Rekonstrukcje Historyczne
: 21 sty 2011, 12:31
by puchalsw: WYDZIELONE z powitalnego postu RAZOWCA[/b]
A czemu nie?
To, że nie jest potrzebna kosmiczna technologia wiadomo chyba nie do dzisiaj. Jeszcze parę miesięcy i będę mógł powiedzieć, że śmigam po tatrzańskich szlakach od dwudziestu lat a nigdy nie inwestowałem specjalnie w drogie ubranka i osprzętowanie. Większość życia chodziłem w góry w adidaskach, bo póki rosłem szkoda było pieniędzy na np: drogie buty - najpierw rodzicom potem mnie samemu. Kupiłem w końcu lekkie półbuciki a tym, którzy mnie przekonują, że w góry niezbędne jest "solidne obuwie usztywniające kostkę" pokazuję TOPRowców śmigających po górach w sandałach.
Wracając jednak do średniowiecza:
Ciepłotę ciała pozwala utrzymać wełna, wełna i jeszcze raz wełna. Im mniej przetworzona, tym lepsza. Może oprócz warstwy przylegającej do ciała. Co najważniejsze grzeje nawet jeśli jest mokra. Dlatego oprócz zimy chyba najlepszym możliwym ubrankiem jest lużna wełniana tunika nad kolana. Noszona na gołe ciało. Nawet w upał jest w tym o dziwo całkiem przewiewnie. Kiedy robi się zimno, nadal jest ci ciepło. Jeśli spadnie deszcz nadal jest ci ciepło i nie ma efektu przyklejającej się zimnej bawełnianej koszulki. Generalnie o wiele rzadziej musisz się przebierać w razie zmiany warunków pogodowych. Wady to oczywiście nieco większa waga, takiego ubranka ale jeśli pasie zepniesz się pasem to część ciężaru opiera się na biodrach. Mnie nigdy nie przeszkadzała. Jak już jesteśmy przy pasie, to w sredniowiecznych ubrankach nie masz kieszeni. Wszystko musisz wieszać przy pasie albo nosić w torbie przewieszanej przez ramię w której zwykle jest żarcie. Więc ilość "przydatnych drobiazgów" trzeba ograniczać do minimum. A tu już chyba znamy?
Osobnym problemem są stopy. Przy butach na skórzanej podeszwie zimą zawsze będziesz się ślizgał - potrzebne są drobne raki (tak, mamy znaleziska
) To raz. Dwa, że bez względu na porę roku w terenie nie da się mieć suchych stóp. I trzeba się z tym pogodzić. Musisz po prostu zadbać o to, żeby w stopy było ciepło pomimo wilgoci. Oczywiście wełną
A na noc zakładać na nie coś suchego.
Inna inszość, to że nie używamy plecaków. Więc używa się masy patentów na związanie rzeczy w paczkę i zamocowanie tego na sobie. Sam ostatnio wiążę do włóczni. Wiadomo, że żołnierz bez dzidy lub łuku nic nie zwojuje więc długi kij lub kilka i tak się ze sobą niesie. Wreszcie narzędzia - właściwie wszystkie prace obozowe wykonuje się toporkiem. Wszystko "przy kuchni" niewielkim nożem (znaleziska noży z terenu Polski z okresu przed- i wczesno-państwowewgo, o głowni dłuższej niż 10-12cm można policzyć na palcach jednej ręki). Zwykle wykonane bardziej z żelaza niż stali narzędziowej. Łatwo się tępią... ale i łatwo ostrzą
W momencie zamawiania czegoś co z kształtu ma być repliką zabytku największym problemem jest często wytłumaczenie kowalowi robiącemu sprzęt "dla rycerzy" że to ma być użytkowe i dlaczego 
Tyle na szybko. Bo w sumie nie mając dużo doświadczeń ze "zwykłym" survivalem nie wiem nawet na co warto zwrócić uwagę.
A czemu nie?
To, że nie jest potrzebna kosmiczna technologia wiadomo chyba nie do dzisiaj. Jeszcze parę miesięcy i będę mógł powiedzieć, że śmigam po tatrzańskich szlakach od dwudziestu lat a nigdy nie inwestowałem specjalnie w drogie ubranka i osprzętowanie. Większość życia chodziłem w góry w adidaskach, bo póki rosłem szkoda było pieniędzy na np: drogie buty - najpierw rodzicom potem mnie samemu. Kupiłem w końcu lekkie półbuciki a tym, którzy mnie przekonują, że w góry niezbędne jest "solidne obuwie usztywniające kostkę" pokazuję TOPRowców śmigających po górach w sandałach.
Wracając jednak do średniowiecza:
Ciepłotę ciała pozwala utrzymać wełna, wełna i jeszcze raz wełna. Im mniej przetworzona, tym lepsza. Może oprócz warstwy przylegającej do ciała. Co najważniejsze grzeje nawet jeśli jest mokra. Dlatego oprócz zimy chyba najlepszym możliwym ubrankiem jest lużna wełniana tunika nad kolana. Noszona na gołe ciało. Nawet w upał jest w tym o dziwo całkiem przewiewnie. Kiedy robi się zimno, nadal jest ci ciepło. Jeśli spadnie deszcz nadal jest ci ciepło i nie ma efektu przyklejającej się zimnej bawełnianej koszulki. Generalnie o wiele rzadziej musisz się przebierać w razie zmiany warunków pogodowych. Wady to oczywiście nieco większa waga, takiego ubranka ale jeśli pasie zepniesz się pasem to część ciężaru opiera się na biodrach. Mnie nigdy nie przeszkadzała. Jak już jesteśmy przy pasie, to w sredniowiecznych ubrankach nie masz kieszeni. Wszystko musisz wieszać przy pasie albo nosić w torbie przewieszanej przez ramię w której zwykle jest żarcie. Więc ilość "przydatnych drobiazgów" trzeba ograniczać do minimum. A tu już chyba znamy?

Osobnym problemem są stopy. Przy butach na skórzanej podeszwie zimą zawsze będziesz się ślizgał - potrzebne są drobne raki (tak, mamy znaleziska


Inna inszość, to że nie używamy plecaków. Więc używa się masy patentów na związanie rzeczy w paczkę i zamocowanie tego na sobie. Sam ostatnio wiążę do włóczni. Wiadomo, że żołnierz bez dzidy lub łuku nic nie zwojuje więc długi kij lub kilka i tak się ze sobą niesie. Wreszcie narzędzia - właściwie wszystkie prace obozowe wykonuje się toporkiem. Wszystko "przy kuchni" niewielkim nożem (znaleziska noży z terenu Polski z okresu przed- i wczesno-państwowewgo, o głowni dłuższej niż 10-12cm można policzyć na palcach jednej ręki). Zwykle wykonane bardziej z żelaza niż stali narzędziowej. Łatwo się tępią... ale i łatwo ostrzą


Tyle na szybko. Bo w sumie nie mając dużo doświadczeń ze "zwykłym" survivalem nie wiem nawet na co warto zwrócić uwagę.