Biwak minimalistyczny vol. 1 (02-03.11.2019) - RELACJA
Może zacznę od tego, że to był nasz pierwszy wypad z ograniczonym ekwipunkiem (jedynie Kopek już miał takie doświadczenie za sobą, ale z racji, że dotarł na spontanie po pracy to wystąpił raczej w roli obserwatora), więc postanowiliśmy zacząć od limitu 7 rzeczy, wliczając w to jedzenie i picie + plecak i apteczka, której można było używać wyłącznie do celów medycznych.
Tuż przed wyjściem nastąpiło oficjalne liczenie zabieranych rzeczy.
Każdy musiał wypakować i wyłożyć na karimatę rzeczy, które chciał zabrać, a wyglądało to tak:
Ja zabrałem:
- karimatę,
- czołówkę,
-
piłę ręczną,
- nóż,
- folię NRC,
- butelkę wody 1,5l,
- kaczkę faszerowaną jabłkami, która była pyyyszna, ale o tym później.
Hycek zabrał:
- karimatę,
- koc (na zdjęciu jest NRC, bo koc się nie mieścił

),
- czołówkę,
- siekierę 500 g,
- krzesiwo syntetyczne,
- termos,
- kurczaka.
Tauro zabrał:
- worek Gore-Tex'owy,
- śpiwór,
- czołówkę,
- nóż,
- butelkę wody 1,5 l,
- butelkę wody z jabłuszkiem 1,5 l,
- kawałek boczku.
Kofi zabrał:
- plandekę,
- karimatę,
- śpiwór,
- czołówkę,
- nóż,
- butelkę wody 1,5 l,
- cytrynówkę.
Po kontroli ilości zabieranych rzeczy, ruszyliśmy w las - była dokładnie godzina 19:00 i ciemno jak sami wiecie gdzie... icon_twisted
Chwilę zajęło zanim udało się znaleźć odpowiednią miejscówkę.
Wybraliśmy miejsce, które oferowało nam dużo budulca oraz opału, bo plany na tę noc były dość ambitne.
W pierwszej kolejności przystąpiliśmy do pozyskania drewna na nodię - ofiarą padła duża, wyschnięta brzoza z ułamanym czubkiem. Była na tyle gruba, że pierwsze cięcie musieliśmy zrobić na wysokości ok. 1,8 m.
Kolejnym krokiem była budowa dwóch schronień jednospadowych, pomiędzy którymi miała palić się nodia.
Moje schronienie przykryłem folią NRC, a Hycek i Kofi swoje przykryli plandeką.
Jak zadaszenia były już gotowe to pocięliśmy brzozę na ponad 2 m kawałki.
Ułożyliśmy bale i o 21:00 zaczęliśmy rozpalać ogień! :533:
Jak się rozpaliło to dorzuciliśmy trzecią, najgrubszą kłodę na górę.
A tak wygląda zadowolony człowiek, który nie zmarzł w nocy
Jak już mieliśmy dach nad głową i ciepło, przyszedł czas na gotowanie, a raczej pieczenie

Na pierwszy rzut poszedł kurczak...
I to skrzydełko... W KFC takich nie znajdziecie :p
Po kurczaku, ok. 22:30 do akcji wkroczył Konrad Gessler z kaczką faszerowaną jabłkami
Trochę później, bo ok. 01:00 górną kłodę wsunęliśmy pomiędzy dwie dolne i dołożyliśmy czwartą, ostatnią kłodę na górę.
Chwilę jeszcze posiedzieliśmy i poszliśmy spać.
Obudziłem się raz ok. 4, aby przysunąć się bliżej ogniska i obrócić kaczkę na rożnie.
Ogólnie w nocy było mi bardzo ciepło, folia NRC znakomicie odbijała ciepło emitowane przez ognisko.
Obudziłem się ok. 6:30, zdjąłem kaczkę z rożna (piekła się w optymalnej temperaturze całą noc - 8 godzin

), a nodia się wciąż paliła i dawała sporo ciepła.
Przyszedł czas, żeby rozkroić kaczkę dziwaczkę...
Mięso dosłownie rozpływało się w ustach i było niesamowicie soczyste.
Wniosek jest jeden: kaczka + nodia zdecydowanie na TAK!
Dopaliliśmy resztki ogniska, zagasiliśmy wszystko i przystąpiliśmy do sprzątania terenu.
Przed:
Po:
Nodia pochłonęła łącznie cztery ponad 2-metrowe kłody i paliła się nieprzerwanie przez 11 godzin.
Wataha zrobiła robotę!
Pozdro i dzięki za super wypad!