RECENZJE KSIĄŻEK

Dział z recenzjami sprzętu, sprawozdaniami z testów itp.

Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw

Awatar użytkownika
Morg
Posty: 470
Rejestracja: 09 mar 2008, 23:29
Lokalizacja: Szczecin
Gadu Gadu: 1586833
Płeć:

Post autor: Morg »

Moze z troche innej beczki ale polecam ksiazke Dougal'a Robertsona - Nie ulec oceanowi opisujaca zmaganie sie 7 osobowej rodziny na oceanie spokojnym przez 38 dni z zywiolem, glodem i brakiem wody. Z tego co wiem to chyba byla nawet zekranizowana. Ksiazka ( przynajmniej wydanie ktore ja czytalem ) zawiera takze rysunki autora pokazujace schematy oscieni i harpunow ktore robil z wiosel i zestawu rybackiego z tratwy do polowania na dorady. Dzieki doswiadczeniom autora zmieniono pozniej wyposazenie i czesciowo budowe pneumatycznych tratw ratunkowych i ujeto je w konwencji SOLAS. Mysle ze wielu z was spodoba sie ta pozycja pokazujaca inne srodowisko w ktorym trzeba przertwac niz las/pustynia.
Awatar użytkownika
Gryf
Posty: 1091
Rejestracja: 19 wrz 2007, 07:53
Lokalizacja: Wrocław
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Gryf »

http://www.text.bci.pl/?41,zwoj-kory-brzozowej

Zwój kory brzozowej już do nabycia w wydawnictwie Text. Polecam wszystkim zainteresowanym tematem puszczaństwa i leśnej mądrości.
XAVIER7

Post autor: XAVIER7 »

Czy ktoś już czytał książkę Petri Sarjanena - " Biała Śmierć. Najskuteczniejszy snajper w historii wojen - Simö Häyhä." ?
Jestem ciekaw czy warto ją nabyć...?
Awatar użytkownika
Tanto
Administrator
Posty: 1074
Rejestracja: 26 sie 2007, 19:17
Lokalizacja: Szczecin
Gadu Gadu: 1743064
Płeć:

Post autor: Tanto »

Mam i osobiście nie żałuję zakupu, tyle że u mnie to kolejny kamyk do kolekcji książek o Wojnie Zimowej i Kontynuacyjnej.
Książka jest napisana bardzo po fińsku, czyli rzetelnie ale bez wodotrysków, diametralnie różni się od np. 'Snajper na froncie wschodnim'. Jeśli liczysz na dużo szczegółowych opisów akcji bojowych, to się zawiedziesz (zresztą sam Simo niechętnie o tym opowiadał); dowiesz się za to sporo o ludziach którzy byli jego towarzyszami broni.
"...wszystkie koty z pyszczkami, które wyglądają, jakby ktoś wkręcił je w imadło, a potem wielokrotnie walił młotkiem owiniętym skarpetą, są Prawdziwmi kotami."
XAVIER7

Post autor: XAVIER7 »

Ok. Dziękuję za pomoc.
Awatar użytkownika
Regent
Posty: 143
Rejestracja: 04 lut 2008, 09:04
Lokalizacja: Lublin/Warszawa
Płeć:

Post autor: Regent »

Jak mi doniesiono z mojej rodzinnej Lubelszczyzny (autorzy z Kazimierza, silnie związani z grodziskami nad Chodelką) ukazało się coś takiego:
Obrazek

Zapowiada się ciekawie.
Więcej informacji o książce:
http://www.zdrowemiasto.pl/?pid=subpage ... 37&lang=pl
Awatar użytkownika
Kozakooos
Posty: 16
Rejestracja: 08 sty 2010, 21:16
Lokalizacja: Żory

Post autor: Kozakooos »

Awatar użytkownika
puchalsw
Posty: 1742
Rejestracja: 07 lis 2009, 13:36
Lokalizacja: Zielona Białołęka
Tytuł użytkownika: Skandynawski Oprawca
Płeć:

Post autor: puchalsw »

