Strona 2 z 2

: 21 kwie 2010, 21:07
autor: Żbik
zdybi, http://pl.wikipedia.org/wiki/Żbik_europejski Wejdź w zakładke Nazwy w innych Językach i zobacz po staropolsku jak żbik brzmi :)

A tak odnośnie jeszcze tych bagien to moje błocko było niczym w porównaniu do tego co tam przeszliście :p

: 21 kwie 2010, 21:33
autor: zdybi
Żbik pisze:zdybi, http://pl.wikipedia.org/wiki/Żbik_europejski Wejdź w zakładke Nazwy w innych Językach i zobacz po staropolsku jak żbik brzmi :)
No to kolego,mam u Ciebie dług wdzięczności ;-) W tym momencie chyba wyjaśniła się tajemnica mojego nazwiska :mrgreen: Kto by przypuszczał...
http://picasaweb.google.com/rzez.immi/Wislane_taplary# Slaq,ile pijawek zdjęliście z siebie? ;-)

: 21 kwie 2010, 23:51
autor: Rzez
^^ ani jednej ;)

: 22 kwie 2010, 08:56
autor: slaq
Zdybi - tak jak Rzezimierzor pisze - żadna się nie skusiła 8-) Chyba mamy zbyt plugawą krew. A pijaw była tam cała masa ;]

yaktra - tam gdzie były drzewa, była woda w stanie luźno – płynnym. I było dość głęboko.
Zdecydowaliśmy się iść środkiem, bo tam, jako tako utrzymywała nas warstwa trzcin. Po ewentualnym zapadnięciu się było w "miarę" płytko ;]
Kij, no przydał by się :mrgreen: ;-) Nie planowaliśmy bagien pokonywać.

Filmy powstały ot tak pod wpływem zaistniałej sytuacji a po obejrzeniu stwierdziliśmy, że
wrzucimy na forum.

: 24 kwie 2010, 12:33
autor: yaktra
Ok slaq zgadzam się, ale na bagnach korzenie drzew nie muszą szukać wody więc układają się niczym korona. Masz wówczas szansę ( nawet jeśli się zapadniesz ) że znajdziesz oparcie. Po trzcinach można się wiele złego spodziewać choć masz poczucie, że to niezła powłoka.
Kiedy ruszam gdzieś w pojedynkę to zawsze mam ( najmniej ) dwumetrową lagę zakończoną z jednej strony rozwidleniem pod postacią procy. Niosąc taką poziomo przed sobą masz szansę, że przy zapadnięciu spowoduje rozłożenie Twojego ciężaru. Wyciągając się takiej "kaźni" napierasz na rozwidlenie bo tam najstabilniej i wolniej toniesz.
To tak z "podwójnej" przygody wniosek.
A najlepsza jest jednak deska. Warto dzień wcześniej schować sobie ową, aby przy kolejnym podejściu zabrać ten dziwny "przyrząd"...
:shock:

: 26 kwie 2010, 08:58
autor: slaq
yaktra - staram się, nie łazić samemu po bagnach bo.. bagno wciąga 8-)
A w pełni sezonu zawsze mam kij.

http://picasaweb.google.com/rzez.immi/W ... 4475900242

Zaś jeśli chodzi o deskę toż Jacek narty proponował :mrgreen:

Pozdrawiam cieplutko 8-)

