Dragonfly pisze:"Nie jestem też osobą która dba o rzeczy materialne, zniszczyłem już wiele telefonów czy to w wypadkach losowych czy też poprzez szorstkie traktowanie. 3 razy telefon zwyczajnie zgubiłem" - i tu jest pies pogrzebany: musisz być permanentnie "na nasłuchu" a nie dbasz o sprzęt, który ma dla Ciebie podstawowe znaczenie.
Offtime - je to widzę trochę inaczej: noszę śpiwór, który może się zamoczyć, ale mam świadomość, że
muszę zadbać o to, żeby był suchy, kuchenkę mogę rozdeptać, ale mam świadomość, że
muszę zadbać, żeby funkcjonowała. Telefon mogę zgubić, potłuc, zamoczyć - ale jeżeli jest to sprzęt
niezbędny dla mnie -
muszę zadbać, żeby był sprawny.
Pomyśl - telefon można uczynić ponadnormatywnie trwałym, z innym sprzętem gorzej, prawda ? Jeżeli w tundrze zgubisz lub podrzesz rękawiczki - stracisz palce. A wcale nie trzeba sięgać aż tak daleko - możesz popaść w poważne kłopoty, kiedy stracisz rękawiczki zimą, na bieszczadzkiej połoninie.
W końcu - niezależnie od tego, czy Ty dbasz o telefon sam, czy włożyłeś kasę w taki, o który specjalnie dbać nie musisz - sam telefon też może zawieść I co wówczas ? Masz plan B na taką okoliczność ? Jeżeli tak - nie możesz zrobić tak, żeby plan B stał się planem A ?
Bez komórek żyje się doskonale...

Akademicka dysputa się z tego robi.
Podążając Twoim tokiem myślenia to po co mi w ogóle komórka, śpiwór, rękawiczki.
Zostanę w domu na kanapie, nie podrę rękawiczek i nie stracę palców, nie będę musiał wzywać pomocy krzykiem jak mi się telefon zaleje.
Głupia taka dyskusja.
Po co Ci buty z kevlarem, dbaj o te co masz ze zwykłej skóry i chodź ostrożnie.
Po co Ci w ogóle buty, nie wychodź z domu po prostu.
A po to aby zwiększyć swoje szanse, bo większe szanse nie podrzeć rękawiczek w tundrze będziesz miał jeśli będą obszyte kevlarem czy innym super hiper czymś.
Oczywiście, można zwariować, dać się porwać i omamić reklamie.
Później taki sonim kosztuje 800, ale jeśli można mieć go za 250 tak jak go kupiłem, to czemu nie mam zwiększyć szansy na nie zniszczenie go?
No i teraz ponownie pytanie, czy można swoją szansę zwiększyć w taki sam sposób ale taniej?
Kolega twierdzi że tak, twierdzi że za 100 złotych kupi telefon i nie wiem za ile, 3 dychy [?] silikon i będzie to samo.
Ja się z tym nie zgadzam... Proponuję nawet testy koledze jednak on nie chce, woli tylko pisać co mu się wydaje.
Wielu ludzi cierpi wręcz na chorobliwą niechęć do tak zwanych "markowych produktów", tylko że przeginają w drugą stronę.
Ja rozumiem że dać 600złotych za plecak maxpedyszyna to przegięcie.
Ale gdyby trafił się za 150 to przegięciem byłoby go nie kupić.
Do survivalu można podejść na dwa sposoby.
Podstawowy: Uczyć się intensywnie tak aby w sytuacji zagrożenia wykałaczką do zębów być w stanie sobie poradzić.
Inny dla którego nie mam nazwy: Tak jak przy pierwszym, uczyć się, ale i otaczać się sprzętem który zwiększy nasze szanse przetrwania bardziej niż jest nam to w stanie wykałaczka zapewnić.
To jak bardzo w sprzęt i w jaki sprzęt się zbroimy jest cechą indywidualną.
Zależy co komu pozwoli osiągnąć swój comfort zone.
Tak więc, ja już sobie daruję dywagacje na temat tego czy potrzebny jest pancerny telefon czy nie.
Chętnie natomiast porozmawiam o tym czy guma na zwykłym fonie to to samo co sonim.
Czy etui o którym pisze
Thrackan może się sprawdzi?
Lub też o innych pomysłach\metodach na "pancerny telefon".
I nie oczekuję że będziemy rozmawiać o markach, chwalić się pierdyliardami jakie na nie wydaliśmy. Do tego stworzono inne forum.