Buszując w katalogu tanich książek anglojęzycznych, jednego ze sprzedawców na Allegro, trafiłem na to:
Obrazek
Kiedy już książka wylądowała u mnie na biurku, parę tygodni zbierałem się do jej rozpoczęcia, mając już w backlogu kilka pozycji do czytania.
W końcu zabrałem się i z dwiema przerwami na przewodnik bieszczadzki, i Bushcraft Mearsa, przeczytałem tą cegiełkę.
W miarę czytania, jednak coraz bardziej zapalałem się do tej lektury.
Wielu z Was pewnie doskonale zrozumie (podobnie jak autor tego posta) sytuacje w jakiej znalazł się Guy Grieve - sprawca tej książki.
Człowiek umęczony biurowym życiem, długimi dojazdami do pracy, późnymi powrotami do domu, człowiek w ślepej uliczce swojej kariery zawodowej, człowiek z hipoteką na domu, i problemami finansowymi... To Guy.
Każdy w takiej sytuacji, albo by się zapił na śmierć, albo kupił by AK-47 i wparował pewnego dnia do biura z uśmiechem Jokera na twarzy, albo przyjął by to jarzmo na plecy i dociągnął jakoś do pierwszego zawału...
Guy jednak miał marzenie... Jego marzeniem było wyrwanie się z tej spirali beznadziei, zmiana swojego życia, a przynajmniej przestawienie go na inne (lepsze) tory. Coś mu w duszy grało (ilu z Was ma taką muzykę w głowie?) i wołało go z głuszy (call of the wild).
Zdesperowany, ale zdeterminowany, przy wsparciu wspaniałej żony, stworzył plan wydawać by się mogło szalony.
Postanowił wyjechać samemu na rok do Alaski, zamieszkać tam w chacie, w alaskańskim interiorze, przezimować, i wrócić jako inny człowiek. Problem jednak tkwił w tym, że Guy był jedynym żywicielem rodziny, z hipoteką, bez widoków na lepszą pracę, bez oszczędności.. Ah! Czy wspomniałem, że drugie dziecko było w drodze?
Na domiar złego, Guy to typowy greenhorn, lamel, biurwa, mieszczuch, czy miękka stopa (tender foot - określenie zaczerpnięte z książki) .Był oczywiście w dobrej kondycji fizycznej, ale (jak można się przekonać później czytając książkę) mógłby wiele nauczyć się od początkującego uczestnika tego forum. A jego planem było zbudowanie chaty na Alasce i przezimowanie tam.
Nie chcę Wam psuć lektury tej zajmującej, miejscami pouczającej i często naprawdę zabawnej książki ), wiedzcie jednak, że udało mu się. I nie wiem czy największym wyzwaniem było zorganizować tą wyprawę, czy może przetrwać trudne chwile w środku zimy alaskańskiej, czy może nie oszaleć z tęsknoty za najbliższymi (marzenie wkrótce zmieniło się w znój, trud i cierpienie).
I nie było to idealistyczne, bezsensowne przedsięwzięcie, jak w filmie Into The Wild.
Z książki wiele można się nauczyć. Nie tylko o przeżyciu na Alasce (na końcu książki znajdują się pouczające dodatki z listą ekwipunku, poradami, nawet przepisami kulinarnymi, na bigos z bobra :-) ) ale też o tym, jak ważna jest przyjaźń, współpraca i rozwaga w takich miejscach.
Z tej książki można też wyciągnąć jeszcze jedną lekcję. Nigdy nie jest za późno na przestawienie zwrotnicy swojego życia (Guy miał wtedy 35lat). Wspomniany dzisiaj Nessmuk (Georg W Sears miał po pięćdziesiątce, kiedy w celach leczniczych postanowił rozpocząć podróże w lasy Północnej Ameryki.
No i jeszcze jedna lekcja. Najważniejsze jest aby było do kogo wracać. Bo są chwile, kiedy tylko to może nas utrzymać przy zdrowych zmysłach, kiedy na zewnątrz wyją wilki, gówno zamarza zanim odpadnie, a zeżarcie wielkiego szczura (bobra) jest jedynym sposobem na dostarczenie organizmowi odpowiedniej ilości tłuszczu, zanim zacznie zjadać własne mięśnie.
To napisałem ja, Puchal, który utknął na bezsensownym lotnisku z dala od domu, rodziny, a do weekendu pozostały jeszcze dwa fatalne dni w biurze, przeplatane warszawskimi korkami.
PS: książka jest też dostępna w wersji
POLSKIEJ
F..k it, I'll Do It Myself!
Awatar użytkownika
Franek
Posty: 61
Rejestracja: 07 lis 2008, 17:12
Lokalizacja: Wrocław
Gadu Gadu: 5106892
Płeć:

