A no szkoda, taką miałam chęć na menażkę z bogatą aurą historii. To cenny byłby nabytek, cóż, mówi się trudno.
Bo chodziło o ten uśmiech. Tak prawie rok temu, rąbałam sobie drwa, aż nagle jedno polano odłączyło się od
stada i pięknym łukiem trafiło mnie dokładnie pod nosem w górną wargę wybijając prawą dwójkę. Gwiazdy zobaczyłam, krew w ustach poczułam, zęba straciłam a gdy spojrzałam do lustra warga nieco spuchnięta i mała kreska nad wargą. Opuchlizna poszła do wewnątrz, ciekawe. Bałam się, co ludziska we wsi pomyślą, że z mama pobiłyśmy się?
Dlatego był problem z uśmiechem. Ale i tak poślę ci dwa uśmiechy jako dowód uznania za dzielenie się z młodymi swoją historią. To cenne, w rzeczach mistrza mieszka część jego ducha i umiejętności
Mogą być takie uśmiechy?