Życie w dziczy

przyroda, turystyka, survival

Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw

Awatar użytkownika
Pratschman
Posty: 214
Rejestracja: 01 gru 2009, 13:31
Lokalizacja: Jarocin/Poznań
Płeć:

Post autor: Pratschman »

Widzę, że tak naprawdę to nie samo "życie w dziczy" wydaje się dla Was tak ciekawe, ale zwykła niezależność- od podatków, bzdurnych przepisów, państwa... I to rozumiem.

Sam nie chciałbym żyć w żadnej dziczy ze względu na samotność. Człowiek najlepiej moim zdaniem spełnia się, gdy żyje w relacji z innymi ludźmi. Wg mnie żyjąc w tak ogromnym trudzie "samowystarczalności w lesie", i to jeszcze samotnie, nie jesteśmy wolni. Każdy nasz krok jest zdeterminowany przez konieczność przetrwania. Prawdziwie wolny (filozoficznie) czuję się, gdy wybieram miłość lub nienawiść, takie a nie inne postępowanie, gdy żadna konieczność nie zmusza mnie do jednego lub drugiego.

A co do niezależności- ja np. widzę trochę niezależności w moich studiach medycznych. Jakikolwiek by nie był ustrój czy władza, ludzie zawsze będą potrzebować lekarza, i zawsze część z nich jakoś będzie mogla zań zapłacić- pieniędzmi lub jedzeniem itp. A co do podatków- czekam na tryumf UPN lub WiP w wyborach, a jak on nie nastąpi to jadę zarejestrować 1-osobową firmę w Monako :mrgreen:
Awatar użytkownika
Jaca
Posty: 401
Rejestracja: 13 maja 2009, 16:06
Lokalizacja: okąd
Płeć:

Post autor: Jaca »

Co do tego artykułu to ciężkie słowa cisną się na usta, ale się powstrzymam. Boli mnie niemiłosiernie to, że "urzędnik jednak wie lepiej" ehhh W domu dziecka na pewno będzie tym dzieciakom lepiej...
...smelling the air when spring comes by raindrops reminds us of youthful days...
Awatar użytkownika
Hiskiasz
Posty: 273
Rejestracja: 29 gru 2010, 19:44
Lokalizacja: Poznań
Tytuł użytkownika: Rafał
Płeć:

Post autor: Hiskiasz »

Pratschman pisze:Widzę, że tak naprawdę to nie samo "życie w dziczy" wydaje się dla Was tak ciekawe, ale zwykła niezależność- od podatków, bzdurnych przepisów, państwa... I to rozumiem.
No to jest sedno sprawy. Obecnie państwo za wiele chce zrobić za mnie. Czuję się jak dziecko prowadzone za rączkę, albo ptaszek w klatce (żeby choć była złota), bo urzędnik wie lepiej. Oczywiście wie lepiej za sowitą opłatę z mojej strony. Ale życie na uboczu nazwijmy to pociąga mnie samo przed się. Codziennie po Poznaniu robię średnio 70 km samochodem. W zasadzie ciszy się nie uświadczy, bo zawsze jest szum tła i smród.
Pratschman pisze: A co do podatków- czekam na tryumf UPN lub WiP w wyborach, a jak on nie nastąpi to jadę zarejestrować 1-osobową firmę w Monako :mrgreen:
Tak sie złożyło, że jestem wiceszefem wielkopolskiego oddziału UPR :-) i widzę to bardzo podobnie. Ale niedoczekanie nasze, bo ludzie w PL są przyzwyczjani do socjalizmu, zupełnie jak kanarek mojej córki. Ona go wypuszcza z klatki by sobie polatał po pokoju, ale on i tak jak się znudzi to sam wraca do klatki, do swoich 50 litrów przestrzeni. Ma pełen socjal :-), żarcie, sprzątanie, świeżą wodę. O nic się nie martwi, no chyba o to by go nie zżarł nasz kot. A że nie decyduje sam o sobie, to już inna rzecz. Ale my jako ludzie jednak różnimy sie nieco od zwierząt i pragnienie wolności, o ile nie jest zabite skutecznie przez media i nadopiekuńczość państwa jest częścią naszej natury.
Survival to sztuka przetrwania w przyrodzie, ale to czy przetrwamy ostatecznie zależy od Wszechmogącego Stwórcy i Pana tej przyrody (Psalm 121)
-------
www: http://rafaldlugosz.prv.pl/ZD/ZD.html
Awatar użytkownika
Zirkau
Posty: 1972
Rejestracja: 29 maja 2010, 09:38
Lokalizacja: Zirkau
Płeć:

Post autor: Zirkau »

jedź i powiedz teraz to samo powodzianom co oczekują pomocy od Panstwa. Ja nie mam odwagi. a najgorsze że nikt nie ma odwagi im tego powiedzieć, tylko ich zwodzą pomocą, której nigdy nie otrzymają.

