Strona 1 z 1
Odstraszacz psów
: 11 lip 2009, 14:03
autor: pepin666
: 11 lip 2009, 15:13
autor: bogdan
Myślę że jest to rodzaj - głośno wyjącego alarmu. Pewnie dla psów jest to bardzo głośne i piskliwe. Dla nas jest to zwyczajnie niesłyszalne. Jednak nie wiem na ile jest to skuteczne.
: 12 lip 2009, 08:05
autor: Hans
Dla pewności wybrałbym gaz. Nie zużywa baterii, wyciągniesz szyciutko z kieszeni, działa nie tylko na psy. Poleciłbym żelowe, nie ma możliwości dostania po oczach swoim wyrzutem w pozycji "pod wiatr".
: 12 lip 2009, 11:11
autor: wolfshadow
pepin666 pisze:Jak myślicie coś takiego działa?
Działa, jeśli nie trafisz na głuchego psa
Zwykła psiura będzie co najwyżej poirytowana dźwiękiem ale nie ma 100% pewności, że nie zaatakuje lub przerwie atak. Zapytaj sprzedawcę urządzenia czy udzieli gwarancję skuteczności odstraszania tego urządzenia na piśmie.
Uśmiałem się z tego filmiku. Gdzie oni takiego takiego staruszka wytrzasnęli?
Tak jak napisał
Hans - gaz pieprzowy w żelu będzie najbardziej uniwersalnym rozwiązaniem. Zwykły bez bajerów typu latarka, gwizdek które tylko podnoszą cenę.
Z innej strony podstawowym i naturalnym bodźcem odstraszającym jest po prostu ból. Kilka razy odstraszałem psy udając, że podnoszę z ziemi kamień. U większości psów bezpańskich i biegających luzem sam fakt wykonania takiej czynności odpala alarm ucieczkowy. Dysponowanie kijem drewnianym lub trekkingowym daje tą samą możliwość. Wystarczy się zamachnąć.
Niestety ta ostatnia opcja nie zadziała na psy mające w nazwie rasy przydomek "retriever". Zamiast uciekać - wykazują zainteresowanie. Jedyny plus jest taki, że jak czymś już rzucisz i nie trafisz - przyniosą to do ciebie z powrotem.

: 13 lip 2009, 12:44
autor: bogdan
Od razu widać że masz retrievera - to rasy przyjacielskie, nieagresywne i chętnie aportujące. Ale mogą skrzywdzić człowieka - zaliżą go na śmierć. Lub wyłamać mu kolana w pogoni za aportem.
: 13 lip 2009, 15:09
autor: STORM
wolfshadow pisze:Z innej strony podstawowym i naturalnym bodźcem odstraszającym jest po prostu ból. Kilka razy odstraszałem psy udając, że podnoszę z ziemi kamień. U większości psów bezpańskich i biegających luzem sam fakt wykonania takiej czynności odpala alarm ucieczkowy. Dysponowanie kijem drewnianym lub trekkingowym daje tą samą możliwość. Wystarczy się zamachnąć.
Niestety ta ostatnia opcja nie zadziała na psy mające w nazwie rasy przydomek "retriever". Zamiast uciekać - wykazują zainteresowanie. Jedyny plus jest taki, że jak czymś już rzucisz i nie trafisz - przyniosą to do ciebie z powrotem.

