Pamiątka z ZSW
: 04 mar 2010, 23:05
Jedyną wyprawę jaką udało mi się przeżyć do tej pory był karny wypad w las na 3 dni.
Kwiecień 2009 ZSW
W zasadzie byłem zadowolony, wydano nam cały ekwipunek : plecaki, manierki, menażki, op1, po berylu, a jednemu przypadła ogromna "PKaśka", łopatki piechoty itp. Nareszcie mieliśmy przeżyć w wojsku jakąś przygodę, na którą czekałem przez większość służby, w końcu byłem ochotnikiem więc nie przyszedłem grzać "wozu" tylko polatać po lesie z bandą kumpli, nawet jeśli to był karny wypad.
Wszystko zaczęło się od bójki 3 kumpli, w skrócie żeby nie przeciągać : 2 gości z kompanii zaczepiało kumpla (grabarza) no i zakończyło się bijatyką, jednemu przyłożył kubeczkiem a drugiemu nawkładał garści. No i kapitan wymyślił 3 dni w lesie, czyli znana wszystkim którzy byli w wojsku odpowiedzialność zbiorowa.
Ruszyliśmy!
Na kompanii został tylko kolega z nadciśnieniem(na komisji stwierdzono, że zdrowy a oczy od ciśnienia miał przekrwione jak wampir), zresztą pisarz pułkownika więc miał chody.
Pierwszego dnia, po przejściu przez piaszczyste tereny pokazowego poligonu pancerniaków doszliśmy do podmiejskiego lasu iglastego, tam od razu zarządzono budowę obozowiska.
Mieliśmy za zadanie cały teren ogrodzić piekielnie ostrym drutem kolczastym i tu się przydały zimowe rękawice, chociaż się czepiał i pruł materiał drut nie kaleczył dłoni.
Kiedy my rozkładaliśmy parkan, reszta chłopaków oprócz 3 bójkowiczów, kopała schrony do walki i ochrony przed lotnictwem, głębokie na jakieś 160cm szerokie na 50 cm w kształcie litery "W".
Grabarz + 2 pobitych mieli we trzech robić okop dla Bojowego Wozu Pancernego który również mieliśmy, to takie podejście psychologiczne kapitana, żeby się pogodzili pracując razem.
Pierwszego dnia mieliśmy suchy prowiant, każdego kolejnego dowozili nam 3 razy dziennie szamkę.
Na wieczór rozłożyliśmy pałatki, dzieląc się na 2 osobowe namiociki, człowiek nieświadomy nie zabezpieczył się przed zimnem od ziemi i to był błąd.
Dzień 2 -gi
05:00 pobudka, wstaliśmy przemarznięci, zniechęceni, 2 minuty na ubranie i 2 km porannej przebieżki żeby łopatka lepiej się dłoni trzymała przy kopaniu.
Kadra spała w ASie (star który na pace ma normalne wyra, biurka itp, taki pojazd dowodzenia PLArmy)
Oczywiście kolejny dzień spędziliśmy w piachu kopiąc doły i napełniając wory piachem coby potencjalni napastnicy w czasie zagrożenia mieli mniejsze szanse:P.
Przywieźli posiłek i w kolejce jak kiedyś ludzie po kiełbasę czekaliśmy aż chorąży z łaski nam "walnie" do menażki naszą porcję.
Nie mieliśmy wody, czyli o higienie nie było mowy, zęmby jak trole, utytłani w piachu i spoceni jedliśmy z tych menażek, nawet smaczne: kanapka z serkiem topionym i piachem:P
Nie napisałem wcześniej że gdy wydawali nam te manierki i menażki, otworzyłem swoją i wyleciało z niej tak około 3 garście zielonego pyłu, okazał się spleśniałym już obróconym w proszek chlebem gościa który go tam zostawił kilka lat temu.
Nie było płynu do naczyń, więc myłem wrzątkiem i żelem pod prysznic:) )
Tej nocy już nie dałem się tak załatwić z tym zimnem, jako pierwszą warstwę pod materac ("muła")włożyłem gałęzie iglaków, żeby izolacja była lepsza, następnie wypakowałem swoje op1 i położyłem rozłożone na te gałęzie, na to dopiero materac.
Podstawę namiotu przysypałem ziemią żeby szczelin od spodu nie było, pod dwoma kocami można było spać już bez bechatki (kurtka z ocieplaczem).
Było nieźle.
Dzień 3-ci
Podobnie jak poprzednio pobudka, bieganie, kopanie dołów.
Naszą toaletą był dołek który sobie wykopałeś przed chwilą żeby postawić figurkę z brązu i podetrzeć się liściem łopianu lub jak miałeś chusteczką:P
Znowu żarcie w piachu, dokańczanie obozu, powstał szlaban z drzewa, ostatnie doróbki przed wizytacją pułkownika.
W sumie było bardzo fajnie, zaczynaliśmy się zgrywać z chłopakami.
Tego dnia kumpel który pojechał z chorążym po żarcie przywiózł mi wymarzoną kawę w butelce po cisowiance, którą wypiliśmy w 3 sekundy.
Tego dnia odbyło się ognisko, kiełbasek nie było ale historie wojskowe i każdy z nas powiedział coś o sobie.
