Ewipunek na wyprawę rowerową
Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw
- GawroN
- Posty: 649
- Rejestracja: 18 kwie 2012, 20:11
- Lokalizacja: Chorzów / Śląsk
- Gadu Gadu: 1519631
- Tytuł użytkownika: Szczupły blondyn
- Płeć:
Kubush bo tez jestem na etapie wyboru - Tobie się złamał jakiś bagażnik - na zlocie u Kopka z tego co pamiętam ???
Całe życie z wariatami
Forumowa Facebookowa Grupa Szturmowa: https://www.facebook.com/groups/160111940703089/
Co trzeba zrobić aby przyłączyć się do naszej grupy na FB - OPIS
Forumowa Facebookowa Grupa Szturmowa: https://www.facebook.com/groups/160111940703089/
Co trzeba zrobić aby przyłączyć się do naszej grupy na FB - OPIS
Tak... Jechałem z domu rowerem, przejechałem jakieś 160km i parę km przed celem wjechałem na łatę piasku przewróciłem się i złamałem tylny bagażnik mniej więcej w miejscu gdzie jest on przykręcony w okolicach osi koła. Strzelił jednocześnie z obu stron.
Bagażnik taki:

Potem kupiłem na allegro bagażnik szwajcarskiej armii, ten wydaje się być nie do zajechania (poza tym że jest 3 razy tańszy niż inne), musiałem tylko dorobić na dole "oczka" do łapania sakw.
Rozumiem Gawron, że jak się zrobi cieplej to jedziemy gdzieś na próbną wyprawkę?
Bagażnik taki:

Potem kupiłem na allegro bagażnik szwajcarskiej armii, ten wydaje się być nie do zajechania (poza tym że jest 3 razy tańszy niż inne), musiałem tylko dorobić na dole "oczka" do łapania sakw.
Rozumiem Gawron, że jak się zrobi cieplej to jedziemy gdzieś na próbną wyprawkę?

- hejtyniety
- Posty: 686
- Rejestracja: 08 maja 2010, 17:50
- Lokalizacja: Katowice
- Tytuł użytkownika: Warsztat 77 Katowcie
- Płeć:
hmm... dzięki za uświadomienie... ja byłem pewien, że to wojskowe... jestem prawie pewien, że takie info było na aukcji jak kupowałemhejtyniety pisze:Gwoli ścisłości - bagażniki firmy swiss+army nie mają nic wspólnego ze szwajcarskimi rowerami wojskowymiOt taką ktoś se nazwę dał dla brandu...