Post autor: Franek »

puchalsw pisze:wielkiego szczura (bobra)
bivr będzie zły :mrgreen:
Awatar użytkownika
zdybi
Posty: 435
Rejestracja: 01 lut 2009, 22:46
Lokalizacja: zachpom
Gadu Gadu: 9522989
Płeć:
Kontakt:

Post autor: zdybi »

Zachęciłeś mnie do tej książki. Stary,masz dar do pisania ciekawych postów :mrgreen: ;-) (dziennikarz?)
http://lukaszzdyb.blogspot.com
http://mybushcraft.blogspot.com
"Bo życie przecież po to jest,żeby pożyć"
Awatar użytkownika
nordwest
Posty: 100
Rejestracja: 28 sie 2007, 10:27
Lokalizacja: WLKP
Płeć:

Post autor: nordwest »

Jeżeli ktoś lubi czytać o "survivalu retro" i podobała mu się książka Kazimierza Nowaka, to gorąco polecam Tadeusza Perkitnego "Okrążmy świat raz jeszcze" - właśnie ukazało się nowe wydanie ciężkiej twardej oprawie i ze znacznie większym zestawem zdjęć niż w poprzednich edycjach:
http://www.sklep.zysk.com.pl/okrazmy-sw ... ygode.html

Poznań, rok 1926. Dwaj kumple ze szkolnej gimnazjalnej ławy, którzy razem wojowali w Powstaniu Wielkopolskim i razem studiowali na Wydziale Rolniczo-Leśnym Uniwersytetu Poznańskiego: Leon Mroczkiewicz i Tadeusz Perkitny. Koniec studiów, absolutorium, dyplom... oni jednak póki co nie zamierzają obejmować leśniczówek, hodować gęsi i pchać wózków z dziećmi... przynajmniej jeszcze przez kilka lat. Marzenia zrodzone podczas wędrówek po Tatrach, Puszczy Białowieskiej i piaskach Helu podsuwają szaleńczy - jak się wydaje - plan. Dwa ciężkie plecaki, wielki miechowy aparat fotograficzny, pudło ciężkich klisz, przybory do golenia, niewielki zapas ubrania na zmianę, 100 złotych, mapa świata wyrwana z atlasu – i ruszają naokoło świata. Efektem jest dwutomowa książka „Okrążmy świat raz jeszcze”.
Podróżowali metodą „work and travel”. Studia leśnicze dały im niezły fach – potrafili mierzyć, fotografować, nie bali się żadnej pracy związanej z drewnem. Robotnicy w fabryce zapałek w Szwecji, drwale we francuskich Landach nad Zatoką Biskajską, boye hotelowi w Nicei, konserwatorzy torów kolejowych i wędrowni fotografowie w Brazylii, pomocnicy geometrów w Argentynie, geometrzy we francuskich Indochinach – to tylko niektóre z zawodów jakie wykonywali. Czasem musieli ratować się pożyczkami od rodziny na konto przyszłych honorariów za artykuły. Ostatecznie jednak udało im się zrealizować niesamowitą wielomiesięczną podróż: Polska – Szwecja – Francja – Brazylia – Argentyna – Chile – statkiem przez Pacyfik z zaliczeniem Hawajów, Japonii i Chin – Indochiny – Senegal – Maroko – i finałowa podróż kupionym w Casablance starym samochodem trasą Gibraltar – Cieszyn – Poznań.
Niesamowite poczucie humoru, przyjaźń i pozytywne nastawienie do świata sprawiają że jak napisano w notce wydawcy, „w ich wykonaniu nic nie jest poważne i normalne”. A przecież była to podróż mocno survivalowa. Podczas pieszej wędrówki przez Wyżynę Brazylijską byli na pograniczu śmierci z wyczerpania, uratowała ich tylko przejeżdżająca karawana handlarzy. Pracowali w brazylijskiej dżungli, gdzie robotnicy kolejowi nawet na podwórkowe mecze piłki nożnej chodzili z rewolwerami... Spotkania z Polonią, wśród której trafiali się zarówno dostojni patrioci i zacni chłopscy gospodarze, jak i nieużyte typki oraz drobni hochsztaplerzy (czasem całkiem sympatyczni). Spotkanie z ukrywającym się w brazylijskiej selwie zbiegłym mordercą ze... Śląska. Każdorazowa niepewność, czy pracodawca wypłaci im pieniądze za tygodnie ciężkiej harówy. Praca wśród dzikich plemion w górach Wietnamu (tych samych ludów, z których później amerykańscy rangersi rekrutowali kontrpartyzantkę...) - to wszystko tylko nieliczne z przygód które ich spotykały.

