Dzień 1. Ustrzyki Górne-Tarnica-Halicz-Przełęcz Bukowska
Przez cały dzień idealna pogoda. Śniegu mało (maksymalnie do kolan). Na koniec dnia kima w wiacie turystycznej, w nocy zasypał nas śnieg.
Dzień 2. Przełęcz Bukowska-Kińczyk Bukowski-Muczne-Dydiówka
Warunki do chodzenia od łatwych do średnich. Po nocy nadal utrzymywaly się opady. Widoczność bardzo zmienna od ~200 do 15 metrów. Śnieg do kolan, czasami (poniżej Kińczyka Bukowskiego) do pasa. Idziemy granicą, a dokładniej pasem ziemi niczyjej. Chcieliśmy dotrzeć do źródła Sanu, ale zdecydowalem że zejdziemy na wysokości Kińczyka, ponieważ w ciągu dnia ciężko będzie z powrotem obrócić do Dydiowej. Idziemy na przełaj, trzymając się południowego brzegu potoku Syhłowatego. W lesie mnóstwo połamanych drzew, trochę śniegu, trochę błota, coś pięknego po prostu. Potem już od Bukowca prosta droga do Dydiówki, gdzie witani jesteśmy kieliszkiem wódeczki; rozmowy z bytującymi 4 osobami ciągną się do nocy.
Dzień 3. Dydiówka-Muczne-Dydiówka
Zrobienie strategicznych zapasów (wódka, sok itp.) w Muczne. Trochę żeśmy się rozpędzili przy wychodzeniu z Dydiówki i trzeba było trochę pobrodzić w błocie i przedostać się na drugą stronę potoku Muczny. Potem mieliśmy dzikiego i niesamowitego stopa z lokalsami

Powrót zapewnił nam ratownik GOPR

Na miejscu jest już pewna zacna para z Poznania (pozdrowienia!). Rąbanie drewna, szykowanie ogniska. Łysy świeci, jasna noc do tego odwilż. Pogaduchy aż się ściemni, przenosimy się z napitkiem i jadłem do izby. W nocy ostrzeliwuje nas naprzemian ukraińska altyleria z UPA i lokalnych ruch oporu. I tak to minął sylwester 6 nieznajomych sobie osób...
Dzień 4. Dydiówka-Caryński Przysłup-Połonina Caryńska-chatka nad Ustrzykami Górnymi
Dojście do Pszczeliny na przełaj zboczem (gęsty oj gęsty las...), nastepnie Widełki i w górę na Przysłup Caryński. Pod Przysłupem zaczyna się śnieg, w dolinie natomiast błoto. Za Przysłupem kierujemy się na Caryńską, praktycznie caly czas śnieg (ale nie wyżej niż do kolan). Na połoninie wiatr, przechodzi chmura, ubrania natychmiast pokrywają się szadzią. Zejście, przy kapliczce zatrzymujemy się w wiatce, gdzie już biwakuje sobie starsza para (pozdrowienia!). Jakaś trzyosobowa ekipa chciala w letnich butach wejsć na Połoninę i popodziwiać widoki (zaczynali jakoś ok. 18

Jedzenie, trochę pogaduch i w sen, z rana autobus.
Zapchane autobusy, konieczność modyfikowania planu, zapchany do brzegi pociąg, kilka problemów, jakoś przed 24:00 jestem w domu, nawiozłem trochę syfu
Pablo - bez ekipy też ujdzie, motywację się poćwiczy
