: 12 cze 2010, 06:25
Kobra, łączę się z Tobą w bólu. Jako, że pracuję w nocy, a wolną mam w najbliższym czasie tylko niedzielę, to wybieram się w rodzinne strony (niejako z przymusu - kobieta woli mieć mnie u boku kiedy prowadzi). Plan ustaliłem prosty: wracam z pracy, śpię parę godzin, wsiadam w auto, jadę pod Kielce, pakuję się do lasu z kumplami/kumplem, wychodzę z owego rano, wsiadam w samochód, jadę do Łodzi i idę do pracy. Niestety jeden element mojego ciągu zawiódł. Chodzi oczywiście o ludzi lasu. =P Jeden ma w planach picie na mieście, inny z samego rana jedzie w trasę co by się spotkać z promotorem, a reszta siedzi w bieszczadach/w mieście w którym akurat mają sesję. Cóż, kobiety w potrzebie nie opuszczę, więc jechać muszę. Nie uśmiecha mi się pić w knajpie / siedzieć w domu / siedzieć z teściami, więc pójdę gdzieś w puszczę świętokrzyską (świnia góra?). Sam. Po raz pierwszy. Czyli czas na deflorację. =P Troszkę szczerze mówiąc się boję. Nie jest to już to samo, co parodniowa wyprawa z kumplem, na zasadzie:
- Ej, idziemy w las. Nudno tu.
- Ok, wpadne po Ciebie za pół godziny tylko się spakuję.
Teraz najzwyczajniej mam ochotę na kampanię wrześniową, byle by tylko jakoś przesunąć moment egzekucji.. =P
Z drugiej strony, im bliżej tego momentu i im więcej o tym myślę, tym bardziej chcę to przeżyć. Wiem, że jest to jedno z wielu niezbędnych dla mnie doświadczeń, które pozwolą mi na rozwinięcie samego siebie. I śmiem twierdzić, iż w moim przypadku może być to wręcz kamień milowy na drodze dalszego rozwoju. Będzie to też pierwszy nocleg w lesie bez namiotu (przynajmniej na trzeźwo i samotno =P ), bo mój został nieco zaniedbany przez mojego brata (nie wyciąganie przemoczonego namiotu z pokrowca przez pól roku, dyskwalifikuje go jak dla mnie.. =P ), przez co wziąć go niestety nie mogę. Tak czy siak, przygotowany jestem na każdą ewentualność, czyli:
1. Nic się nie stanie, będzie fajnie.
2. Nic się nie stanie, będzie smutno i samotno.
3. Posram się ze strachu. (mój niezbędnik, który noszę na plecach, to jest apteczka i srajtaśma. Bez tego z domu się nie ruszam =P )
4. Zeżrą mnie komarenki i jest to mój ostatni post na forum (ostrzegę rodzinę, aby spadek brali tylko z "dobrodziejstwem inwentarza"... =P )
Postaram się jakoś udokumentować wypad w ciekawy sposób i wrzucić relację gdzie trzeba po powrocie, ze względu na sentymentalne znaczenie tego wydarzenia, a także jako zachętę dla tych, którzy jak Kobra (i ja w sumie także) czają się straszliwie, byleby samemu na noc nie zostać, pomimo wielkiej potrzeby pójścia w teren i pozostania tam jak najdłużej. =)
A Wy? Może macie jakieś ciekawe historie związane z pierwszym samotnym wypadem w głuszę? Chętnie posłucham. Moja podświadomość na pewno powiąże wszystkie informacje w taki sposób, że zemrę młodo na zawał.. =P
- Ej, idziemy w las. Nudno tu.
- Ok, wpadne po Ciebie za pół godziny tylko się spakuję.
Teraz najzwyczajniej mam ochotę na kampanię wrześniową, byle by tylko jakoś przesunąć moment egzekucji.. =P
Z drugiej strony, im bliżej tego momentu i im więcej o tym myślę, tym bardziej chcę to przeżyć. Wiem, że jest to jedno z wielu niezbędnych dla mnie doświadczeń, które pozwolą mi na rozwinięcie samego siebie. I śmiem twierdzić, iż w moim przypadku może być to wręcz kamień milowy na drodze dalszego rozwoju. Będzie to też pierwszy nocleg w lesie bez namiotu (przynajmniej na trzeźwo i samotno =P ), bo mój został nieco zaniedbany przez mojego brata (nie wyciąganie przemoczonego namiotu z pokrowca przez pól roku, dyskwalifikuje go jak dla mnie.. =P ), przez co wziąć go niestety nie mogę. Tak czy siak, przygotowany jestem na każdą ewentualność, czyli:
1. Nic się nie stanie, będzie fajnie.
2. Nic się nie stanie, będzie smutno i samotno.
3. Posram się ze strachu. (mój niezbędnik, który noszę na plecach, to jest apteczka i srajtaśma. Bez tego z domu się nie ruszam =P )
4. Zeżrą mnie komarenki i jest to mój ostatni post na forum (ostrzegę rodzinę, aby spadek brali tylko z "dobrodziejstwem inwentarza"... =P )
Postaram się jakoś udokumentować wypad w ciekawy sposób i wrzucić relację gdzie trzeba po powrocie, ze względu na sentymentalne znaczenie tego wydarzenia, a także jako zachętę dla tych, którzy jak Kobra (i ja w sumie także) czają się straszliwie, byleby samemu na noc nie zostać, pomimo wielkiej potrzeby pójścia w teren i pozostania tam jak najdłużej. =)
A Wy? Może macie jakieś ciekawe historie związane z pierwszym samotnym wypadem w głuszę? Chętnie posłucham. Moja podświadomość na pewno powiąże wszystkie informacje w taki sposób, że zemrę młodo na zawał.. =P