Także konstrukcja trasy musiała być – wbrew pozorom – dobrze planowana. Wybierali te kraje, w których mieli szanse na zapracowanie na dalszą podróż. Omijać musieli posiadłości Imperium Brytyjskiego, które były zamknięte dla szukających pracy obcokrajowców. Dlatego trasa wiodła głównie przez dostępne dla Polaków kraje latynoamerykańskie i kolonie francuskie. Podróżowali po świecie, który był jeszcze światem kolonialnym. W książce nie ma jednak cienia kolonialnej wyższości wobec „kolorowych”, a ogromnie dużo zainteresowania i życzliwości wobec wszystkich kultur spotykanych po drodze.

Mnie osobiście najbardziej urzekają jednak dwa fragmenty – „Leon i Tadeo” mieli dwa razy szaleńcze plany grożące śmiertelnym niebezpieczeństwem, ale potrafili z nich zrezygnować, a co więcej – przyznać się do tych pomysłów ku przestrodze innych. Oto w brazylijskim miasteczku Foz do Iguaçú nad Paraną zaczęli budować tratwę, z zamiarem spłynięcia ową rzeką do Buenos Aires w Argentynie... Na szczęście ich pracę zauważył niemiecki osadnik, który złapał się za głowę, gdy usłyszał projekt! Wytłumaczył im, że Parana, tu spokojna jak Wisła pod Płockiem, kilka mil dalej jest już pełna potężnych wirów niebezpiecznych nawet dla parowców, ma rafy, porohy i wodospady, skaliste przełomy w których masy wody walą ciasnym gardłem... Jednym słowem - spływ tratwą to prosty pomysł na samobójstwo. Posłuchali tej rady i do Argentyny wyruszyli rzecznym parowcem.

Drugim szaleńczym pomysłem był plan... przejścia pieszo z Argentyny do Chile po torowisku kolei transandyjskiej. Na szczęście i tu w odpowiednim momencie miejscowy kolejarz wybił im ten pomysł z głowy: Transandina prowadzi wąskimi korytarzami w zwałach twardego śniegu - gdyby nadjechał pociąg, nie ma dokąd uskoczyć. Wiadukty na Transandinie są „czysto kolejowe”, nie ma kładek pieszych, nie ma poręczy, trzeba by balansować po gołej szynie dziesiątki metrów nad ziemią... Wielka chwała należy się za to, że potrafili o swoich przygodach pisać otwarcie i przyznawać się do takich pomysłów....