Widać że nie wiesz co piszesz... Spróbuj zamachnąć się kijem na Pit bull teriera, Kaukaza lub amstafa to jedyne co z ciebie zostanie to może właśnie ta ręka z kijem

Te psy potrafią dostać kilka razy z baseballa zabić swoją ofiarę pójść w kąt i zdechnąć ponieważ posiadają cechę gameness - czyli niepohamowanie do walki mimo bólu. Jedyne co działa na psy to szok czyli gaz pieprzowy... paralizator lub lodowata lub gorąca woda. Nie ma co walczyć z burkami bo to one zawsze będą nad nami górą jak pies nas ugryzie to starać trafić sie go w pysk i spier... ile sił w nogach ew. wspiąć się na drzewo drabinę czy co kolwiek. A najlepiej to unikać takich sytuacji nie włazić na cudze posesje nie deptać psów, nie ciągnąc ich za ogon i nie machać im kijami przed nosem

bo jeszcze się nie spotkałem żeby pies sam z siebie zaatakował człowieka bo o tyle pies mądrzejszy od człowieka że zawsze jest powód jego ataku.
: 13 lip 2009, 18:30
autor: wolfshadow
STORM pisze:Widać że nie wiesz co piszesz... Spróbuj zamachnąć się kijem na Pit bull teriera, Kaukaza lub amstafa to jedyne co z ciebie zostanie to może właśnie ta ręka z kijem

