Ja nie napisałem że chodzi o 43 km dziennie. Pozatym 5000kcal to jest bardzo dużo jeżeli racjonalnie używasz energi tzn. nie traktujesz wyjazdów jako sport. Fakt też że w twoim wieku miałem inne zapotrzebowanie.
Jak napisałem moje menu jest lekkie i gwarantuje że nie będziecie głodni. A i też swobodnie będzie można wykonywać prace około obozowe.
Co zabarać na 4 dni do jedzenia
Moderatorzy: Morg, GawroN, thrackan, Abscessus Perianalis, Valdi, Dąb, puchalsw
hycek tak, rozumiem że nie napisałeś. Po prostu przełożyłem to na siebie i ustosunkowałem się. Wiem, że 5000kcal to bardzo dużo. Będąc w domu czytaj na co dzień, żeby przytyć (budować mięśnie) jadłem 3500kcal dziennie, czasem lekko mniej czasem lekko więcej.
Jeśli chodzi o wyjazdy, gdzie priorytetem jest marsz, szlaki jednego koloru powyżej 100 km to owszem, traktuję to jako sport. A, że dodatkowo pasjonuję się przyrodą i naturą, fotografią, to łączę przyjemne z pożytecznym.
Jeśli chodzi o wyjazdy, gdzie priorytetem jest marsz, szlaki jednego koloru powyżej 100 km to owszem, traktuję to jako sport. A, że dodatkowo pasjonuję się przyrodą i naturą, fotografią, to łączę przyjemne z pożytecznym.

- hycek
- Posty: 354
- Rejestracja: 04 mar 2016, 14:20
- Lokalizacja: Śląsk
- Gadu Gadu: 3364770
- Tytuł użytkownika: hycek
- Płeć:
soohy pisze:hycek tak, rozumiem że nie napisałeś. Po prostu przełożyłem to na siebie i ustosunkowałem się. Wiem, że 5000kcal to bardzo dużo. Będąc w domu czytaj na co dzień, żeby przytyć (budować mięśnie) jadłem 3500kcal dziennie, czasem lekko mniej czasem lekko więcej.
Jeśli chodzi o wyjazdy, gdzie priorytetem jest marsz, szlaki jednego koloru powyżej 100 km to owszem, traktuję to jako sport. A, że dodatkowo pasjonuję się przyrodą i naturą, fotografią, to łączę przyjemne z pożytecznym.
Nie neguję, wręcz pochwalam. Wypowiedziałem się w celu zachęcenia do spróbowania mojego menu.
,,- Mieszczuch jesteś.Twój porządek murami ogrodzony, tam też Twoje mądrości może i co warte. ''
- Apo
- Posty: 744
- Rejestracja: 28 lis 2011, 17:36
- Lokalizacja: Lasy Pomorza
- Gadu Gadu: 3099476
- Tytuł użytkownika: WATAHA Z POPRAWCZAKA
- Płeć:
Dobra, Soohy, wygrałeś - przypomniałam sobie hasło 
Szczerze mówiąc to nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam na 4-5dniowym CHODZONYM wypadzie.
W "normalnym" czasie robimy wypady dwudniowe z nocowaniem i dreptaniem. Weekendowe są zazwyczaj posiadówy
Ale zdarzają się też z kolei urlopy dwutygodniowe, gdzie drepczemy z buta z całym majdanem na grzbiecie...
Ruszając na dwa dni zależy mi przede wszystkim na wadze i objętości. Nigdy nie liczyłam kalorii ani wartości odżywczych danych produktów
Tak samo na dłuższych wyjazdach. Zazwyczaj jemy wówczas dwa posiłki - śniadanie i obiadokolację. Ja mam dość specyficzne podniebienie i jeśli mi coś nie smakuje to po prostu nic nie zjem i będę głodna - muszę więc dostosować żarcie do moich preferencji smakowych, ale w ten sposób, żeby nie ważyło 100 kilo i nie zajmowało pół plecaka.
Moim zdaniem na obiadokolacje najlepsze są mieszanki pod postacią kasza (różne rodzaje) + suszone mięso + suszone warzywa. Na wypasie można dodać coś w rodzaju kostki rosołowej czy sosu w proszku (rzadko tak robimy, ale zdarza się). Jeśli masz siłę i ochotę dźwigać nieco więcej to suszone mięso można zastąpić puszką mięsną a suszone warzywa np. świeżą cebulą czy papryką - takie rozwiązanie jest spoko na 1 czy 2 noce ale już nie na 2 tygodnie. Taki mix mi osobiście się nie nudzi bo:
- można użyć różnych kasz - można też spróbować ryż lub jakiś sprytny makaron
- można mieć różny smak w zależności od użytych warzyw i przypraw
- można dodać coś co rośnie w okolicy (jedliśmy np. z żurawiną i pokrzywą)
Zdecydowanie gorzej jest u mnie ze śniadaniem, bo nie jadam ani płatków, ani owsianek. Jeśli dygam tylko dwa dni to zazwyczaj bierzemy ciemny chleb wieloziarnisty (taki kwadratowy w plastikowych opakowaniach - jest tam 5 lub 6 kromek) i do tego pasztet w aluopakowaniu (np. Profi) + kawa rozpuszczalna. Dla mnie bomba - najadam się tym na długo, jest smaczne, odpady są minimalne i lekkie. Jeśli wędrujemy wiele dni, to niestety ale bez odwiedzin w sklepach się nie obchodzimy - wówczas śniadanie załatwiamy z lokalnych produktów i zjadamy je na bieżąco (np. dziś popołudniu kupujemy tylko na jutro rano). Wyleczyłam się już z "batonów bakaliowych". Robiliśmy je sami kilka razy, ale mi po 3-cim dniu już wychodzą bokiem
Obowiązkowo w plecaku lądują też kabanosy (najbardziej mi pasują te "płaskie" z Krakusa) i Snickersy - jako przekąski na krótkich przystankach.
Edit. Ktoś wspomniał też o sezamkach - super, też czasem zabieram.
I o serku topionym - też fajny dodatek, zwłaszcza do dań na ciepło. Kiedyś znalazłam taki w zakręcanej tubce (chyba w Biedronce?) i to był mega wypas, bo nie trzeba się gilać z tym brudnym sreberkiem, jak się całego nie zje

