwie takie grupki - nie wyglądali mi oni ani na harcerzy, ani na pracowników leśnych. Co dziwne, miejsce przeznaczone do takich harców stało puste. Uroczych zakątków była cała masa, im bardziej szedłem nie w tą stronę co trzeba, tym było ładniej. Wymasowałem oczy wiosenną zielenią, dałem głowie odpocząć od natarczywych reklam i migoczącego Internetu.
Galeria możliwie mało spektakularnych zdjęć:
https://picasaweb.google.com/luke.jastr ... directlink
W trasę, na przekór wszystkim grylsoidalnym maczomenom, zamiast noża zabrałem nożyczki do paznokci. Nie zaatakował mnie żaden zwierz (poza mrówką), nie napadli bandyci, nie musiałem stawiać tysiąca szałasów, ani wycinać hektara dżungli w poszukiwaniu utraconej męskości, za to wygodnie odpakowałem sobie zupę. Nie mam nic przeciwko kolekcjonerom i fanatykom, za to sporo mogę zarzucić tandetnym reklamom i kreowanemu wizerunkowi agresywnego "destroyera" - tylko po to, żeby wcisnąć ludziom gadżety Gerbera.
Zacząłem w okolicach dworca PKP/PKS w Ostródzie (pozdrawiam serdecznie forumowiczów związanych z tym miastem!). Na początek niebieski szlak, spod dworca do Piławek. Zboczyłem odrobinę, żeby rzucić okiem na jez. Czarne.
W Piławkach trzeba było przejść przez drogę, kawałek lasem i znalazłem się w Faltyjankach, skąd starałem się dotrzeć do Szeląga. Nie był łatwo - poszedłem najpierw na północ, później trochę za bardzo na południe, trochę nieopodal bagien, trochę strasząc dorodną łanię. Z lasu wyszedłem jakieś 2,5 km od planowanego miejsca. Nie lubię chodzić poboczem, ale co było począć... (użytkownicy GPSów pewnie nie mają takich problemów).
Zaraz za Szelągiem skręciłem w las nad jez. Szeląg Wielki. Minąłem parę ośrodków i puściłem się leśną drogą, niedaleko brzegu jeziora. Piszę niedaleko, bo to jezioro rynnowe, tzn. brzeg najczęściej stanowi stroma skarpa. Można było w kilku miejscach swobodnie zejść nad brzeg, znalazłem też niczego sobie pomost.
Gdzieś w połowie długości do jeziora wpada rzeczka - Taborzanka. Są tam też całkiem mazurskie bagna. Było dość późno, więc gdzieś w tych okolicach rozbiłem "obozowisko" - tzn. hamak i tarp, i zająłem się swobodną drzemką.
Następnego dnia rano doszedłem do Plichty (sklep spożywczy, jeden z dwóch we wsi, był czynny o 6.30 w niedzielę) i stamtąd ruszyłem leśną drogą do Zawad i dalej do Starych Jabłonek. To jedna z wielu możliwych tras - można też wrócić nad jezioro, przejść przez Kątno.
W Starych Jabłonkach (pan Rysio, autochton, zapytany kiedyś "Jak się nazywa mieszkaniec Starych Jabłonek?" przytomnie odpowiedział: "Mazur!") nieco podjadłem i puściłem się żółtym szlakiem przez Buńki dookoła drugiej części Szeląga - jez. Szeląg Mały. Niestety, pomimo starań PTTK, nie dałem rady dojść szlakiem do końca, z lasu wyszedłem przez jakiś chruśniak na drogę na Idzbark.
Tu zadałem dość poważne sobie pytanie: Co wybrać?
Na dworzec w Starych Jabłonkach było 15 minut na piechotę, droga biegnie przyjemnym, cienistym laskiem. Żeby wrócić do Ostródy czeka na mnie 2h w skwarze, po asfalcie (biegnie tam zielony szlak rowerowy). Przyjemnie byłoby wrócić pociągiem do domu, ale zdecydowałem się na przejście jeszcze tego kawałka. Trochę wody wylewałem na siebie, trochę wypijałem i powoli doszedłem do miejsca, z którego zacząłem ten spacer. Warto wiedzieć o skrócie - można za Lubajnami idąc wzdłuż torów skręcić w trzciny i przejść 300m zaraz obok nasypu kolejowego, przejść przez most na Drwęcy (jest tam kładka dla pieszych), wychodząc na ul. Mazurskiej w Ostródzie.
Czy było warto? Pewnie że tak!
W lesie było cicho i spokojnie - poza przeludnionym odcinkiem do Piławek, gdzie sobotni wczasowicze (hej, sokooooły!) wjechali autami do lasu i obrabiali drewno na ogniska przywiezionymi ze sobą piłami spalinowymi, na odcinku 3 km trafiłem na dwie takie grupki - nie wyglądali mi oni ani na harcerzy, ani na pracowników leśnych. Co dziwne, miejsce przeznaczone do takich harców stało puste. Uroczych zakątków była cała masa, im bardziej szedłem nie w tą stronę co trzeba, tym było ładniej. Wymasowałem oczy wiosenną zielenią, dałem głowie odpocząć od natarczywych reklam i migoczącego Internetu.
Galeria możliwie mało spektakularnych zdjęć:
https://picasaweb.google.com/luke.jastr ... directlink