Te psy potrafią dostać kilka razy z baseballa zabić swoją ofiarę pójść w kąt i zdechnąć ponieważ posiadają cechę gameness - czyli niepohamowanie do walki mimo bólu.
Widziałem amstaffa któremu cecha gameness wyłączyła się po uderzeniu zwykłym sosnowym konarem. Może z połamanymi żebrami miałby dalej god_mode_on ale ze wstrząśnieniem mózgu nie bardzo mu to chciało działać. Obyło się bez sprawy w sądzie grodzkim bo właściciel musiałby się tłumaczyć z psa rasy agresywnej zwolnionego ze smyczy w miejscu publicznym i do tego bez kagańca. Amstaff nie zaatakował człowieka tylko innego psa.
STORM pisze:gaz pieprzowy... paralizator lub lodowata lub gorąca woda
Podejdź mi do pierwszego lepszego przechodnia i zapytaj się czy ma przy sobie paralizator lub wiadro zimnej czy też gorącej wody. Bronisz się tym co masz aktualnie w ręce czy pod ręką.
Uciekanie przed psem to naprawdę rozsądny pomysł. Taki pies dostaje od Ciebie znak- "spróbuj mnie dogonić". Jak nie osiągniesz szybko tego swojego drzewa/?drabiny?/płotu to będziesz miał konkretną punkcję w cztery litery.
Użyłem też słowa "u większości" co w języku polskim nie jest tożsame ze słowem "u wszystkich".
STORM pisze:jeszcze się nie spotkałem żeby pies sam z siebie zaatakował człowieka
Tzn. Jak sam z siebie? Powód lub przyczyna znajdzie się zawsze. I u psa i u człowieka.
Każdy pies reaguje odpowiednio wyuczonymi nawykami. Pewne bodźce są w stanie wyzwolić agresję. Czasem agresja jest reakcją obronną na nieznany bodziec. Dlatego w poważnych hodowlach psów szczeniaki poddawane są socjalizacji. Socjalizacja polega na oswojeniu maluchów z takimi prozaicznymi rzeczami jak np. dźwięk odkurzacza, kosiarki. Wizyta faceta w czapce czy kominiarza w okularach.
Prosty przykład. Mój dziadek dorabiał sobie do emerytury jako pomocnik w jednym gospodarstwie. Był tam średniej wielkości pies - kundel. Bez problemu mogłem go głaskać, czorchać itp. Kiedyś gdy dziadek fajczył (przerwa) chciałem pogłaskać psa który leżał pod jego nogami. Pochyliłem się i pies powiesił mi się na twarzy. Nie miałem gazu, paralizatora, bejzbola, zimnej a co dopiero ciepłej wody. Nawet gdybym miał to nie zdążyłbym użyć. Pies był psem dobrze poznanym i łagodnym. Nie był zarażony wścieklizną. Przyczyna? Z punktu widzenia behawioru psa są dwie wersje. Pierwsza to próba ustalenia hierarchii w stadzie. Najpierw dziadek jako osobnik alfa, później pies i na końcu szczoch, który się wszędzie pęta. W wersji drugiej pies błędnie zinterpretował moje pochylenie się jako... próbę ataku na dziadka. W każdym razie pomijając przyczynę atak był gwałtowny i nieprzewidywalny. Ślady noszę do dziś.
: 13 lip 2009, 18:51
autor: STORM
Mało ludzi ma gaz pieprzowy ale jeszcze mniej ma czas na szukanie kija czy wygrzebywanie płytek chodnikowych wniosek... z całych sił unikać takich sytuacji !
Obrona przed atakującym psem jest taka sama jak przed nożownikiem czyli bardzo nikłe szanse na wyjście z tego cało pozostaje tylko desperacka obrona. Byłem dziabnięty przez dużego psa nie raz i miałem przebitą nogę przez harcerską finkę wiec mogę powiedzieć że ugryzienie psa boli ze 100 razy bardziej do tego szok i duże blizny !
PS Ba to było tylko dziabniecie nie wyobrażam sobie ataku dużego psa w szale zabijania...
: 14 lip 2009, 14:49
autor: bogdan
Panowie - proponuję rozróżniać trzy sytuacje:
1. Atakuje nas wiejski burek - typowy kundel mix wilczura, jamnika i kilku innych ras. Zwykle jest chowany w budzie lub na podwórku. I on ma zwykle wyuczony odruch ucieczki na widok kija lub kamienia.
2. Atakuje nas amstaf, pitbul lub podobna mieszanka. Sytuacja rzadka na wsi ale częstsza w mieście.
3. Atakuje nas miejski kundel lub rasowy ON. Może głupi właściciel skrzywił mu psychikę? I wydaje mu się że jest panem podwórka i reszty świata?
A ucieczka przed psem może spowodować pogoń (taki odruch u drapieżników). Pamiętajcie wtedy, że pies na pewno będzie szybszy - macie szansę uciec tylko wtedy jeśli pies jest daleko a drzewo lub płot blisko.
: 14 lip 2009, 15:58
autor: Gryf
Ja bym jeszcze dodał, że nie należy dać się osaczyć przez psią sforę. W kupie ich siła a kiedy pierwsy ruszy wtedy może być spory problem. Zaczynajcie działać odrazu zanim zbierze się kilka i zaczną was otaczać. Czym prędzej kamień lub badyl w garść i bez ceregieli mitać w drapieżcę, który jest najbliżej.
: 14 lip 2009, 19:19
autor: zdybi
bogdan pisze:A ucieczka przed psem może spowodować pogoń (taki odruch u drapieżników). Pamiętajcie wtedy, że pies na pewno będzie szybszy - macie szansę uciec tylko wtedy jeśli pies jest daleko a drzewo lub płot blisko.
Ja bym jeszcze dodał, że nie należy dać się osaczyć przez psią sforę. W kupie ich siła a kiedy pierwsy ruszy wtedy może być spory problem. Zaczynajcie działać odrazu zanim zbierze się kilka i zaczną was otaczać. Czym prędzej kamień lub badyl w garść i bez ceregieli mitać w drapieżcę, który jest najbliżej.
Kiedyś za czasów podstawówki,wracaliśmy z kolegą ze szkoły.Przechodziliśmy przez ulice jak co dzień.Wyleciał z bramki mały jamnik.Kolega postraszył go workiem z kapciami.Psina mała lecz ambitna,jeszcze bardziej się wściekła.W tej samej chwili w ślad za jamnikiem ruszył duży czarny wilczur.Stałem od kolegi kilka kroków dalej.Psy jednak obrały sobie jego za cel,bo zaczął uciekać.Poszarpały mu łydkę.Sąsiad zluzował sytuację ale było groźnie.Małe psy w towarzystwie tych dużych to prawdziwi podżegacze.Zastanawiam się do dziś, co by było gdyby koleżka nie uciekał?Być może najadł by się tylko strachu?Psy w grupie naprawdę są groźne.Widziałem jak trzy nie największe burki zagoniły i zagryzły dzika.Było to nad pstrągową rzeczką.Biedak wpadł do wody i tam go dopadły i wytaszczyły na brzeg.Jak wilki.Gdy podszedłem na jakieś 50-60 metrów,myśląc,że uciekną,te najeżyły się i warczały jak wściekłe.Zwątpiłem i obszedłem masakrę szerokim łukiem.Znajomy myśliwy załatwił potem sprawę...W podobnych sytuacjach lepiej nie grać bohatera ale też nie należy uciekać i dawać zwierzowi powodu do gonitwy.
: 14 lip 2009, 19:46
autor: wolfshadow
Do ciekawszych historii można zaliczyć mój pierwszy kontakt z psem dziewczyny do której uderzałem swego czasu (obecnie to moja żona