Zresztą nie istotne, ważne, że jest dobry

- hejtyniety
- Posty: 686
- Rejestracja: 08 maja 2010, 17:50
- Lokalizacja: Katowice
- Tytuł użytkownika: Warsztat 77 Katowcie
- Płeć:
Ten tekst nic nie wnosi. W każdej dyscyplinie sportowej można lajtować, ale zawsze jest coś za coś - na rzecz wagi traci się komfort czy backup w razie W.
Sam jeżdżę na długie, miesięczne wyprawy, na których nigdy nie zrezygnowałbym z komfortu na rzeczy urojonej potrzeby (jaką w tym przypadku jest niska waga). Po prostu nie widzę, żeby na miesiąc rezygnować z niektórych rzeczy tylko po to, żeby było lekko. Bo co z tego, że lżej będzie się jechało, skoro ten zyskany komfort stracę gdzie indziej?
Zamiast mieć rower obwieszony jak choina tylko po to, żeby móc powiedzieć, że jadę "rackless" wolałbym lekki bagażniczek i jedną lub dwie sakwy - choćby po to, że jakby była potrzeba zostawienia roweru nie musieć odpinać pierdyliona torebek.
Bardzo ubawił mnie tekst o UL Bikingu, gdzie koleś generalnie pakował na zasadzie: "z kuchni to potrzebuję tylko wykałaczkę - przecież wszystko można zjeść po drodze", "ze spania to tylko linera - wszędzie można wynająć łóżko". Tyle, że na tej zasadzie człowiek w ogóle nie jest niezależny, a co gorsza idą tym tropem: "po co brać rower - przecież wszędzie można dojechać autobusem"
Nie mówię, że jestem przeciwny lajtowaniu sprzętu, bo to ma sens. Natomiast lajtować trzeba pod swoje potrzeby a nie na podstawie cudzych doświadczeń. Metoda małych kroczków jest w tym przypadku najskuteczniejsza: zaczynamy z tym co jest - tak, żeby nie wydawać kasy. Później w miarę możliwości finansowych wymieniamy najgorsze elementy zestawu a znajdziemy swojego gralla - ja tak robię, u mnie działa
Sam jeżdżę na długie, miesięczne wyprawy, na których nigdy nie zrezygnowałbym z komfortu na rzeczy urojonej potrzeby (jaką w tym przypadku jest niska waga). Po prostu nie widzę, żeby na miesiąc rezygnować z niektórych rzeczy tylko po to, żeby było lekko. Bo co z tego, że lżej będzie się jechało, skoro ten zyskany komfort stracę gdzie indziej?
Zamiast mieć rower obwieszony jak choina tylko po to, żeby móc powiedzieć, że jadę "rackless" wolałbym lekki bagażniczek i jedną lub dwie sakwy - choćby po to, że jakby była potrzeba zostawienia roweru nie musieć odpinać pierdyliona torebek.
Bardzo ubawił mnie tekst o UL Bikingu, gdzie koleś generalnie pakował na zasadzie: "z kuchni to potrzebuję tylko wykałaczkę - przecież wszystko można zjeść po drodze", "ze spania to tylko linera - wszędzie można wynająć łóżko". Tyle, że na tej zasadzie człowiek w ogóle nie jest niezależny, a co gorsza idą tym tropem: "po co brać rower - przecież wszędzie można dojechać autobusem"
Nie mówię, że jestem przeciwny lajtowaniu sprzętu, bo to ma sens. Natomiast lajtować trzeba pod swoje potrzeby a nie na podstawie cudzych doświadczeń. Metoda małych kroczków jest w tym przypadku najskuteczniejsza: zaczynamy z tym co jest - tak, żeby nie wydawać kasy. Później w miarę możliwości finansowych wymieniamy najgorsze elementy zestawu a znajdziemy swojego gralla - ja tak robię, u mnie działa

