Partyzant K
: 29 wrz 2010, 11:21
Czołgiem. Jako że pochodzę z terenów gdzie w czasie WW II działalność dywersyjna była bardzo rozwinięta, od jakiegoś czasu interesuje się tym zagadnieniem, wyszukuje różnych książek na ten temat i nurtuje mnie taka kwestia.
Biorąc pod uwagę wyposażenie dzisiejszych armii i ich rozwój technologiczny, kamery termowizyjne, na podczerwień, niewykrywalne samoloty które potrafią niezauważone zrównać miasto z ziemią po bomby atomowe i cholera wie co oni tam jeszcze mają. Zastanawiam się czy w dzisiejszych czasach jakakolwiek partyzantka i dywersyjna była by możliwa w przypadku ewentualnego konfliktu. 70 lat temu wystarczyło że zieloni chłopcy uciekli do lasu i mogli pozostawać w nim długi czas niewykryci, założyć obozy i prowadzić z nich podjazdową walkę. Niemiaszki mogli co najwyżej polegać na swoim wywiadzie który często był wątpliwy w takich sytuacjach, nie mieli nawet namiastki tego co posiadają dzisiejsze armie, a sami bali się zapuszczać do lasów bo nigdy nie wiedzieli na co mogą tam trafić. Uzbrojenie było takie że nawet każdy chłop potrafił by obsłużyć karabin. A teraz w przypadku komputerowo sterowanych, ręcznych wyrzutni rakiet nie było by to już takie proste.
Stan naszej armii jest co najmniej wątpliwy i podejrzewam, że gdyby komuś bardzo zależało na zajęciu naszych terenów i przekroczył by jedną z granic to zanim byśmy się ogarnęli agresor byłby już pod drugą granicą. Skazani jesteśmy teraz na armię zawodową która aktualnie liczy 100 412 żołnierzy. Nie jestem specem w tej kwestii ale mam poważne wątpliwości czy jest to wystarczająca liczba do obrony prawie 40 milionowego kraju. Dodatkowo zdecydowana większość społeczeństwa nie trzymała nigdy broni w ręku i nie ma pojęcia jak można by ją było obsłużyć, nie mówiąc o tym że pewnie znaleźli by się tacy którzy nie wiedzieli by jak ją trzymać. Służba zasadnicza została zniesiona, choć ludzie którzy ją odbywali też często nie zdążyli się nauczyć strzelać z powodów cieć budżetowych itp. Według mnie nikt lepiej nie bronił by w takiej sytuacji własnego kraju jak jego uzbrojeni mieszkańcy, dlatego też jestem za powszechnym dostępem do broni. Nie biorę oczywiście teraz pod uwagę żadnych paktów jak NATO bo historia już raz pokazała jak to można polegać na "kolegach", ale nie to jest w tym wątku najważniejsze.
W czasach gdzie namierzenie nawet niewielkiego oddziału gdzieś pośród kniei nie stanowi już chyba praktycznie żadnego problemu. Zastanawiam się jak według was mogła by wyglądać partyzantka i czy w ogóle miała by jakąkolwiek rację bytu, na czym by mogła się ewentualnie skupiać? Wiadomo nie od dziś ze jak przyjdzie co do czego to jesteśmy bitnym narodem i nie sądzę, że cywile chcieli by siedzieć z założonymi rękami.
Zapraszam do dyskusji bo chętnie poznam wasze opinie, wszak jest tu chyba kilku speców od wojskowości.
Biorąc pod uwagę wyposażenie dzisiejszych armii i ich rozwój technologiczny, kamery termowizyjne, na podczerwień, niewykrywalne samoloty które potrafią niezauważone zrównać miasto z ziemią po bomby atomowe i cholera wie co oni tam jeszcze mają. Zastanawiam się czy w dzisiejszych czasach jakakolwiek partyzantka i dywersyjna była by możliwa w przypadku ewentualnego konfliktu. 70 lat temu wystarczyło że zieloni chłopcy uciekli do lasu i mogli pozostawać w nim długi czas niewykryci, założyć obozy i prowadzić z nich podjazdową walkę. Niemiaszki mogli co najwyżej polegać na swoim wywiadzie który często był wątpliwy w takich sytuacjach, nie mieli nawet namiastki tego co posiadają dzisiejsze armie, a sami bali się zapuszczać do lasów bo nigdy nie wiedzieli na co mogą tam trafić. Uzbrojenie było takie że nawet każdy chłop potrafił by obsłużyć karabin. A teraz w przypadku komputerowo sterowanych, ręcznych wyrzutni rakiet nie było by to już takie proste.

Stan naszej armii jest co najmniej wątpliwy i podejrzewam, że gdyby komuś bardzo zależało na zajęciu naszych terenów i przekroczył by jedną z granic to zanim byśmy się ogarnęli agresor byłby już pod drugą granicą. Skazani jesteśmy teraz na armię zawodową która aktualnie liczy 100 412 żołnierzy. Nie jestem specem w tej kwestii ale mam poważne wątpliwości czy jest to wystarczająca liczba do obrony prawie 40 milionowego kraju. Dodatkowo zdecydowana większość społeczeństwa nie trzymała nigdy broni w ręku i nie ma pojęcia jak można by ją było obsłużyć, nie mówiąc o tym że pewnie znaleźli by się tacy którzy nie wiedzieli by jak ją trzymać. Służba zasadnicza została zniesiona, choć ludzie którzy ją odbywali też często nie zdążyli się nauczyć strzelać z powodów cieć budżetowych itp. Według mnie nikt lepiej nie bronił by w takiej sytuacji własnego kraju jak jego uzbrojeni mieszkańcy, dlatego też jestem za powszechnym dostępem do broni. Nie biorę oczywiście teraz pod uwagę żadnych paktów jak NATO bo historia już raz pokazała jak to można polegać na "kolegach", ale nie to jest w tym wątku najważniejsze.
W czasach gdzie namierzenie nawet niewielkiego oddziału gdzieś pośród kniei nie stanowi już chyba praktycznie żadnego problemu. Zastanawiam się jak według was mogła by wyglądać partyzantka i czy w ogóle miała by jakąkolwiek rację bytu, na czym by mogła się ewentualnie skupiać? Wiadomo nie od dziś ze jak przyjdzie co do czego to jesteśmy bitnym narodem i nie sądzę, że cywile chcieli by siedzieć z założonymi rękami.
Zapraszam do dyskusji bo chętnie poznam wasze opinie, wszak jest tu chyba kilku speców od wojskowości.