Podróż dookoła świata stała się początkiem innej wielkiej wędrówki: obaj zostali profesorami poznańskiej Akademii Rolniczej (obecny Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu), otrzymali doktoraty honoris causa i fotele w akademiach nauk, sprawowali urzędy dziekana i prorektora. Leon Mroczkiewicz jest dziś wymieniany jako jedna z osób najbardziej zasłużonych dla utworzenia i rozwoju Wielkopolskiego Parku Narodowego. Tadeusz Perkitny to jeden z ojców - założycieli polskiej technologii drewna.
Awatar użytkownika
Dąb
Posty: 1061
Rejestracja: 08 lut 2008, 19:47
Lokalizacja: Gorzów
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Dąb »

No panowie pięknie opisaliście książki.
https://www.instagram.com/whittling_bushcraft/

Cała tajemnica wiedzy puszczańskiej, tkwi tylko i wyłącznie w chęci jej zdobycia. Nie są potrzebne do tego niezmierzone odmęty pierwotnej puszczy. Nie jest potrzebny super sprzęt czy ubranie rodem z kosmicznych technologi. Wystarczy chcieć, oglądać, czytać i próbować. Nie zrażać się niepowodzeniami. Proste - ale to cała tajemnica. Szkoda, że większość adeptów leśnej ścieżki nie potrafi tego zrozumieć...

"Płyń pod prąd - z prądem płyną tylko śmieci "
Awatar użytkownika
Valdi
Posty: 950
Rejestracja: 29 sie 2007, 23:43
Lokalizacja: Litwa-Vilnius
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Valdi »

Wreszcie ruszyło! Zara wydam mnóstwo kasy na książki znowu :)
Awatar użytkownika
puchalsw
Posty: 1742
Rejestracja: 07 lis 2009, 13:36
Lokalizacja: Zielona Białołęka
Tytuł użytkownika: Skandynawski Oprawca
Płeć:

Post autor: puchalsw »

zdybi pisze:Zachęciłeś mnie do tej książki. Stary,masz dar do pisania ciekawych postów :mrgreen: ;-) (dziennikarz?)
Nie. Gorzej. Sprzedawca :-)

nordwest, Dzień mi popsułeś. Parę dni temu, miałem tą książkę w ręku. Ale z jakiegoś powodu, wybrałem coś innego. Teraz jestem na siebie strasznie zły. Dziękuję za kapitalną recenzję. Już ją zamawiam.
Puchal
F..k it, I'll Do It Myself!
Awatar użytkownika
Hillwalker
Posty: 271
Rejestracja: 03 wrz 2009, 09:10
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Płeć:

Post autor: Hillwalker »

Puchal i Nordwest, jeszcze kilka takich postów, a nam forumowicze zaczną wyruszać w "podróż życia", w poszukiwaniu nowych wyzwań i sensu świata, szczególnie ci po "trzydziestce" ;-)
" YOU create your own reality "
Awatar użytkownika
Valdi
Posty: 950
Rejestracja: 29 sie 2007, 23:43
Lokalizacja: Litwa-Vilnius
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Valdi »

No uważać mi tu na tych po 30-stce :)
Chociaż książki potrafią doprowadzić do "wyprowadzki"
Awatar użytkownika
puchalsw
Posty: 1742
Rejestracja: 07 lis 2009, 13:36
Lokalizacja: Zielona Białołęka
Tytuł użytkownika: Skandynawski Oprawca
Płeć:

Post autor: puchalsw »

Może niektórzy z Was pamiętają moją recenzję książki Call of the Wild, o człowieku, który porzucił "normalne życie" i z niewielkim doświadczeniem, wybrał się na Alaskę, zimować w interiorze...
Dziś buszując w sklepie na EM... znalazłem na półce polską edycję - Zew Natury
Polecam jeszcze raz...


Obrazek

A za tą oto - Rzeka Krwi, właśnie się zabieram. Wygrzebałem ją w jakimś antykwariacie, a tutaj proszę, już tłumaczona i w ładnej okładce :-)
Jak przeczytam, dam znać co i jak.