Nagrzałem sobie kamień przy ogniu żeby wstawić sobie do pałatki jako kaloryferek
Jest co wspominać!
http://picasaweb.google.com/11364742550 ... 6/WypadZsw#
Kwiecień 2009 ZSW
W zasadzie byłem zadowolony, wydano nam cały ekwipunek : plecaki, manierki, menażki, op1, po berylu, a jednemu przypadła ogromna "PKaśka", łopatki piechoty itp. Nareszcie mieliśmy przeżyć w wojsku jakąś przygodę, na którą czekałem przez większość służby, w końcu byłem ochotnikiem więc nie przyszedłem grzać "wozu" tylko polatać po lesie z bandą kumpli, nawet jeśli to był karny wypad.
Wszystko zaczęło się od bójki 3 kumpli, w skrócie żeby nie przeciągać : 2 gości z kompanii zaczepiało kumpla (grabarza) no i zakończyło się bijatyką, jednemu przyłożył kubeczkiem a drugiemu nawkładał garści. No i kapitan wymyślił 3 dni w lesie, czyli znana wszystkim którzy byli w wojsku odpowiedzialność zbiorowa.
Ruszyliśmy!
Na kompanii został tylko kolega z nadciśnieniem(na komisji stwierdzono, że zdrowy a oczy od ciśnienia miał przekrwione jak wampir), zresztą pisarz pułkownika więc miał chody.
Pierwszego dnia, po przejściu przez piaszczyste tereny pokazowego poligonu pancerniaków doszliśmy do podmiejskiego lasu iglastego, tam od razu zarządzono budowę obozowiska.
Mieliśmy za zadanie cały teren ogrodzić piekielnie ostrym drutem kolczastym i tu się przydały zimowe rękawice, chociaż się czepiał i pruł materiał drut nie kaleczył dłoni.
Kiedy my rozkładaliśmy parkan, reszta chłopaków oprócz 3 bójkowiczów, kopała schrony do walki i ochrony przed lotnictwem, głębokie na jakieś 160cm szerokie na 50 cm w kształcie litery "W".
Grabarz + 2 pobitych mieli we trzech robić okop dla Bojowego Wozu Pancernego który również mieliśmy, to takie podejście psychologiczne kapitana, żeby się pogodzili pracując razem.
Pierwszego dnia mieliśmy suchy prowiant, każdego kolejnego dowozili nam 3 razy dziennie szamkę.
Na wieczór rozłożyliśmy pałatki, dzieląc się na 2 osobowe namiociki, człowiek nieświadomy nie zabezpieczył się przed zimnem od ziemi i to był błąd.
Dzień 2 -gi
05:00 pobudka, wstaliśmy przemarznięci, zniechęceni, 2 minuty na ubranie i 2 km porannej przebieżki żeby łopatka lepiej się dłoni trzymała przy kopaniu.
Kadra spała w ASie (star który na pace ma normalne wyra, biurka itp, taki pojazd dowodzenia PLArmy)
Oczywiście kolejny dzień spędziliśmy w piachu kopiąc doły i napełniając wory piachem coby potencjalni napastnicy w czasie zagrożenia mieli mniejsze szanse:P.
Przywieźli posiłek i w kolejce jak kiedyś ludzie po kiełbasę czekaliśmy aż chorąży z łaski nam "walnie" do menażki naszą porcję.
Nie mieliśmy wody, czyli o higienie nie było mowy, zęmby jak trole, utytłani w piachu i spoceni jedliśmy z tych menażek, nawet smaczne: kanapka z serkiem topionym i piachem:P
Nie napisałem wcześniej że gdy wydawali nam te manierki i menażki, otworzyłem swoją i wyleciało z niej tak około 3 garście zielonego pyłu, okazał się spleśniałym już obróconym w proszek chlebem gościa który go tam zostawił kilka lat temu.
Nie było płynu do naczyń, więc myłem wrzątkiem i żelem pod prysznic:) )
Tej nocy już nie dałem się tak załatwić z tym zimnem, jako pierwszą warstwę pod materac ("muła")włożyłem gałęzie iglaków, żeby izolacja była lepsza, następnie wypakowałem swoje op1 i położyłem rozłożone na te gałęzie, na to dopiero materac.
Podstawę namiotu przysypałem ziemią żeby szczelin od spodu nie było, pod dwoma kocami można było spać już bez bechatki (kurtka z ocieplaczem).
Było nieźle.
Dzień 3-ci
Podobnie jak poprzednio pobudka, bieganie, kopanie dołów.
Naszą toaletą był dołek który sobie wykopałeś przed chwilą żeby postawić figurkę z brązu i podetrzeć się liściem łopianu lub jak miałeś chusteczką:P
Znowu żarcie w piachu, dokańczanie obozu, powstał szlaban z drzewa, ostatnie doróbki przed wizytacją pułkownika.
W sumie było bardzo fajnie, zaczynaliśmy się zgrywać z chłopakami.
Tego dnia kumpel który pojechał z chorążym po żarcie przywiózł mi wymarzoną kawę w butelce po cisowiance, którą wypiliśmy w 3 sekundy.
Tego dnia odbyło się ognisko, kiełbasek nie było ale historie wojskowe i każdy z nas powiedział coś o sobie.
Nagrzałem sobie kamień przy ogniu żeby wstawić sobie do pałatki jako kaloryferek
Jest co wspominać!
http://picasaweb.google.com/11364742550 ... 6/WypadZsw#