Wczoraj jeździłem sobie na południowym zachodzie "moich włości" a dzisiaj wybrałem się na osadniki.
Oczywiście przeoczyłem ten wspomniany barszcz (choć intensywnie go wypatrywałem) ale na przedłużeniu tej drogi przy rurach, tuż za schodzącą do torów asfaltówką, wypatrzyłem bunkier z widoczną linią okopów.
Na miejscu, gdzie dziki wrąbały mi radośnie tej zimy groszek bulwiasty, pokazywałem ostatnio Doczowi smętne krzaczki topinaburu. Ponieważ roślinka na dniach zakwitnęła okazało się, że łan ciągnie się dobre 70m w kierunku północnym.
Na zbiorniczku gdzie ostatnio gość targał szczupaki (40, 60, 80 cm) było pusto.
Muszę sobie kupić jakiś poręczny spinning. Sfociłem jedno stanowisko:
Tam gdzie Doczu mył łapy po awaryjnym klepaniu łańcucha zebrałem trochę mięty i znalazłem ciekawą roślinkę wodną o nazwie jeżogłówka.
Sprawdziłem też kolejny (jeszcze mniejszy) zbiornik wodny w ramach jaworznickich osadników.
Okazuje się, że ryby też muszą tutaj występować.

No chyba nikt nie zadawałby sobie trudu z wykonaniem dojścia do wody gdyby nic w niej nie pływało
Znalazłem też świeżo wykopaną rezydencję:
O dziwo! Lisior kamikaze. Wykopał sobie norę w pobliżu myśliwskiej ambony.
Pod amboną w miarę czysto. Znalazłem puste opakowanie po durexach co znaczy, że różna "zwierzyna" pada ofiarą w tym miejscu...
Myśliwiec dziki próbuje przywabić nieco nadgniłą cebulą
Niemniej po dogłębnej analizie:

Okazało się, że dziki obecnie preferują owoce czeremchy.
Na koniec zagadka.
Przy schodzeniu z ambony zauważyłem coś takiego:

Kto pierwszy trafi z prawidłową odpowiedzią zyska... szacunek użytkowników.
Dąb i Zdybi mają zakaz udzielania odpowiedzi.
