Wstępniak
Zgodnie z obietnicą w końcu postanowiłem coś naskrobać o wyjdździe. Mam nadzieję, że forma relacji wam przypasuje...
Jak wiadomo, wszystko zaczyna się od znalezienia źródła inspiracji. W moim przypadku były to głównie wyprawy, ktore organizuje
Andrew Skurka oraz wyprawa
Arctic 1000 w składzie: Ryan Jordan / Roman Dial / Jason Geck.
Poszukiwania stanęły na tym, że sporo fajnych rzek lodowcowych można zleźć na wschodzie. W grę wchodziły w pierwszej kolejności kraje azjatyckie, ze względu na stosunkowo łatwy transport oraz koszty... Tadżykistan/Kirgistan etc. - odpadły z jednego powodu posiadają wspaniałe rzeki, ktore jednakże zdecydowanie przekraczają moje umiejętności packraftowania (warto przy tym wspomnieć, że są one dosyć niskie).
Trasa
Olgij --> spływ Khovd Gol --> przejście pod Tsambagarav Uul do miejscowości Tolbo --> przejście przez góry w okolice jezior Dayan Nuur, Horgon Nuur oraz Hoton Nuur --> przejście do Altai Tavan Bogd --> spływ Tsaagan Gol do Khovd Gol i Olgij.
Przygotowania
Przygotowania (wraz z dokładnym sprawdzaniem map; weryfikacją zdjęć z Google Earth, kontakt z osobami, które w okolicach przybywały; weryfikowaniem listy szpeju; treningami; nabywaniem umiejętnosci packraftowania etc.) zajęły kilka miesięcy.
W przygotowaniach pomagała mi Luiza
Szycie zawieszenia do aparatu.
Jedzenie i szpej - przed pakowaniem.
Spakowane ubrania. Cały spis rzeczy na zdjęciu: 2 x bokserki (Nike/Kalenji), 1 x leginsy do biegania krótkie (Kalenji Deefuz Essential), 1 x leginsy do biegania długie (Kalenji Deefuz 4000), 1 x kurtka koszulka (Under Armour HeatGear), 1 x długa koszulka (Under Armour HeatGear), 2 x skarpety wełniane (Bridgedale Endurance Trail UL, Bridgedale X-Hale Trailhead Socks), 2 x mini-stuptuty (Inov8 debris gaiter), 1 x czapka welniana (Ibex Meru Hat), 1 x czapka z daszkiem (Salomon XA), 1 x buff, 1 x moskitiera, 1 x łapawice wodoszczelne (Extremities Tuff Bags), 1 x rękawice wiatroszczelne (Extremities Velo), 1 x spodnie przeciwwietrzne (Direct Alpine Walker, 1 x wiatrówka (Patagonia Houdini), 1 x kurtka z wypelnieniem syntetycznym (Mec Uplink Pullover), 1 x spodnie z wypelnieniem syntetycznym (Mont-bell Thermawrap), 1 x kurtka wodoodporna (OR Helium), 1 x telefon, 1 x nadajnik satelitarny (SPOT), 1 x nóż i pozostałe narzędzia (Leatherman Squirt PS4).
Z butów zabrałem ze sobą sprawdzony model Salomon XT Wings, który po wyjeździe był już do wyrzucenia (ale spisały się wspaniale).
Namiot i duperele
Trasa - zaznaczona na mapie. Korzystałem z map radzieckich ze strony
loadmap.net.
Wydrukowałem w punkcie ksero, potem wspólnie z Lu je złamaliśmy. Zabrałem ze sobą tylko najpotrzebniejsze fragmenty (kilka fragmentów mapy w skali 1:200k oraz bodajże dwa kawałki 1:1mln).
Korzystając z patentu Svena Schellina z
packrafting.de zmodyfikowalem worek wodoszczelny, dzięki czemu służy on zarówno (i) za główny worek do plecaka (100 procentowa wodoszczlność, można z nim pływać), (ii) pompkę do packrafta oraz (iii) podłogę w namiocie.
