szlakiem Śladami Powstania Styczniowego na lekko
: 12 sty 2012, 19:00
Szlak mieści się w puszczy Knyszyńskiej. Jego długość to 49 km. Także w sam raz na jednodniowy spokojny spacerek jedynie z niezbędnymi zabawkami. Dla mnie celem głównym było sprawdzenie wygody użytkowania nerki przed zbliżającą się 100-ką (1,5 l wody na 50 km-ów to za dużo, no i polerek trzeba czymś mniejszym zastąpić bo był zbędny - jakaś dodatkowa koszulka termo wystarczy na dogrzanie się w razie "W") oraz spodni wiatro i wodoodpornych. Z Sokółki wystartowaliśmy ok. godziny 8.50. Na dzień dobry pierwsza wpadka nawigacyjna która po cofnięciu się o 500 m. została naprawiona. Paręnaście kilometrów dalej następna - ale się nie wracaliśmy na szlak tylko dobiliśmy do niego parę km dalej. Szlak jest za Sokółką kiepsko oznaczony i należy iść "na mapę". Przed wejściem w las krótka narada "taktyczna" przy "rogatym" w miejscowości Lipina i ruszyliśmy dziarsko w krainę żubra i wilka. Do m. Kopna Góra spacerek odbywał sie bez większych wrażeń -szlak oznaczony super. Śmiechom i dyskusjom nie było końca. Krótka przerwa przy czeczocie i dalej hej ku przygodzie. Za Lipowym Mostem powoli zaczęło zmierzchać i szlak znów był oznaczony jakby od niechcenia (nie wiem czy wina tu pttku czy prowadzonych wycinek). Chwile później szliśmy już w ciemnościach. No i znów przez gadki chichrania i lezienie na pałę zgubiliśmy szlak i zamiast przy rezerwacie Chomontowszczyzna iść w prawo poleźliśmy prosto omijając w ten sposób najciekawszy odcinek szlaku (prowadzi przez las od drzewa do drzewa obok powstańczej mogiły do atrakcji należy również przekraczanie strumienia przepływającego w poprzek szlaku). Jakoś tak wewnątrz w pewnym momencie wyczuliśmy ,że znów leziemy nie tak jak trzeba. Szybkie rozglądanie się po okolicy i rzut oka na mapę i wiedzieliśmy gdzie jesteśmy - żółty szlak do Góran. Później ponownie wróciliśmy na szlak powstańczy i dotarliśmy nim do m. Waliły Stacja (wiadomo jak to jest kto zwalił ten wysiada) ok godziny 17.30. No co dalej. A no dalej przygoda z PKS-em. Lukamy jeden przystanek zero rozkładu. Idziemy do drugiego (na którym nie ma tez rozkładu) ,a tam ucieka nam autobus na Białystok sprzed nosa. No nic. Nie ma problemu dzwonie do brata ten sprawdza ,że następny autobus do B-stoku jest o 19.35. Nie ma problemu. Idziemy do restauracji przy stacji cpn. Pijemy se piwko wcinamy babkę ziemniaczaną z sosikiem (długo czekaliśmy na zamówienie ale było warto), pijemy następne piwko... o 19.20 czas iść na przystanek. Stoimy ,czekamy. No jedzie... przejeżdża obok nas stojących na przystanku jakby nas tam nie było. K.....a ten widocznie zatrzymuje się na tym pierwszym... Sprint za autobusem wybiegam za rogu i autobusu już nie widać na tym pierwszym też się nie zatrzymał... Po wykrzyczeniu kilku komplementów w stronę kierowcy i PKS-u zadzwoniłem po brata który po nas przyjechał (bo był to ostatni autobus) , ruszyliśmy dziarsko w kierunku B-stoku z buta śmiejąc się już tylko z całej sytuacji.
Zdjęcia
klik
ps. Pogoda wbrew zapowiedziom (deszcz ze śniegiem, temp na + i silny wiatr) dopisała. Było bezwietrznie, opadów zero, temp. delikatnie na - nawet przed zachodem słonko się pokazało
ps.2 zdjęcia słabej jakości bo robione zwykłymi głuptakami (no wiecie waga, objętość te sprawy
)
Zdjęcia
klik
ps. Pogoda wbrew zapowiedziom (deszcz ze śniegiem, temp na + i silny wiatr) dopisała. Było bezwietrznie, opadów zero, temp. delikatnie na - nawet przed zachodem słonko się pokazało

ps.2 zdjęcia słabej jakości bo robione zwykłymi głuptakami (no wiecie waga, objętość te sprawy
