

Przetestowałam olejek waniliowy. Przyszła moja siostra wręczyła mi flakonik z olejkiem i poszła zostawiając oko w oko z komarzą nawałnicą. Pomazałam się, czyli odkryte części ciała i pomaszerowałam w las na jagody. Pachniałam jak mazurek wielkanocny


Owszem to działa. Szłam cienistą drogą, gdzie rzadko latem dociera słońce, żaden mnie nie ugryzł. Lecz pomiędzy jagodowymi krzaczkami, paskudy w akcie desperacji gryzły mnie poprzez spodnie - w zakryte części ciała

Dochodzi do tego fakt, że się przemieszczam, poruszam kolejne krzaczki, palce zaczynają pachnieć jagodami, co chwilę wylatują z nich kolejne oddziały komarów, muskają mi twarz tymi swymi łapeczkami i skrzydełkami, setki muśnięć, dotknięć czoła, nosa ust. Spieszę się i denerwuję, zaczynam się pocić i zapachy się mieszają... komary kąsają, ostatecznie ich instynkt samozachowawczy też działa.
Na drugi dzień znowu się posmarowałam i chodziłam spokojnie po podwórku by zwieźć do szopy napiłowane klocki drewna.
Chodziłam po słonecznej stronie, pachniałam, opalałam się

W powyższym filmiku, ów człowiek popełnił duży błąd, ale był jak mówił zmęczony. Rośliny należało testować osobno.
Wierzę w działanie komarzycy, chociaż jej nie mam. Mam geranium zwane anginką lub pelargonią pachnącą, była tu wymieniana nazwa śląska. To też działa, ale w przypadku tych roślin, trzeba nimi poruszać lub rozcierać liście, można sokiem z tych liści pocierać skórę. U mnie stoi sobie taka roślinka na ganku gdzie jest zawsze otwarte okno dla kotów i powietrza

Zamierzam przetestować jeszcze czeremchę. Dzięki pewnej krytyce tego Tropiciela surviwalowego zobaczyłam jego filmik o właściwościach przeciwkomarowych czeremchy. Fakt pachnie migdałami, ale ja lubię ten zapach. Muszę się wybrać po gałęzie, a to też heroiczny wyczyn, bo w krzakach i trawie mieszkają komarzyce niczym hordy goblinów

Zaczęłam skrobać jedną gałązkę, kora jest suchsza niż na wiosnę. Mam zamiar naskrobać kory, nasączyć spirytusem potem zalać olejem i tak stworzyć olejek czeremchowy, to byłoby bardziej leśne dzieło i wypróbować. Mogę też przy wejściu do psiego mieszkania czyli stodoły ( nieużywanej obecnie inaczej ) położyć okorowane gałązki. Może to coś da?
Piołunu tu nie widzę, gdzieś w okolicy widziałam kępkę, jest bylica, o której piszą, że dawniej ludzie na wsi spryskiwali bydło naparem przeciw gzom.
Z liści orzecha włoskiego zrobiłam sobie wianek i tak chodziłam po podwórku, to dawało tyle, że nie siadały mi na czole i na nosie. O liściach orzecha tyle wiem, że odstrasza pchły i należy wkładać je do psiej budy.
Jak coś więcej przetestuję nim plaga minie, to napiszę.
