6-7.08.2011 Wyprawa rowerowa - Brzeźnica, Kłomino, Nadarzyce
: 15 sie 2011, 15:48
Witam!
Kolejną wyprawę z drużyną Martyna & Weissmann rozpoczęliśmy o 7 rano w sobotę 6 sierpnia ładując rowery do pociągu InterRegio do Kołobrzegu, na stacji Poznań Główny, z zamiarem dojechania do Jastrowia. Pociąg jechał planowo i o wpół do dziesiątej wysiedliśmy na stacji w Jastrowiu, przy nieco mglistej pogodzie. Mgła dosyć gęsta, zeszła około 11-12, ukazując piękne słońce, które towarzyszyło nam już do wieczora.
Kierowaliśmy się trasą asfaltową w kierunku Nadarzyce/Borne Sulinowo, dojeżdżając drogą z pięknymi leśnymi i polnymi widoczkami do Brzeźnicy. Tam sfotografowawszy napisy z końca lat 40tych z komunistyczną propagandą, skręciliśmy na Brzeźnicę-Kolonię, w kierunku na dawną bazę rakiet jądrowych koło Brzeźnicy-Kolonii.
Baza była jedną z trzech, w których były składowane radzieckie głowice jądrowe na terenie Polski, a które w ramach doktryny zaczepnej Układu Warszawskiego były przewidziane przez Ludowe Wojsko Polskie do natarcia na Bornholm i Danię. Obecnie bunkry są "administrowane" przez Lasy Państwowe, mieszkają w nich nietoperze, są otwarte i można do nich wejść, aczkolwiek wejście bez porządnych latarek to zdecydowanie nie najlepsza opcja.
Po obejrzeniu bunkrów, skierowaliśmy nasze wehikuły na Sypniewo, a następnie do byłego miasteczka koszarowego Armii Radzieckiej, czyli Kłomina. Budynki są sukcesywnie niszczone i rozbierane przez złodziei, część z nich została również rozebrana przez gminę Borne Sulinowo. Naprawdę warto to zobaczyć, dopóki te ruiny jeszcze stoją, aby uświadomić sobie rozmach tego miejsca, gdzie mieszkało nawet 5 tysięcy sowieckich żołnierzy.
Z Kłomina wyjechaliśmy w kierunku Nadarzyc, a przejechawszy Nadarzyce skierowaliśmy się na duży biwak Nadleśnictwa Czarnobór położony bezpośrednio nad Pilawą i Zalewami Nadarzyckimi. Jest tam prąd, dużo miejsca, ładna piaszczysta plaża nad jednym z zalewów, być może dla miłośników survivalu i ciszy nie jest to idealne miejsce. Obowiązuje jednak całkowity nakaz ciszy na biwaku, w większości przypadków respektowany przez mieszkańców. Oczywiście skorzystaliśmy na biwaku z kąpieli w Zalewie (dosyć płytko opadającym od strony brzegu) wieczorem i rano.
Następnego dnia w niedzielę, pogoda zdecydowanie się pogorszyła, zmuszając nas do pozostania w namiocie do około wpół do dwunastej, z powodu padającego falami deszczu. Deszcz niestety towarzyszył nam później chwilami w całej drodze powrotnej aż do Wałcza. Udaliśmy się starą poniemiecką brukowaną drogą do Szwecji, zaliczając po drodze kąpiel w płytkiej Pilawie. Obejrzeliśmy również wyrzucone luzem śmieci przez kajakarzy, którzy nieźle zabawili się kosztem przyrody, gratulacje. Droga do Szwecji chwilami była grząska i bagnista, ale dało się jakoś rowerem przejechać, z samochodem mogłoby być gorzej. Wjechawszy na asfalt drogi krajowej nr 22 w Szwecji, popedałowaliśmy do Ostrowca, gdzie w przydrożnym barze (polecam!) zjedliśmy pyszne pierogi ruskie z mięsnym sosem.
Ostatnim odcinkiem była szosa z Ostrowca do Wałcza, gdzie zapakowaliśmy się na szynobus Wałcz-Piła, by potem na dworcu Piła Główna przesiąść się w osobowy jadący z Koszalina do Poznania. Podróż zakończyliśmy planowo i bez przeszkód.