). Miała mixa ON z czymś tam. Przed pierwszą wizytą zostałem ostrzeżony, że pies lubi chapnąć z nienacka i zdążył już pogryźć chłopaka mojej obecnej szwagierki. Polecono mi skorzystać z dzwonka przy bramce ale moja harda dusza postanowiła pokazać, że ze mną nie przelewki (hero_mode_on)

Bezczelnie wlazłem na podwórko i pies moje poczynania uznał za naruszenie chronionej przez siebie strefy. Zaczął biec w moim kierunku szczekając. Ponieważ zrobienie psu krzywdy mogło narazić moje dobre stosunki z dziewczęciem tudzież potencjalnymi teściami - wybrałem rozwiązanie kompromisowe. Mianowicie zacząłem biec w kierunku tego prawie ON-ka. Byłem w czarnym, rozpiętym hydrotexie alpinusa i trzymałem ręce w kieszeniach. Tuż przed nosem psa rozłożyłem ręce jak najszerzej a wraz z nimi kurtkę żeby wydać się większy. Pies zniknął jak kamfora za szopą wiejąc z piskiem i podkulonym ogonem. Przez następne 3 miesiące nosiłem w kieszeni kulki/drażetki Frolica bo pies jak mnie tyko widział zaczynał chodzić po ścianach
Dopiero po tym czasie psychika wróciła mu do normalnego poziomu. Cichą satysfakcję miałem z powodu chłopaka szwagierki, który dalej musiał korzystać z dzwonka przy bramce

: 28 wrz 2009, 09:27
autor: -chilli-
ja w gorcach miałem przygodę z podhalanami w tym roku. wyskoczyła na nas całą wataha, a było ich chyba z 6 sztuk, jedyne co zdążyłem zrobić to swojego psa szybciutko na smycz, jako że szczenię, więc spanikowane mogła by uciec, i z dwoma kolegami, wszyscy pleckami do siebie, i powoli, w przeciwną stronę od owiec które pilnowały. minęła chwila, jak byliśmy ze wszystkich stron okrążeni, ja z gazem w dłoni, koledzy z kijami, i jak tylko któryś sie zbliży, trza działać. a baca, narżnięty jak stodoła, kiwał sie podparty na kiju, nawet nie zareagował. szczęściem, ani psy, ani my nie zareagowaliśmy zbyt pochopnie, i spokojnie udało nam sie odejść. w wiosce dowiedzieliśmy sie później ze w zeszłym roku mocno pogryzły te same psy jakąś dziewczynę która pracowała w schronisku i wracała do domu.
grunt to spokój, nie dać sie strachowi i panice, a w ostateczności zdecydowana reakcja
: 28 wrz 2009, 10:42
autor: wolfshadow
-chilli- pisze:ani psy, ani my nie zareagowaliśmy zbyt pochopnie,
Baca też pochopnie nie zareagował....

: 28 wrz 2009, 11:05
autor: -chilli-
no tak, zbyt był do kija przytulony