Jako, że latem nie bardzo miałem czas na dłuższe wyprawy obiecałem sobie, że zima będzie tym "wolnym", dogodnym momentem do włóczenia się. Pięciodniowy wypad sylwestrowy, planowaliśmy już wcześniej u Dęba (Puszcza Notecka). Z braku funduszy, padło na teren bliżej mojego miejsca zamieszkania.
Wybraliśmy taką wycieczkę od Goleniowa do Wysokiej Kamieńskiej. Spokojny marsz, bez ciśnienia.
Po wyjściu z Goleniowa, ruszamy w stronę Stepnicy, potem kierując się lasami mniej lub bardziej w kierunku Wysokiej. Wędrując w tych lasach, zdziwiliśmy się olbrzymią ilością jelenia szlachetnego. Duża populacja jak na taki teren.
Staraliśmy się kierować na nocleg w pobliże jakiegoś źródła wody. Zwykle były to strumienie lub rzeczki. Sporo ich w tamtych rejonach.
Pierwszy nocleg przywitał nas niemiłą niespodzianką. Po rozbiciu plandeki, okazało się, że jakiś myśliwy, postanowił zrobić sobie "piesze" polowanie na jelenie. Bliskie strzały to nic miłego. Z drugiej strony, rzadko już się takich spotyka, myśliwych, którzy idą po tropie z flintą na ramieniu.
Następnego dnia pogoda dopisała i można było prawie cały dzień maszerować bez przeszkód. Dotarliśmy w przepiękne miejsce. Nad rzeczkę na której zrobiono zaporę.
Przed zaporą, woda rozlewała się wspaniale na hektary olsowego lasu, porośniętego trzcinami.
Ogrom życia w takim miejscu!. Dziki, jelenie, sarny oraz cała masa ptaków. Jak tam musi być wiosną! Do tego wszechobecne bobry. Jak w bajce.
Trzeciego dnia pogoda się nieco popsuła. Wiał silny wiatr i popadywał deszcz. Stacjonowaliśmy w starym lesie nad strumieniem. Stare buki i dęby, do tego ogromne świery. Wspaniały klimat. Tam też nazbieraliśmy boczniaka na zupę:) Niedaleko wielkie bobrowe żeremie.
Dzień przed Sylwestrem, obieramy miejscówkę na dwudniową stacjonarkę. Nad rzeką Wołczenicą. Z dala od sadyb ludzkich, za rzeką pośród rozległych bagien i zagajników świerkowych. Po prostu twierdza
Siedząc rano przy ognisku, przebiega obok nas stado jeleni. W powietrzu kruki i bileki, które bez ustanku "kwiliły". Jakby szykowały się do toków bądź gdzieś za lasami leżało jakieś martwe zwierzę i konkurowały o pokarm.
Wolny czas, spędzaliśmy na "leśnych" pracach. Struganie łyżek, łuk ogniowy z prawie mokrego drewna - zadziałał!. Wypalanie naczyń w kawałku pnia i inne zajęcia. Czas leciał jak z bicza. W nocy świat zagrzmiał

Huk wystrzałów i fajerwerków. Jak na froncie

Przy pohukiwaniu puszczyka "odpalamy" butelkę z czymś mocniejszym. Masa sms-ów i telefonów. A tam w lesie inny świat...
Ogólnie mieliśmy fajną, jesienną pogodę. Praktycznie cały czas temperatura na plusie, także można było wziąć lekkie puchowe śpiwory. Las o tej porze roku jest inny. Cisza, zamglony i odpoczywający taki... Można pozbierać myśli i pooddychać swobodniej.
Opis wędrówki jest dosyć ogólnikowy, wybaczcie

Tak czy siak odpocząłem i nabrałem świerzych sił. I o to chyba chodzi. Pozdrawiam Zdybi.