Mały wypad minimalistyczny
: 14 sty 2010, 14:31
Witam.W piątek 22.02, idę na dwie noce w las(w sumie trzy dni),także chętnych zapraszam
.Miejsce-okolice Kamienia Pomorskiego,zachodniopomorskie.Teren urozmaicony,łąki,lasy i rzeka...U Bogdana na stronie,jest ankieta dotycząca sprzętu minimalistycznego.Zaznaczyłem tam trzy rzeczy-toporek,ponczo i menażkę.Te trzy rzeczy ze sobą właśnie zabieram.Tylko zamiast poncza biorę jedno zwykłe prześcieradło(nie przewiduję deszczu,tylko mróz).Z niego i roślinności nadwodnej,postaram się wykonać "śpiwór".W planie "wielka czwórka" a raczej trójka bo wody będzie opór.Ogień tarciem drew,nodia i szałas.Raczej stacjonarka z włóczęgą po pobliskiej okolicy.Zdybi
[ Dodano: 2010-01-24, 14:26 ]
No i był sobie wypad.Skrócił się o jeden dzień ale i tak było świetnie.
W sobotę z rana,plecak na ramiona i w teren.Piękna pogoda,bezwietrznie i słonecznie.Niebo błękitne i mrozik -9 stopni.Przyjemnie się w taka pogodę maszeruje,śnieg skrzypi pod nogami.Obszedłem swoje rejony,po czym skierowałem się nad rzekę.Tam nazbierałem około 40 sztuk brązowych pałek,kolb szczytowych pałki szerokolistnej.Poszło szybko i sprawnie,gorzej z wyjmowaniem kłączy :-/ .Brzeg nie zamarzł na krawędziach dostatecznie mocno i ogólnie ślisko było.Lodowata woda i mróz bardzo zniechęcają do takich prac.Musiałem co jakiś czas robić ćwiczenia rozgrzewające aby pobudzić krążenie. Gdy uporałem się z pałką,poszedłem w stronę lasu,gdzie miałem obozować.Na przyległej do lasu łące,naciąłem spory stos trawy.Była gęsta i szybciej się ja zbierało niż trzcinę(pierwotne założenie).Przy cięciu trawy za to,rozgrzałem się należycie
Z tymi pakunkami,poszedłem do lasu. Szybki szałas,mało wodoszczelny ale jak by coś miało padać w nocy,to jedynie śnieg,a to by raczej wytrzymał.Zawsze też,robił za jakiś prowizoryczny dyflektor.Małe ognisko i czas przyrządzić jakieś papu
Na okolicznych dzikich bzach,nazbierałem przemarzniętych na kość grzybów-ucha bzowe.Plon nie był obfity.Poszedłem na "łatwiznę" i zabrałem z chaty paczkę ryżu
Gdy żarło było gotowe,stała się rzecz okrutna-mój aparat mi zamarzł.Po prostu odmówił posłuszeństwa.Grzałem baterię,potem coś łapał ale i tak nie działała przysłona i lampa błyskowa.W najlepszym momencie
Było za ciemno aby robić zdjęcia bez lampy,jednak kilka wykonałem jeszcze telefonem.
Nad brzegiem rzeki leżał ścięty przez bobry buk.Leżał tam już prawie rok i wyschło mu się.Bobry okorowały go pięknie z kory i to był perfekcyjny materiał na nodię.Po niemałej rąbaninie,miałem gotowe źródło ciepła na noc.Temperatura spadła do -12 stopni(wziąłem mały termometr). Za pomocą żywicznych szczapek,rozhulałem nodię.Bukowa nodia to pięna rzecz.Nie strzeliła iskrą ani raz,bardzo bezpieczny i dający masę ciepła materiał.Żarzyła się jakieś 14 godzin ale największe ciepło dawała właśnie wtedy gdy było to najbardziej potrzebne,czyli w nocy.Piękna sprawa,bez niej nie wyobrażam sobie mroźnej nocy bez super ciepłego śpiwora.Szkoda,że nie mogłem wtedy robić zdjęć.
Gdy w koło zrobiło się ciepło,pościeliłem sobie grubo suchej trawy pod legowisko.Po bokach,położyłem dwa grubsze drągi,co by się całość nie rozchodziła..Między te dwa drągi,na trawę,naprószyłem właśnie puchu pałki.Zużyłem dokładnie 28 sztuk,długich i grubych "kolb".Powstał puszysty i gruby na jakieś 30cm, dywan.Gdy się w takie napuszone wyro położyłem(w śpiworku,jego też wziąłem,pomny prognoz pogody
)puch,dokładnie opatulił całe ciało.Wystarczy trochę się w nim powiercić i nagarnąć lekko,by objął całą sylwetkę.Rewelacyjne docieplenie cienkiego śpiwora!Na to wszystko(na nogi i tułów) nagarnąłem resztę suchej trawy,bo wiatr się ruszył i lekko wywiewał mi puch. To zatrzymało go przez całą noc.W nocy było -18 stopni,mi jednak było ciepło.Głównie dzięki nodii i właśnie temu puchowi,bo śpiwór to cieniuśki był(do zera max. temp.).Gdyby temperatura była w granicach +2 do 0 stopni,pewnie nie był by potrzebny śpiwór.Jeszcze kiedyś to przetestuje ponownie.Puch pałki,bardzo dobrze izoluje ciepło.W takim wyrku puchowym,denerwujące jest tylko to,że puch oblepia miejsca wokół twarzy i pcha się do ust i nosa.Trzeba go co jakiś czas odgarniać od twarzy.Zdjęcia wyrka puchowego,robiłem rano telefonem,więc jakość jest jaka jest.Noc była widna i gwieździsta.Prócz całej plejady zwierzaków,jakie się przewinęły w nocy,najbardziej głośne okazały się kaczki. Lądowały na rzekę i zrywały się po kilka razy.

