Dzień Czwarty.
Pobudka, jest już 6:31!.
Obchód wyspy. Ktoś był tu już wcześniej. I pozostawił po sobie wyraźne ślady.
Ups! To nie o te ślady chodziło, tym bardziej, że tu niewątpliwie doszło do kłótni w rodzinie.
Na wyspie był ktoś większy i pozostawił po sobie zdecydowanie trwalsze ślady.
Qrde. Znowu nie to zdjęcie. Tym razem wreszcie właściwe. Ciekawe kto, jak długo i w jakim celu w ten sposób nocował na tej wyspie?
A to już moje obozowisko.
Płynę.
Mewa Śmieszka… chyba..
Kaczka obserwuje jak sarna przechodzi przez wodę na drugi brzeg wpadającego do Wisły strumienia…
Następne 20 kilometrów to zmieniający się brzeg, widoki, woda … kontemplacja, cisza, spokój i … i nagle mosty. Góra Kalwaria. Jestem na 476km.
I po spokoju. Dwa helikoptery zaczynają latać nad Wisłą w tę i z powrotem. Jakieś szkolenie, czy ki diabeł?.
W oddali widać już kominy elektrociepłowni Siekierki. Jestem na 491km Wisły i najwyższy czas na nocleg. Tym razem nocuję na olbrzymiej piaszczystej łasze. Mam już powoli dość tego piasku. Jest wszędzie. Jest w namiocie, w aparacie fotograficznym, w zupie chińskiej i w porannej kawie.
W promieniach krwawo zachodzącego słońca…
…szykuję obozowisko.
Pierwszy wieczór bez ogniska. Mam taki widok, że nie jest ono potrzebne.
Cdn…
[ Dodano: 2011-05-07, 17:04 ]
Dzień piąty – piątek 29.05
Poranna kawa i do roboty – zwijam obozowisko.
I płynę.
Pogłębiarka na wysokości plaży naturystów w Miedzeszynie.
Zbliżam się do Warszawy.
Kilka ujęć Warszawy z wody:
Piękna pogoda, więc sporo ludzi wyległo nad Wisłę. Znalazła się nawet ktoś na tyle odważny, żeby się w Wiśle wykąpać!
Dziewczyny opalają się toples. Mam więcej zdjęć, ale niestety wyszły nieostre.
Ostatnie spojrzenie na Warszawę.
Most śląsko-dąbrowski. Jak pomyślę, że normalnie to bym tkwił w podobnym korku…
Ostatni most w budowie…
… i jestem z powrotem na dzikiej Wiśle
Jestem na około 540km Wisły. Najwyższy czas poszukać pięknego miejsca na biwak.

Cdn.
[ Dodano: 2011-05-07, 19:19 ]
Dzień szósty – ostatni.
Zdjęcie ostatniego obozowiska. Trochę już jestem zmęczony tym składaniem i rozkładaniem wszystkich tych zabawek.
Płynę dalej. Plan na dzisiaj to przepłynąć ok. 15 km do Zakroczymia, na umówione miejsce końca spływu.
W oddali przelatuje klucz kormoranów.
Mijam most do Nowego Dworu i dopływam do Modlina.
Mijam most drogowy za Modlinem – trasa Gdańska – i przepływam przy znaku 555 kilometr Wisły. To oznacza że pokonałem już 200 km Wisłą.
Dwa kilometry dalej wpływam w starorzecze Wisły i tu kończę spływ. Jest godzina 12:00.
Jestem zmęczony, ale i zadowolony z udanej wyprawy. Teraz szybko do domku…, jeszcze w tym momencie nie zdawałem sobie sprawy, że już jutro będę na 3-dniowym spływie rzeką Rabką.
Podsumowując od poniedziałku do soboty przepłynąłem łącznie 202 km. Podczas całego spływu spotkałem dwie łodzie wędkarskie, trzy promy, trzy pracujące pogłębiarki i jedną motorówkę policyjną, która podpłynęła do mnie natychmiast jak wpłynąłem do Warszawy.
Jak na największą rzekę w Polsce, to zadziwiająco mało się nad nią dzieje. A szkoda. Bo jest to przepiękna rzeka.
Trafiłem na wyjątkowo piękną pogodę.
Dziękuję za uwagę i za miłe komentarze.
Pozdrawiam.
PS. To żółte cudo, wcale nie jest żółte, a w kolorze mango. Jest to kajak marki Prijon typ Posejdon.