Szczerze mówiąc to nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam na 4-5dniowym CHODZONYM wypadzie.
W "normalnym" czasie robimy wypady dwudniowe z nocowaniem i dreptaniem. Weekendowe są zazwyczaj posiadówy

Ruszając na dwa dni zależy mi przede wszystkim na wadze i objętości. Nigdy nie liczyłam kalorii ani wartości odżywczych danych produktów

Moim zdaniem na obiadokolacje najlepsze są mieszanki pod postacią kasza (różne rodzaje) + suszone mięso + suszone warzywa. Na wypasie można dodać coś w rodzaju kostki rosołowej czy sosu w proszku (rzadko tak robimy, ale zdarza się). Jeśli masz siłę i ochotę dźwigać nieco więcej to suszone mięso można zastąpić puszką mięsną a suszone warzywa np. świeżą cebulą czy papryką - takie rozwiązanie jest spoko na 1 czy 2 noce ale już nie na 2 tygodnie. Taki mix mi osobiście się nie nudzi bo:
- można użyć różnych kasz - można też spróbować ryż lub jakiś sprytny makaron
- można mieć różny smak w zależności od użytych warzyw i przypraw
- można dodać coś co rośnie w okolicy (jedliśmy np. z żurawiną i pokrzywą)
Zdecydowanie gorzej jest u mnie ze śniadaniem, bo nie jadam ani płatków, ani owsianek. Jeśli dygam tylko dwa dni to zazwyczaj bierzemy ciemny chleb wieloziarnisty (taki kwadratowy w plastikowych opakowaniach - jest tam 5 lub 6 kromek) i do tego pasztet w aluopakowaniu (np. Profi) + kawa rozpuszczalna. Dla mnie bomba - najadam się tym na długo, jest smaczne, odpady są minimalne i lekkie. Jeśli wędrujemy wiele dni, to niestety ale bez odwiedzin w sklepach się nie obchodzimy - wówczas śniadanie załatwiamy z lokalnych produktów i zjadamy je na bieżąco (np. dziś popołudniu kupujemy tylko na jutro rano). Wyleczyłam się już z "batonów bakaliowych". Robiliśmy je sami kilka razy, ale mi po 3-cim dniu już wychodzą bokiem

Obowiązkowo w plecaku lądują też kabanosy (najbardziej mi pasują te "płaskie" z Krakusa) i Snickersy - jako przekąski na krótkich przystankach.
Edit. Ktoś wspomniał też o sezamkach - super, też czasem zabieram.
I o serku topionym - też fajny dodatek, zwłaszcza do dań na ciepło. Kiedyś znalazłam taki w zakręcanej tubce (chyba w Biedronce?) i to był mega wypas, bo nie trzeba się gilać z tym brudnym sreberkiem, jak się całego nie zje

look deep into nature and then you will understand everything better
I've got the power to fly into the wind, the power to be free to die and live again. This power's like fire, fire loves to burn!
I've got the power to fly into the wind, the power to be free to die and live again. This power's like fire, fire loves to burn!