Wędrówki po Kaszubach
: 19 kwie 2011, 20:32
Wycieczka została zaplanowana na sobotę i niedzielę 16/17 kwietnia. Plecak spakowałem w piątek wieczorem. Nowo zakupione zabawki płachta biwakowa i śpiwór Exped 500 firmy Fiord Nansen ( http://www.fjordnansen.com.pl/site/?mod ... 7&prod=476 )
Sobota rano pobudka o 6 szybie śniadanko dwie bułki na drogę i zarzucam plecak. Moje zdziwienie sięga zenitu. Plecak waży ze 20 kg. Przejazd autobusem do Kartuz i dalej w stronę Sierakowic trwa około 2 godzin. Wysiadam w miejscowości Glinne. Maszeruję przez las około 2 km.
Dochodzę do wniosku że warto by odbić bardziej na zachód w większe kompleksy leśne. Około 13 odpoczynek i posiłek regeneracyjny złożony z dwóch zabranych bułek. Kawa z termosu ma wspaniały smak. Idę blisko rezerwatu "Kurze Grzędu" Podmokły las i bagna.
Cału czas wędrując towarzyszy mi klangor żurawi. Celem wycieczki jest leśniczówka Mirachowo gdzie docieram około 16. Mam za sobą dystans około 12-13 km. Za wcześnie na biwak. Maszeruje dalej do rezerwatu "Lubygość" (http://www.fjordnansen.com.pl/site/?mod ... 7&prod=476) żeby zobaczyć żwirowe groty. Wracam w okolice leśniczówki około 19. Dopiero teraz dociera do mnie myśl że nie mam czym wrócić w niedzielę do Kartuz. Z okolicznych miejscowości Mirachowo i Kamienica Królewska nic w niedziele nie jeździ. Rozpaczliwy telefon do przyjaciela i konsultacje w necie z rozkładem jazdy. Wniosek - muszę wracać do szosy Kartuzy Sierakowice. Około 21 rozkładam plandekę i szykuje się do snu. W nocy około 2 przebudzenie i potrzeba wyjścia " w krzaki". Dylemat, ciepły śpiworek czy zimna kwietniowa noc. Jak zawsze natura okazała się silniejsza i wygnała mnie. Wracam pod plandekę i zdziwienie. Pomimo stroju nocnego (kalesony i podkoszulka termoaktywna) płachta biwakowa od wewnątrz jest mokra. Śpiwór odprowadzał ciepło z wnętrza niestety płachta nie. Małe przemeblowanie płachta idzie od tyłek i śpię już bez przeszkód do rana. Budzi mnie śpiew ptaków. Jest 6 rano. Zwijam obozowisko szybkie śniadanie i planowanie trasy powrotnej. Wyruszam około 7. Mam przed sobą 10 km i perspektywę załapania się na autobus o 10:40. Z mojego plecaka ubyło tylko 0,7 l kawy z termosu i 1 l wody, Resztę prowianty targam ze sobą z powrotem do domu. Los okazał się dla mnie okrutny i spóźniam się 20 minut na autobus. Do następnego muszę czekać półtorej godziny. Do Gdańska docieram około 16.
Refleksje i wnioski z wycieczki. Ważę plecak po powrocie do domu - 16,5 kg. Rozpakowuję wszytko i robię selekcję. Niepotrzebnych drobiazgów nabrałem prawie 5kg. m/n lornetka, toporek, kociołek z puszki, kubek i palenisko ( z ociekacza do sztućców) jeszcze inne drobiazgi. To co zabrałem do jedzenia też wróciło do domu nie naruszone ( zjadłem 2 bułki i dwa kawałki chleba) Konserwa turystyczna, dwie "chińskie" zupki, puree ziemniaczane, jogurt i jakaś mielonka przewędrowały na moich plecach 25 km po to by wylądować w lodówce. Mądrzejszy o doświadczenia planuje już następną wycieczkę. Tym razem dokładnie przemyśle każdy zabrany do plecaka przedmiot. 20kg to jak dla mnie za dużo na dwa dni do lasu. Zapraszam do obejrzenia zdjęć z wyprawy. https://picasaweb.google.com/waldek.ko/MirachowskieLasy#
Sobota rano pobudka o 6 szybie śniadanko dwie bułki na drogę i zarzucam plecak. Moje zdziwienie sięga zenitu. Plecak waży ze 20 kg. Przejazd autobusem do Kartuz i dalej w stronę Sierakowic trwa około 2 godzin. Wysiadam w miejscowości Glinne. Maszeruję przez las około 2 km.
Dochodzę do wniosku że warto by odbić bardziej na zachód w większe kompleksy leśne. Około 13 odpoczynek i posiłek regeneracyjny złożony z dwóch zabranych bułek. Kawa z termosu ma wspaniały smak. Idę blisko rezerwatu "Kurze Grzędu" Podmokły las i bagna.
Cału czas wędrując towarzyszy mi klangor żurawi. Celem wycieczki jest leśniczówka Mirachowo gdzie docieram około 16. Mam za sobą dystans około 12-13 km. Za wcześnie na biwak. Maszeruje dalej do rezerwatu "Lubygość" (http://www.fjordnansen.com.pl/site/?mod ... 7&prod=476) żeby zobaczyć żwirowe groty. Wracam w okolice leśniczówki około 19. Dopiero teraz dociera do mnie myśl że nie mam czym wrócić w niedzielę do Kartuz. Z okolicznych miejscowości Mirachowo i Kamienica Królewska nic w niedziele nie jeździ. Rozpaczliwy telefon do przyjaciela i konsultacje w necie z rozkładem jazdy. Wniosek - muszę wracać do szosy Kartuzy Sierakowice. Około 21 rozkładam plandekę i szykuje się do snu. W nocy około 2 przebudzenie i potrzeba wyjścia " w krzaki". Dylemat, ciepły śpiworek czy zimna kwietniowa noc. Jak zawsze natura okazała się silniejsza i wygnała mnie. Wracam pod plandekę i zdziwienie. Pomimo stroju nocnego (kalesony i podkoszulka termoaktywna) płachta biwakowa od wewnątrz jest mokra. Śpiwór odprowadzał ciepło z wnętrza niestety płachta nie. Małe przemeblowanie płachta idzie od tyłek i śpię już bez przeszkód do rana. Budzi mnie śpiew ptaków. Jest 6 rano. Zwijam obozowisko szybkie śniadanie i planowanie trasy powrotnej. Wyruszam około 7. Mam przed sobą 10 km i perspektywę załapania się na autobus o 10:40. Z mojego plecaka ubyło tylko 0,7 l kawy z termosu i 1 l wody, Resztę prowianty targam ze sobą z powrotem do domu. Los okazał się dla mnie okrutny i spóźniam się 20 minut na autobus. Do następnego muszę czekać półtorej godziny. Do Gdańska docieram około 16.
Refleksje i wnioski z wycieczki. Ważę plecak po powrocie do domu - 16,5 kg. Rozpakowuję wszytko i robię selekcję. Niepotrzebnych drobiazgów nabrałem prawie 5kg. m/n lornetka, toporek, kociołek z puszki, kubek i palenisko ( z ociekacza do sztućców) jeszcze inne drobiazgi. To co zabrałem do jedzenia też wróciło do domu nie naruszone ( zjadłem 2 bułki i dwa kawałki chleba) Konserwa turystyczna, dwie "chińskie" zupki, puree ziemniaczane, jogurt i jakaś mielonka przewędrowały na moich plecach 25 km po to by wylądować w lodówce. Mądrzejszy o doświadczenia planuje już następną wycieczkę. Tym razem dokładnie przemyśle każdy zabrany do plecaka przedmiot. 20kg to jak dla mnie za dużo na dwa dni do lasu. Zapraszam do obejrzenia zdjęć z wyprawy. https://picasaweb.google.com/waldek.ko/MirachowskieLasy#