Droga Mazazel !
Mazazel pisze:Istnienie licznych kultur matriarchalnych w czasach prehistorycznych jest faktem
- czyżby ?

Czasy, o których mówi Hakas to górny paleolit, istota ludzka, którą stawia jako przykład, to homo sapiens fossilis, czyli "człowiek z Cro Magnon". Znamy niewiele, w sumie, odrębnych kultur, jakie stworzyli ci ludzie i nic nie wiadomo, żeby którakolwiek opierała się na matriarchacie. W ogóle nie wiadomo jakie struktury społeczne występowały w owych czasach. Próbuje się wyciagać wnioski w tej materii na podstawie współcześnie znanych struktur społecznych, spotykanych u ludów żyjących na peryferiach cywilizacji. Niestety, ani tamte warunki, ani tamten poziom rozwoju, więc poziom wiedzy pozostaje niewysoki.
Ale, nawet wśród dzisiejszych ludów koczowniczo-zbierackich nie ma ani jednej kultury, opartej na matriarchacie. Pomimo istnienia gdzieniegdzie kultu matki-rodzicielki i wytwarzania figurek kobiet o obfitych kształtach, np. u australijskich Aborygenów...
Mazazel - jesteś feministką ?

Dalej - ani zbieractwo nie było domeną kobiet, ani myśliwstwo domeną mężczyzn. Zarówno z badania współcześni znanych kultur, jak i z artystycznej twórczości tych przeszłych, wynika iż niemal od zarania istnienia homo sapiens fossilis mężczyźni na polowaniu często posilali się zebranym po drodze pokarmem roślinnym (australijscy Aborygeni, południowoamerykańscy Indianie, ale nie tylko) a kobiety łowiły ryby i zastawiały pułapki na pomniejsze zwierzęta a także niekiedy brały udział w większych przedsięwzięciach łowieckich (Indianie północno i południowoamerykańscy).
Podział na "tradycyjne domeny płci" jeżeli chodzi o aspekty związane z aprowizacją zatarł się jeszcze bardziej, gdy gdzieś następowało przejście do trybu półosiadłego, związane z lokalną obfitością pozywienia. Dopiero rewolucja neolityczna i ostateczne wykształcenie się technik uprawy i hodowli oraz wprowadzenie domostwa i osady przewróciło do góry nogami życie społeczne i wprowadziło dosyć ścisły podział na zajęcia czysto kobiece i czysto męskie. I dopiero wówczas, gdzieniegdzie zaistniał matriarchat - cokolwiek słowo to znaczy...
Mazazel - sądzisz, że w historii ludzkości był moment, kiedy nie znano roli mężczyzny w zapłodnieniu ?
Hakasie !
Hakas pisze:demokracja, bo do wspólnego przetrwania w tych ekstremalnie trudnych warunkach potrzebna była praca (zgodna praca) całego plemienia
- czy aby nie przesadzasz ?

Jeżeli chodzi o człowieka z Cro Magnon to mówimy o okresie ponad 30 tys. lat i obszarze od Uralu do Atlantyku. Nie można więc jednoznaczne stwierdzić, że ci ludzie nie żyli w jaskiniach, że struktura społeczna była taka, a nie inna, itp. Zapewne niektóre grupy żyły w jaskiniach, jako miejsca kultu traktując głębiej położone obszary, inne - budowały osady plemienne, jaskinie traktując jako świątynie, jeszcze inne obywały się w ogóle bez jaskiń (w Centralnej Europie istnieją ogromne obszary pozbawione jaskiń, gdzie występowały kultury cromaniońskie). Tak samo w czasie - zmiana zachowań i upodobań miała miejsce stale. Wymuszały to zmiene warunki.
Ale, po pierwsze - kiedy ten gatunek się wyodrębnił - nie zaczynał wszystkiego od początku. Już na starcie, zapewne dzięki dorobkowi przodków, stał na poziomie co najmniej równym Neandertalczykom, gatunkowi o kulturze istniejącej już ładnych kilka dziesiątków tysięcy lat. Po drugie - skoro się nieustająco wspaniale rozwijał, to trudno mówić, że ludzie ci "żyli na krawędzi". Widzisz, to były czasy, kiedy klimat nie był do końca stabilny, naprzemiennie występowały okresy zimne i ciepłe, w związku z tym występowało stałe "wędrowanie" stref roślinnych a co za tym idzie - stref wystepowania zwierząt. Pomimo to w górnym paleolicie, w Europie, następował stały, niepohamowany rozwój gatunku Homo Sapiens. Świadczy to o tym, że ludzie ci mieli dosyć gruntowną wiedzę o otaczającym ich świecie roślin i zwierząt i nadal ją pogłębiali. Ale do demokracji to było im naprawdę daleko - zgodna praca całego plemienia niekoniecznie wymaga demokracji. Wystarczy podział ról... Co do struktury społecznej: podział ról i tzw. "kolejność dziobania" determinowała istnienie funkcji przywódcy grupy. Przywództwo - jak to zazwyczaj bywa - wiązało się z przywilejami (stół i łoże), ale też obowiązkami - wypełnianiem oczekiwań współplemieńców (poganianiem leni, rozstrzyganiem sporów i innymi, czysto administracyjnymi kwestiami). Natomiast podejmowanie decyzji strategicznych - podjęcie wędrówki, podziału grupy, etc. było zapewne procesem kolektywnym. Zaczynało się od szamana ale każda "opcja w kolektywie" - w tym kobiety - mogła wnieść zastrzeżenie, jeżeli było ono uzasadnione.
Teraz jeżeli chodzi o tę telewizyjną produkcję - grupka osób, które miały przeżyć te kilka dni z dala od cywilizacji, ani nie miała żadnej wiedzy o świecie, w którym mieli funkcjonować, ani żadnych umiejętności funkcjonowania w tym świecie, ani żadnych ram organizacyjnych, sprawne funkcjonowanie umożliwiających. Doszukiwanie się w tym źródła wiedzy, jak mogli żyć jaskiniowcy i odpowiedzi, czy współczesny człowiek, wyrwany z objęć cywilizacji, natychmiast przestawi się na tryb życia przodków sprzed dziesiątek tysięcy lat - to kolosalny absurd.
Jednak telewizja ma swoje prawa - nie ważne, czy czas antenowy zapychany jest oczywistą bzdurą (vide programy typu "Łowcy duchów"), czy poznawczo wartościowym materiałem. Ważne jest przyciągnięcie widza...
Yoshi - może obserwowanie, w jaki sposób i z jaką dynamiką docierały się relacje wewnątrz grupy jest ciekawe, ale na to można sobie też popatrzeć w bigbroderze jakimś... Bo to jest intelektualna oś wielu telewizyjnych produkcji - coś, co rzeczywiście widza wciaga.

A jeżeli chcesz klimatycznie - to były cykle o wędrówce do Klondike, o zimowaniu na Alasce, pierwszych osadnikach w Ameryce i Australii i kilka podobnych, zrobionych jednak o niebo lepiej... Ale schemat ten sam - grupa starannie dobranych ochotników i próba odtworzenia warunków.
