: 11 wrz 2012, 20:58
Każdy przypadek trzeba indywidualnie analizować, aby poznać przyczynę niepowodzenia, lub powodzenia.
I tu też kolego nie ma reguły, ponieważ jak pokazuje doświadczenie z mojego ostatniego świdrowania łukiem gdzie zastosowałem deszczułkę z sosny a świder z gałęzi lipowej, od razu szybkie poruszanie łęczyskiem i silny docisk na świder powodują błyskawiczne uzyskanie żaru. Polecam.jhp pisze:Przytoczę, że w łuku ogniowym najpierw pocieramy powoli, a potem ciągle i coraz szybciej
Części/gatunki czego?soohy pisze:Testuje 3 nowe części/gatunki.
Puchalsw, nawet nie tyle sęki co gruba sosnowa czy jeszcze lepiej świerkowa gałęziówka, której zaletą jest zwarta zbita masa drewna, pali się znakomicie i w przeciwieństwie do drewna z pni sony, świerka zostawia żar.puchalsw pisze:Z innej beczki. Jakiś czas temu podsłuchałem Raya Mearsa, w jednym z jego filmów, kiedy podpowiadał aby palić w małych ogniskach sękami z drzew iglastych.
Twierdził, iż palą się dłużej i jaśniejszym płomieniem, niż normalne drewno z tego samego kanara. Wg. Raya przy ogniu z sęków, można nawet popracować czy czytać... co sami wiecie, nie za bardzo jest możliwe przy ognisku z lekko wilgotnego drewna.
Jakie są Wasze doświadczenia z sękami?
soohy, nie bój się cytować a będziesz rozumiany.soohy pisze:Gryf, odpisywałem Wilsonowi, w temacie grzybów, czyli testuję gatunki grzybów.
To ja mam nadzieję, że będę miał za darmo od Ciebie, w zamian za tego żółciakaGryf pisze: Jak znajdę właściwy materiał, przywiozę cały worek i odbędzie się mały handelek.
Skoro ty i inni udowodniliście, że mimo wszystko jest to możliwe to preparacja ma jedynie charakter odtwórczy, czyli rekonstrukcyjny, jest to zabawa dla hobbystów.Mr. Wilson pisze:Zastanawiałem się czy Ötzi w swoim zestawie ogniowym używał spreparowanego hubiaka, czy jest to potrzebne ?
Krawędź grubszego papieru czerpanego wystarczy opalić aby łapała iskrę.Mr. Wilson pisze:Z roztworu sody lub azotanu potasu tylko czasami dla eksperymentów, przygotowuję w ten sposób hubkę z różnych gatunków grzybów, puchu roślinnego czy np. z papieru toaletowego, chusteczek higienicznych.
Prawdę mówiąc jeszcze nie próbowałem zważywszy na to, że na Biskupinie spotkałem zawodnika demonstrującego rozniecanie ognia przy pomocy hubiaka i pirytu, którem tak jak tobi Łilsonie przychodziła ta czynność z niezwykłą łatwością. Jedyny wniosek nasuwa się sam, czas ruszyć na poszukiwania.Mr. Wilson pisze:Z hubiaka otrzymujemy doskonały materiał na hubkę, jest najłatwiejszym do znalezienia rodzajem hubki w terenie i co najważniejsze, nie wymaga specjalnego przygotowywania.
No. Więc oddaję szacun. Też już do tego doszedłem...Gryf pisze:I tu też kolego nie ma reguły, ponieważ jak pokazuje doświadczenie z mojego ostatniego świdrowania łukiem gdzie zastosowałem deszczułkę z sosny a świder z gałęzi lipowej, od razu szybkie poruszanie łęczyskiem i silny docisk na świder powodują błyskawiczne uzyskanie żaru. Polecam.jhp pisze:Przytoczę, że w łuku ogniowym najpierw pocieramy powoli, a potem ciągle i coraz szybciej
A wpadłem na taki pomysł. Ktoś kiedyś mówił, że mocz poprawia rozkład hubiaka, a może zamiast moczu czy gnojówki spróbować śliny?StaszeK pisze:Dzięki Bogus za obszerne wyjaśnienia, ale jak na warunki survivalowe, to jest to zbyt skomplikowane. Zwłaszcza, że musimy jeszcze wcześniej uzyskać niegaszone wapno.
Pozostaje więc tylko szukać jesionu i robinii a następnie gotować w ich popiele hubiaka.
Dla nieczułych na smród może być jeszcze moczowy dodatek.
Nawiasem mówiąc szczególnie polecam siniejące drewno sosny do łuku ogniowego jak i na ręczny świder.jhp pisze: No. Więc oddaję szacun. Też już do tego doszedłem...
Hubka.
Karłowicz powiada, że choć mamy rodzimy wyraz gąbka, lecz obok niego dla zróżniczkowania znaczeń zapożyczyliśmy od Czechów huba, hubka na oznaczenie grzyba drzewnego (używanego po wysuszeniu do rozniecania ognia za pomocą krzesiwa i do tamowania krwi, płynącej z ran). Marcin z Urzędowa w XVI w. powiada: „Hubki, gębki albo żagwie na dębach, sosnach, bukach, brzozach rosną; najlepsze jednak są modrzewiowe.” Ks. Kluk w XVIII w. utrzymuje, że „hubki, na drzewach rosnące, osobliwie wierzbowe i osowe, służą przy krzesaniu ognia.” Ks. Jundziłł podaje, że „hubka grzyb alneus igniarius, w ługu wymoczona i wybita, ogień bardzo łatwo chwyta.” Hubkę żagwiową zdjętą z drzewa krajano w plasterki, moczono w wodzie, warzono w słabym ługu, płókano, suszono, bito dla spulchnienia i zaprawiano saletrą lub prochem ruśniczym. Hubki bez tej zaprawy używano do tamowania krwi z ran.
A czy ja piszę, że jest w tym coś nowego czy odkrywczego - podaję tylko jeszcze jedno źródło historyczne.Mr. Wilson pisze: A przepis nie jest wcale nowy czy odkrywczy, to podstawowy sposób preparowania hubek.
Czemu? Jeśli chodzi Ci o taki niebieskawy nalot, to z moich doświadczeń ze sosną jest on tylko na powierzchni, w głąb drewna(podkładki) nalot już zanika.Gryf pisze:Nawiasem mówiąc szczególnie polecam siniejące drewno sosny do łuku ogniowego jak i na ręczny świder.
soohy, zupełnie nie wiesz o czym mowa - http://www.drewno.pl/artykuly/6225,sini ... wanie.html - przeczytaj a zrozumiesz.soohy pisze:Czemu? Jeśli chodzi Ci o taki niebieskawy nalot, to z moich doświadczeń ze sosną jest on tylko na powierzchni, w głąb drewna(podkładki) nalot już zanika.Gryf pisze:Nawiasem mówiąc szczególnie polecam siniejące drewno sosny do łuku ogniowego jak i na ręczny świder.