Dobra, Soohy, wygrałeś - przypomniałam sobie hasło

Szczerze mówiąc to nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam na 4-5dniowym CHODZONYM wypadzie.
W "normalnym" czasie robimy wypady dwudniowe z nocowaniem i dreptaniem. Weekendowe są zazwyczaj posiadówy

Ale zdarzają się też z kolei urlopy dwutygodniowe, gdzie drepczemy z buta z całym majdanem na grzbiecie...
Ruszając na dwa dni zależy mi przede wszystkim na wadze i objętości. Nigdy nie liczyłam kalorii ani wartości odżywczych danych produktów

Tak samo na dłuższych wyjazdach. Zazwyczaj jemy wówczas dwa posiłki - śniadanie i obiadokolację. Ja mam dość specyficzne podniebienie i jeśli mi coś nie smakuje to po prostu nic nie zjem i będę głodna - muszę więc dostosować żarcie do moich preferencji smakowych, ale w ten sposób, żeby nie ważyło 100 kilo i nie zajmowało pół plecaka.
Moim zdaniem na obiadokolacje najlepsze są mieszanki pod postacią kasza (różne rodzaje) + suszone mięso + suszone warzywa. Na wypasie można dodać coś w rodzaju kostki rosołowej czy sosu w proszku (rzadko tak robimy, ale zdarza się). Jeśli masz siłę i ochotę dźwigać nieco więcej to suszone mięso można zastąpić puszką mięsną a suszone warzywa np. świeżą cebulą czy papryką - takie rozwiązanie jest spoko na 1 czy 2 noce ale już nie na 2 tygodnie. Taki mix mi osobiście się nie nudzi bo:
- można użyć różnych kasz - można też spróbować ryż lub jakiś sprytny makaron
- można mieć różny smak w zależności od użytych warzyw i przypraw
- można dodać coś co rośnie w okolicy (jedliśmy np. z żurawiną i pokrzywą)
Zdecydowanie gorzej jest u mnie ze śniadaniem, bo nie jadam ani płatków, ani owsianek. Jeśli dygam tylko dwa dni to zazwyczaj bierzemy ciemny chleb wieloziarnisty (taki kwadratowy w plastikowych opakowaniach - jest tam 5 lub 6 kromek) i do tego pasztet w aluopakowaniu (np. Profi) + kawa rozpuszczalna. Dla mnie bomba - najadam się tym na długo, jest smaczne, odpady są minimalne i lekkie. Jeśli wędrujemy wiele dni, to niestety ale bez odwiedzin w sklepach się nie obchodzimy - wówczas śniadanie załatwiamy z lokalnych produktów i zjadamy je na bieżąco (np. dziś popołudniu kupujemy tylko na jutro rano). Wyleczyłam się już z "batonów bakaliowych". Robiliśmy je sami kilka razy, ale mi po 3-cim dniu już wychodzą bokiem
Obowiązkowo w plecaku lądują też kabanosy (najbardziej mi pasują te "płaskie" z Krakusa) i Snickersy - jako przekąski na krótkich przystankach.
Edit. Ktoś wspomniał też o sezamkach - super, też czasem zabieram.
I o serku topionym - też fajny dodatek, zwłaszcza do dań na ciepło. Kiedyś znalazłam taki w zakręcanej tubce (chyba w Biedronce?) i to był mega wypas, bo nie trzeba się gilać z tym brudnym sreberkiem, jak się całego nie zje
