Olkusz - Sztoła - Płoki
: 16 kwie 2012, 15:47
14-15 Marca zaplanowałem spędzić z ojcem w okolicach Sztoły.
Plan był taki aby z Olkusza dojść do Sztoły przez malutką pustynię, a na drugi dzień dojść przez lasy do Trzebini.
Ostatecznie plany nieco się rypły.
Pociąg z Katowic do Olkusza poruszał się z tak zawrotną prędkością, że odcinek ten pokonał w 2h 20minut.
Nieco lepiej było z Bielska do Katowic.
Ostatecznie w Olkuszu pojawiłem się o 14:30, do tego GPS z mapami nie chciał znaleźć pozycji, udało się to dopiero po 20 minutach.
Było nieco przed 15:00 wiec zrezygnowałem z przejścia przez pustynię, nieco ją tylko musnąłem gdyż to była najbliższa droga nad Sztołę.
Nieco ponad 9.5km i doszliśmy nad miejsce obozowiska, była 17:00
Na miejscu zastaliśmy ślady po jakimś obozie, nasyfione jak cholera ale nie było już czasu na zmianę miejscówki. Nieopodal słychać byłą ciągłe śmiechy i krzyki, w dole "kanionu" bawiła się na całego grupka "łuczników".
Zanim pozbieraliśmy drzewo było już ciemno, trzeba było jeszcze rozbić namiot jedno osobowy oraz plandekę, no i zrobić jakiś daszek nad głową gdyż cały czas siąpiło.
Ostatecznie przyszedł mocny i zimny wiatr, więc rozebrałem moją sypialnię i zrobiłem ściankę, przy której siedzieliśmy do późna. Wyglądało to jak przystanek autobusowy.
Poszliśmy spać o 1:00, jako że mocno się rozlało, nie chciało mi się biegać po deszczu i na nowo wiązać i ustawiać plandekę. Poszliśmy z ojcem spać do jedno osobowego namiotu (210x90cm) hardcorowa nocka, nie było miejsca żeby pierdnąć, nawet nie było czym oddychać, ale przy najmniej nie zmokłem. Temperatura w namiocie sięgała (sic!) 26 stopni! Na zewnątrz było przyjemnie bo gdzieś 9 stopni.
Na drugi dzień, po zjedzeniu kiełbaski i wypiciu super mocnej kawy, pojawił się ogromy bul brzucha. Zwinęliśmy obóz, zakopaliśmy ognisko i ruszyliśmy z planem dotarcia do Trzebini.
Ból brzucha cały czas się nasilał, nospa ani inne podobne leki z apteczki nie pomagały, dotarliśmy do wioski Płoki, zobaczywszy stojący autobusik PKS-u nie miałem już siły iść dalej, bo brzuch bolał coraz mocniej. Kupiłem tylko w pobliskim sklepiku setkę i piwo. Wypiłem w autobusiku który dowiózł nas do Trzebini. W oczekiwaniu na pociąg (20min.) do Katowic, koktajl pomógł i bul brzucha przeszedł całkowicie.
W Katowicach został odwołany jeden pociąg z powodu jakiegoś fałszywego alarmu, AT przeszukiwało pociąg z psami :O
Półtora godziny oczekiwania na najzimniejszym dworcu Świata, teraz podczas remontu jest większy przeciąg niż w Kieleckim
Do domu dotarliśmy gdzieś koło 18:00, wyprawę jednak zaliczam do udanych. Lasy piękne, na pewno wybiorę się tam jeszcze nie raz.
Kilka fotek, gdyż nie miałem czasu ich robić, a na drugi dzień nie miałem na to siły.

GPS dla ciekawskich:
Do bazy: http://www.wandermap.net/route/1516148# ... ts_terrain
Powrót: http://www.wandermap.net/route/1516147# ... ts_terrain
Plan był taki aby z Olkusza dojść do Sztoły przez malutką pustynię, a na drugi dzień dojść przez lasy do Trzebini.
Ostatecznie plany nieco się rypły.
Pociąg z Katowic do Olkusza poruszał się z tak zawrotną prędkością, że odcinek ten pokonał w 2h 20minut.
Nieco lepiej było z Bielska do Katowic.
Ostatecznie w Olkuszu pojawiłem się o 14:30, do tego GPS z mapami nie chciał znaleźć pozycji, udało się to dopiero po 20 minutach.
Było nieco przed 15:00 wiec zrezygnowałem z przejścia przez pustynię, nieco ją tylko musnąłem gdyż to była najbliższa droga nad Sztołę.
Nieco ponad 9.5km i doszliśmy nad miejsce obozowiska, była 17:00
Na miejscu zastaliśmy ślady po jakimś obozie, nasyfione jak cholera ale nie było już czasu na zmianę miejscówki. Nieopodal słychać byłą ciągłe śmiechy i krzyki, w dole "kanionu" bawiła się na całego grupka "łuczników".
Zanim pozbieraliśmy drzewo było już ciemno, trzeba było jeszcze rozbić namiot jedno osobowy oraz plandekę, no i zrobić jakiś daszek nad głową gdyż cały czas siąpiło.
Ostatecznie przyszedł mocny i zimny wiatr, więc rozebrałem moją sypialnię i zrobiłem ściankę, przy której siedzieliśmy do późna. Wyglądało to jak przystanek autobusowy.
Poszliśmy spać o 1:00, jako że mocno się rozlało, nie chciało mi się biegać po deszczu i na nowo wiązać i ustawiać plandekę. Poszliśmy z ojcem spać do jedno osobowego namiotu (210x90cm) hardcorowa nocka, nie było miejsca żeby pierdnąć, nawet nie było czym oddychać, ale przy najmniej nie zmokłem. Temperatura w namiocie sięgała (sic!) 26 stopni! Na zewnątrz było przyjemnie bo gdzieś 9 stopni.
Na drugi dzień, po zjedzeniu kiełbaski i wypiciu super mocnej kawy, pojawił się ogromy bul brzucha. Zwinęliśmy obóz, zakopaliśmy ognisko i ruszyliśmy z planem dotarcia do Trzebini.
Ból brzucha cały czas się nasilał, nospa ani inne podobne leki z apteczki nie pomagały, dotarliśmy do wioski Płoki, zobaczywszy stojący autobusik PKS-u nie miałem już siły iść dalej, bo brzuch bolał coraz mocniej. Kupiłem tylko w pobliskim sklepiku setkę i piwo. Wypiłem w autobusiku który dowiózł nas do Trzebini. W oczekiwaniu na pociąg (20min.) do Katowic, koktajl pomógł i bul brzucha przeszedł całkowicie.
W Katowicach został odwołany jeden pociąg z powodu jakiegoś fałszywego alarmu, AT przeszukiwało pociąg z psami :O
Półtora godziny oczekiwania na najzimniejszym dworcu Świata, teraz podczas remontu jest większy przeciąg niż w Kieleckim

Do domu dotarliśmy gdzieś koło 18:00, wyprawę jednak zaliczam do udanych. Lasy piękne, na pewno wybiorę się tam jeszcze nie raz.
Kilka fotek, gdyż nie miałem czasu ich robić, a na drugi dzień nie miałem na to siły.














GPS dla ciekawskich:
Do bazy: http://www.wandermap.net/route/1516148# ... ts_terrain
Powrót: http://www.wandermap.net/route/1516147# ... ts_terrain