Łącze do zdjęć:
https://picasaweb.google.com/1108480823 ... directlink
Kolejną wyprawę z drużyną Martyna & Weissmann rozpoczęliśmy o 7 rano w sobotę 6 sierpnia ładując rowery do pociągu InterRegio do Kołobrzegu, na stacji Poznań Główny, z zamiarem dojechania do Jastrowia. Pociąg jechał planowo i o wpół do dziesiątej wysiedliśmy na stacji w Jastrowiu, przy nieco mglistej pogodzie. Mgła dosyć gęsta, zeszła około 11-12, ukazując piękne słońce, które towarzyszyło nam już do wieczora.
Kierowaliśmy się trasą asfaltową w kierunku Nadarzyce/Borne Sulinowo, dojeżdżając drogą z pięknymi leśnymi i polnymi widoczkami do Brzeźnicy. Tam sfotografowawszy napisy z końca lat 40tych z komunistyczną propagandą, skręciliśmy na Brzeźnicę-Kolonię, w kierunku na dawną bazę rakiet jądrowych koło Brzeźnicy-Kolonii.
Baza była jedną z trzech, w których były składowane radzieckie głowice jądrowe na terenie Polski, a które w ramach doktryny zaczepnej Układu Warszawskiego były przewidziane przez Ludowe Wojsko Polskie do natarcia na Bornholm i Danię. Obecnie bunkry są "administrowane" przez Lasy Państwowe, mieszkają w nich nietoperze, są otwarte i można do nich wejść, aczkolwiek wejście bez porządnych latarek to zdecydowanie nie najlepsza opcja.
Po obejrzeniu bunkrów, skierowaliśmy nasze wehikuły na Sypniewo, a następnie do byłego miasteczka koszarowego Armii Radzieckiej, czyli Kłomina. Budynki są sukcesywnie niszczone i rozbierane przez złodziei, część z nich została również rozebrana przez gminę Borne Sulinowo. Naprawdę warto to zobaczyć, dopóki te ruiny jeszcze stoją, aby uświadomić sobie rozmach tego miejsca, gdzie mieszkało nawet 5 tysięcy sowieckich żołnierzy.
Z Kłomina wyjechaliśmy w kierunku Nadarzyc, a przejechawszy Nadarzyce skierowaliśmy się na duży biwak Nadleśnictwa Czarnobór położony bezpośrednio nad Pilawą i Zalewami Nadarzyckimi. Jest tam prąd, dużo miejsca, ładna piaszczysta plaża nad jednym z zalewów, być może dla miłośników survivalu i ciszy nie jest to idealne miejsce. Obowiązuje jednak całkowity nakaz ciszy na biwaku, w większości przypadków respektowany przez mieszkańców. Oczywiście skorzystaliśmy na biwaku z kąpieli w Zalewie (dosyć płytko opadającym od strony brzegu) wieczorem i rano.
Następnego dnia w niedzielę, pogoda zdecydowanie się pogorszyła, zmuszając nas do pozostania w namiocie do około wpół do dwunastej, z powodu padającego falami deszczu. Deszcz niestety towarzyszył nam później chwilami w całej drodze powrotnej aż do Wałcza. Udaliśmy się starą poniemiecką brukowaną drogą do Szwecji, zaliczając po drodze kąpiel w płytkiej Pilawie. Obejrzeliśmy również wyrzucone luzem śmieci przez kajakarzy, którzy nieźle zabawili się kosztem przyrody, gratulacje. Droga do Szwecji chwilami była grząska i bagnista, ale dało się jakoś rowerem przejechać, z samochodem mogłoby być gorzej. Wjechawszy na asfalt drogi krajowej nr 22 w Szwecji, popedałowaliśmy do Ostrowca, gdzie w przydrożnym barze (polecam!) zjedliśmy pyszne pierogi ruskie z mięsnym sosem.
Ostatnim odcinkiem była szosa z Ostrowca do Wałcza, gdzie zapakowaliśmy się na szynobus Wałcz-Piła, by potem na dworcu Piła Główna przesiąść się w osobowy jadący z Koszalina do Poznania. Podróż zakończyliśmy planowo i bez przeszkód.
Łącze do zdjęć:
https://picasaweb.google.com/1108480823 ... directlink