Powodzianin, któremu właśnie Warta się przelewa.

Ale o polityce może skończcie, bo Ona nie ma nic wspólnego z życiem w dziczy. Tam dobrze się czuje tylko silny i tylko jemu będzie zależeć by był chaos i niepewność jutra. A jak się potknie, to głośniejszego skomlenia nie usłyszycie niż jego.
Awatar użytkownika
wolfshadow
Posty: 1050
Rejestracja: 17 kwie 2008, 07:30
Lokalizacja: Jaworzno
Tytuł użytkownika: tuptuś leśny
Płeć:
Kontakt:

Post autor: wolfshadow »

Każdy kij ma dwa końce.
Rodzice są poza systemem. Dzieci też. Przynajmniej do chwili gdy same nie podejmą decyzji czy chcą iść własną drogą. Wtedy to co zaoferowali im rodzice w ramach nauki życia w społeczeństwie może okazać się kulą u nogi. Czyli kolejny socjal. Sama zaradność to pół biedy. Jeśli unikają kontaktu z lekarzem do chwili gdy sprawa stoi już na ostrzu noża (poród, ciężki stan zapalny) to świadomie narażają na utratę zdrowia lub życia własne dzieci.
W tym momencie mam gdzieś czy facet z nałożnicą żyją na własny rachunek. Wali mnie też jego wydumany światopogląd bo żyje w kraju gdzie każdy ma konstytucyjne prawa ale też i obowiązki.
.:fortes fortuna adiuvat - Terencjusz:.
.:Miej odwagę posługiwać się własnym rozumem - I. Kant:.
Awatar użytkownika
MlKl
Posty: 582
Rejestracja: 19 paź 2010, 12:51
Lokalizacja: Błonie
Płeć:

Post autor: MlKl »

Zirkau ma rację. Na politykę mamy niewielki wpływ, i są fora, na dyskusję o polityce stworzone. Tu gadamy o nieco innych tematach.

Jednak ten przykład co nieco mówi o "życiu w dziczy". Tych dwoje zdrowych, dorosłych ludzi żyje nie w dziczy - żyją w środku dużego miasta, mają murowany dom. Nie chcą korzystać ze zdobyczy nowoczesnej cywilizacji - i nie są w stanie utrzymać przy życiu swoich dzieci. Nie są w stanie zapewnić im warunków do nauki, i do socjalizacji w społeczeństwie. Gdy zabraknie im sił do samotnej walki z naturą trafią do przytułku, albo gdzieś pod płotem po cichu umrą. Z głodu, zimna, albo nie leczonej choroby.

I tak wygląda proza życia "w dziczy". Żadna romantyczna przygoda, po prostu głód, nędza, wszechobecny brud, robactwo i śmierć wyglądająca zza każdego drzewa. Tak w dłuższej perspektywie przedstawia się życie w dziczy na sposób, o jaki zapytuje autor wątku. Jakiś czas przetrwa silny i odporny osobnik, słabsi są z góry skazani. Średnia długość życia człowieka neolitu wynosiła ok 20 lat, w średniowieczu było to ok 40 lat. Dziś jest już powyżej 70 lat. I to jest wynik postępu cywilizacji i odchodzenia od "życia w naturze". Podobnie jest ze wskaźnikami przeżywalności niemowląt, czy umieralności dzieci.

Dziś dżunglą, w której wegetują w miarę znośnie wszelkie wyrzutki rodzaju ludzkiego, są duże miasta. Śmietniki ich karmią i ubierają, kanały ciepłownicze dają schronienie. W mieście łatwiej przeżyć, niż w lesie.
Awatar użytkownika
Jaca
Posty: 401
Rejestracja: 13 maja 2009, 16:06
Lokalizacja: okąd
Płeć:

Post autor: Jaca »

