Hipertermia czyli przegrzanie organizmu

Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw

Awatar użytkownika
Thompheus
Posty: 34
Rejestracja: 28 mar 2015, 08:19
Lokalizacja: Przyszowice
Płeć:
Kontakt:

Hipertermia czyli przegrzanie organizmu

Post autor: Thompheus »

Hejka!
Tego lata udało mi się przebyć MSB z rowerem. Specjalnie użyłem słowa przebyć, a nie przejechać ponieważ pchania chyba było tyle samo co jechania:). Trafiłem na najgorętsze dni tego lata. Wychodząc ze schroniska na Luboniu Wielkim o godz. 7.00 na tero było +31C. A potem tylko cieplej, cieplej, gorąco, żar... Pierwsze 45km przebyłem w formie całkiem, całkiem i nocleg dzięki spotkanemu współtowarzyszowi poprzedniej nocy zaliczyłem na Kudłaczach w schronisku. Następnego ranka start opóźniony z powody wymiany gumy - rozwulkanizowany wentyl, chyba słonko mu zaszkodziło :(. Start zjazd do Myślenic, no a potem się zaczęło. Temperatura masakra, ilość wypitych płynów około 7 litrów, a mimo to dopadła mnie hipertermia. Objawy: osłabienie, nudności, ból głowy, sztywnienie karku, a z nie fizykalnych brak koncentracji i pamięci krótkiej. Po 10 min od miniętego szczytu nie pamiętałem gdzie byłem. Po dotarciu do schroniska Pod Leskowcem nie mogłem dojść do siebie. Nawet napój Bogów mi nie smakował. Tylko wmusiłem w siebie rzadki kisiel i do wyra. Noc nie przespana, dreszcze , bóle i tego typu przyjemności. Następnego ranka wbrew temu co mówiło ciało start w dalszą drogę. Cały czas fatalne samopoczucie. Zero przyjemności z drogi. Ale mijając powoli metr za metrem na skraju ścieżki (szlak czerwony) zauważałem jeżyny i ślinka na nie mi ciekła. W duszy mówię zaszkodzą mi nie dotykaj. Ale po jakiejś godzinie powiedziałem sobie raz kozie śmierć i wprowadziłem około dwóch pełnych garści do organizmu. I nie uwierzycie po ok. 10 min. poczułem się jak nowo narodzony. Sztywność karku, nudności, splątanie i inne objawy minęły. Okazało się, że jeżyny są super survivalowyym izotonikiem i uzupełnieniem soli mineralnych i witamin. Dzięki nim po trzech dniach w górach i przbytym dystansie prawie 250km stanąłem na końcu MSB. Dodam tylko, że na sobie miałem białą koszulkę chłodzącą z długim rękawem, Głowę chroniłem jak tylko się dało, a każde źródło i potok wykorzystałem do schłodzenia organizmu. Po konsultacji z ratownikiem medycznym LPR, sztywnienie karku to ostatni gwizdek na autopomoc. Dodam tylko, że na całym szlaku nie licząc miejscowości po drodze spotkałem ok. 10 osób. Uważajcie na siebie.
..."Życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz na co trafisz"... :)
ODPOWIEDZ