: 28 kwie 2010, 14:02
autor: yaktra
slaq pisze:yaktra - staram się, nie łazić samemu po bagnach bo.. bagno wciąga 8-)
A w pełni sezonu zawsze mam kij.
No i słusznie. Mam Twoje picasa i przeglądam od czasu do czasu :-D
Z nartą nie próbowałem :-) Ale parę lat temu ( jeszcze wtedy nie klikałem i nie filmowałem ) robiliśmy z kolegą taki test z deską i kijem - rozwidlonym niczym proca. Przy okazji zbierając orzechy laskowe.
Założyłem an siebie pożyczone OP 1 i asekurowany przez kolegę liną pchałem się w rozlewisko.
Rozwidlony kij daje radę, ale trzeba mieć silne ręce ( tricepsy ) i chyba najlepszy trening to pompki.
Deska jaką testowałem ( około 2, 30 dł. x 30 + - 40 szer. ) to najrozsądniejsze rozwiązanie. Kiedy wciągniesz się na nią na wyprostowanych rękach możesz spokojnie przesuwać się lewo - prawo lub wyciągać nogi szukając stabilniejszego gruntu. Można się na nią kłaść zarzucać jedną nogę a wyciągać drugą. Kiedy jesteś już nieco "wyżej" przesuwasz deskę ( wedle uznania ) do przodu lub tyłu i znowu się układasz. W ramach odpoczynku układasz ręce ( od nadgarstka do łokcia ) na desce i w ten sposób odpoczywasz.
Miałem okazję dwa razy się przytopić i już więcej sam nie pójdę. Jeśli widzę, że grunt śmierdzi ( swoisty to zapach zgnilizny ) to po prostu zawracam..
Plecak ( jeśli w tym momencie masz ) przy pierwszym przytopieniu zatrzymuje, ale po chwili może ( a raczej jest ) ciężarem bardzo zdradliwym. Należy się oprzeć na desce i w miarę szybko podciągnąć szelki lub zrzucić go jak najszybciej - zalecam jednak zrzucenie...
wiem co teraz myślicie - ale wierzcie mi, że owe draństwo samo nie utonie. CZEMU - nie wiem, będzie długo sobie leżał w bagnie. Sposób na plecak, to rzucać go do miejsca docelowego...
w drugim przytopieniu kolega liczył czas, przesunięcie się o 1 m na stabilniejszy grunt trwało około 15 min ( zrzucony z ramion plecak ) a wysiłek dla ramion to nie lada wyczyn...
test w rejonie; turzyca i trzcinowisko...
pozdrawiam, y.

: 29 kwie 2010, 12:54
autor: slaq
Zacny kolego – nie sądzę abym skorzystał z Twojego patentu z deską, chociaż rozumiem Twoją koncepcję. Bagna mam jakieś 7 km od domu i nie chce mi się tachać dechy przez las.

Zresztą po deskę musiał bym jechać do sklepu, gdyż nie mam akuratnie luźnej dechy na zbyciu.
Zatem, mam jechać do Castoramy i prosić o przycięcie dechy na wymiar około 2, 30 dł. x 30 + - 40 szer ? Wie pan na moczary potrzebuje 8-)

Kij mi wystarczy.

Idąc dalej tropem Twojego rozumowania, osobiście zabrał bym tylko mocny sznurek i na miejscu ogarnął sobie dwa kije i je równolegle związał bym.

Kolejna kwestia to plecak.
Plecak zawsze jakoś „wypychał do góry” gdy wpadłem głębiej. Mam świadomość, że po czasie, jak namoknie to zacznie ciążyć. W sytuacji naprawdę eksktremalnej, pozbywam się plecaka szybkim „wypięciem” gdyż takie cudo, ma mój plecak.

Triceps mi się trochę powiększył od noszenia 15 kg córki na rękach, gdy się wspólnie lansujemy na mieście.

I na koniec - nie igram z wodą i bagnami i nie pakuje się w zło straszliwe.
Pozdrawiam serdecznie.

: 29 kwie 2010, 15:57
autor: yaktra
slaq pisze:Bagna mam jakieś 7 km od domu
Na pierwsze rozlewiska mam raptem 500 m " tak na szager" :-) i bardzo mnie to miejsce przyciąga. Jest urocze i tajemnicze i jestem tak zawsze kiedy mogę.
Na bagna mam około trzech kilometrów więc trudno tam od czasu do czasu nie zajrzeć. Oczywiście w ramach zdrowego rozsądku :-)
Tak to



wygląda

Natomiast tą wycieczkę zrobiliśmy we dwóch i w czasie kiedy przez kilka dni trzymały dość silne mrozy. W takim miejscu i deska i kij niewiele by pomógł - zapraszam






Uroczysko Dąbki Małe

Również serdecznie pozdrawiam

: 30 kwie 2010, 09:29
autor: slaq
Dolina Odry znane mi miejsce.
Jeździłem rowerem z Chojny do Schwedt na bazarek po czekolade 8-) Z Krajnika do Szczecina też jeździłem heh dawne czasy. :-D

Stary mój jeździł tam na ryby - na elektrownię na kanał ciepłej wody. Monstra sumy i leszcze. Legendarne miejsce ponoć.
Zacne to tereny i lasy. Miałem babkę, która mieszkała w miejscowości Białęgi - wichura taka ze 20 km od Chojny.

Wszystkie tamte lasy i jeziora mam 'obcykane" Od Morynia po Dębno 8-) Toż to mój pierwotny las 8-) Nawet myślałem, by się tam wybrać.

Jacek stwierdził, że brak mu jeziora po kilku kilometrowej wędrówce po lesie i tak jakoś popadłem w stan intensywnego knucia. 8-)


To "nasze" tereny - http://cmok.free.ngo.pl/pl/ar5.html
Pozdro. ;-)