MlKl pisze:Dziś jest już powyżej 70 lat.
Tylko co to za życie. Robota, sranie, spanie tylko po to żeby zapieprzać na jakąś nędzną emeryturę do 60 roku życia dzięki której i tak będziemy głodować przez następne 10 lat o ile w ogóle będziemy w stanie sami jeszcze funkcjonować. Ja chyba jednak wolał bym 40 lat w wolności niż 70 jako niewolnik systemu. Ale to fakt, że temat ogólnie jest ciężki do rozpatrzenia. I podzielam zdanie niektórych, że nie da się już totalnie uciec od cywilizacji. Ale myślę, że można by zachować jednak jakąś równowagę. Usamodzielnić się na tyle ile się da i odciąć od systemu na tyle ile się da. Siedzieć na wsi, uprawiać jakieś rzemiosło które spodoba się snobistycznym panom w krawatach, hodować kilka zwierzątek, mieć jakiś ogródek, dorywcze prace i jakoś szło by to pogodzić. Kwestia jeszcze jest przyzwyczajenia do pewnego standardu życia, który czasem ciężko porzucić. Jednak problem zazwyczaj jest taki, że ludzie z miasta często chcą na wieś, a ludzie ze wsi, ze wszystkich sił garną do miasta. Puenta moja jest taka, iż ludzi pociąga zawsze nieznane i coś innego niż do tej pory mięli i wcale się nie dziwię, bo inaczej życie staje się straszną rutyną. Ja osobiście wolałbym chyba mieszkać na wsi i ewentualnie dojeżdżać do miasta celem zarobkowym, niż mieszkać w mieści i tylko czasem wybywać w dziksze tereny.
...smelling the air when spring comes by raindrops reminds us of youthful days...
Ciek
Posty: 722
Rejestracja: 25 paź 2009, 10:06
Lokalizacja: z kanapy przed TV
Tytuł użytkownika: awski
Płeć:

Post autor: Ciek »

Jaca pisze:Ja chyba jednak wolał bym 40 lat w wolności niż 70 jako niewolnik systemu.
Musisz kiedyś spróbować przekopać łopatą ogródek czy też w inny podobny sposób zakosztować „wolności” to zaraz cię najdzie na siedzenie przy kawce przed komputerem.
Awatar użytkownika
Jaca
Posty: 401
Rejestracja: 13 maja 2009, 16:06
Lokalizacja: okąd
Płeć:

Post autor: Jaca »

Uwierz Ciek że praca fizyczna nie jest mi obca. Jak pisałem ludzie często przyzwyczajają się do pewnego standardu życia który ciężko porzucić. Ale pamiętaj że kiedyś wszyscy prawie tak żyli i jakoś się dało. Więc jeśli teraz żyje się inaczej, wcale nie oznacza, że nie można do tego wrócić. Wszystko zależy również od tego kto jakie ma priorytety w życiu i co dla niego ważne. Mieszkam już 4 lata w wielkim mieście i nie daje już rady. Za dużo, za szybko i ogólnie niezły rozpieprz. Wolał bym chyba sam zapracować sobie na własny ogródek fizyczną pracą, niż robić na kogoś za marne grosze siedząc przy kompie nie mając z tego żadnej satysfakcji. Wbrew pozorom praca biurowa męczy mnie okrutnie. Ale domek na wsi się remontuje i na wiosnę powinien być już gotowy do zamieszkania. Wtedy zobaczymy co dalej.
...smelling the air when spring comes by raindrops reminds us of youthful days...
Awatar użytkownika
MlKl
Posty: 582
Rejestracja: 19 paź 2010, 12:51
Lokalizacja: Błonie
Płeć:

Post autor: MlKl »

Jednorazowe przekopanie ogródka łopatą to dobra zabawa. Przestaje nią być, gdy w perspektywie powtarza się aż do przysłowiowej "u...nej" śmierci. Dziś narzekasz na głodową emeryturę? Jeszcze sto lat temu byłbyś skazany albo na łaskę dzieci i wnuków, albo na poniewierkę, gdy tej łaski, albo samych dzieci zabrakło. Nie trwałaby długo - nie przeżyłbyś zimy. Oczywiście mówimy o ludziach z ludu, a nie ze szlachty, czy zamożnego mieszczaństwa.
Awatar użytkownika
zdybi
Posty: 435
Rejestracja: 01 lut 2009, 22:46
Lokalizacja: zachpom
Gadu Gadu: 9522989
Płeć:
Kontakt:

Post autor: zdybi »

Jaca pisze:Mieszkam już 4 lata w wielkim mieście i nie daje już rady. Za dużo, za szybko i ogólnie niezły rozpieprz. Wolał bym chyba sam zapracować sobie na własny ogródek fizyczną pracą, niż robić na kogoś za marne grosze siedząc przy kompie nie mając z tego żadnej satysfakcji.
Mam wrażenie,że Cię rozumiem. Mieszkam na wisi od urodzenia (żadna to dzicz,choć mówią,że to już koniec świata :-> ) Także nie potrafię żyć w mieście. Dlaczego? Ano bo:
Jaca pisze:Za dużo, za szybko i ogólnie niezły rozpieprz.
Sezonowa praca za granicą umożliwia mi zgromadzenie takiej ilości pieniędzy,by starczało na życie w cięższych miesiącach. Poza tym dorabia się jeszcze . Ale taki układ jest jak dla mnie najbardziej odpowiedni. Wiem to, ponieważ też próbowałem żyć w mieście. Systematyczna praca - tyci czasu dla siebie i...znowu praca,której z resztą nie lubiłem. Robocop :-/ Życie na wsi to też nie sielanka. Ale po pewnym czasie doszedłem do wniosku,że tylko takie lubię:) Jeśli chce się żyć w bardziej tradycyjny sposób, pewnych prac (cyklicznych,co roku) nie unikniemy. Wiosna zawsze idzie się do lasu, szykować drewno na zimę. Bo nie ma jeszcze komarów i las nie zarósł zielskiem. A trochę tego drewna trzeba. Cięcie,rąbanie,układanie... Generalnie podwórko na wiosnę wygląda tak http://img714.imageshack.us/img714/8895/dsc0484x.jpg

Ogródek też uprawiamy. Tyle,że z siostrą na spółkę :-) Jest może i większy ale starcza dla dwóch rodzin. Nikt nie przekopuje tego ręcznie. Czasami za pomoc w wykopkach,lub przy zwózce drewna z lasu, sąsiad wykonuje całą robotę traktorem. Poza tym bazuje się na pracy sezonowej za granicą. Tak robi tu mnóstwo ludzi. Kurcze ale się rozpisałem. Tak patrzę to spokojnie mógłby powstać temat "Życie na wsi" :-D
Ostatnio zmieniony 12 sty 2011, 18:19 przez zdybi, łącznie zmieniany 1 raz.
http://lukaszzdyb.blogspot.com
http://mybushcraft.blogspot.com
"Bo życie przecież po to jest,żeby pożyć"
Awatar użytkownika
ZEN
Posty: 118
Rejestracja: 09 kwie 2010, 22:58
Lokalizacja: Lublin
Płeć:

Post autor: ZEN »

Jestem z miasta i marzy mi się zamieszkanie na wsi, żonka pochodzi ze wsi i teraz mieszkając w mieście na wieś nie chce wracać :567: .

Temat jaki bym chętnie założył to "Życie na wsi - dom i otoczenie na własny rachunek.

Jeżeli można, to taki temat założę i rozwinę co mam na myśli :p .

Pobuszowałem troszkę i znalazłem temat pod którego mogę się podpiąć. 8-)

Dział- Hydepark - Ekonomia,oszczędność.
Ostatnio zmieniony 12 sty 2011, 20:48 przez ZEN, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Hiskiasz
Posty: 273
Rejestracja: 29 gru 2010, 19:44
Lokalizacja: Poznań
Tytuł użytkownika: Rafał
Płeć:

Post autor: Hiskiasz »

ZEN pisze:Jestem z miasta i marzy mi się zamieszkanie na wsi, żonka pochodzi ze wsi i teraz mieszkając w mieście na wieś nie chce wracać :567: .

Temat jaki bym chętnie założył to "Życie na wsi - dom i otoczenie na własny rachunek.

Jeżeli można, to taki temat założę i rozwinę co mam na myśli :p .
Hmmm nowy wątek. Dla niektórych życie na wsi to dzicz, więc się to nieco zlewa, ale może być. Ludzie przyzwyczajają się do ciepełka i później nie wyobrażają sobie nic innego. W Sylwestra byłem w lesie z namiotem. Nic wielkiego. W miarę ciepło było. Spacerek w jedną stronę, nocleg pod świerkiem i spacerek na drugi dzień do stacji. Większość znajomych którym o tym wspomniałem uważa, że popełniłem nielada hardcore, niektórzy że narażałem swoje życie nawet, kurcze jakbym pojechał bez żarcia i nago na Syberię na miesiąc zimą.

Tak swoją drogą jak ktoś z forumowiczów mieszka na wsi, to bardzo chętnie posłuchałbym jego relacji z pierwszej ręki jak to jest, bo być może jestem niepoprawnym hura-optymistą. Jakie są realne koszty utrzymania, czy jest to praca na okrągło, jakieś praktyczne uwagi itp. Wiele osób mnie straszy wsią (osób, które wiem że na wsi nigdy nie mieszkały). Ja pracuję na uczelni i mam z uczelnią taki układ (mieszkam i pracuję w różnych miastach), że zajęcia mam w jeden dzień wszystkie, a naukowo to z laptopem mogę pracować nawet w parku, co mi się zdarzało nie raz. Dla mnie dojeżdżanie ze wsi do pracy czy z Poznania to żadna różnica i dlatego dość realnie to rozważam. Od dwóch lat oglądam ogłoszenia działek na wsi i nawet mam już kilka fajnych na oku :-) W tej okolicy jest ileś działek rolnych obok siebie, z mozliwością budowy siedliska, więc możnaby z grupą zainteresowanych założyć nawet coś ala kibuc.

Ale to może faktycznie załóż nowy wątek.
Survival to sztuka przetrwania w przyrodzie, ale to czy przetrwamy ostatecznie zależy od Wszechmogącego Stwórcy i Pana tej przyrody (Psalm 121)
-------
www: http://rafaldlugosz.prv.pl/ZD/ZD.html
Awatar użytkownika
Jaca
Posty: 401
Rejestracja: 13 maja 2009, 16:06
Lokalizacja: okąd
Płeć:

Post autor: Jaca »

...smelling the air when spring comes by raindrops reminds us of youthful days...
Awatar użytkownika
Mr. Wilson
Posty: 422
Rejestracja: 27 paź 2010, 22:55
Lokalizacja: xyz
Płeć:
Kontakt:

Post autor: Mr. Wilson »

Jaca dzięki za linka, więcej niż dobry, i to spojrzenie z pierwszego zdjęcia.

Nigdy, za żadne pieniądze nie przeniosę się do miasta, brud, pośpiech, hałas, za dużo ludzi, ...


Born to be wild
Las moim domem i najlepszym przyjacielem
Awatar użytkownika
Mementomori
Posty: 0
Rejestracja: 09 sty 2011, 22:56
Lokalizacja: Gorzów/Poznań

Post autor: Mementomori »

Muszę przyznać że link bardzo ciekawy, niesamowita sprawa :-) Wiem że sam pewnie nie dałbym rady tak żyć ale czasami tęsknię za takim odludziem. No i co ważne, to co wspomniał kolega wyżej- zdjęcia.
Awatar użytkownika
Parthagas
Posty: 790
Rejestracja: 28 sie 2007, 08:46
Lokalizacja: Mława
Tytuł użytkownika: kumpel staffików
Płeć:

Post autor: Parthagas »

Mieszkałem na wsi 21 lat i żyło mi się łatwiej niż obecnie. Są dni, kiedy pracujesz od 6:00 do 23:00, np. żniwa, sianokosy, ale przychodzi czas, że dasz zwierzakom jeść rano i wieczorem i luzik. Oczywiście w gospodarstwie zawsze jest co robić: przygotować paszę, naprawić maszyny, wyrzucić obornik. Najspokojniejszym okresem jest zima. Mieszkając na wsi zapomnijcie o wczasach, dłuższych wyjazdach, zagranicznych wojażach. Macie natomiast stres z powodu niekorzystnej aury, słabego urodzaju, braku możliwości sprzedaży plonów/żywca lub ewentualnie po niekorzystnej cenie. Wiele zależy od zaplecza, jakie posiadacie, np. przejęcie nowoczesnego gospodarstwa po rodzicach lub kupno ruiny i jazda na kredytach i dotacjach. Obecnie mam domek na wsi, gdzie wyjeżdżam w wolnych chwilach, ale to jest zwykła modernistyczna chłopomania, moda na wieś, która panuje wśród mieszczuchów. Ogranicza się do wy...bania domu z nadwyżki oszczędności, przyjechaniu ze znajomymi, schlania ryja, rozpalenia grilla i udawania Beara Gryllsa albo zapie...nia quadem po wiosce i rozjeżdżaniu kur. Kiedyś byłem świadkiem, jak kolo przyjechał terenowcem z przyczepką, wdział piankowy strój, zwodował skuter wodny i ruszył na jezioro, będące w strefie ciszy Welskiego Parku Krajobrazowego. Gdy wrócił, zamiast podziwiającego tłumu, czekał radiowóz policyjny i nagroda za popisy w wysokości dwa i pól tysia. Więcej go nie widziałem. To też swoisty sposób życia w dziczy.
"Mężczyzna musi mieć nałogi, najlepiej wyszukane, w przeciwnym wypadku nie ma się z czego wyzwalać."
http://prymitywnetechnikiprzetrwania.blogspot.com/
Awatar użytkownika
thrackan
Posty: 911
Rejestracja: 16 cze 2009, 03:38
Lokalizacja: Warszawa
Gadu Gadu: 2123627
Tytuł użytkownika: Manufaktura strużyn
Płeć:
Kontakt:

Post autor: thrackan »

Parthagas pisze:Obecnie mam domek na wsi, gdzie wyjeżdżam w wolnych chwilach, ale to jest zwykła modernistyczna chłopomania, moda na wieś, która panuje wśród mieszczuchów.
Zabolało... znaczy, że pewnie coś w tym jest.
Ciek
Posty: 722
Rejestracja: 25 paź 2009, 10:06
Lokalizacja: z kanapy przed TV
Tytuł użytkownika: awski
Płeć:

Post autor: Ciek »

No cóż, jestem takim mieszczuchem, który kupił sobie domek na wsi i tam zjeżdża na weekendy latem. Nie mam quada i skutera wodnego ;)

Wieś jest zabita dechami, były PGR. Jeden koleś kupił okoliczne pola, cała reszta ma tylko przydomowe ogródki. Zwierzaków się nie hoduje, ktoś tam miał jakieś kilka kur ale mu coś je jednej nocy wydusiło. Obraz wsi zupełnie odbiega od Wyspiańskiego. Szerzy się alkoholizm, bieda, złodziejstwo, głupota i właściwie wszystko co tylko można sobie najgorsze wyobrazić. Strach jest zostawiać cokolwiek cennego w domu, w zeszłym roku włamano się nam do garażu i wyniesiono nową podkaszarkę husqwarny. Spora część mieszkańców jest totalnie zdegenerowana. W zeszłym roku myślałem, że pojawiła się moda na golenie na łyso, a się okazało, że się pojawiły wszy. Zamiast pachnieć lasem czy tam czymś to śmierdziało g…em bo jednej z rodzin od 20 lat kiedy pojawiła się we wsi kanaliza nie chciało się do niej podłączyć więc zwyczajnie łazili do ogródka i tam sobie walili wprost w chaszcze. Bez żadnej latryny ani niczego, tak jak „natura przykazała”. Dziurę w ziemi raczyli wykopać dopiero jak ktoś im zagroził, że spali chałupę.

Kupując dom musieliśmy go wyremontować, dobudowaliśmy jeszcze jeden mały w charakterze sypialni dla gości. Plan był taki, że rzucimy kasą i nam go wybudują. W praktyce się okazało, że musieliśmy to zrobić praktycznie sami. W promieniu dziesiątków kilometrów nie byliśmy w stanie znaleźć ludzi do budowy. Z każdym coś było nie tak. Praktycznie wszyscy byli alkoholikami. Część „fachowców” musiała być przywożona i odwożona na miejsce bo miała już pozabierane dokumenty.

Wymiana dachu miała trwać miesiąc, ciągnęła się ponad pół roku. Dekarz nie potrafił wyliczyć materiałów i zostaliśmy z 4 paletami dachówek do zwrotu.

Wynajęliśmy kamieniarza by zrobił stopień przy drzwiach na ogródek i ścieżkę przez ogródek z kamienia. Facet trochę pił ale jednego dnia zrobił stopień i było super. Zostawiliśmy go samego by zrobił ścieżkę. Po powrocie okazało się, że ścieżka jest ale taka, że musieliśmy ją rozbić. Zwyczajny koszmar, zupełnie nie przypominała stopnia. Nawet nie chciało mu się łupać kamieni, tylko rzucił byle jak na ziemię i zalał betonem. Ostatecznie ścieżkę zrobiliśmy sami. Tak samo jak płot.

Wynajęliśmy ekipę do przebudowy pieca – w kilku miejscach spalili podłogę z paneli. Mówiliśmy żeby nie cięli kafli w domu ale nie posłuchali bo wiedzieli lepiej. Podłogę wymieniliśmy już sami.

Później zabraliśmy się za budowę domu dla gości. Na start wynajęliśmy kilku łebków żeby zburzyli stojąc tam wcześniej chlew. Daliśmy kasę, narzędzia, piwo (nie da się bez). Ostatecznie większość roboty zrobiłem ja bo w takim tempie jakie wykręcili to potrwałoby z 10 lat.

Murarze, którzy mieli stawiać konstrukcję domu dla gości długo się nie pojawiali, byli zajęci –pili. Gdy już ostatecznie raczyli się pojawić to się okazało, że nie potrafią postawić prostej ściany. Część suporexów trzeba było przyciąć, część zdjąć i położyć od nowa. Za dalszą współpracę podziękowaliśmy i zrobiliśmy to samodzielnie.

Zamówiona konstrukcja dachu miała się pojawić w tydzień, czekaliśmy 2 miesiące. Więźba była ciężka więc facetom trzeba było pomóc bo sami nie dawali rady przytłoczeni ciężarem mijających lat i ilością wypitych butelek. Przy 3 belce facet na przyczepie nie utrzymał belki i spadła mi na wskazujący palec lewej ręki. Miałem fuksa, że nic się nie złamało ale z paznokciem się pożegnałem na miejscu.

Stolarza do schodów i mebli trzeba było wozić 30km w jedną stronę bo mu odebrali prawo jazdy. Efekty pracy straszne, wszystko do poprawki. Opóźnienia liczone w miesiącach.

Ekipę tynkującą zmienialiśmy 2 razy, ostatecznie robotę zleciliśmy chłopakowi, który jakoś tak mniej pił. Zrobił ok. ale żeby umyć okna i parapety to nawet nie pomyślał. Efekt – skrobanie wszystkiego golarką.

Mniej więcej tak to wyglądało moim przypadku. Moja rada – dokładnie wszystko przemyśleć, trzymać się z daleka od miejscowych, na nic nie liczyć, zamontować alarm.
Awatar użytkownika
MlKl
Posty: 582
Rejestracja: 19 paź 2010, 12:51
Lokalizacja: Błonie
Płeć:

Post autor: MlKl »

Dworusy z prawdziwymi chłopami mają niewiele wspólnego - ot, jakbyś miejskiego kloszarda chciał porównywać z prawdziwym mieszczaninem.

Ale fakt - w takim otoczeniu nie warto się osiedlać. Jest praktycznie niereformowalne.
Awatar użytkownika
Parthagas
Posty: 790
Rejestracja: 28 sie 2007, 08:46
Lokalizacja: Mława
Tytuł użytkownika: kumpel staffików
Płeć:

Post autor: Parthagas »

U mnie ekipę do roboty mam w porządku. Kradzieży jeszcze nie doświadczyłem, chociaż meble ogrodowe do tej pory stoją na tarasie i kuszą. Natomiast w mojej rodzinnej miejscowości rzeczywiście panuje ruja i poróbstwo. Degeneraci rozbierają płoty i drewniane szopy i palą nimi w piecu. Połowa kolegów z mojej klasy już padła od brymy, a reszta powoli podąża w ich ślady. Wieś chla i to jest fakt.
"Mężczyzna musi mieć nałogi, najlepiej wyszukane, w przeciwnym wypadku nie ma się z czego wyzwalać."
http://prymitywnetechnikiprzetrwania.blogspot.com/
Awatar użytkownika
Miku
Posty: 1
Rejestracja: 22 lut 2010, 20:09
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Miku »

Ciekawy projekt przeprowadził Les Stroud (ah no! Canada)

Polecam filmik:
http://www.documentarywire.com/les-stroud-off-the-grid/

Zaciekawiły mnie rozważania rodziców nad przyszłością dzieci wychowywanych w takich,no może nie ekstremalnych , ale dosyć "innych" warunkach niż rówieśnicy.
Czy to dla nich krzywdzące czy też błogosławieństwo?
"Victorious warriors win first and then go to war, while defeated warriors go to war first and then seek to win." Sun Tzu
Awatar użytkownika
BRAT_MIH
Posty: 352
Rejestracja: 21 sty 2011, 17:29
Lokalizacja: Szczecin
Gadu Gadu: 5219235
Tytuł użytkownika: Mihu
Płeć:

Post autor: BRAT_MIH »

Mój wujek zakupił ziemię nad jeziorem we wsi. Od kolegi ziemię kupił, czuł się jak swojak. Postawił drewniany barak z werandą. Strasznie na początku zachwalał syna sołtysa, że pije, ale wszystko obrabia. Niedługo minęło jak syn sołtysa wszystko przepił, a jak spadł pijany z traktora to traktor się w jeziorze utopił i do tej pory tam chyba jest. Reszta - też się okazało pili na umór. Okradali wujka co roku, nawet kołdry i aluminiowe łyżki wzięli zimą, jak wyjechał latem do Szczecina na weekend to zarypali wszystko co miał, tv, starą lodówkę, wędki itp. Chciał mieć plantację wiśni, nie było chętnych do zbierania, a we wsi bieda. Drzewka dwa lata karczował i las sobie posadził w końcu. Ma działkę nadal, ale ryb w jeziorze nie ma, bo skłusowane w większości. Już ma pola dosyć i chce sprzedać.
Kiedyś miałem dziewczynę na wsi. Jej ojcu ciągle kradli drewno. Miał dużo na podwórku, bo w lesie pracował, wystarczyło wziąć i za płot wrzucić. Tego nie brali tylko mu w szopce kłódki wyrywali, bo tam, już było porąbane.
Jednym słowem, nigdy w Zachodniopomorskiem nie bierz chaty na wsi, bo PGR nauczył tylko kraść i chlać. Nie wiem jak w innych rejonach Polski, ale tu szkoda nerwów.
"Nie ma nikt na świecie domu jak my mamy, jest zielony latem , zimą śnieżnobiały, mamy dach z gałęzi, z mchu miękkiego łóżko, lampą jest nam księżyc ponad leśną dróżką. Idą, idą leśni, kompas mają z gwiazd ... "
Ciek
Posty: 722
Rejestracja: 25 paź 2009, 10:06
Lokalizacja: z kanapy przed TV
Tytuł użytkownika: awski
Płeć:

Post autor: Ciek »

BRAT_MIH pisze:Jednym słowem, nigdy w Zachodniopomorskiem nie bierz chaty na wsi, bo PGR nauczył tylko kraść i chlać. Nie wiem jak w innych rejonach Polski, ale tu szkoda nerwów.
Pewnie tak samo.

Sprawa drewna to małe piwko, u mnie jest zdegenerowana rodzina, która ma tak mało kasy, że faktycznie nie mają co jeść ale żeby cokolwiek posadzić w kilkuarowym ogródku to nie bo od pracy głowa boli. Tak racjonalnie gospodarują swoimi włościami, że ogród zarósł chwastami do tego stopnia, że przysłaniają już okna na parterze. Wyraziliśmy chęć odkupienia ziemi więc zaśpiewali nam … 100.000 zł za 10 arów chwastów. :lol: Z tego co obserwuję to sytuacja się na szczęście zmienia, PGRowska wieś wymiera albo wynosi się do miasteczek w charakterze meneli. Proces trwa wolno ale trwa, na miejsce degeneratów pojawiają się miastowi weekendowicze na całkiem niezłym poziomie. Dotyczy to oczywiście w miarę atrakcyjnych lokalizacji.

Sporym problemem jest też w sumie ziemia, od bardzo długiego czasu staram się kupić kilka hektarów i nic z tego nie wychodzi. W ANR dostępne są praktycznie tylko pastwiska, a na wolnym rynku ceny są obłędne. Od 3 lat obserwuję działkę (lekko ponad 1ha) w niezłej lokalizacji, którą ktoś wystawił początkowo na allegro za lekko ponad 100 kawałków. Raz w roku wysyłam propozycję w granicach zdrowego rozsądku ale bez skutku. Wobec kryzysu na rynku nieruchomości i braku chętnych na kupno w ciągu ostatnich lat, właściciel podjął ostatnio trudną decyzję i … podniósł cenę o 50%.
Awatar użytkownika
ZEN
Posty: 118
Rejestracja: 09 kwie 2010, 22:58
Lokalizacja: Lublin
Płeć:

Post autor: ZEN »

Znam półświatek po pegeerowski bardzo dobrze i skala ograniczenia ludzi jest zatrważająca.
Kompletny brak zaradności i samodzielności, mały procent ludzi jeździ za granicę i próbuje coś zmienić choć i są między nimi tacy, którzy pracują ciężko przez kilka miesięcy a po powrocie do kraju potrafią wszystko przepić na hulankach :566: .

Mam okazję kupić działkę za dobre pieniądze ale sąsiedztwo mi mnie odpowiada :roll: .
ODPOWIEDZ