Obrazek
Ostatnio zmieniony 28 paź 2011, 14:35 przez puchalsw, łącznie zmieniany 1 raz.
F..k it, I'll Do It Myself!
Awatar użytkownika
Dragonfly
Posty: 313
Rejestracja: 06 wrz 2010, 20:53
Lokalizacja: Mazowsze
Tytuł użytkownika: Sceptyk
Płeć:

Post autor: Dragonfly »

Zdaje się, że jeszcze nikt nie zaproponował w tym miejscu "Rowerem przez Chiny, Wietnam i Kambodżę" Roberta "Robbiego" Maciąga - rzecz wydana chyba w 2008 r. przez Zysk i S-ka jako element znamienitej serii "Poznaj świat", z rekomendacją W. Cejrowskiego.

Robert, zastawszy w środku Chin młodą żonę z gachem, zamiast wziąć go na rogi, kupuje rower - pospolity, chiński klon "Ukrainy" i rozpoczyna podróż trwającą 7000 tys. kilometrów, przez Chiny, Wietnam, Laos, Kambodżę z budżetem ca 25 zetów dziennie.

Opowieść drogi, wciągająca, pisana językiem prostym (może nawet nazbyt) ładnie traktuje o człowieku, jego potrzebach w relacjach z ludźmi innej kultury, świetnie ukazująca to, co wspólne ale i to, co nas od azjatów dzieli.

Dla pasjonatów goglowania - wydanie "zerowe" bodajże można jeszcze znaleźć w necie, w postaci pdf-a pod tytułem "Ptak złotego wiatru". Dla niecierpliwych - chyba mam tego pdf-a. PW...
Odszedł Jon Lord, jeden z największych herosów rocka, mistrz organów Hammonda. Ku pamięci - http://tinyurl.com/yzbkwyk
Mistyk wystygł, wynik - cynik...
Awatar użytkownika
Hillwalker
Posty: 271
Rejestracja: 03 wrz 2009, 09:10
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Płeć:

Post autor: Hillwalker »

7 milionów kilometrów? To sporo... ;-)

A "Zew Natury" kupiłem zachęcony recenzją Puchala. Książka dobra, chociaż spodziewałem się, że autor bardziej radykalnie zerwał z cywilizacją, tymczasem pozostawał w regularnym kontakcie z rodziną za pomocą telefonu satelitarnego, poza tym siedząc w głuszy zarabiał pieniądze wysyłając relacje dla czasopisma. Niewiele umniejsza to jego odwagę, poza tym można podpatrzyć wiele patentów, w tym jak dbać o kibelek w warunkach Wielkiego Mrozu :-D
" YOU create your own reality "
Awatar użytkownika
puchalsw
Posty: 1742
Rejestracja: 07 lis 2009, 13:36
Lokalizacja: Zielona Białołęka
Tytuł użytkownika: Skandynawski Oprawca
Płeć:

Post autor: puchalsw »

:-)
Ale musisz przyznać, że mimo możliwości kontaktu z rodziną, nie wiele to pomogło.
Facet naprawdę przechodził przez tą rozłąkę w dużych bólach. Zważywszy na to, że zostawił za sobą młodą żonę, i dwoje malutkich dzieci, nie dziwię mu się.
Telefon był mu też potrzebny żeby wysyłać maile do gazety z relacjami.
A pieniądze były mu potrzebne, żeby utrzymać rodzinę i opłacić zabójczą hipotekę.
Ciekawe jest to, że po powrocie, i udanej publikacji swojej książki, nie powrócił z rodziną do tzw. "normalnego życia" Nie mógł już wbić się w garnitur, i spędzać dziennie paru godzin na dojazdach do biura.
Zamieszkali na prowincji (zdaje się że na jednej z wysp na Kanale).
Niestety, pokazuje to, że nie można dzisiaj uciec w głuszę bez całkowitego docięcia się od "zobowiązań cywilizacyjnych" Przynajmniej, jeśli się ma rodzinę na utrzymaniu
Pozdrawiam
Puchal.
F..k it, I'll Do It Myself!
Awatar użytkownika
Dragonfly
Posty: 313
Rejestracja: 06 wrz 2010, 20:53
Lokalizacja: Mazowsze
Tytuł użytkownika: Sceptyk
Płeć:

Post autor: Dragonfly »

Sorry ! :oops: Errata - powinno być 7 tys...