Śląskie Knifesession - każdy pierwszy czwartek miesiąca w barze Dixie w Katowicach, start 17.00
- Rzez
- Posty: 667
- Rejestracja: 03 mar 2008, 23:16
- Lokalizacja: Mölndal
- Gadu Gadu: 2437677
- Tytuł użytkownika: F&L
- Płeć:
- Kontakt:
Hejtyniety,hejtyniety pisze:Ten tekst nic nie wnosi. W każdej dyscyplinie sportowej można lajtować, ale zawsze jest coś za coś - na rzecz wagi traci się komfort czy backup w razie W.
Sam jeżdżę na długie, miesięczne wyprawy, na których nigdy nie zrezygnowałbym z komfortu na rzeczy urojonej potrzeby (jaką w tym przypadku jest niska waga). Po prostu nie widzę, żeby na miesiąc rezygnować z niektórych rzeczy tylko po to, żeby było lekko. Bo co z tego, że lżej będzie się jechało, skoro ten zyskany komfort stracę gdzie indziej?
Zamiast mieć rower obwieszony jak choina tylko po to, żeby móc powiedzieć, że jadę "rackless" wolałbym lekki bagażniczek i jedną lub dwie sakwy - choćby po to, że jakby była potrzeba zostawienia roweru nie musieć odpinać pierdyliona torebek.
Bardzo ubawił mnie tekst o UL Bikingu, gdzie koleś generalnie pakował na zasadzie: "z kuchni to potrzebuję tylko wykałaczkę - przecież wszystko można zjeść po drodze", "ze spania to tylko linera - wszędzie można wynająć łóżko". Tyle, że na tej zasadzie człowiek w ogóle nie jest niezależny, a co gorsza idą tym tropem: "po co brać rower - przecież wszędzie można dojechać autobusem"
Nie mówię, że jestem przeciwny lajtowaniu sprzętu, bo to ma sens. Natomiast lajtować trzeba pod swoje potrzeby a nie na podstawie cudzych doświadczeń. Metoda małych kroczków jest w tym przypadku najskuteczniejsza: zaczynamy z tym co jest - tak, żeby nie wydawać kasy. Później w miarę możliwości finansowych wymieniamy najgorsze elementy zestawu a znajdziemy swojego gralla - ja tak robię, u mnie działa
Podrzuciłem jako głos w dyskusji. Wg mnie tekst pokazuje ciekawe rozwiązania przy założeniu że podróżujesz po asafalcie / w lekkim terenie, masz dostęp raz na jakiś czas do cywilizacji, chcesz komfrotowo się poruszać i spać, zachować relatywnie szybkie tempo jazdy. Rozumiem, że z Twojego punktu widzenia artykuł może nie być przydatny.
Wybór sposobu pakowania się na rower zależy pod potrzeb, podejścia podróżującego oraz rodzaju wyjazdu. W swoim przypadku popatrzyłem sobie na wagę, montowanie, pojemność sakw; rodzaj wyjazdów które mnie interesują oraz typ roweru z którego będę korzystał, więc mi z góry takie rozwiązanie [standardowe sakwy + rower trekingowy] odpadało.
W miarę skrajny przykład - Eric & Dylan - Extreme Nature Biking - na pewno da się (i) bez roweru, (ii) bez packraftu, czy chociażby (iii) z rowerem z sakwami / przyczepką i packraftem. Co kto lubi, byle pasowało osobie podróżującej.
Druga skrajność - Waltraud Schulze & Andy Heßberg na Chang Tang - pewnie da się przejść to z (i) plecakiem / wózkiem na kółkach, (ii) rowerem z sakwami lub (iii) rowerem bez sakw ale bardzo ciężkim plecakiem. Podobnie jak wcześniej - co kto lubi, byle pasowało osobie podróżującej.
Zdrówka
,,I don't know what's wrong with me, but I love this shit.''
- hejtyniety
- Posty: 686
- Rejestracja: 08 maja 2010, 17:50
- Lokalizacja: Katowice
- Tytuł użytkownika: Warsztat 77 Katowcie
- Płeć:
Masz rację. Problem chyba leży w tym, że widziałem już za dużo tych wszystkich pomysłów, rozwiązań i gadżetów i nie robi to na minie wrażenia. Potrafię samemu zdecydować czego potrzebuję na dany wyjazd, a jak już szukam jakiegoś sprzętu to musi on spełniać konkretne, ściśle określone wymagania pasujące do mojej konfiguracji.
Tak czy inaczej każdemu proponuję zbierać sprzęt na podstawie własnych doświadczeń a nie relacji z netu "misie" wydaje
Tak czy inaczej każdemu proponuję zbierać sprzęt na podstawie własnych doświadczeń a nie relacji z netu "misie" wydaje

Śląskie Knifesession - każdy pierwszy czwartek miesiąca w barze Dixie w Katowicach, start 17.00
Z wyprawami rowerowymi sprawa wygląda tak, że bagaż powinien zostać zapakowany a) w zależności od potrzeb b) w zależności od długości samej wyprawy. Nie mamy co gadać o traskach weekendowych, podstawowy ekwipunek i starczy. Długie wyprawy to przede wszystkim ciężar, żaden plecak... ten, kto zabiera plecak na dwu- trzytygodniowy wypad, chyba nigdy nie jeździł rowerem z obciążeniem. To samo dotyczy sakw rowerowych, co prawa wisi to spokojnie na bagażniku, ale nie raz stanowi super utrapienie na mocniejszych podjazdach. Lekko i funkcjonalnie. Bielizna termo, dwa komplety odzieży rowerowej szybkoschnącej, lekka czołówka, może być led lenser, skarpetki 3 pary szare mydło do przeprania i bawełniane t-shirty i spodnie 2w1. Karimata- czasami wystarczy połówka, mini śpiwór lekki i buty- klapeczki na wieczór i trampki off road. Druga sakwa, przede wszytskim jedzenie suche, w zalezności od kierunku wyprawy, jeśli istnieje możliwość zakupu na bieżąco nie ma co sie przejmować, jeśli jedziemy w dzicz, dobrze zabrać kompana, który zabierze część ekwipunku
scyzoryki.net
Jeździłem tak regularnie 120 km na uczelnię i z powrotem co drugi tydzień i woziłem wałówkę w okresie od maja do listopada. Z plecakiem zrobiłem też wypad w góry (dla mnie w tamtą stronę jest 700 km). zdążyłem objechać i wrócić - bez szczególnego dyskomfortu a był to właśnie trzytygodniowy wypad, z objazdem gór).ten, kto zabiera plecak na dwu- trzytygodniowy wypad, chyba nigdy nie jeździł rowerem z obciążeniem
Chociaż gdybym miał sakwy, brałbym sakwy. Ba zdarzyło się, że pojechaliśmy rowerami po wódkę do Czech z Wrocławia (lata 90te) właśnie rowerami i z plecakiem. Oczywiście nie po jedną sztukę tylko .... (jakiej jest pojemności plecak? tyle ile flaszek luzem wejdzie dzielone przez 2