I strzępy nodii rano.Wypaliła się prawie doszczętnie,szybciej od strony zawietrznej.
[ Dodano: 2010-01-24, 14:33 ]
A i jeszcze jedna bardzo ważna rzecz.Takie puchowe wyrko trzeba trzymać z dala od ognia.Moja nodia była oddalona o dobre dwa metry i używałem drewna bukowego,które nie strzelało zupełnie.Gdyby to było świerkowe to bym nie zaryzykował spać w takim puchu.Jedna iskra i wiadomo co mogło by się stać(pogrzeb wikinga :-/ ).Najlepiej w ogóle zrezygnować w takim wypadku z ogniska.


[ Dodano: 2010-01-24, 14:26 ]
No i był sobie wypad.Skrócił się o jeden dzień ale i tak było świetnie.
W sobotę z rana,plecak na ramiona i w teren.Piękna pogoda,bezwietrznie i słonecznie.Niebo błękitne i mrozik -9 stopni.Przyjemnie się w taka pogodę maszeruje,śnieg skrzypi pod nogami.Obszedłem swoje rejony,po czym skierowałem się nad rzekę.Tam nazbierałem około 40 sztuk brązowych pałek,kolb szczytowych pałki szerokolistnej.Poszło szybko i sprawnie,gorzej z wyjmowaniem kłączy :-/ .Brzeg nie zamarzł na krawędziach dostatecznie mocno i ogólnie ślisko było.Lodowata woda i mróz bardzo zniechęcają do takich prac.Musiałem co jakiś czas robić ćwiczenia rozgrzewające aby pobudzić krążenie. Gdy uporałem się z pałką,poszedłem w stronę lasu,gdzie miałem obozować.Na przyległej do lasu łące,naciąłem spory stos trawy.Była gęsta i szybciej się ja zbierało niż trzcinę(pierwotne założenie).Przy cięciu trawy za to,rozgrzałem się należycie



Gdy żarło było gotowe,stała się rzecz okrutna-mój aparat mi zamarzł.Po prostu odmówił posłuszeństwa.Grzałem baterię,potem coś łapał ale i tak nie działała przysłona i lampa błyskowa.W najlepszym momencie

Nad brzegiem rzeki leżał ścięty przez bobry buk.Leżał tam już prawie rok i wyschło mu się.Bobry okorowały go pięknie z kory i to był perfekcyjny materiał na nodię.Po niemałej rąbaninie,miałem gotowe źródło ciepła na noc.Temperatura spadła do -12 stopni(wziąłem mały termometr). Za pomocą żywicznych szczapek,rozhulałem nodię.Bukowa nodia to pięna rzecz.Nie strzeliła iskrą ani raz,bardzo bezpieczny i dający masę ciepła materiał.Żarzyła się jakieś 14 godzin ale największe ciepło dawała właśnie wtedy gdy było to najbardziej potrzebne,czyli w nocy.Piękna sprawa,bez niej nie wyobrażam sobie mroźnej nocy bez super ciepłego śpiwora.Szkoda,że nie mogłem wtedy robić zdjęć.
Gdy w koło zrobiło się ciepło,pościeliłem sobie grubo suchej trawy pod legowisko.Po bokach,położyłem dwa grubsze drągi,co by się całość nie rozchodziła..Między te dwa drągi,na trawę,naprószyłem właśnie puchu pałki.Zużyłem dokładnie 28 sztuk,długich i grubych "kolb".Powstał puszysty i gruby na jakieś 30cm, dywan.Gdy się w takie napuszone wyro położyłem(w śpiworku,jego też wziąłem,pomny prognoz pogody











I strzępy nodii rano.Wypaliła się prawie doszczętnie,szybciej od strony zawietrznej.

[ Dodano: 2010-01-24, 14:33 ]
A i jeszcze jedna bardzo ważna rzecz.Takie puchowe wyrko trzeba trzymać z dala od ognia.Moja nodia była oddalona o dobre dwa metry i używałem drewna bukowego,które nie strzelało zupełnie.Gdyby to było świerkowe to bym nie zaryzykował spać w takim puchu.Jedna iskra i wiadomo co mogło by się stać(pogrzeb wikinga :-/ ).Najlepiej w ogóle zrezygnować w takim wypadku z ogniska.