[ Dodano: 2010-09-24, 21:49 ]
"Zew natury" - kawałek fajnej lektury ! Nawet człowiek nie czuje, jak mu się rymuje ! :lol:

Ale, w całym tym zestawieniu - książek o tematyce podróżniczej, czy survivalowej - brakuje mi elementarnej, klasycznej pozycji:

"Pod gołym niebem" autorstwa Marka Twaina (tak, tego od "Przygód Tomka Sawyera)

Tu nie ma co zachęcać - jest to pozycja O B O W I Ą Z K O W A ! :-D
Zresztą, napisana przez arcymistrza pióra, tak, że od kilkudziesięciu już lat do niej często wracam, czytając na wyrywki...
Odszedł Jon Lord, jeden z największych herosów rocka, mistrz organów Hammonda. Ku pamięci - http://tinyurl.com/yzbkwyk
Mistyk wystygł, wynik - cynik...
Ciek
Posty: 722
Rejestracja: 25 paź 2009, 10:06
Lokalizacja: z kanapy przed TV
Tytuł użytkownika: awski
Płeć:

Post autor: Ciek »

Dzienniki Motocyklowe - Ernesto Guevara (zbieżność nazwisk nieprzypadkowa ale komuszyzmu właściwie tam nie ma). Fajnie się czyta ale zbyt gruba nie jest, przeczytałem całą w Empiku :D

Na podstawie książki powstał też film, również przyjemnie się ogląda.

Widzę, że była swego czasu moda na przydługie recenzje własne ale mnie się nie chce klawiatury tak stresować. Znalazłem natomiast zwięzłą i konkretną recenzję na filmwebie:

"ja mam wyje***ane o kim to bylo.fajnie sobie chlopaczyny jezdzili na motorze.duzo dobrych czarnych dup bylo w moim typie.spoko widoki i ogolnie ciekawy film o lekarzach.
Awatar użytkownika
thrackan
Posty: 911
Rejestracja: 16 cze 2009, 03:38
Lokalizacja: Warszawa
Gadu Gadu: 2123627
Tytuł użytkownika: Manufaktura strużyn
Płeć:
Kontakt:

Post autor: thrackan »

Ciek pisze:Fajnie się czyta ale zbyt gruba nie jest, przeczytałem całą w Empiku :D
Z powodów finansowo-lokalowych zaznajomiłem się w ten sposób ze wszystkimi wydanymi po polsku książkami Pratchetta i bibliografią Pilipiuka (z wyłączeniem Pana Samochodzika, bo z tej serii tylko kilka pozycji dorwałem).
Czasem dobrze jest mieć Empik 100 metrów od domu icon_twisted
aleksanders
Posty: 13
Rejestracja: 21 gru 2010, 13:49
Lokalizacja: Zachód
Tytuł użytkownika: dawniej '6544'
Płeć:

Post autor: aleksanders »

Witam, ktoś czytał tą książkę - "Podręcznik Przetrwania dla Sił Specjalnych" Chris McNab? Jakieś opinie, uwagi?
kacu666
Posty: 53
Rejestracja: 20 gru 2010, 09:28
Lokalizacja: Głuchołazy
Płeć:

Post autor: kacu666 »

Lepiej poczytaj Szkoła przetrwania Steven Marshall albo "SAS Szkoła przetrwania" - John Wiseman czytałem jeszcze Podręcznik survivalu, Peter Darman, "Sakwa włóczykija" Stefan Sosnowski oraz Z plecakiem przez świat - ABC trekkingu" Hugh McManners. Myślę że wymienione przeze mnie książki no może poza Podręcznik survivalu, Peter Darman są o wiele bardziej wartościowe niż podana przez Ciebie pozycja.
ODPOWIEDZ