- hejtyniety
- Posty: 686
- Rejestracja: 08 maja 2010, 17:50
- Lokalizacja: Katowice
- Tytuł użytkownika: Warsztat 77 Katowcie
- Płeć:
@Victor15 - Nie bądź samolubnym wujkiem tylko oświetlaj rower zgodnie z przepisami. Niestety czołówka w ruchu drogowym to duże zagrożenie, bo skutecznie oślepiasz nią wszystkich kierujących. Osobiście najlepiej sprawdza mi się konfiguracja mocniejsze (100 lm wzwyż, zależy jaka droga) na kierownicy skierowane bardziej w stronę pobocza + słabiutka czołówka (15 lm styka) do czytania mapy i znaków.
A co do lajtowania reszty ekwipunku - tak jak było wspomniane coś za coś. Fajnie się śmiga w 2 kompletach bielizny w kółko pod warunkiem, że masz kiedy je przeprać i przesuszyć. I tak najwięcej miejsca/ciężaru zajmuje "mokra" szama, więc nie będę robił z siebie menela za dodatkowe 300 gram.
A co do lajtowania reszty ekwipunku - tak jak było wspomniane coś za coś. Fajnie się śmiga w 2 kompletach bielizny w kółko pod warunkiem, że masz kiedy je przeprać i przesuszyć. I tak najwięcej miejsca/ciężaru zajmuje "mokra" szama, więc nie będę robił z siebie menela za dodatkowe 300 gram.
Śląskie Knifesession - każdy pierwszy czwartek miesiąca w barze Dixie w Katowicach, start 17.00
Wszystko to kwestia podejścia i wygodnictwa...Zirkau pisze:Jeździłem tak regularnie 120 km na uczelnię i z powrotem co drugi tydzień [...]ten, kto zabiera plecak na dwu- trzytygodniowy wypad, chyba nigdy nie jeździł rowerem z obciążeniem
Trochę wysiłku i już odpada... Zwłaszcza najmłodsze pokolenie... Ja pedałowałem ukrainą pod ramą jako dzieciak po oranżadę 7 km... Później dostałem dopiero Wigry 3...
hejtyniety pisze:@Victor15 - Nie bądź samolubnym wujkiem tylko oświetlaj rower zgodnie z przepisami. Niestety czołówka w ruchu drogowym to duże zagrożenie, bo skutecznie oślepiasz nią wszystkich kierujących. Osobiście najlepiej sprawdza mi się konfiguracja mocniejsze (100 lm wzwyż, zależy jaka droga) na kierownicy skierowane bardziej w stronę pobocza + słabiutka czołówka (15 lm styka) do czytania mapy i znaków.
Kto powiedział, że ta czołówka na rower? Z tego co się orientuje to ich stosowanie to właściwie nie tyle zagrożenie co osprzęt nie do końca dopuszczony jako jedyne oświetlenie rowerzysty. Są porządne lampki rowerowe, na które osobiście bym nie oszczędzał.
scyzoryki.net
- hejtyniety
- Posty: 686
- Rejestracja: 08 maja 2010, 17:50
- Lokalizacja: Katowice
- Tytuł użytkownika: Warsztat 77 Katowcie
- Płeć: