Samotny spływ kajakowy rzeką Brdą.
: 27 lut 2011, 18:24
Cześć
Miał być wyjazd nad Narew, ale że koledze wraz ze spadkiem temperatur, zaczeło przybywac bardzo ważnaych powodów, aby nie jechać, to zmieniłem na Brdę i pojechałem sam.
Wyprawa była przez moment mocno zagrożona. Całe szczęście, że kot mógł mnie co najwyżej poobserwować zza drzewa, bez szans by przebiec mi drogę:)

Rzeka przy brzegach skuta lodem. Poziom wody powoli opadał, czemu towarzyszy niesamowity odgłos pękającego lodu

Nie na tyle jednak szybko opada, aby uwolnić z pod wody latarnię:

W ciągu dnia było dość ciepło (ok. -10C) i słonecznie

Ptactwu temperatura nie straszna, bardziej chyba obawiało sie mnie...

I mój pierwszy biwak w takich warunkach (-23C w nocy)... z kajakiem to spore wyzwanie:)... logistycznie..

Ognisko słabo grzało...

Nocleg nawet całkiem całkiem, budziłem się co 3 godziny, ale bardziej podduszony brakiem tlenu
bo nakrywałem sie całkowicie w spiworze.
I na koniec jeszcze raz rzeka w całej rozciągłości:

Miał być wyjazd nad Narew, ale że koledze wraz ze spadkiem temperatur, zaczeło przybywac bardzo ważnaych powodów, aby nie jechać, to zmieniłem na Brdę i pojechałem sam.
Wyprawa była przez moment mocno zagrożona. Całe szczęście, że kot mógł mnie co najwyżej poobserwować zza drzewa, bez szans by przebiec mi drogę:)

Rzeka przy brzegach skuta lodem. Poziom wody powoli opadał, czemu towarzyszy niesamowity odgłos pękającego lodu

Nie na tyle jednak szybko opada, aby uwolnić z pod wody latarnię:

W ciągu dnia było dość ciepło (ok. -10C) i słonecznie

Ptactwu temperatura nie straszna, bardziej chyba obawiało sie mnie...

I mój pierwszy biwak w takich warunkach (-23C w nocy)... z kajakiem to spore wyzwanie:)... logistycznie..

Ognisko słabo grzało...

Nocleg nawet całkiem całkiem, budziłem się co 3 godziny, ale bardziej podduszony brakiem tlenu

I na koniec jeszcze raz rzeka w całej rozciągłości:
