Na początek WIELKIE DZIĘKI że chciało Ci się zrobić takie dzieło
W sumie to wiedziałem że jest sporo ludzi z "oszołomstwem" łażących po lasach i dziczy, bo spotykałem niejednokrotnie takich "gadżeciarzy" w lasach mniej lub bardziej gęstych.
Jednak takiego jak Twoje "opracowania" tematu przyznam się jeszcze nie spotkałem (może dlatego że niespecjalnie szukałem

).
Jeśli jednak można wnieść swój skromny wkład do Twego dzieła to chciałbym przytoczyć taki znany mi sposób do
ZASAD HIGIENY I ZAGADNIEŃ LATRYNY...
Kiedyś na polowaniu trafił się tzw. "gość" czyli osoba z poza Koła Łowieckiego zaproszona na polowanie.
"GOŚĆ" ten był to gadżeciarz pierwszej wody, który jak scyzoryk to tylko najdroższy z lupą i portem USB, a jak flinta to najwspanialsza z pociskami samonaprowadzającymi na zwierza, a jak spodnie to tylko amerykańskie Navy czy cóś tam ... ot taki znany z ŻYCIA kawał snoba

Patrzył na nas z góry, na nasze waciaki i filcowe buty może nie pluł ale ... no nic, nieważne...
Jednak coś mu tam się porobiło, czy zapomniał kupić jakiś mały kieszonkowy WC z przenośnym bidetem i ciepłą wodą, w każdym razie TRAGEDIA... Jemu się chce a tu nie ma toalety w lesie ani nawet składanego samochodu żeby podjechać na najbliższą Stację Benzynową...
Chłopina zielenieje w oczach, widać że już jest tuż tuż i chwyci się w desperacji KAŻDEGO rozwiązania, ale nawet nie zabrał ze sobą papieru... no i klapa

spogląda na nas pełnym nadziei skamlącym wzrokiem.
Wiem że każdy z nas ma zwitek papieru, ale gdzież tam, do tak szlachetnej pupy taki zwykły szorstki papier NIE PRZYSTOI !!! Więc nikt wyrywny nie jest z zażenowania... a chłopina widać się kończy i zaraz uszami mu poleci
Może dlatego że byłem najmłodszy w tym towarzystwie , czy może dlatego że mój zwitek papieru nie był zbyt umorusany (nie nie !! nie czytaj tak jakbym używany nosił w kieszeni !!

) dałem mu.
Ehhhh żebyś widział wdzięczność w jego oczach

))
Jednak już po wszystkim Pan Stasio stary Gajowy, LEŚNIK dziadziano-paradziadziany

wyjawił "gadżeciarzowi" odwiecznie znaną metodę "LEŚNYCH LUDZI".
Otóż kiedy PRAWDZIWEGO CZŁOWIEKA LASU przypili "nagła potrzeba", łapie sobie zająca lub dzikiego królika.
Można też łasicę lub wiewiórkę ale z tym jest więcej "zachodu" a potrzeba NAGŁA jest
.
Po załatwieniu się, PRAWDZIWY CZŁOWIEK LASU chwyta zręcznie królika (uważając na jego zęby) i podciera się futerkiem.
Zalety są NIEZAPRZECZALNE bo futerko chłonne jest, a i w okresie zimowym na dodatek ciepłe, co też nie jest bez znaczenia dla komfortu.
Po "zabiegu" futrzaka puszczamy bo nie jesteśmy "kłusolami" a jeśli nawet, to jak tu do domu wrócić z "zas...ym" zającem czy królikiem ???
A JAK WIADOMO NATURA JUŻ SAMA SOBIE PORADZI

PS ZAINTRYGOWAŁA mnie ta "łopatka" KRISKA ...

Zauważyłem że na wszystkich portalach survivalovych jest pokazane struganie łyżki ... czy to jest jakoś powiązane ??? !

))))
Żart oczywiście

))
A poważnie...
Jeszcze raz POZDRAWIAM i cieszę się że masz czas na prowadzenie takiej stronki i szerzenie tej WIEDZY którą ja jako dzieciak miałem szczęście chłonąć od ojca i leśników którzy wiedzieli kiedy do czego dane drzewo ścinać a nie jaką CHEMIĘ po ścięciu zastosować.
Gratuluję
DZIUL
