Strona 3 z 4

: 20 wrz 2010, 16:51
autor: Hillwalker
Dnieprw pisze:Acha, w pojemniku na zapalki,jaki by nie byl , warto trzymac woreczek ze srodkiem pochlaniajacym wilgoc (pozyskanym np. z opakowania jakiegos sprzetu elektronicznego)
Sól jest higroskopijna, więc można ją sypać do pudełka z zapałkami.
Ja tam noszę zapałki w woreczku strunowym. Bez soli.

: 20 wrz 2010, 23:28
autor: JELLOW
zalewam zapałki parafiną. w razie wpadnięcia do wody nie są mokre, bardzo łatwo wydobyć je z parafiny, są palne. uzywam zapalek przeciwsztormowych, draske tez zalewam parafiną, wczesniej owijam ją jedną warstwą folii spozywczej.

to jest zestaw "ratunkowy", noszę kilka zapałek dla zabezpieczenia. do rozpalania osobiscie wole krzesiwo, lubie brac jednak pod uwage ze moze zdazyc sie moment kiedy bede potrzebowal ognia natychmiast- np. kiedy ręce będą za słabe zeby krzesac dobre iskry, zwinąć hubkę itd. mialem taką sytuacje zimą, szczerze polecam mieć zapałki, w razie czego.

(parafina nie moze byc wrząca, jesli mozna wlozyc do niej palec, znaczy ze folia sie nie stopi, a zapalki beda zdolne do rozpalenia ognia)

: 05 paź 2010, 21:27
autor: Thorgal
Ja zapałki kiedyś chowałem w róznego rodzaju pojemniki. A to w pojemniku po kliszy a to po lekach, ale jakoś mi to się nie podobało a zdarzało się, że pojemnik po kliszy czasem się otwierał gdy do plecaka upychałem "duperele". Teraz mam zapałki sztormowe schowane w małym woreczku strunowym z draską. Sól jest higroskopijna owszem, ale ja do woreczka dodałem kilka ziarenek ryżu. Ryż świetnie chłonie wilgoć.

: 29 paź 2010, 20:24
autor: Pingwiniak
Foto slabe , bo ciemno : /
Zapałki zamoczone w wosku (każda z osobna) , wrzucone do kapsułki po pęsecie "uncle Bills tweezers" , kapsułka oklejona taśmą izolacyjną , całość wpakowana w rurke termokurczliwą .
W koreczku kapsułki upchałem watę ( cywilną białą , a nie zwęgloną :lol: ).
Obrazek

: 01 lis 2010, 22:41
autor: puchalsw
Pingwiniak pisze:całość wpakowana w rurke termokurczliwą .
W sytuacji kryzysowej, kiedy palce zgrabiałe, hipoterimia hula, i czasu mało, możesz mieć problemy z rozpakowaniem zapałek tak pancernie zapakowanych.
Pingwiniak pisze:W koreczku kapsułki upchałem watę

Wata spala się dość szybko... za szybko. Zastanów się, czy nie wymienić ją na podpałkę nieco bardziej stabilną i spalającą się powoli. Podpałka kominkowa w formie kostek nasączonych płynem łatwopalnym wydaje się być OK.
Jakiś czas temu starałem się odpalić suchy drobny chruścik od "waty" z kwiatostanów pałki wodnej... Chyba jednak wolę podpałkę palącą się spokojnie i stabilnie.
Jeśli już upierasz się co do waty, to zbij ją zamiast rozpulchniać. Będzie się paliła dłużej.

: 01 lis 2010, 22:53
autor: thrackan
Cały czas próbuję zrozumieć, co poza klimatem skłania Was do używania zapałek jako źródła ognia. Gazowa zapalniczka piezoelektryczna jest chyba wydajniejsza od porównywalnej objętościowo ilości zapałek, nie wymaga dodatkowej draski, może dawać płomień na chwilę lub ciągły aż do opróżnienia zbiorniczka z gazem. Nie ma z góry ograniczonej liczby odpaleń (ktoś tak potrafi z zapałkami? :P). Posiada regulację wielkości płomienia. Zdarzyło mi się też zamoczyć niezabezpieczone zapalniczki. 2 na 6 odpalały już po kilku "strzałach",a reszta po wysuszeniu. Zapałek raz zawilgoconych bez zabezpieczenia nie udało mi się nigdy skutecznie odpalić o draskę.

: 02 lis 2010, 05:53
autor: Dąb
Do mnie przemawia prostota, zapalniczka to dość złożone urządzenie. Wraz ze wzrostem złożoności urządzenia, wzrasta też prawdopodobieństwo zepsucia. Wiec wolę zapałki , jak jedna się złamie to mam jeszcze jakieś 40. Prawidłowo zabezpieczone nie mają szans zamoknąć.

: 02 lis 2010, 08:13
autor: Zirkau
jesli budowa najtańszej zapalniczki jest dla kogoś skomplikowana to szczerze współczuję.

Dwie zapalniczki za 2 zł zajmują tyle samo miejsca co paczka zapałek. Doświadczenia tysięcy palaczy udowadniają ich skuteczność i mała awaryjność. Są odporne na zawilgocenie, wodę, zimno.

Kupiłem sobie kiedyś krzesiwo - super zabawa. ale jak człowiek nie chce się bawić to... zapalniczka, z którą nie mam problemów z przechowywaniem.

Dałem się kiedyś nabrać jakie to dobre są zapalniczki benzynowe. Cóż, to tylko zabawka dla szpanu. Trzeba o nią dbać, nie można o niej zapomnieć, albo podnieść przypadkowo znalezionej w lesie i tak sobie od razu odpalić. Zwykle benzyna bardzo szybko odparowuje.

Teraz na czasie - na codzień lubię używać zapałek. Podpalając w kominku, świeczki i znicze - palce dalej od ognia. Mogę zawsze pięknie wrzucić na ognisko taką palącą się zapałkę. Ale na wyprawy unikam ich ze wzgledu na ich podstawową wadę - podatne na zawilgocenie.

: 02 lis 2010, 12:14
autor: Jaca
Zirkau ja jako palacz z doświadczeniem przestałem używania zapalniczek, a przynajmniej ich kupowania. Zawsze w momencie kiedy jest mi najbardziej potrzebna musi się zrypać, jak nie kamień wyskoczy to po prostu nie chce palić mimo że teoretycznie wszystko jest ok. Przerzuciłem się na zapałki i nie mam już takich problemów. Problemem za to jest to ze w takiej Warszawie np coraz trudniej jest kupić w kiosku zapałki :-?

: 02 lis 2010, 16:44
autor: Dąb
Zirkau pisze:jesli budowa najtańszej zapalniczki jest dla kogoś skomplikowana to szczerze współczuję.
Tak to w takim razie, wykonaj sam zapalniczkę gazową . Ja mając trochę fosforu, bez problemu zrobię zapałki w chwilę. A ile tobie zajęło by wykonanie zapalniczki gazowej w domu? Mając do dyspozycji półprodukty części składowych, nie dysponując parkiem maszyn.

: 02 lis 2010, 18:49
autor: Zirkau
Dąb pisze:
Zirkau pisze:jesli budowa najtańszej zapalniczki jest dla kogoś skomplikowana to szczerze współczuję.
Tak to w takim razie, wykonaj sam zapalniczkę gazową . Ja mając trochę fosforu, bez problemu zrobię zapałki w chwilę. A ile tobie zajęło by wykonanie zapalniczki gazowej w domu? Mając do dyspozycji półprodukty części składowych, nie dysponując parkiem maszyn.
cóż, ja nawet zapałek nie zbuduję, co nie zmiania faktu prosta budowa zapalniczek np. benzynowych czy gazowych na kamień. Bo piezoelektryczne są już poza moją percepcja poznawania świata :)

: 02 lis 2010, 19:24
autor: ZEN
Mój pakiecik jaki zawsze noszę w kieszeni kiedy jestem w pracy : głównym źródłem ognia jest zapalniczka a zapałki pełnią funkcję awaryjną, dodatkowo kilka plastrów, gazik jałowy nasączony alkoholem, żyletka, nitka i igła, zwitek mosiężnego drutu.
Wszystko zapakowane w trzy woreczki strunowe, więc nie powinno nic zamoknąć.
Obrazek


Zaletą tego pakietu jest, że jest płaski i wygodnie go można nosić w każdej kieszeni.

Na dłuższych wycieczkach leśnych, zapałki noszę w pojemniku po witaminkach "Marsjanki", do którego zmieścić można bez problemu troszkę waty. :D

: 02 lis 2010, 19:39
autor: wolfshadow
Noszę zapałki nieimpregnowane i coś jeszcze jako breloczek z dopiętą mini latarką diodową. To coś nazywa się wieczną zapałką i jednocześnie jest połączeniem krzesiwa i zapalniczki benzynowej. Benzyna nie ulatnia się (szczelne zamknięcie) a krzesiwo działa jak każde inne syntetyczne.
Ot i cała filozofia.

: 03 lis 2010, 19:10
autor: Pingwiniak
Tylko dzie żeś panie dorwał "wieczna zapałkę" z której nie uchodzi bena?

: 03 lis 2010, 19:35
autor: wolfshadow
Pingwiniak pisze:Tylko dzie żeś panie dorwał "wieczna zapałkę" z której nie uchodzi bena?
Ktoś mi dorzucił do jakiegoś zakupu z netu jako tzw. gratisa. "Zapałka" jest wkręcana w zbiorniczek na gwint zakończony uszczelką.

: 03 lis 2010, 21:20
autor: Pingwiniak
Foto z neta nie moje.
Jak dla mnie niegłupie.Na dniach postaram się skrócić moje zapałki o połowe , wtedy będę ich nosił 2x więcej.
Obrazek

: 04 lis 2010, 09:17
autor: Offtime
Wieczna zapałka jest wkręcana w korpus, jeśli jest dobrze zrobiona to poziom szczelności jest nie do pobicia przez żadne zippo.
A w ostateczności może robić za zwykłe krzesiwo.

: 04 lis 2010, 10:10
autor: Pingwiniak
Tylko chyba dostać taką zapałke dobrze zrobioną , ja miałem styczność z samym chińskim szajsem.

: 06 lis 2010, 19:40
autor: Kopek
http://2.bp.blogspot.com/_E0y7BnRLhRc/T ... 5%82ki.JPG

Z reguły zabieram ze sobą na wypady zapalniczkę. Najlepiej przeźroczystą by było widać ile jeszcze gazu zostało. Zdarzyć się może jednak, że nawali. Zabieram więc również awaryjnie zapałki w jakiejś kieszonce. Rozcinam opakowanie po zapałkach w jednym rogu. Od strony wewnętrznej przyklejam po dziesięć zapałek taśmą papierową. Całość wkładam do "strunówki".

: 07 lis 2010, 01:54
autor: Pingwiniak
Ja nic nie chce mówić , ale mi zapałki gemini z biedry odpalają 1/5 .W ogóle ich już nie kupuje.

: 08 lis 2010, 21:15
autor: Boungler
A ja jestem za jeszcze inną konfiguracją. Nosiłem benzynową zippo jednak co 7 dni muszę uzupełniać paliwo. Więc teraz zrobiłem przerzut na gazową ciśnieniową, oprócz niej zawsze mam przy sobie krzesiwo w zestawie EDC.
Wszystko jak leci odpalam gazem, gdyby jednak kiedyś zawiodła, krzesiwo jest alternatywą. Jedno już zaciachałem więc na chwile obecną wybieram wygodę. najpierw gaz później iskierki.

: 09 lis 2010, 09:59
autor: Kopek
Pingwiniak pisze:Ja nic nie chce mówić , ale mi zapałki gemini z biedry odpalają 1/5 .W ogóle ich już nie kupuje.
Nie chcę jakoś zachwalać tych czy innych zapałek ale ostatnio potrafię odpalić zapałkę, potem gaz i zagotować mleko w domu jedną ręką trzymając w drugiej wierzgające pół roczne dziecko ;-) .

: 09 lis 2010, 10:11
autor: Zirkau
kopek329 pisze:Nie chcę jakoś zachwalać tych czy innych zapałek ale ostatnio potrafię odpalić zapałkę, potem gaz i zagotować mleko w domu jedną ręką trzymając w drugiej wierzgające pół roczne dziecko ;-) .
Wiesz, ja potrafiłem odpalic gaz na kuchennce bez użycia zapałek czy zapalniczki i to wszystko jedną ręką :) bo w drugiej dziecko, taka to wygoda ten zintegrowany piezozapalnik w kuchence.

: 09 lis 2010, 11:28
autor: Jaca
Mi się ostatnio dziwna sytuacja przytrafiła. Wyciągałem z kieszeni zapalniczkę celem odpalenia papierosa i ta wypadając mi z kieszeni wybuchła po kontakcie z chodnikiem. Najciekawsze było to że działa się to na pasach gdzie sporo ludzi koło mnie stało i niezłego rebusa ludziom zrobiłem. Zazwyczaj jak rozwalałem zapalniczki to trzeba było nieźle nią machnąć żeby wybuchła i to często nie za pierwszym razem. A tu bęc i bum z jednego metra. Na szczęście miałem też zapałki które niewątpliwie nie uległy by zniszczeniu po kontakcie z chodnikiem. :-P

: 09 lis 2010, 11:40
autor: thrackan
Jaca, kiedyś wracając po szkole do domu, podrzucałem sobie pełną butelkę Big Łyka na jakieś 3m wzwyż i łapałem. Za którymś razem nie złapałem i butelka uderzyła idealnie krawędzią nakrętki w chodnik. Powstało małe pęknięcie w plastiku, przez które wzburzona Pepsi wytrysnęła z taką siłą, że cała butelka wystartowała jak pocisk, wzbiła się parabolą na jakieś 2,5m i przeleciała około 30m mijając głowę kumpla nad jego ramieniem. Nasze miny po tym zdarzeniu - bezcenne. ;-)