Uzupełnię tylko wypowiedź Młodego - najlepiej postawić się w rolę tubylcy lub Leśniczego. Nigdy nie spotkałem się z przypadkiem by ktoś "o zdrowych zmysłach" wędrował po nocy w lesie bez latarki - chyba że ma NV. Jeśli rozpalisz ognisko lekko "wkopane" jak Młody opisał i ulokujesz je w niecce tak by w promieniu powiedzmy 10-20 m było ono ukryte za naturalną rzeźbą terenu - twoje szanse byś wypatrzył "nocny patrol" jako pierwszy wzrastają ( jeśli oczywiście sam nie ograniczasz sobie pola widzena siedząc w niecce ). Zwykle ten poruszający się z latarka po lesie w nocy robi więcej hałasu niż w dzień ( wszechogarniająca cisza i trzask gałązek na tle ruchomego cienia utrudniają ciche poruszanie się ). Częściej także skupia się taka osoba na skanowaniu drogi niż na omiataniu widnokręgu - dlatego większość uwagi zostanie skierowana na kilka metrów - szczególnie w bujnym poszyciu.
Kiepsko wygląda sprawa monokulturowych lasów sosnowych, a szczególnie tych zasadzonych "od linijki". Wtedy odpowiedznie ustawienie po przekątnej umożliwia "prześwietlenie" lasu na wiele setek metrów nawet. Z pewnością każdy to potwierdzi. Wtedy nawet nieznaczna poświata małego ogniska i "bujające" się cienie zdradzą cię z dużej odległości.
Wcześniej mówiąc o wczuwaniu się w rolę leśniczego czy "tubylcy" mam na mysli zwykły odbiór nocnych spacerów po lesie - gwarantuję ci, że dla 99% ludzi taki pomysł to czyste szaleństwo. Tubylcy ( mówię o mieszkańcach wsi i miasteczek zlokalizowanych w sąsiedztwie lasów ) ma tysiąc lepszych zajęć niż szwendanie się po nocach w "strasznym" ( uuuuuUUUU ) lesie. Jeżeli już to w celu wywalenia gruzu, śmieci bądź na małe "bara-bara" wódzię lub ognicho. Nie sądzę by te ostatnie związane były z wdzieraniem się kilka kilometrów wgłąb - co łatwo zauważyć po śladach - częściej znajdziemy je w otulinach i przesiekach niż w sercu Puszczy.
50% wypadów "cywilnych" odbywa się na pokładzie samochodu - w myśl zasady "nie ma drogi - po ch*j się będę po krzunach szlajał", więc 100m od leśnej drogi to minimum by zapewnić sobie spokój. Ja wolę te kompletnie niedostępne miejsca - im trudniej się tam dostać tym mniejsze szanse, że gość w mokasynach tam się pofatyguje.
Z leśniczymi natomiast nie miałem doświadczenia, aczkolwiek ukrywałem się przed patrolami Straży Leśniej całe dwa razy - i to tylko w dzień, gdy panowie po prostu przejżdżali Honkerami w celu mi niewiadomym. W nocy nie spotkałem nikogo, aczkolwiek raz zdażyło mi się bym usłyszał nagle dźwięk z subwoofera samochodowego jakieś 100m od miejsca gdzie się rozbiłem. Po małym reconie stwierdziłem tylko obecność młodej pary odbywającej.... dobre dwa, trzy kilosy wgłąb przesieki. Nie podglądałem !
A wracając do zasadniczego pytania: Jak zatrzeć ślady ? Nie robić ich ! Bardzo łatwo rozorać runo buciorami i zdeptać młode pędy - wytrawny tropiciel to nawet twoją osobowość i schorzenia po śladach odczyta. Warto nauczyć się spokojnego poruszania się w okolicach obozowiska i wypracowania sobie rutyny biwakowej - wyluzować, nie szwendać się tysiąc razy w poszukiwaniu łyżeczki na trasie nocleg - ognisko. Nawet jagodowe zarośla zamienisz w dywan gdy zdepczesz je 20 razy.
I nie wycinaj drzew ! Ja to zrobiłem i dwa modrzewie musiałem zasadzić w ramach pokuty. I nie śmiejcie się panowie - tak też uczyniłem i jestem z tego dumny... hehe..