Dzięki zamówieniu grupowemu z
KW Warszawa na wyjazd zabrałem ze sobą szyty na zamowienie śpiwór Cumulus X-lite 300 na nowym, leżejszym Pertexie Quantum (jestem z worka bardzo zadowolony; śpiwór waży 510 gram, ma 300 gram puchu, w porównaniu do oryginału został wydłużony o 11 cm; komfort powinien zapewniać w okolicach -3 stopni i na chwilę obecną sądzę, że jest to prawda:)).
Dojazd na miejsce - Rosja - Mongolia
Ostatni uścisk w domu, odwiezienie na lotnisko i pożegnanie z Luizą. Potem był juz tylko lot do Moskwy (Aeroflot --> Port lotniczy Moskwa-Szeremietiewo), a następnie do Barnauł (Aeroflot). W Barnauł ugościł mnie Alexander Kostyukhin, którego poznałem przez
Couch Surfing. Alex pokazal mi trochę miasto, pogadalismy o Rosji, zjadłem u niego ostatni relatywnie normalny posiłek, powiedział jak dojechać do Gornoałtajsk etc. No i pozwolił pożyczyć łyżkę (tak, swojej zapomniałem spakować o czym przypomniałem sobie w trakcie lotu do Barnauł; to była jedyna rzecz jakiej nie zapakowałem:).
Dalej pozostało mi już tylko przejechanie ok. 700 km na stopa do granicy z Mongolią (przejście graniczne Tashanta) oraz około 100 km pomiędzy Tsagaannuur oraz Olgij (stolica ajmaku bajanolgijski).
Kierowca tej fury słuchał w kołko Rammsteina
Tiley i jego bratanek Rusłan. Rusłan akurat wracał z treningu - wujek woził go ok. 500 km na treningi kolarstwa górskiego

Tiley zawiózł mnie do Kosh Agach i ugościł. Na poźną kolację (ok 2 w nocy bodajże), jego żona przygotowala twaróg z rodzynkami i czaj (herbata z mlekiem i solą; przepyszna). W pamięci długo pozostanie mi widok w nocy na Ałtaj, rozgwieżdżone niebo nad półpustynią oraz wyścig łady Tileya oraz jego sąsiada - wprzedzanie zajęło ok. 5 minut, rozpędziliśmy się do prawie 120 km/h
Fragment Traktu Czujskiego - w górach panowały pożary, spora część trasy była zasnuta dymem.
Kosh-Agach o świcie. Prawie całe miasto ma zabudowę drewnianą - materiał ten najlepiej sprawdza się na okolicznej półpustyni. Mieszkańcy zimą dogrzewają sie wysuszonymi odchodami bydła. Ponoć najsuchsze zamieszkane miejsce w Rosji.
Granica pomiędzy Rosją a Mongolią ma kilkanaście kilometrów szerokości. Wyjeżdżając z Rosji czułem, że opuszczam jakąs namiastkę znanej mi cywilizacji i kultury. Granicę wyznaczał tak na prawdę koniec asfaltowej drogi...
Jak się okazało, przyszło nawet spotkać rodaków z Kamaz Team Poland - chłopaki wybierali sie na motory

Trochę pogadaliśmy i przynajmniej coś w międzyczasie zjadłem - dzięki za kawę i zupę!:D
Potem już zaczęła się przygoda z pijaną ekipą, która wiózła mnie od przez góry, myląc przy tym drogę, do Olgij. Najbardziej zapamiętałem postoj na hamulcu nożnym na przełęczy i koleję wódki, którą między siebie rozlewali. Za kieliszek służyła obudowa od lampki. Dojazd Tashanta - Tsagaannuur (10 dolarów); Tsagaannuur - Olgij (15 dolarów).
Olgij przywitało mnie smrodem palonego plastiku, leżącymi do okoła śmieciami, namiastkami ulic oraz chodników.
Noc spędziłem w hostelu. Gery okazały się przytulne, a właściciele też całkiem ok. Oczywiście bieżącej wody / kanalizacji nie ma. Jest za to internet
Wstępny rekonesans rzeki Khovd Gol.
Wszyscy mieszkańcy się chyba na mnie patrzyli (właścicielka geru mówiła, że zazwyczaj ludzie nie widują osób ubranych w leginsy i koszulkę do biegania:). Dodatkowo, aprat powodował, że każdy pozował do zdjęć
Następnego dnia, 12 czerwca przed południem ruszyłem w drogę.
Ciąg dalszy nastąpi
