: 10 lip 2013, 08:49
Dzięki, spróbuję kogoś namówić aby mi w prezencie ofiarowano doniczkę z komarzycą oraz sadzonki korkowca amurskiego.
Przetestowałam olejek waniliowy. Przyszła moja siostra wręczyła mi flakonik z olejkiem i poszła zostawiając oko w oko z komarzą nawałnicą. Pomazałam się, czyli odkryte części ciała i pomaszerowałam w las na jagody. Pachniałam jak mazurek wielkanocny
Za mną cały dwór dwórek niczym za wschodnią księżniczką. (To chyba miało jakiś sens ten biblijny olejek na brodę Aarona)
Owszem to działa. Szłam cienistą drogą, gdzie rzadko latem dociera słońce, żaden mnie nie ugryzł. Lecz pomiędzy jagodowymi krzaczkami, paskudy w akcie desperacji gryzły mnie poprzez spodnie - w zakryte części ciała
Dochodzi do tego fakt, że się przemieszczam, poruszam kolejne krzaczki, palce zaczynają pachnieć jagodami, co chwilę wylatują z nich kolejne oddziały komarów, muskają mi twarz tymi swymi łapeczkami i skrzydełkami, setki muśnięć, dotknięć czoła, nosa ust. Spieszę się i denerwuję, zaczynam się pocić i zapachy się mieszają... komary kąsają, ostatecznie ich instynkt samozachowawczy też działa.
Na drugi dzień znowu się posmarowałam i chodziłam spokojnie po podwórku by zwieźć do szopy napiłowane klocki drewna.
Chodziłam po słonecznej stronie, pachniałam, opalałam się
sama radość życia. Tak więc to działa, dobre by powędrować do ogrodu po marchewkę. Tak to jest, gdy komarów jest nawałnica.
W powyższym filmiku, ów człowiek popełnił duży błąd, ale był jak mówił zmęczony. Rośliny należało testować osobno.
Wierzę w działanie komarzycy, chociaż jej nie mam. Mam geranium zwane anginką lub pelargonią pachnącą, była tu wymieniana nazwa śląska. To też działa, ale w przypadku tych roślin, trzeba nimi poruszać lub rozcierać liście, można sokiem z tych liści pocierać skórę. U mnie stoi sobie taka roślinka na ganku gdzie jest zawsze otwarte okno dla kotów i powietrza
, są komary ale wobec ilości na dworze to jakby ich wcale nie było. Uchylam okna ( jako, że mieszkam w dziczy, to żadnych siatek na oknach nie mam ) tylko te gdzie na parapecie stoi geranium, ono także odstrasza muchy, chociaż zdarzają się pojedyncze owady.
Zamierzam przetestować jeszcze czeremchę. Dzięki pewnej krytyce tego Tropiciela surviwalowego zobaczyłam jego filmik o właściwościach przeciwkomarowych czeremchy. Fakt pachnie migdałami, ale ja lubię ten zapach. Muszę się wybrać po gałęzie, a to też heroiczny wyczyn, bo w krzakach i trawie mieszkają komarzyce niczym hordy goblinów
Zaczęłam skrobać jedną gałązkę, kora jest suchsza niż na wiosnę. Mam zamiar naskrobać kory, nasączyć spirytusem potem zalać olejem i tak stworzyć olejek czeremchowy, to byłoby bardziej leśne dzieło i wypróbować. Mogę też przy wejściu do psiego mieszkania czyli stodoły ( nieużywanej obecnie inaczej ) położyć okorowane gałązki. Może to coś da?
Piołunu tu nie widzę, gdzieś w okolicy widziałam kępkę, jest bylica, o której piszą, że dawniej ludzie na wsi spryskiwali bydło naparem przeciw gzom.
Z liści orzecha włoskiego zrobiłam sobie wianek i tak chodziłam po podwórku, to dawało tyle, że nie siadały mi na czole i na nosie. O liściach orzecha tyle wiem, że odstrasza pchły i należy wkładać je do psiej budy.
Jak coś więcej przetestuję nim plaga minie, to napiszę.


Przetestowałam olejek waniliowy. Przyszła moja siostra wręczyła mi flakonik z olejkiem i poszła zostawiając oko w oko z komarzą nawałnicą. Pomazałam się, czyli odkryte części ciała i pomaszerowałam w las na jagody. Pachniałam jak mazurek wielkanocny


Owszem to działa. Szłam cienistą drogą, gdzie rzadko latem dociera słońce, żaden mnie nie ugryzł. Lecz pomiędzy jagodowymi krzaczkami, paskudy w akcie desperacji gryzły mnie poprzez spodnie - w zakryte części ciała

Dochodzi do tego fakt, że się przemieszczam, poruszam kolejne krzaczki, palce zaczynają pachnieć jagodami, co chwilę wylatują z nich kolejne oddziały komarów, muskają mi twarz tymi swymi łapeczkami i skrzydełkami, setki muśnięć, dotknięć czoła, nosa ust. Spieszę się i denerwuję, zaczynam się pocić i zapachy się mieszają... komary kąsają, ostatecznie ich instynkt samozachowawczy też działa.
Na drugi dzień znowu się posmarowałam i chodziłam spokojnie po podwórku by zwieźć do szopy napiłowane klocki drewna.
Chodziłam po słonecznej stronie, pachniałam, opalałam się

W powyższym filmiku, ów człowiek popełnił duży błąd, ale był jak mówił zmęczony. Rośliny należało testować osobno.
Wierzę w działanie komarzycy, chociaż jej nie mam. Mam geranium zwane anginką lub pelargonią pachnącą, była tu wymieniana nazwa śląska. To też działa, ale w przypadku tych roślin, trzeba nimi poruszać lub rozcierać liście, można sokiem z tych liści pocierać skórę. U mnie stoi sobie taka roślinka na ganku gdzie jest zawsze otwarte okno dla kotów i powietrza

Zamierzam przetestować jeszcze czeremchę. Dzięki pewnej krytyce tego Tropiciela surviwalowego zobaczyłam jego filmik o właściwościach przeciwkomarowych czeremchy. Fakt pachnie migdałami, ale ja lubię ten zapach. Muszę się wybrać po gałęzie, a to też heroiczny wyczyn, bo w krzakach i trawie mieszkają komarzyce niczym hordy goblinów

Zaczęłam skrobać jedną gałązkę, kora jest suchsza niż na wiosnę. Mam zamiar naskrobać kory, nasączyć spirytusem potem zalać olejem i tak stworzyć olejek czeremchowy, to byłoby bardziej leśne dzieło i wypróbować. Mogę też przy wejściu do psiego mieszkania czyli stodoły ( nieużywanej obecnie inaczej ) położyć okorowane gałązki. Może to coś da?
Piołunu tu nie widzę, gdzieś w okolicy widziałam kępkę, jest bylica, o której piszą, że dawniej ludzie na wsi spryskiwali bydło naparem przeciw gzom.
Z liści orzecha włoskiego zrobiłam sobie wianek i tak chodziłam po podwórku, to dawało tyle, że nie siadały mi na czole i na nosie. O liściach orzecha tyle wiem, że odstrasza pchły i należy wkładać je do psiej budy.
Jak coś więcej przetestuję nim plaga minie, to napiszę.
